Osman Chávez

Z Historia Wisły

Osman Danilo Chávez Güity
Informacje o zawodniku
kraj Honduras
urodzony 29.07.1984, Santa Fé
wzost/waga 187/81
pozycja obrońca
sukcesy Copa Interclubes UNCAF: 2007
Mistrz Polski: 2011
Copa Centroamericana: 2011
Reprezentacja
Lata Drużyna Mecze Gole
2008– Honduras 46 0
Drużyny juniorskie
Lata Drużyna
Platense Junior
CD Platense
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
2004/05 CD Platense 20 0
2005/06 CD Platense 33 1
2006/07 CD Platense 19 1
2007/08 CD Motagua 34 0
2008/09 CD Platense 25 2
2009/10 CD Platense 16 1
2010/11 Wisła Kraków 21 0
2011/12 Wisła Kraków 19 0
2012/13 Wisła Kraków 18 2
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Osman Danilo Chávez Güity (ur. 29.07.1984) - pochodzący z Hondurasu zawodnik Wisły. Gra na pozycji środkowego obrońcy.

Spis treści

Biografia

Chavez zadebiutował w reprezentacji swojego kraju na początku 2008 roku i od tego czasu był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Hondurasu, z którą wywalczył awans na Mistrzostwa Świata 2010. Do osiągnięć zaliczyć może wyjazd na MŚ w RPA i występ we wszystkich spotkaniach, jakie rozegrała tam reprezentacja Hondurasu. Ponadto w dorobku ma mistrzostwo Ameryki Środkowej z 2011 roku oraz półfinał Złotego Pucharu CONCACAF w czerwcu 2011 roku.

Pierwsze piłkarskie szlify Chavez zdobywał Platense Junior, a następnie grał w barwach C.D. Platense, z którym związany był do 2010 roku, z wyjątkiem roku spędzonego na wypożyczeniu w C.D. Motagua.

Pod koniec lipca 2010 roku pojawił się na testach medycznych przy Reymonta, zaś na początku sierpnia podpisał z Białą Gwiazdą roczny kontrakt. Po zakończeniu formalności we wszystkich wywiadach podkreślał, że realizacja transferu do Wisły jest spełnieniem jego marzeń. "- Od dziecka uczyłem się marzyć. Pierwszym marzeniem było zostanie profesjonalnym piłkarzem i to się udało. Kolejnym: gra w reprezentacji, co też osiągnąłem. I ostatnim: występy w Europie. Ten sen właśnie teraz się spełnia."

Pierwszy udany rok pod Wawelem zakończył zdobyciem mistrzostwa Polski i wyborem do "jedenastki" sezonu Ekstraklasy zarówno przez Canal+ Sport, jak i Przegląd Sportowy. Życzeniem zawodnika było przedłużenie kontraktu z Wisłą, tego samego oczekiwał trener Maaskant. Nowa umowa rodziła się w bólach, negocjacje z Platense nie należały do łatwych - media prześcigały się w informowaniu o zerwaniu rozmów i kolejnych domniemanych transferach zawodnika, m.in. do Turcji. Ostatecznie jednak w połowie czerwca 2011 roku Chavez podpisał pięcioletni kontrakt z Wisłą.

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2010/2011 Ekstraklasa 21 21       2  
2010/2011 Puchar Polski 2 2          
2011/2012 Ekstraklasa 19 13 4 2   2  
2011/2012 Liga Mistrzów 6 6       1  
2011/2012 Liga Europy 6 6       4 1
2011/2012 Puchar Polski 2 2          
2012/2013 Ekstraklasa 18 17   1 2 8 1
2012/2013 Puchar Polski 4 3 1     2  
Razem Ekstraklasa (I) 58 51 4 3 2 12 1
Puchar Polski (PP) 8 7 1     2  
Liga Mistrzów (LM) 6 6       1  
Liga Europy (LE) 6 6       4 1
RAZEM 78 70 5 3 2 19 2

Statystyki

Klub Sezon Liga Liga Puchary krajowe Puchary kontynentalne Suma
Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki
Platense 2004-2005 Liga Nacional 200200
2005-2006 Liga Nacional 331331
2006-2007 Liga Nacional 191191
Motagua 2007-2008 Liga Nacional 340101441
Platense 2008-2009 Liga Nacional 252252
2009-2010 Liga Nacional 161161
Wisła Kraków 2010-2011 Ekstraklasa 21020230
2011-2012 Ekstraklasa 19020120330
2012-2013 Ekstraklasa 18240222
Suma Plantense 113 5 113 5
Suma Wisła Kraków 58 2 8 0 12 0 78 2

Chavez w Wiśle - wybrane artykuły

Reprezentant Hondurasu blisko Wisły

15. lipca 2010

Obrońca reprezentacji Hondurasu Osman Chavez ma zostać nowym zawodnikiem Wisły Kraków - informują tamtejsze media. Wiceprezes obecnego klubu zawodnika Platense Puerto Cortes Mario Sierra potwierdza te doniesienia.

