Relacje kibicowskie z meczów Wisły

Z Historia Wisły

Spis treści

Sezon 1996/1997:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 1998/1999:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2001/2002:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2002/2003:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Do Grodziska dotarło 57 fanów Białej Gwiazdy, tym razem bez flag. Dopingowano z przerwami. Zauważalna była zależność: im silniejszy był wiatr ze śniegiem (który szalał wprost na nasz sektor) tym doping się wzmagał. Symbolicznie odpalono 1 racę. Miejscowi szczelnie wypełnili stadion, połowa z nich ( ok. 2000- 2.500) zaopatrzona była w pelerynki, białe i zielone.Wywiesili 7 flag. Na początek meczu rzucili ok. 100 serpentyn, odpalili 15 bengali i machali kilkunastoma chorągiewkami. W drugiej połowie po golach odpalili jescze jednego bengala oraz 7- 8 zielonych swiec dymnych. W zależności od sytuacjio na boisku starali się dopingowac swój zespół( po golach dopingował prawie cały stadion). P.S Po zakończeniu meczu nie popisali się nasi piłkarze. Tylko 3 z nich tj. Szymkowiak, Dubicki i Pater podbiegło do naszego sektora by podziękować za przybycie i doping. Bez komentarza.

Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Na meczu swój debiut miał nowy system nagłaśniający co zaowocowało lepszą koordynacją dopingu. Przez większą część spotkania był on równy, głośny i urozmaicony (choć do każdego z tych elementów można mieć jeszcze zastrzeżenia). Pojawiły się oczywiście przyśpiewki pozdrawiające naszych gości, na szczęście były one w ograniczonych ilościach. Na płocie oprócz flag, pojawił się również transparent z hasłem nie wymagającym komentarza: " Kali gol ". W czasie hymnu machano balonikami w barwach( odpowiednio C1 czerwone, X białe i C7 niebieskie; każdych było ok.1300), na C2 i C6 pojawił się napis TS z 22 rac oraz swój debiut miały 2 nowe sektorówki (na C3 herb, a na C5 patera mistrzowska). Na początku drugiej połowy zapłonęło 20 dużych wulkanów w asyście Wielkiej Flagi. Zaraz po golu w dwóch rzędach odpalono 40 rac, by po kilku minutach dołożyc do tego 30 stroboskopów i dużą ilość białego dymu. Na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem zapłonęło 16 rac i miało pojawić się 5 sektorówek WISLA. "Miało", bo nie wszystkie z nich zostały w całości rozwinięte. Przez cały mecz pojawiło się również ileś petard. Kibiców Legii zameldowało się 484, zapełnili obie trybunki. Szczególnie w pierwszej połowie starali się prowadzić doping, który z biegiem czasu był coraz słabszy (najlepszy był przed meczem, gdy próbowano dodać sobie animuszu wyzwiskami pod naszym adresem). Wywiesili dość dużą ilość flag na płot, machali również kilkudziesięcioma chorągiewkami. Na trybunie obok sektora A machali balonami. Po golu odpalili racę, kilka świec i petard. Na początku drugiej połowy pojawiło się kilkadziesiąt bengali.

Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Na to spotkanie wybieramy się każdy na własną rękę. Podobnie z pobytem na miejscu, każdy wykorzystał go na swój sposób. BB postanowili wykorzystać położenie geograficzne Szczecina i przed meczem udali się na browar do jednego z przygranicznych niemieckich miasteczek. W tym samym czasie Wiśl@cy zwiedzali miasto i kupowali gadżety potrzebne do meczowej oprawy. Spotykamy się dopiero na stadionie. Na sektorze jest nas w sumie 13. Za kratą pozostaje jeszcze gość ze starej gwardii, obecnie mieszkaniec Szczecina, który ze względu na adres w dowodzie nie zostaje wpuszczony na sektor. Nic sobie jednak z tego nie robi i ogląda z nami całe spotkanie zza siatki. To zresztą nie jedyny dowód na to że policjanci to półgłówki. Na mecz przyjechało również 2 fanów z niderlandów w tym rodowity holender. Szło się załamać jak w kółko jeden taki wypytywał go po polsku: „Imię matki, ojca. Imię matki, ojca!”. Obecnych było również między innymi dwóch gdańszczan oraz niewidomy Borys, dla którego była to już druga wizyta na tym stadionie (!). W związku z rozproszonym wyjazdem nie bierzemy żadnej flagi, a i szali nie było za wiele. Od znajomych z Pogonii dowiadujemy się, że w razie wysokiej porażki, po 4 bramce Pogoń Walcząca ma zamiar przerwać spotkanie zasiadając na środku boiska. Może, więc być ciekawie. Po pierwszym gwizdku spore zaskoczenie, po pierwsze nieudolnością naszych piłkarzy, po drugie niezłym dopingiem, który rozpoczął młyn gospodarzy. Wyją w zasadzie całe spotkanie, uniemożliwiając nam właściwie zaistnienie na trybunach. W drugiej postanawiamy jednak troche się pobawić. Dmuchamy 10 balonów, odpalamy 50 zimnych ogni, oraz 4 stroboskopy. Wiemy, że mogło to w sumie wyglądać trochę komicznie, ale kładziemy na to lagę. W 2 połowie ma miejsce jeszcze jedno, przykre wydarzenie. Na trybunach mdleje ojciec jednego z piłkarzy Pogoni, występującego właśnie na murawie. Pogoniarze rzucają się do kraty, aby wezwać karetkę. Wybiega jedynie lekarz, a pogotowie musi zrobić koło dookoła stadionu. Pan Walburg niestety niebawem umiera... Świeć Panie nad jego duszą... Wspaniały doping MKS-u, okraszony kilkoma racami, trwa prawie do końca spotkania, bo dopiero w 84 minucie Kalu trafia do siatki Pogonii. Być może podrażniły go okrzyki udające głos małpy, jakie towarzyszyły każdemu zagraniu nigeryjczyka. Podobnie jak przed meczem, po nim każdy idzie w swoją stronę. BB wraz ze znajomym szczecinianinem udają się na nową starówkę, gdzie raczą się piwkiem do samego rana. Nie było to zresztą takie proste, bo otwartych lokali jak na lekarstwo, a większość zamykali po 23. Mówię Wam, tragedia, w porównaniu do naszego tętniącego życiem miasta to szok. Na dodatek Szczecin straci jeszcze jedyną rozrywkę, jaką była pierwszoligowa drużyna piłkarska. Klub po spadku może się rozwiązać i rozpoczynać od ligi czwartej. Żal takich klubów. To nie sprawiedliwe, że I ligą cieszą się takie wsie jak Wronki, Grodzisk a tam gdzie jest spory potencjał kibicowski, że tez wspomnę Gdańsk i Białystok, swoje drużyny maja gdzieś w piłkarskiej otchłani. Pewnie zaraz zaczniecie pytać, co z Łodzią. Otóż dziś, gdzieś od godz.13 ruszy w tzw. Kimie sprzedaż biletów na to spotkanie. Aby jednak zakupić taką wejściówkę, należy podać: Imię, Nazwisko, PESEL, Adres zamieszkania i Nr. Dowodu lub paszportu. Więc jeśli kupujecie bilety dla kogoś musicie mieć te dane. Zwłaszcza przestrzegam mieszkańców nie z Krakowa, że mogą mieć kłopoty z wejściem na sektor. W Szczecinie kilku osobom sprzedano bilety na miejscu, ale był z tym problem. Jak być może wiecie na Widzewie przy wejściu na sektor nie ma kasy biletowej, więc problem może pojawić się większy. Na dzisiejszym spotkaniu poruszymy temat zorganizowania autokarów na ten wyjazd. Apeluje, więc o jak najszybszy zakup biletów, bo trzeba ustalić ile osób jest zainteresowanych. Jeśli się nie uda to obawiam się, że znowu pojedziemy na własną rękę.


Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com


Zacznę nietypowo, bo od ustalenia liczby kibiców gości. Wprawne oko jednego z naszych wypatrzyło 175 typa z Zabrza. Znajomy Żabol wyliczył 188, a w necie na zajutrz rozmnożyli się już do 198. W związku z tym, że po naszej poprzedniej wizycie na Górniku też nam nie wierzyli przyjmujemy 180. Pomijając liczebność, zaprezentowali się bardzo przyzwoicie. Wywiesili trzy flagi: Super Torca, wyjazdówkę „Będziemy z Tobą aż do śmierci” oraz nowa A.C.A.B Torcida 1999. Dla niewtajemniczonych dodam, że skrót A.C.A.B jest angielskim odpowiednikiem naszego CHWDP. Oczywiście nie w dokładnym tłumaczeniu, lecz podobnym sensie. Żabole udowodnili, że są bardzo solidną i zgraną ekipą. Wszyscy śpiewali wszyscy podnieśli kartoniki w klubowych barwach, oraz balony. Nie widziałem żeby ktoś się „opalał” ze śpiewaniem ani robieniem oprawy. Raziły może trochę zbyt częste bluzgi, no, ale cóż zgody przecież nie mamy i nigdy nie mieliśmy, że też wspomnę mecze jeszcze przed spadkiem Wisły do II ligi, kiedy nieodzownym elementem oflagowania Górnika w Krakowie była flaga Niemiec. Na początku celowo opisałem sobotnie zachowanie kibiców gości jako wzór do naśladowania na wyjazdach. Po prostu widać, że zabrzanie mają zgraną bandę, a my niestety musimy do tego na razie dochodzić i to małymi kroczkami. Do czego zmierzam. Na meczu z Górnikiem uczyniono moim zdaniem spory krok w dobrym kierunku. Na X powrócił, mam nadzieję, że na dłużej, dla mnie legenda tego sektora - Mariusz. Jego miejsce jest tu, z nami. Widać było, że przez te kilka lat, kiedy go zabrakło sektor zmienił się nie do poznania. Młodzież nie zna podstawowych piosenek, z których przecież ten sektor słynął. Wiele pracy przed nami, oj wiele. Ale nie jest tak źle jak myślicie. Właśnie z inicjatywy Mariusza ukaże się niebawem płyta, którą w tej chwili kończymy nagrywać zawierająca ponad 20 kilkuminutowych utworów i sporo „przeszkadzajek” w stylu Ts, TsW, Ts Wisła Kraków. Całość ma kosztować niewiele a w dodatku marzy mi się żeby to wszystko okrasić sporą ilością fotek, zwłaszcza tych już historycznych. Na X powrócił nie tylko Mariusz, widziałem sporo innych starszych gości, którzy ochoczo odpowiedzieli na apel i stawili się tego dnia na sektorze. Wiem, że wielu nawet nie znacie, a niektórzy to naprawdę chodzące legendy. To oni przez lata tworzyli ten mit Wielkiej Wisły, na którym jedziemy do tej pory a który tak naprawdę nie zawsze nam się należy. To ostatnia chwila żeby coś z tym zrobić. W jedności siła. Starzy i młodzi, chuligani i pikniki. Czas zakopać topór wojenny i zjednoczyć się dla chwały Białej Gwiazdy. Moim zdaniem najlepsza szkoła życia to wyjazdy. I właśnie one mają być teraz solidnie organizowane. Pociąg specjalny, w którym samo spędzanie ze sobą czasu wiele daje. Odchodzimy od wyjazdów, w których „każdy sobie rzepkę skrobie”. Jeździmy bandą, i tylko bandą. Limit wpierdolu w tym sezonie mamy wyczerpany. Najbliższy wyjazd to Ostrowiec. Fajny wjazd, nie daleko, będzie sporo ludzi. To kolejny z ważnych meczów zbliżający nas do upragnionego Mistrzostwa Polski. Jedyny feler jeśli chodzi o wyjazdy „po Wrocławiu”, to prikaz sprzedaży biletu na mecz wyjazdowy w klubie za podaniem swoich danych osobowych. Czyli trzeba się pofatygować do tzw. Kimu i podać nazwisko, nr.pesel, nr.dowodu (ew. paszportu) oraz adres zamieszkania. Jeśli jesteś z poza miasta, poproś o zakup biletu kolegę w Krakowie a dane podaj mu przez telefon. Gdyby ktoś się oto rzucał to wytłumacz, że i tak ta lista będzie sprawdzana przy wejściu. Wracając do meczu to zauważyliście na pewno, brak jakiejkolwiek oprawy. To był swego rodzaju niemy protest, ludzi zajmujących się tym do tej pory. Prawda jest taka, że niejednokrotnie oni sami sporo w to wszystko dokładali lub zakładali. Na tym meczu była planowana choreografia z kartonów, niestety wszystko rozbiło się o pieniądze. A tych niestety brak. Efektem tego mogą być zmiany we władzach Stowarzyszenia oraz masowe wstępowanie w jego szeregi. Na najbliższym walnym może być naprawdę ciekawie, bo chcą się zacząć w to bawić ludzie najbardziej kompetentni. Nie piszę tego tego broń Boże próbując oskarżać kogoś o jakieś malwersacje lub nie gospodarność. W Stowarzyszeniu znajdzie się miejsce dla każdego, będziemy organizacją masową i masą wymusimy na klubie pewne ustępstwa. Członkowie Stowarzyszenia, czyli takiej Wielkiej Wiślackiej Rodziny muszą mieć coś do powiedzenia w klubie, dla którego nie raz poświęcili większość swojego życia i pieniędzy. Dlatego musi nas być wielu, klub musi odczuć, że rozmawia z poważnym partnerem. Rozdział środków musi być jasny i przejrzysty. Sprawą priorytetową jest organizacja meczów wyjazdowych, następnie pomoc kolegom, którzy ucierpieli na zdrowiu, oraz mają kłopoty z prawem, następnie choreografia i dopiero inne. Powyższy tekst nie jest punktem wyjścia do dyskusji, zwłaszcza dla domorosłych filozofów, których tu naprawdę nie brakuje. Jest odzwierciedleniem rzeczywistości i pokazaniem Wam, że dzieje się właśnie coś dobrego, w czym mamy okazję wszyscy uczestniczyć. Amen.

Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com


Mecz się odbył. Tyle w zasadzie można powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu. Na płocie zawisło 20 flag, w tym 2 rodem z Gdańska. Doping jak na taki mecz niezły (na pewno lepszy niż łódzki tydzień temu), w 1. połowie jakby lepszy. Co cieszy, system nagłaśniający działa coraz lepiej. Oprawy nie zanotowano. Widzewa nie stwierdzono. Mimo wiadomych okoliczności należy to uznać za dużą niespodziankę. Miejmy nadzieję, że to 0 będzie się za nimi długo ciągnęło.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Zgodnie z ostatnio założonym planem mówiącym, że do końca rundy wyjazdy to priorytet udało się zorganizować pociąg specjalny do Ostrowca. Oczywiści nie obyło się bez kłopotów. Nie dopomógł nam tym razem długi weekend. Bilety dotarły do Krakowa dopiero we wtorek i na ich sprzedaż pozostało raptem 1,5 dnia. Piotrek musiał poruszyć niebo i ziemię żeby zezwolono na dystrybucje wejściówek w pociągu. Udało się i właściwie można przyjąć to, że pojechało nas o prawie 100 osób więcej niż kupiło bilety do środy ( kupowałem ostatni 147 bilet), to wyłącznie jego zasługa. Może troszkę szkoda, że nie odwołano drugiego składu, bo i tak prawie wszyscy siedzieli sobie w pierwszym. Podróż mijała w sympatycznej atmosferze nie licząc incydentu z kilkoma osobami, które były oporne, jeśli chodzi o uiszczenie opłaty za przejazd. Trochę zadymiło się w przedziale zajmowanym przez piwoszy gdzie główny opój ekipy BB na fantazji odpalił racę. Efekt zaskoczył chyba nawet jego samego, bo przez kilka minut z kłębów dymu na korytarz wyskakiwali solidarnie wszyscy pasażerowie przedziału. Pojawił się również kierownik pociągu, który nie mógł zlokalizować źródła ognia, którego tak naprawdę w ogóle nie było. Na miejscu zaskoczyła wszystkich aura, deszczowa i zimna. Osoby w krótkich rękawkach i spodenkach chyba nie pojawia się na najbliższych meczach z powodu przeziębienia. Potem krótki przemarsz przez miasto i zasiadamy na stadionie. Trochę wcześnie, ale musicie sobie zdać sprawę z tego, że zakładaliśmy, że pojedzie nas 500 a nie wiadomo ile mogło trwać spisywanie i obszukiwanie na miejscu. Chyba lepiej wcześniej niż później. Jako przed mecz obserwowaliśmy mecz trampkarzy, którzy zapewne po raz pierwszy grali przy takiej, dopingującej jedną z drużyn publice. Problemy z wejściem miały zgodnie z przewidywaniami osoby, które przyjechały autami, ale jakoś im się udało. W sumie oceniam nasza grupę na 250 osób, może ciut więcej. Na powitanie piłkarzy pojawiły się baloniki w barwach oraz 4 transparenty we włoskim stylu (tyle podobno zdążono na razie zrobić ). To, co ostatnio staje się standardem to zajebisty doping, jaki prezentujemy od początku spotkania. Nasz weteran M. obchodzący tego dnia jubileusz 250 wyjazdów (Gratulacje!) zapodawał również te dłuższe piosenki których już powoli uczy się co raz większa rzesza młodszych fanów. W 30 minucie robi się dusząco-kolorowo a to za przyczyną 20 świec dymnych odpalonych w asyście transparentów. Z pirotechniki prezentujemy jeszcze w drugiej połowie 20 stroboskopów, 4 race oraz około 20 wulkaników trzymanych w rękach jak bengale. Były również pasy materiału w liczbie 6, niemieszczące się jednak w dość wąskim sektorze. W sumie doping i oprawa godna przyszłych Mistrzów Polski. Myślę, że w Ostrowcu daliśmy się pokazać z dobrej strony i miejscowa publika otrzymała dobrą lekcje kibicowania. Do naszego poziomu nie dostroili się trochę piłkarze mecząc się niemiłosiernie z właściwie już drugoligowcem. Przynajmniej po meczu bardzo ładnie podziękowali i oby to był dobry prognostyk przed najbliższymi wyjazdami. Na trybunach rozczarowało KSZO, którego młynu, ( bo za taki nie uważam wrzeszczących rolników zasiadających na prawo od nas), nie było słychać wczoraj ani razu. Taka Pogoń, na meczu z nami sprężyła się maksymalnie wiedząc, że mecz z takim rywalem szybko im się może nie powtórzyć. Coś tam próbowali pod koniec wykręcić miejscowi chuligani, lecz psy ucięły wszystko w zarodku zawijając jednego typa w szalu Lecha. Dobrze, że u nas nie doszło do realizacji planu hurra na miejscowych, bo mogły być problemy, a moim zdaniem mamy w tej chwili ważniejszych przeciwników. Potem jeszcze triumfalny przemarsz na dworzec, któremu kolorytu dodawał sztandar z Białą Gwiazdą dumnie powiewający na wietrze. W powrotnej drodze wszyscy porozłazili się po pociągu, nie zauważając nawet niby ataku jakiś kilkunastu nawiedzonych w Starachowicach z koszami. Piszą nawiedzonych bo widziałem gości którzy ruszyli na pociąg w momencie jego odjazdu zza budynku oddalonego sto kilkadziesiąt metrów od dworca. Kawałek dalej na przejeździe poszła nawet jakaś szyba. Ciemności zachęcały do snu, który niektórym został brutalnie przerwany np. poprzez odpalenie wulkanu w przedziale (hihihi). Reasumując. Fajny wyjazd. Super prezencja i doping. Mam nadzieję, że z czasem sami będziecie zauważać pozytywne zmiany, jakie ostatnimi czasy zaszły na Reymonta. Coraz więcej osób zacznie się włączać w działania Stowarzyszenia, bo im więcej nas będzie tym więcej wspólnie będziemy mogli zdziałać. Kolejny raz zachęcam Was do większego zaangażowania w sprawy klubu oraz aktywnego uczestnictwa w następnych meczach wyjazdowych Białej Gwiazdy w drodze do mistrzostwa!

Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com


Mecz na trybunach z łatwiejszym przeciwnikiem niż ostatnio, ale mimo to i tym razem na naszych sektorach działo się dużo. Na początek meczu ułożyliśmy na dziesiątce skomplikowany wzór z chorągiewek (biała gwiazda, a w tle symbol "dziesiątki" X). W tym samym czasie na dwóch bocznych sektorach pojawiły się litery TS stylizowane na logo Supermana. Na dalszych sektorach balony w barwach z ukośnym... pasem oraz szarfy w przejściach. Wszystko wyszło bardzo dobrze, cieszą szczególnie balony, które nawet na tych mniej zaangażowanych kibicowsko sektorach prezentowały się bardzo ładnie. Od początku niezły doping, który trwał ciągle przez cały mecz. Nagrody przyszły dopiero pod koniec meczu, ale tym bardziej widać jak ważne jest nieustanne wspieranie naszych pilkarzy. Żeby nie popadać w samozachwyt wystarczyło poczekać do 40 minuty, kiedy miała być łączona choreografia: race (tworzące literę W) wraz z zimnymi ogniami i szarfami. Te dwa ostatnie elementy nie wyszły niestety tak jak sobie zaplanowaliśmy. Początek drugiej połowy to pojawienie sie grupy kibiców przyjezdnych (ok. 55 osób), a u nas tradycyjnie, transparenty, flagi, chorągiewki, spora ilość konfetti i race. Kolejny raz (i pewnie ostatni w tej rundzie) pojawia sie Wielka Flaga, tym razem w towarzystwie wulkaników odpalonych u dołu. Udany mecz i na boisku i na trybunach, tym bardziej zachęcamy wszystkich do wybrania się do Łęcznej.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Już od wyjazdu do Zabrza było wiadome, że do Katowic zawita naprawdę liczna Armia Białej Gwiazdy. Nikt nie wiedział dokładnie jaka to będzie liczba, ale szeroko zakrojona akcja propagandowa przyniosła zadowalający skutek. Do jak najliczniejszego wyjazdu namawiano w postaci ogłoszenia na meczu, namawiania znajomych, zachęt na necie, plakatów na mieście, czy tez napisów na murach i billboardach. Do Katowic zawitało ok. 1800 fanów Białej Gwiazdy (dla przypomnienia warto podać, że 3 lata temu na meczu w Katowicach, którym zapewnialiśmy sobie mistrza było nas 400). Wspaniale wyglądał pochód na stadion - niekończący się sznur Wislaków. Na stadionie rozwieszamy 16 flag (Gieksiarze mają ich 11), do tego podnosimy 300 kartoników, które tworzą nasze barwy w kształcie krzyża. Dalsza część meczu to kilkadziesiąt świec niebiesko-czerwonych i 90 dumnie podnoszonych transparentów w barwach. Z powodu późnego dotarcia na stadion i ogólnego rozprężenia ultrasów (czytaj zabawy) nie prezentujemy wszystkiego, co było przygotowane, ale i tak nie mamy się czego wstydzić. Doping ciągniemy przez cały mecz. Zawsze można powiedzieć, że przy takiej ilości mogło być lepiej (bo w sumie tak było), ale i tak oglądając później relację w canal + możemy być z siebie zadowoleni - ciągły, urozmaicony doping przez cały mecz. Cóż, jesteśmy wyznawcami starych zasad w kibicowaniu i nie obyło się bez bluzgów, ale mecz to nie teatr. Gieksiarze po kilkumiesięcznej przerwie pokazali się wreszcie z dobrej strony jeśli chodzi o oprawę meczu (sektorówki, szarfy spuszczone z dachu, transparenty, chorągiewki, bengale, race). Mogliśmy po raz kolejny sie przekonać co znaczy dach nad trybuną - mimo dużej ilości pustych miejsc doping miejscowych niósł się nieźle. Na koniec apel do tych wszystkich, którzy rzadko podążają za Białą Gwiazdą - nie zrażajcie się mimo wydarzeń pomeczowych.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2003/2004:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Dwustuosobowa grupa wiślackich sympatyków, która pojawiła się w piątek w Łęcznej, była świadkiem ostatniego kroku do obrony mistrzowskiego tytułu w wykonaniu krakowskiej Wisły. Kibice gospodarzy zaprezentowali standardową, aczkolwiek mogącą się podobać oprawę spotkania. Wyjazd nie był odgórnie zorganizowany, więc kibice Białej Gwiazdy podróżowali na Lubelszczyznę samochodami i mikrobusami, dojechał także jeden autobus. Stadion Górnika Łęczna sprawił najlepsze wrażenie z wszystkich obiektów prezentowanych przez tegorocznych beniaminków pierwszej ligi. Jest także ładniejszy od tych zlokalizowanych we Wronkach, czy Grodzisku. Obiekt w pełni był wypełniony. Wykupiono wszystkie wejściówki na spotkanie z drużyną Mistrza Polski. Biletów nie sprzedawano już w dniu meczu, zaś osoby, które wierzyły w dodatkową możliwość wejścia na stadion odchodziły z kwitkiem w 15 minucie. Sektor fanów Wisły wypełniał się z kolejnymi minutami gry. Sympatyków z Krakowa wspomogło kilka osób z okolicznych miejscowości oraz kibice gdańskiej Lechii. Mimo wyjazdu "każdy na własną rękę" Wiślacy zdołali oflagować ogrodzenie sektora, najwyraźniejsza była flaga sympatyków z Bochni. Pieśnią przewodnią wyjazdu była "Wisło Ty ma...", wykonywana także przy akompaniamencie gitary ;-). Kibice drużyny miejscowej zaprezentowali się o wiele lepiej niż można było się spodziewać. Choć oprawy nie można nazwać czołową polską prezentacją, to na pewno nie można jej nie dostrzec. Jak sami pisali o sobie, kibice Łęcznej chcieli się Wiśle pokazać. Cały doping skupiał się na sektorze za bramką. Na początek spotkania miejscowi odpalili pirotechnikę na górze swego sektora, ale nie przyniosło to dobrego efektu ze względu na to, że jeszcze było jasno. Użyli także zielone oraz czarne chorągiewki i balony. Jeszcze w pierwszej połowie odpalili czerwone świece dymne oraz wyrzucili na murawę różową zapalniczkę po niepodobającej się im decyzji sędziego ;-). W drugiej odsłonie spotkania na dole sektora Bengale odpalone przez miejscowych kibiców odpalono race. Dosyć równe rozstawienie odpalających oraz odpowiednie przerwy między nimi sprawiły, że racowisko prezentowało się dosyć ładnie. Najlepiej wyszły ognie bengalskie rozmieszczone po całym sektorze za bramką. Ogólne dobre wrażenie zmąciły wyzwiska miejscowych adresowane do bramkarza Wisły, których cały repertuar można było usłyszeć w drugiej połowie. Na zakończenie spotkania, które przyniosło Białej Gwieździe najważniejsze trzy punkty w drodze o mistrzostwo, cieszący się kibice wskoczyli na ogrodzenie, zaś jeden z większych fanatyków wbił się na murawę po koszulkę. Bardzo ładnie zachował się Piotrek Brożek, który bez najmniejszych problemów oddał trykot w lepsze ręce. Koszulka została przekazana młodemu sympatykowi, który siedział na sektorze Górnika. Tym razem piątki z kibicami przybijali tylko Arek Głowacki i Marcin Baszczyński, reszta drużyny wykonała standardowe gesty zwycięstwa oraz po raz kolejny odśpiewała z wyjazdowiczami "Jazda! Jazda! Jazda!". Okrzyki znów rozpoczął Szymek i Baszczu. Bohatera spotkania, Maćka Stolarczyka długo przetrzymywały różnego rodzaju media chcące przeprowadzić wywiad z rezerwowym, który zaliczył świetny występ. Piłkarza schodzącego wreszcie z boiska pożegnano głośną owacją. Po meczu odbyło się bez zbędnie długiego przetrzymywania wiślaków na sektorze. Kibice wylegli na pobliski parking, gdzie w tańcu radości znowu odśpiewano "Wisło Ty ma.." oraz pozowano do pamiątkowych zdjęć. Wyjątkowo sprawnie odbył się także wyjazd z parkingu. Zadowoleni kibice wrócili do Krakowa we wczesnych godzinach porannych i położyli się spać na ogół nie świadomi tego, że kilka godzin wcześniej byli świadkami gwoździa do mistrzostwa w wykonaniu swej ukochanej drużyny.


Autor:nikol.Źródło:wislakrakow.com


Feta mistrzowska, ostatni mecz przy Reymonta w tym sezonie, bardzo udany kibicowsko sezon. To wszystko spowodowało, że mimo iż każdy myślał głównie o pomeczowej zabawie, nasze trybuny przed i w czasie meczu wyglądały bardzo efektownie. Zaczęło się od wbiegnięcia piłkarzy z 11 wielkimi flagami na kijach, które przekazane zostały kibicom na bieżni. W tym czasie nad sektorem C podniesiono kartoniki, które utworzyły najpierw napis w barwach "Era Wisły". Po chwili zostały one odwrócone, a utworzony obrazek przedstawiał morze, piasek, palmy; do tego mini sektorówka z kibicem Wisełki na plaży, gniazdo zamienione na wieżyczkę ratownika (koło ratunkowe i deski) oraz napis na płocie: Mistrza już mamy na Ligę Mistrzów czekamy. Wszystko miało oczywiście symbolizować konieczność odpoczynku wszystkich po długim sezonie. Nie do końca bez piłki, bo obok kibica z sektorówki widnieje znaczek Ligi Mistrzów... Całość wyszła dobrze, choć nie do końca idealnie. Trzeba jednak pamiętać, ze była to nasza pierwsza kartoniada obrazkowa, do tego obracana na całej trybunie. Przygotowanie kartonów było Kibice Wisły opanowali rynek bardzo pracochłonne (kilka osób skonczyło prace o 5 rano), niewiele łatwiej było je rozłożyć (odcieni samego niebieskiego było bodajże 9), ale myślę że wysiłek sie opłacił. W trakcie pierwszej połowy na płocie pojawił sie transparent z hasłem nie wymagającym komentarza: "Matka rodzi, ojciec wychowuje, szkoła uczy, policja morduje". W 40 minucie nad sektorem C machano balonikami, które utworzyły szachownicę w naszych barwach. Wszystko wyglądało bardzo fajnie, podobnie jak ich zbiorowe przebijanie po chwili. Początek drugiej połowy to jednobarwne transparenty, konfetti oraz sektorówka: "Boguś Cupiał, Dziękujemy, Prosimy o więcej"; wraz z podobizną właściciela naszego klubu. Już po wbiegnięciu na murawę odpalono na trybunach kilkanaście rac. Doping bardzo dobry przez cały mecz, atmosfera wielkiego święta. Cieszyć z nami przybyli również nasi przyjaciele z Białegostoku, Gdańska i Wrocławia (szczególnie widoczni za sprawą efektownych koszulek byli fani Jagi). Tyle jeśli chodzi o trybuny. Potem kibice bawili się na płycie boiska (niektórzy tym bardziej im większa była ulewa), potem w drodze na rynek, na rynku z piłkarzami (zaraz po ich wejściu na Sukiennice odpalono kolejne kilkanaście rac), i do późnej nocy w ogródkach i okolicznych knajpkach.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Mecz z Lechem był ostatnim spotkaniem w tym udanym dla kibiców Wisły sezonie. Z Krakowa wyjechało 200 kibiców, drugie tyle dosiadło się do pociągu we Wrocławiu. Ostatecznie na stadionie melduje się 405 fanów (w tym 10 Unii Tarnów, 3 Lechii Gdańsk). Na stadion Lecha z dworca Poznań Dębiec docieramy czterema podstawionymi autobusami. Od początku dochodzi do wymiany uprzejmości, a następnie do małego starcia z miejscową policją. Od momentu wejścia na stadion, fani krakowskiej drużyny są skrzętnie filmowani i fotografowani przez miejscowych kibiców. Atmosfera jest napięta, lecz wkrótce po rozpoczęciu spotkania jest już spokojnie. O spokój apelował m.in. prezes Wisły Tadeusz Czerwiński, który pofatygował się pod kraty, by wymienić parę zdań z najbliżej stojącymi kibicami z Wrocławia. Chwilę po 19 spiker stadionowy podaje wynik Cracovii, co skutkuje szałem radości na stadionie przy Bułgarskiej. Miejscowi fani podjęli raczej nieudaną próbę układu z kartonów (później się dowiadujemy, że miały być to lokomotywy), odpalają kilkanaście rac, prezentują niezły doping. Zdecydowanie najlepiej wyszły im wulkany. My ze swoim dopingiem staramy się wbić w przerwy okrzyków miejscowych, co chyba udaje nam się całkiem nieźle :) Oprawę, ze względów finansowych, tym razem całkowicie odpuszczamy. Piłkarskie święto psuje nieco ulewa. Mecz kończy seria rzutów karnych. Poznań gwiżdże na swojego idola - Macieja Żurawskiego. Ten nie ma litości i jako jedyny Wiślak trafia z "jedenastki" do siatki. Po spotkaniu, mijają prawie trzy godziny nim opuszczamy okolicę stadionu. Pałkarze spisują wszystkich po kolei i korzystając z nagrań próbują wyłapać uczestników awantury. Ostatecznie zawijają dwóch kibiców. W drodze powrotnej ponownie zahaczamy o Wrocław (podziękowania!) i z blisko trzygodzinnym opóźnieniem wracamy do Krakowa.