Chavez ma dołączyć do Wisły na zasadzie półrocznego wypożyczenia z opcją definitywnego transferu.

Chavez urodził się 29 lipca 1984 roku w Santa Fe. Karierę rozpoczynał w zespole Platense Puuerto Cortes, w którym występował także ostatnio. 2007 rok spędził natomiast w drużynie Motagu Tegucigalpa.

Zawodnik regularnie występuje w reprezentacji Hondurasu. Na swoim koncie ma 31 występów w drużynie narodowej. Ostatnio zagrał pełne 90 minut we wszystkich trzech meczach Hondurasu w finałach mistrzostw świata.

Źródło: wislakrakow.com
(maaarcin)

Osman Chavez przylatuje do Krakowa

24. lipca 2010

Po dokładnym przeanalizowaniu oferty krakowskiej Wisły, środkowy obrońca Osman Chavez zdecydował się przylecieć do Polski, by sfinalizować rozmowy transferowe z przedstawicielami wicemistrza naszego kraju.

Informację potwierdza Roger Martinez, dyrektor generalny Platense Puerto Cortes - dotychczasowego klubu defensora. Jak informują honduraskie media, Chavez jeszcze dziś ma wylecieć do Polski. Władze Platense chciały, by stawił się w Krakowie już w miniony wtorek, ale nie było na to zgody zawodnika i jego menedżera.

Negocjacje między Wisłą a Platense zostały dopięte na ostatni guzik, brakuje jedynie ostatecznej decyzji zawodnika, 25-letniego reprezentanta Hondurasu na Mistrzostwach Świata w RPA.

Źródło: wislakrakow.com
(nikol)

Chavez piłkarzem Wisły

9. sierpnia 2010

Osman Chavez jest już piłkarzem Wisły - informuje oficjalna strona naszego klubu wisla.krakow.pl. Reprezentant Hondurasu podpisał z Białą Gwiazdą roczny kontrakt.

W poniedziałek Chavez zostanie oficjalnie zaprezentowany jako nowy piłkarz Wisły.

wislakrakow.com / wisla.krakow.pl
(zmięty)

Czterech wiślaków w jedenastce sezonu

30. maja 2011

Czterech zawodników Wisły wyróżniła redakcja stacji telewizyjnej Canal+ za występy na boiskach Ekstraklasy w sezonie 2010/2011. W jedenastce sezonu znaleźli się Sergei Pareiko, Osman Chavez, Patryk Małecki i Maor Melikson.

Piłkarzem sezonu, chyba dość niespodziewanie, wybrano Adriana Mierzejewskiego z Polonii Warszawa.

Pełna jedenastka sezonu według C+:

Sergei Pareiko (Wisła) - Jakub Rzeźniczak (Legia), Piotr Celeban (Śląsk), Osman Chávez (Wisła), Dudu Paraíba (Widzew) - Patryk Małecki (Wisła), Przemysław Kaźmierczak (Śląsk), Adrian Mierzejewski (Polonia W.), Maor Melikson (Wisła), Abdou Traoré (Lechia) - Tomasz Frankowski (Jagiellonia)

wislakrakow.com / Canal+
(redakcja)

Osman Chavez podpisał kontrakt!

11.06.2011

Zakończył się trwający od tygodni "serial" dotyczący przyszłości Osmana Chaveza! Jako pierwsi informujemy, że Honduranin złożył dziś podpis pod nowym kontraktem, wiążącym go z Wisłą na pięć kolejnych lat.

Po zakończeniu mistrzowskiego sezonu wydawało się, że zakontraktowanie Chaveza będzie dla Wisły formalnością. Do Krakowa specjalnie w tej sprawie przyleciał prezydent CD Platense - Allan Ramos. Wisła zaproponowała jednak warunki zdecydowanie poniżej oczekiwań honduraskich działaczy.

Kilka razy wydawało się, że negocjacje nie zakończą się powodzeniem. Menedżer zawodnika, Manrique Amador, zdążył wysłać nawet ofertę zatrudnienia Chaveza kilku innym polskim klubom.

Obrońca Wisły przez cały ten czas podkreślał, że pozostanie pod Wawelem jest jego priorytetem. Wreszcie - w tym tygodniu - klubom udało się osiągnąć porozumienie, a sam Osman złożył podpis pod nową umową.

Źródło: wislakrakow.com

Chavez: biedak, piłkarz, pastor

2010-11-20

Źródło: gazetakrakowska.pl

Osman Chavez, dziś piłkarz Wisły Kraków, dorastał w Hondurasie. Jako dziecko musiał pracować, nie miał nawet butów. Dzisiaj twierdzi, że fakt iż przyszło mu żyć w tak trudnych warunkach, dał mu mnóstwo siły i nauczył pokory. Potrafi docenić to, co ma i wie, co będzie robił w przyszłości - piszą Barbara Bardadyn i Bartosz Karcz.

Późnym listopadowym wieczorem 18 tysięcy widzów na stadionie przy ul. Reymonta podziwia interwencje obrońcy gospodarzy Osmana Chaveza. Piłkarz Wisły Kraków we wcześniejszych spotkaniach nie zachwycał swoją grą, ale w meczu z Legią Warszawa pokazał, że warto było sprowadzić go pod Wawel. Osman długo kazał czekać na swoją dobrą grę, ale w jego życiu nic nie przychodziło łatwo. Od samego początku musiał radzić sobie z trudnościami, dla wielu z nas niełatwymi nawet do wyobrażenia.

Najlepsza mama na świecie

Osman Chavez wychowywał się w małej, dwunastotysięcznej miejscowości Guadalupe w departamencie Colon na północy Hondurasu. Otoczenie stanowią tam Morze Karaibskie, góry i rzeki. Można powiedzieć, bajkowy krajobraz. Tyle, że dzieciństwo Osmana wiele wspólnego z bajką nie miało.

- Było nam bardzo trudno - rozpoczyna swoją opowieść Chavez. - Nie tylko dlatego, że wywodzę się z biednej rodziny, ale dodatkowo wspólnie z dwoma moimi starszymi braćmi wychowywaliśmy się bez ojca. Bracia to moje rodzeństwo ze strony mamy, bo tata ma w sumie trzynaścioro dzieci z różnymi kobietami. Nie było łatwo dorastać w domu bez ojca. Ale nasza mama była dla nas jednocześnie i matką, i ojcem. I doskonale potrafiła te obowiązki pogodzić. Walczyła dla nas, bardzo się poświęcała. Z ogromnymi trudnościami, ale udało jej się nas wychować i sprawić, że staliśmy się kimś. Codziennie wstawała bardzo wcześnie, szła w góry, by zbierać różne zioła. Po powrocie wypełniała domowe obowiązki, piekła chleb, przygotowywała różne potrawy, które my sprzedawaliśmy, aby mieć jakieś dochody. Kiedy nie mieliśmy pieniędzy, wcześnie rano razem z wujkiem udawałem się na połów ryb albo zbierałem banany i inne owoce. Później wracałem do domu, trzeba było szybko się umyć i pójść do szkoły i to bez butów, bo nie było nas na nie stać. Po powrocie z zajęć znów pracowałem, a wieczorami mogłem grać w piłkę z kolegami. Tak wyglądało moje dzieciństwo. Nie było łatwo.

Osman na każdym kroku podkreśla, jak wielkim wsparciem w jego życiu była matka. Twierdzi, że bez niej nie byłby w tym miejscu, w którym znajduje się obecnie. To ona dodawała mu sił, by mógł spełniać swoje marzenia.

- Moją pierwszą inspiracją, osobą, która dała mi motywację, była właśnie mama. Kiedy widziałem, że mimo takich trudności nigdy nie narzekała, to dawało mi siłę, by zmagać się z życiem. Powtarzałem: nieważne co się stanie, ja muszę pomóc mamie, muszę zostać kimś ważnym, żeby jej było lżej i by wreszcie mogła odpocząć. Marzyłem o dniu, w którym mógłbym powiedzieć: "Mamo, nie pracuj więcej, odpocznij, bo na to zasłużyłaś". Dla mnie to najlepsza matka na świecie. I nie mówię tego tylko dla samego mówienia. Ona to udowodniła swoim poświęceniem i pokorą. W naszym domu czasem brakowało jedzenia, jednak zawsze było dużo miłości oraz godny wzór do naśladowania. To, kim dziś jestem, zawdzięczam mamie.