Autor:mat19.Źródło:wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2004/2005:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

750 biletów przygotowanych przez działaczy Górnika Zabrze okazało się za mało. Fani z Krakowa szczelnie wypełnili dwa składy specjalnego pociągu, a na stadionie Górnika zameldowali się w liczbie 1100. Prowadzono głośny doping, zaprezentowano aż siedem (!) ciekawych prezentacji ultras. Jeszcze przed dojazdem do Zabrza, ze złej strony pokazali się przedstawiciele prewencji podróżujący pociągiem specjalnym. Funkcjonariusze pryskali gazem łzawiącym w niesamowity tłok fanów Białej Gwiazdy znajdujących się w przejściu między przedziałami. Wiele osób nie miało w tym czasie dostępu do świeżego powietrza. Kilka shotgunów było wycelowanych w głowy kibiców z odległości nie przekraczającej trzech metrów... Do sporego zamieszania doszło przed samym stadionem, gdzie ucierpiało kilka osób. Na szczęście zaniechano kontroli biletów oraz kibiców wchodzących na sektor gości. W ruch poszła za to polewaczka, która w niskiej temperaturze oblała wodą wiele przypadkowych osób. Samo spotkanie było jednak prawdziwą ucztą dla "wyjazdowych" kibiców Białej Gwiazdy. Ze świetnej strony zaprezentowali się ultrasi mistrza Polski, organizując podczas spotkania siedem prezentacji. Wydatną pomocą była ilość wiślackich kibiców, którzy pojawili się w nadkomplecie, a ich liczba przekroczyła wcześniejsze podejrzenia - fani Wisły stawili się w liczbie 1100 osób! Na wejście piłkarzy zaprezentowana została bardzo ładna tekturowa makieta Wawelu. Poniżej niebieskie szarfy ułożone poziomo imitowały krakowską rzekę, z której wynurzały się rekiny. Na kijach powiewał transparent tytułujący prezentację: "Miasto Kraków: wybór jest prosty - WISŁA KRAKÓW". Jeszcze w pierwszej połowie braliśmy udział w widowisku, na które składały się pionowe szarfy w barwach oraz mnóstwo białych gwiazd trzymanych przez kibiców. Pomiędzy nimi znajdował się transparent "Gwiazd jest wiele, w naszych sercach tylko jedna". Później 200 dużych flag na kijach ułożyło pionowe barwy Wisły. Przygotowujących się do drugiej odsłony meczu zawodników powitał "X" z czerwono-niebieskich szarf umieszczony na białym tle z balonów. Na sąsiednim sektorze także zajmowanym przez krakowian barwy z dużych flag ułożone zostały tym razem w poziomie. W drugiej części pojedynku zaprezentowana została jeszcze gwiazda z białych flag oraz transparenty na dwóch kijach z napisem "W I S Ł A". W następnych minutach ponad 50 transparentów rysunkowych podświetlonych stroboskopami oraz racami sprawiło sporo radości fanom Wisły. Nim spotkanie dobiegło końca poziome szarfy zdążyły podzielić sektor na dwie części - dół był czerwony, góra zaś niebieska, pomiędzy nimi przesuwający się napis WISŁA KRAKÓW w asyście podświetlających stroboskopów. Ponadto kilka rac zostało odpalonych spontanicznie. Wiślacy całkiem przyzwoicie oflagowali ogrodzenie swego sektora. Wywieszono "Opętanych", "Tylko przed Bogiem..." oraz parenaście mniejszych fan-clubowych płócien. Przeciętnie zaprezentowali się gospodarze, których młyn nie był powalający. Trochę chaotycznie odpalili oni kilkanaście rac, pokazano również transparenty. Doping przez niektórych został oceniony na remis, lecz wiślakom kilkakrotnie udało się zagłuszyć "żaboli". W drugiej części meczu i aż do samego jego końca w obozie gości królowała piosenka "Wisło Ty ma...". Na kilka ciepłych słów zasłużyli także piłkarze mistrza Polski, którzy zachowali się wprost wzorowo - nie tylko zdobywając trzy punkty, lecz także dziękując kibicom po meczu. Zawodnicy przeskoczyli bandy i w kolejnym wyjazdowym spotkaniu (wcześniej Żywiec i Wodzisław) przybili "piątki" ze swymi sympatykami.