Osman nie ma pretensji do ojca, że zostawił jego rodzinę. Jak twierdzi, to też zasługa jego matki. - Kiedy ojciec odszedł od mamy, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka zresztą do dziś. Gdy byłem dzieckiem, nigdy nie zadzwonił, nigdy niczego nam nie przysłał. Mimo to, mama nie mówiła źle o ojcu, nie krytykowała jego postępowania, zawsze mieliśmy wobec niego duży szacunek. A kiedy w końcu poznaliśmy się, nie robiłem mu żadnych wyrzutów, nie miałem mu za złe, że nas zostawił. Wybaczyłem mu. Poznałem go dopiero gdy miałem 19 lat i to zupełnie przypadkowo. Tata przyjechał, by odwiedzić pewną rodzinę w pobliżu miasta San Pedro Sula. Tak się złożyło, że tego dnia ja też trafiłem do tego domu, ponieważ mieszkał tam mój krewny. To było totalne zaskoczenie. Nagle mówią mi: "To jest twój tata". "A, to mój tata" - odpowiedziałem. Wstał, przywitaliśmy się, zaczęliśmy rozmawiać. Do dziś utrzymuję z nim kontakt, nie ma między nami żadnego problemu.

Pamięta, skąd pochodzi

Chavez wychowywał się w ciężkich warunkach, ale szybko znalazł swoją życiową pasję. Stała się nią piłka nożna, co zresztą w jego ojczyźnie nie jest czymś szczególnym.

- Futbol jest najpopularniejszym sportem w Hondurasie - mówi. - Piłka pasjonowała mnie odkąd pamiętam i od małego chciałem zostać piłkarzem. W naszej społeczności było wielu chłopców, którzy grali profesjonalnie, często ich podpatrywałem, słuchałem i chciałem być jak oni. Od początku wiedziałem, że w futbolu mogę osiągnąć dużo. Już w szkolnych turniejach zawsze byłem wyróżniającym się zawodnikiem, wiedziałem, że mam talent. Kiedy miałem 15 lat trafiłem do rezerw Platense. To tam dopiero zacząłem uczyć się podstaw futbolu, bo wcześniej nie pracowałem z żadnym trenerem. To, co dotąd robiłem na boisku, było wynikiem podpatrywania kolegów. Osiągnięcie czegoś nie jest rzeczą trudną, ale sztuką jest dopiero utrzymanie się na pewnym poziomie. Mnie się to udało dzięki dyscyplinie i poświęceniu.

Chavez swoją poważną przygodę z futbolem zaczynał jako napastnik. Dzisiaj śmieje się, że wiele bramek nie strzelał, ale za to miał dużo asyst.

- Kto wie, może w Wiśle zobaczycie mnie kiedyś w roli napastnika - żartuje.

Odkąd Osman zaczął poważnie grać w piłkę, jego życie stało się łatwiejsze. Dzisiaj na każdym kroku podkreśla jednak, że nigdy nie zapomni o swoich korzeniach, o tym skąd się wywodzi.

- To, że przyszło mi żyć w tak skrajnie trudnych warunkach, dało mi mnóstwo siły i nauczyło pokory. Widok jak inni się poświęcają, inspiruje do tego, by zawsze dawać z siebie wszystko, przykładać się do pracy. To wiele mnie nauczyło. I nigdy nie wolno zapominać o swoich korzeniach. Pamiętam jak zbliżał się dzień 15 września, kiedy w Hondurasie obchodzony jest Dzień Niepodległości i dzieci ze szkół biorą udział w uroczystych ceremoniach. Otwierało się szafę i nie było co na siebie włożyć. Nie wolno odwracać się od przeszłości. Trzeba pamiętać o tym, skąd się pochodzi. A gdy się zapomni, zawsze znajdą się osoby, które o tym przypomną. Ja jestem tego świadomy. Twardo stąpam po ziemi. Wiem, skąd pochodzę, wiem, gdzie się urodziłem, kim jestem i dokąd zmierzam.

W życiu Chaveza jest obok matki jeszcze jedna ważna osoba. To Bóg, którego - jak sam mówi - odkrył na dobre w wieku 16 lat.