Autor:nikol.Źródło:wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sobotni deszcz popsuł część kibicowskich atrakcji planowanych na ostatnie ligowe spotkanie przed krakowską publicznością. Głośny doping szczególnie pomógł piłkarzom w drugiej odsłonie meczu, zaś sztuczne ognie w końcowych minutach spotkania niejako podsumowały ligową działalność ultras na stadionie Białej Gwiazdy. Przygotowania do ostatniego w tej rundzie ligowego meczu przy Reymonta zaczęły się we wczesnych godzinach rannych. Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki i długi dzień. Realizacja założonych planów wydawała się niemożliwością, ale nikt na głos nie odważył się wyrazić zwątpienia. Wszyscy za to nerwowo spoglądaliśmy ku niebiosom, naiwnie wierząc, że uda się wiarą i nadzieją przegnać nadchodzący deszcz. Czas płynął, pracy przybywało, nerwowość wzrastała. Na godziny przed meczem mieliśmy przygotowaną jedynie część prezentacji, a mżawka, która przemieniła się w jesienny deszczyk, niweczyła nasze plany. Deszcz zamoczył rozłożone zimne ognie, utopił dopiero co rozłożone balony, zalewał przygotowane chorągiewki... Nas zalewały fale niepokoju i zwątpienia. Przygotowania trwały w najlepsze, gdy pierwsi „regularni” kibice wchodzili na stadion. W tym właśnie czasie zawieszany był transparent głównej prezentacji oraz rozkładane były kartony. Dlaczego tak późno? Cóż - wierzyliśmy że uda się je ocalić przed całkowitym zamoknięciem... Wreszcie mecz. Zaczynamy kartono-baloniadą na sektorze C tworzącą czerwony napis WISŁA na białym tle. Na płocie wisiał transparent „Sprawdź, co jest naprawdę ważne”. Na sektorze A i B przygotowane były zimne ognie tworzące TS przy akompaniamencie czerwonych i niebieskich balonów. Na sektorze D miał powstać krzyż w wiślackich barwach. Dopiero po zakończeniu tej prezentacji i zdjęciu ponad 80-metrowego transparentu zabraliśmy się za oflagowanie płotu stadionu Białej Gwiazdy. Wśród dobrze nam znanych płócien pojawiło się nowe - na prawie 24 metrach kwadratowych materiału dumnie widnieje duży napis "TS WISŁA KRAKÓW". Białe litery ozdabia złota obwódka, zaś na środku rozpostarł skrzydła Biały Orzeł w koronie. Mniejsze litery przedstawiają fragment Roty. "Nie damy miana Polski zgnieść, nie pójdziem żywo w trumnę W Ojczyzny imię i w jej cześć podnosim czoło dumne!!!" Na pierwszą połowę planowaliśmy jeszcze choreografie z chorągiewek i sztucznych ogni na sektorze C. Niestety, nieustanny deszcz nie pozwolił na wykorzystanie w pełni tego, co udało się zorganizować. Zamoknięte zimne ognie były kapryśne i nawet, gdy udało się je odpalić, gasły niespodziewanie szybko. Z kolei chorągiewki... Ciszej, nad chorągiewkami - jeszcze się "zemścimy". W drugiej połowie nieco oddaliśmy pole do popisu piłkarzom, co skwapliwie wykorzystał, niesiony głośnym dopingiem, "Łowca" strzelając trzy bramki w zaledwie 10 minut. Mniej więcej w 70 minucie odpalone są stroboskopy, ale prawdziwy smakołyk czekał aż do 85 minuty widowiska. Wtedy to odpalane zostały sztuczne ognie w dużych ilościach. Ognie te wydają się najpiękniejszym podsumowaniem tego, co działo się w tej rundzie na naszym stadionie. W ostatnim kwadransie spotkania kibice kilkakrotnie wyrazili głośne poparcie dla trenera Kasperczaka. Tak w telegraficznym skrócie wyglądał mecz z Lechem widziany oczami Ultrasowskiej części kibiców. Za nami długa i pracochłonna runda. Prawdę powiedziawszy, nie tak wyobrażaliśmy sobie jej zwieńczenie. Pozostał nam spory niedosyt. Ale to właśnie ten głód będziemy chcieli zaspokoić już na wiosnę. Mamy nadzieję, że z Waszą pomocą nam się to uda.


Autor:nikol.Źródło:wislakrakow.com


Na spotkanie dwóch pierwszych drużyn ekstraklasy, które zamykało ligową rundę jesienną zawitało do Grodziska Wlkp. dwustu kibiców Wisły. Fani Białej Gwiazdy zaprezentowali ciekawe prezentacje ultras i efektowną sektorówkę. Sympatycy krakowskiej Wisły dostali się do Grodziska Wielkopolskiego własnymi środkami transportu, głównie były to samochody osobowe i busy. Pierwsi Wiślacy pojawili się w okolicy obiektów Groclinu już na dwie godziny przed meczem. Z każdym kwadransem dojeżdżały kolejne grupy. Finalnie w sektorze gości stanęło 194 kibiców Białej Gwiazdy. Na wyjście piłkarzy krakowianie przygotowali dość skomplikowaną kartoniadę, która zakładała ułożenie białego napisu "TSW" na niebiesko-czerwonym tle. W związku z sielankowym nastrojem panującym na trybunie kartony nieco się poprzemieszczały, ale sensu prezentacji można było się domyśleć ;-) Po wyrównującej bramce Tomka Frankowskiego Wiślacy odpalili race. Jeszcze w pierwszej połowie częściowo spontanicznie odpalono zmarznięte zimne ognie. W 40 minucie sektor zakryło 6 mini sektorówek w barwach, które zostały uszyte na wymiar grodziskiego sektora. Sektorówki stanowiły tło do składającego się z transparentów napisu "ULTRA WISŁA". W związku z rozprężeniem, które zapanowało wśród kibiców w trakcie przerwy, planowaną na początek drugiej odsłony baloniadę przełożono na 50 minutę. Tak więc, gdy fani Białej Gwiazdy wrócili na sektor, otrzymali balony i je nadmuchali, zaprezentowali ładną baloniadę w barwach, której towarzyszyła klubowa piosenka. W 65 minucie wiślacki sektor urozmaiciły chorągiewki ułożone w barwy drużyny mistrza Polski. Najciekawszy element wyjazdowej oprawy przedstawiono tuż przed końcem ostatniego ligowego spotkania tej jesieni. Ultrasi z Krakowa przywieźli ładną, dużą sektorówkę "Ultra Wisła", która podświetlona stroboskopami dała naprawdę świetny efekt. Wiślacy oflagowali sektor kilkoma flagami, z których wyróżniała się spora "Wisła Piastów". Na płocie zawisła także fana Mauro Cantoro, płótno Śląska i kilka fan-clubowych (m.in. Zabierzów, Libiąż, BB'98). Miejscowi zaprezentowali kartoniadę oraz wulkany na wejście. W drugiej połowie pojawiły się także niebiesko-fioletowe świece dymne i stroboskopy. Kilkakrotnie podczas meczu zaprezentowano kilka transparentów na kijach. Poprawie uległo oflagowanie na sektorze Groclinu. Warto zaznaczyć, że w tym roku łaskawa okazała się dla nas pogoda - mimo wielkich obaw związanych z tym, czego doświadczyliśmy podczas poprzednich dwóch spotkań - ani nie zostaliśmy zasypani śniegiem, ani przemoczeni doszczętnie przez ulewny deszcz :) Korzystając z okazji, osoby układające oprawy ultras na meczach krakowskiej Wisły, dziękują wszystkim, którzy zechcieli się przyłączyć do realizacji przygotowanych projektów. Wspólnym wysiłkiem, pracą i dopingiem zdobyliśmy kolejny stadion w Polsce, co na pewno docenili także piłkarze Wisły, długo celebrując ze swymi fanami zakończenie meczu. Najbliższe i zarazem ostatnie tej jesieni wyjazdowe spotkanie Białej Gwiazdy już w środę. 24 listopada Wisła zagra w Jaworznie ze Szczakowianką w ramach rozgrywek o Puchar Polski. Gorąco zachęcamy do udziału w tym spotkaniu, mimo rozgrywania go w środku tygodnia i o niekorzystnej, 13 godzinie.