Osman opowiada jak odnalazł Boga

- Wszystko dzięki mojemu przyjacielowi Alvaro, który często opowiadał mi o Bogu, który za mnie umarł po to, bym miał lepsze życie. To wydało mi się czymś bardzo ważnym, dlatego zapragnąłem poznać bliżej tego Boga. Alvaro zaczął mnie prowadzać w miejsca spotkań młodzieży. Pewnego dnia w kościele zdecydowałem oddać moje serce Bogu. I była to najlepsza decyzja, jaką podjąłem, ponieważ od tamtej chwili moje życie zaczęło się zmieniać. Kiedyś łowiąc ryby patrzyłem na przelatujące samoloty i wyobrażałem sobie, że pewnego dnia znajdę się w jednym z nich, że kiedyś zbuduję dla mamy piękny dom. Bóg wskazał mi drogę i wszystko o czym marzyłem powoli zaczęło nabierać realnych kształtów. Wszystko, czego pragnąłem - dostałem. Absolutnie wszystko: dom dla mamy, grę w reprezentacji, występ na mundialu, wyjazd za granicę. Nie było nic, czego Bóg nie spełnił. Teraz zostało mi tylko jedno marzenie: kiedy zakończę karierę chcę poświęcić się nauczaniu ludzi, zapiszę się na niezbędne kursy. Ale pastorem już praktycznie jestem. Pracuję nad tym. Wiem na czym to polega. Nawet ostatnio dostałem zaproszenie z jednego z kościołów, gdzie będę przemawiał 14, 15 i 16 grudnia. Chcę nauczać tam, gdzie mnie będą zapraszać. Nie chcę tkwić tylko w jednym miejscu, ale jeździć po całym świecie. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, że najlepsze co mnie w życiu spotkało, to nie gra w reprezentacji, nie udział w mistrzostwach świata, ale oddanie mego serca Bogu.

Chavez żeby wdrapać się na szczyt musiał przejść wiele zakrętów i, jak mówi, zapracować sobie na szacunek ludzi. Żeby to zobrazować opowiada jak trafił do reprezentacji swojego kraju i z jakimi reakcjami się to spotkało w jego ojczyźnie.

- Kiedy po raz pierwszy włożyłem koszulkę reprezentacji Hondurasu, to było dla mnie coś szczególnego, tym bardziej że nigdy wcześniej nie grałem w żadnej młodzieżowej kadrze. Od razu dostałem szansę w dorosłej drużynie. Dzień, w którym zadebiutowałem przeciwko Paragwajowi, był dla mnie niezapomniany. Ale kiedy trafiłem do kadry pojawiły się też nieprzyjemne dla mnie głosy krytyki. "Co Osman robi w reprezentacji, przecież on się nie nadaje" - mówiono. Ale nad wszystkim czuwał Bóg. Ciężko pracowałem i krok po kroku zdobyłem zaufanie i szacunek rodaków. Po pewnym czasie, kiedy okazało się, że w którymś meczu nie mogłem wystąpić, te same osoby, które mnie krytykowały, przejmowały się moją nieobecnością, zastanawiając się, kto mnie zastąpi. O wszystko w życiu musiałem walczyć, ale mam w sobie ducha walki, przezwyciężania każdej, nawet najtrudniejszej, przeszkody. Nie jest ważne, co stoi na mojej drodze - wiem, że jestem w stanie to pokonać, stopień trudności nie ma znaczenia. Niczego się nie boję.

Człowiek, który nic nie wiedział o Polsce

Kilka miesięcy temu Chavez trafił do Wisły Kraków. Wcześniej był na testach w Anglii, miał wstępne propozycje z Hiszpanii, ale wybrał Polskę i Wisłę.

- Przed przyjazdem tutaj nie wiedziałem absolutnie nic o Polsce. Naprawdę. Dopiero Carlo Costly (były piłkarz GKS-u Bełchatów - przyp. red.) zaczął opowiadać mi o polskim futbolu, że jest widowiskowy, agresywny, że Wisła jest dobrym klubem. A kiedy się tutaj znalazłem dowiedziałem się, że stąd pochodził papież Jan Paweł II. Nie miałem o tym pojęcia.

Propozycja ze strony Wisły ucieszyła go. Po mundialu miał propozycje z Chin, Urugwaju, było zainteresowanie ze strony klubów angielskich i hiszpańskich.

- Ale Bóg nie chciał, żebym tam grał. Dwa lata temu podczas spotkania w kościele jeden z pastorów przepowiedział mi, że będę grał w Europie, ale zanim to się stanie, czekają mnie trzy próby. Dlatego wiedziałem, że moja przyszłość nie jest ani w Celtiku, ani w Tottenhamie, ani w Blackburn, gdzie byłem na testach. Czasem Bóg zabiera cię na takie wyprawy, abyś mógł poobserwować, nauczyć się, nabrać doświadczenia. Wiedziałem, że w tym wszystkim jest jakiś cel. Zostałem w Europie dopiero za czwartym razem, kiedy trafiłem do Wisły. To było zapisane już dawno temu. Mam nadzieję, że wy to wszystko rozumiecie i nie patrzycie na mnie jak na przybysza z innej planety (śmiech). Zdaję sobie sprawę, że istnieją różne religie, a ja należę do Kościoła ewangelickiego.

Początki Chaveza w Wiśle nie były łatwe. Dzisiaj mówi dlaczego jego zdaniem tak było.

Zobaczycie najlepszą wersję Chaveza

- Przyjechałem tutaj mając za sobą miesięczną przerwę w treningach. Byłem wybity z rytmu, miałem cztery kilogramy nadwagi, dlatego wiedziałem, że czeka mnie trudny czas. Ale wiem, że dzięki pracy, poświęceniu i wraz z kolejnymi meczami, ten najlepszy Osman się pojawi. Nie pokazuję jeszcze wszystkiego, na co mnie stać, nie gram na swoim normalnym poziomie. Teraz to jest jakieś 60 procent moich możliwości. Kraków nie widział jeszcze najlepszej wersji Osmana!

Do Krakowa Chavez przyjechał z żoną oraz 3-letnim synkiem, Osmanem juniorem.

- Wolny czas najchętniej spędzamy w domu, ale często też odwiedzamy Andy Riosa, chodzimy do galerii handlowej, spacerujemy. Pojechaliśmy do Zakopanego, by dostać się kolejką na Kasprowy Wierch, ale okazało się, że nie było już biletów! Z atmosfery w klubie jestem bardzo zadowolony. Czuję się tu dobrze, można spokojnie pracować, niczego mi nie brakuje. Z zawodnikami mam dobry kontakt, rozmawiamy trochę po polsku, angielsku i hiszpańsku. Kibiców spotykam tylko wychodząc z klubu po treningu albo po meczu, ale nasz kontakt ogranicza się do pozdrowienia. "Spotkania" z kibicami Cracovii jeszcze nie miałem, ale wydaje mi się, że ludzie tutaj potrafią odnosić się do siebie z szacunkiem. Rywalizacja powinna istnieć tylko na boisku.

Chavez podpisał z Wisłą na razie roczną umowę. Gdy zatem na koniec pytamy go o plany na przyszłość, mówi:

- Pracuję, by być najlepszym, by zyskać zaufanie otoczenia. Wykonuję swoje zadania, a reszta leży w rękach Boga. Jeśli On będzie chciał, bym tutaj został - zostanę, jeśli nie - odejdę. Oczywiście, zawsze mogę marzyć o grze w innych ligach, zawsze mogę chcieć więcej i więcej, ale to już zależy... wiecie od kogo.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autorzy: Barbara Bardadyn i Bartosz Karcz

Piłkarz Wisły: szczęście Bóg nam daje

2012-07-05

- Zawsze podkreślałem, że będę grał tam, gdzie Bóg mnie będzie widział. Nie szukam na gwałt sławy czy okazji, by się wzbogacić. Najważniejsze dla mnie jest życie w zgodzie z Bogiem. To najlepsze, co mnie spotkało. Tak naprawdę nie jest ważne, kto wygrał Ligę Mistrzów czy Euro. Niczego nie da się porównać z tym szczęściem, które Bóg nam daje - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" piłkarz Wisły Kraków, Osman Chavez. Dlaczego kilka tygodni przed zakończeniem poprzedniego sezonu wrócił Pan tak nagle do Hondurasu? Czemu zdecydował się Pan operować kolano w ojczyźnie, choć Wisła proponowała Panu zabieg w Polsce? Miałem perspektywę chodzenia przez sześć tygodni o kulach. Tymczasem moje krakowskie mieszkanie ma dwa poziomy, musiałbym sporo chodzić po schodach. Nie miał się kto mną zajmować, chodzić po zakupy. Moja żona już wcześniej wróciła do Hondurasu. Musiałbym radzić sobie sam, a przecież miałem problemy z poruszaniem się. Obawiałem się, że tutaj moja rehabilitacja mogłaby przebiegać wolniej, bo ciągle musiałbym się gdzieś ruszać, a to nie byłoby wskazane. Władze klubu wyświadczyły mi przysługę, poszły mi na rękę.

Ile jeszcze brakuje Panu, by dojść do pełni formy?

Czuję, że do pełnej dyspozycji brakuje niewiele, jestem gotów na 90 procent. Mam nadzieję, że w tym tygodniu będę już trenował na pełnych obrotach.

Kiedy w kwietniu wyjeżdżał Pan z Krakowa, atmosfera w klubie była gęsta. Na jaw wyszły problemy finansowe, niektórym graczom proponowano rozwiązanie umów. Gdy opuścił Pan Kraków tak nagle, zaczęto spekulować, czy jeszcze wróci Pan do Wisły.

To, że nie było mnie w Krakowie, nie oznacza bynajmniej, że problemy drużyny mnie nie dotknęły. Czuliśmy frustrację z powodu naszych wyników, bo przecież Wisła to klub aspirujący do wielkich rzeczy. Na szczęście w moim przypadku nie doszło do rozmów o rozwiązaniu kontraktu i mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie. Jestem zadowolony z pobytu w Wiśle i nadal chcę się tu rozwijać. Przyczyny mojego wyjazdu były czysto praktyczne, związane z kontuzją.

Dlaczego polecił Pan Wisłę Romellowi Quioto? Klub przeżywający kłopoty finansowe to dobry pracodawca?

Doskonale zdaję sobie sprawę, że tego typu problemy to rzecz tymczasowa, przejściowa. Nigdy nie opowiadałbym o Wiśle złych rzeczy. Wszyscy czasem przechodzimy trudniejszy okres. Najważniejsze, że w Wiśle ciągle stawia się przed piłkarzami ambitne cele. To odpowiedni klub, by się rozwijać. Widzę tu więcej pozytywów niż negatywów. Dlatego właśnie poradziłem Romellowi, by spośród opcji, które miał, wybrał właśnie Wisłę.

Znacie się dobrze?

Romell jest ojcem dziecka mojej siostrzenicy, więc właściwie jesteśmy rodziną. Cieszę się, że do Wisły trafi mój kolega, a jednocześnie mój rodak. Razem będziemy rozsławiać honduraską piłkę w Europie. Mamy jak w banku, że media w Hondurasie będą teraz śledzić każdy nasz krok w Polsce (śmiech).

Panu przybył nowy rywal do miejsca na środku obrony, Arkadiusz Głowacki.

Wiele o nim słyszałem. Wiem, że to jedna z klubowych legend. Ma wielki autorytet w drużynie i u wszystkich ludzi związanych z Wisłą. Będę zadowolony, jeśli któregoś dnia będziemy mogli razem zagrać. Ja nie mam rywali, wszyscy jesteśmy drużyną. Rywalami są dla mnie Lech czy Legia. Znam swoją wartość i jestem świadomy swoich umiejętności. Nie niepokoję się rozmyślaniem o swojej przyszłości. To Bóg otwiera przede mną kolejne drzwi. Wszyscy chyba znamy historię Mojżesza, przed którym otworzyło się Morze Czerwone. Tak samo jest ze mną.

Nie rozmyśla Pan nerwowo o przyszłości, ale w jednym z wywiadów nie wykluczył Pan odejścia z Wisły. Ponoć są kluby zainteresowane Pana osobą, choć konkretów na razie brak.

Tak, ale zawsze podkreślałem, że będę grał tam, gdzie Bóg mnie będzie widział. Nie szukam na gwałt sławy czy okazji, by się wzbogacić. Najważniejsze dla mnie jest życie w zgodzie z Bogiem. To najlepsze, co mnie spotkało. Tak naprawdę nie jest ważne, kto wygrał Ligę Mistrzów czy Euro. Niczego nie da się porównać z tym szczęściem, które Bóg nam daje.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Rozmawiała Justyna Krupa

Osman Chavez: zakładam radio

2012-12-04

- W tym momencie jestem przede wszystkim piłkarzem. Ale gdy nie trenuję, mogę poświęcać się rzeczom najważniejszym - służbie Bogu. Nie byłbym przecież dyrektorem radia. Nie angażowałbym się bezpośrednio w sprawy organizacyjne. Jedynie wspierałbym i pomagał w pewien sposób, w tym finansowo. Dzięki takiej rozgłośni moglibyśmy ewangelizować w sposób masowy - mówi Osman Chawez w rozmowie z Justyną Krupą.

W sobotę zagracie ostatnie w tym roku spotkanie, z Zagłębiem Lubin. Czujecie, że w przerwie zimowej klubowi potrzebne są głębokie zmiany?

Wydarzenia kończącej się rundy powinny nas wszystkich skłonić do refleksji. Kiedy sprawy nie idą tak jak powinny, wszyscy winni się nad tym poważnie zastanowić: piłkarze, sztab trenerski, działacze i władze klubu. Tak, by u progu nowego roku móc zapomnieć o tym, co było złe w ostatnich miesiącach.

Patrząc realnie, o co Wisła może jeszcze walczyć w tym sezonie?

Po zwycięstwach ze Śląskiem i Ruchem znaleźliśmy się na moment w górnej połowie tabeli. Z Górnikiem wygrać się nie udało i teraz jesteśmy na 11. miejscu, ale w następnej rundzie czeka nas jeszcze przecież piętnaście spotkań.

Jest zatem mnóstwo punktów do zdobycia i możemy wywindować się w górę tabeli. Nie jesteśmy jeszcze spisani na straty, wciąż możemy walczyć o najwyższe cele w tym sezonie. Widziałem piątkowy mecz Lecha ze Śląskiem. Wicelider tabeli przegrał u siebie 0:3. Nikt, żaden zespół, nie ma gwarancji, że zdoła utrzymać się w czubie tabeli. Polska liga jest bardzo wyrównana. Jeśli w przyszłym roku zaczniemy regularnie wygrywać, wciąż możemy zająć miejsce dające szansę gry w europejskich pucharach. Taki jest cel, wciąż jest na to nadzieja.

Ponoć ostatnio pasjonuje Pana nie tylko piłka nożna. Już w zeszłym roku na naszych łamach wspominał Pan, że chciałby stworzyć chrześcijańską rozgłośnię radiową. Teraz sprawy nabrały tempa.

Cały czas nad tym pracujemy, mamy nadzieję, że jak najszybciej uda się wystartować z tym przedsięwzięciem. Powoli zbieramy zespół. Mam nadzieję, że niebawem powstanie takiego radia stanie się faktem. Oczywiście nie tylko ja będę się pojawiać na jego antenie. Koordynować to będzie tutejsza wspólnota wyznaniowa. W radiu będą audycje zarówno po polsku, jak i po angielsku i hiszpańsku. Tak, by dotrzeć do jak największego grona zainteresowanych. W razie potrzeby będziemy tłumaczyć odpowiednie audycje na polski. Tak naprawdę, ja jedynie daję impuls temu przedsięwzięciu, a jest przy nim zaangażowanych mnóstwo innych osób.

Nie boi się Pan, że ktoś powie: ten Chavez zaprząta sobie głowę innymi rzeczami zamiast skoncentrować się na grze?

Nie boję się niczego, bo wiem doskonale, co robię. To przedsięwzięcie nie przeszkadza mi w karierze. W tym momencie jestem przede wszystkim piłkarzem. Ale gdy nie trenuję, mogę poświęcać się rzeczom najważniejszym - służbie Bogu. Nie byłbym przecież dyrektorem radia. Nie angażowałbym się bezpośrednio w sprawy organizacyjne. Jedynie wspierałbym i pomagał w pewien sposób, w tym finansowo. Dzięki takiej rozgłośni moglibyśmy ewangelizować w sposób masowy. Chcielibyśmy, by słowa Ewangelii mogły rozbrzmiewać w całym regionie, a nawet w całej Polsce.

Czy to oznacza, że w najbliższym okienku transferowym nie zamierza Pan opuszczać Krakowa? Jakiś czas temu mówiło się o zainteresowaniu Pana osobą ze strony klubu z Chin.

Cóż, nie wiem. Niezależnie od tego, czy będę w Krakowie czy gdzieś indziej, to mam tu na zawsze wielu przyjaciół. To miasto już zawsze będzie częścią mojego życia. Niezależnie od tego, czy będę miał możliwość pozostania tu czy odejścia, jestem spokojny. Ta rozgłośnia to taki prezent, który chcę zostawić krakowskiej wspólnocie wyznaniowej. By ktoś mógł powiedzieć: Osman nam to po sobie pozostawił. To przecież nie ma służyć mnie, tylko Kościołowi. Nawet gdy już przejdę na emeryturę, będę przyjeżdżał do Krakowa, by odwiedzić starych znajomych.

Czyli transfer jednak nie jest wykluczony.

Nie, jasne, że nie. To zresztą nie zależy ode mnie, ale od tego, czego Bóg będzie dla mnie chciał. Ja po prostu próbuję wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Pewne rzeczy nie zależą od zawodnika. Jeżeli przyjdzie inny klub z ofertą, zapłaci takie pieniądze, jakie powinien zapłacić, to ja tu nie mam nic do gadania. Czekam, co się wydarzy.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Rozmawiała Justyna Krupa

Galeria zdjęć