Po wielu miesiącach przerwy rozgrywki ligowe wróciły na krajowe boiska. Czy poza nazwą coś się zmieniło? Chyba nie.. szara ligowa nuda. Za to trybuny żyją, i oddychają pełną piersią! Przygotowania do ligi szły pełną parą, gdy nagle okazało się, że mecz zamiast za tygodni cztery, jest za cztery dni. Pokrzyżowało nam to plany, ale w ramach swoistej zemsty postanowiliśmy zakpić z naszego kochanego związku piłkarskiego. W pierwszej minucie "oprawa z błędem". Znany wszystkim użytkownikom najpopularniejszego swego czasu systemu operacyjnego, Błękitny Ekran, a na nim wytłumaczenie powstałego wyjątku: "System PZPN wykonał nie prawidłową operację w module terminarz co spowodowało zamknięcie aplikacji. Jeśli błąd będzie się powtarzał, daj Misiowi Liścia. In Kraków, Cracovia Fans, not found" Kilka chwil później, z nie wyjaśnionych przyczyn (temat dla strefy 11) delegat postanawia zawiesić grę (ale nie zatrzymać zegar). Przerwa na przysłowiową małą czarną trwa pięć minut, a zaraz po niej drugi element naszej oprawy, zatytułowany "Ultra Explorer Error". 30 transparentów z czerwonym krzyżykiem, czyli znowu coś się nie wyświetliło. Błąd na błędzie, więc co postanawia internetowy kibic? My zaproponowaliśmy symboliczny restart, który osiągnęliśmy poprzez transparenty "ALT" "CTRL" "DEL" Druga połowa, to już oprawa "po bożemu", co nie znaczy że "bez zęba". Zaczynamy od małej uszczypliwości wobec naszych boiskowych gwiazdorów. Na płocie wieszamy koszulki europejskich klubów - m.in. Arsenal, Ajax, Manchester, Kiria Słowietow, Parma, Shalke i Partizan, Nad nimi prezentujemy powody, które mogłyby skłonić naszych grajków do zmiany barw klubowych czyli "Wielki Stadion", "Wielka Kasa", "Moje marzenia", "Sława".. Na sektorze natomiast prezentujemy naszą koszulkę, a na sąsiednich sektorach oświadczamy " MARZĘ O GRZE " <> "W WIŚLE KRAKÓW". Mniej więcej w jednej trzeciej drugiej połowy meczu, tworzymy mały pokaz pirotechniczny (sm-17 + sm8z + sm8s) [ dla nie wtajemniczonych strobo + wulkan złoty + wulkan srebrny]. 10 minut przed końcem nowinka na stadionie Reymonta. Dwubarwny napis "WISŁA". Literki czerwone / błysk / niebieskie. Na zakończenie trochę petard hukowych, czyli wiele hałasu o nic. Wydaje się, że początek rundy możemy uznać za udany, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę niedobór czasu, któremu musieliśmy sprostać. Zmuszeni jesteśmy, niestety, dorzucić łyżkę dziegciu do naszej miodnej baryłki. Zaprezentowana na stadionie, a przedstawiona powyżej oprawa kosztowała nas ponad 3 tysiące złotych. Wszyscy którzy przyszli na stadion, wspomogli nas kwotą 550 złotych. Z czystej, by nie powiedzieć koszernej, ekonomicznej kalkulacji wynika, że nasze działanie jest trudne do kontynuowania. Jak to jest, że 10000 kibiców stać jedynie na wrzucenie średnio po 5-6 groszy. Oprawy nie robimy dla siebie, oprawę robimy dla Wisły i dla wszystkich którzy są na tym stadionie. Chcemy żeby sektory żyły, żeby na trybunach coś się działo. Już dawno minęły czasy kiedy koszty oprawy zamykały się w kilkuset, kilku tysiącach złotych. Idziemy do przodu, idziemy coraz wyżej, chcemy być coraz lepsi. My nie prosimy o to żeby Kibice Białej Gwiazdy wykładali w sumie po kilkanaście tysięcy na mecz (mimo że de facto tyle nieraz wydajemy), my nie chcemy nakładać żadnego obowiązku płacenia. My po prostu chcemy Was przekonać, że ta oprawa jest nasza,nasza,NASZA. WSZYSTKICH. A póki co czujemy się tak, jakby zależało na niej tylko nam. PS. Jeśli sądzisz, że wystarczającym argumentem do tego byś Wiślacką Puszkę obchodził z daleka, jest to że dorzucasz się do transparentu "Pozdrowienia.." to proszę Cię, wsadź sobie ten argument głęboko.. do portfela. Kup precla. Kup piwko. Kup paczkę papierosów. Ale następnym razem, zanim powiesz i krzykniesz "Jesteśmy najlepsi", przypomnij sobie jak dumnie mijałeś nas na schodach. Jak wielki był wtedy Twój szyderczy uśmiech, i jak bardzo byłeś dumny ze swojej obywatelskiej postawy. Pamiętaj też, i spróbuj zrozumieć, że na tym stadionie, niektórzy robią transparenty na własną rękę. (Ultra Wisła)

Źródło: wislakrakow.com


Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2005/2006:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Na ostatnią wyprawę do Wronek wybrało się 270 sympatyków Wisły. Ponad dwieście osób wyjechało z Krakowa lub Trzebini. Wiślaków wsparło 50 fanów Śląska Wrocław. Nasi kibice szczelnie wypełnili sektor i pokazali kilka prezentacji, za co zostali nagrodzeni koszulkami od piłkarzy. Organizatorzy pociągu, którym podróżowali wczoraj kibice, spodziewali się większej frekwencji, ale jak na Wronki i tak nie jest źle. Dwa lata temu także zorganizowano "specjala", wówczas jechały nim 54 osoby. We Wronkach wiślacy zaprezentowali sektorówkę z białymi chorągiewkami, folie w barwach, transparenty ułożone w barwy + napis TSW oraz wiele różnych transparentów, które szczelnie wypełniły sektor. Po meczu cała wiślacka ekipa piłkarska podeszła pod nas sektor i rzuciła koszulki w jego kierunku. Wcześniej zawodnicy przybili "piątki" z kibicami, a później zaśpiewali wspólnie kilka piosenek. - To jest dziwne, że przyjechało tylu kibiców i to jeszcze taki kawał, gdy drużyna jest w takiej sytuacji, prawie straciła szansę na mistrzostwo - słychać było wśród gospodarzy. Ale dla nas nie jest to dziwne, bo jak mówią słowa piosenki śpiewanej przy Reymonta "Gdziekolwiek nasza Wisła gra...".

Źródło: wislakrakow.com


Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2006/2007:

Wreszcie odżył doping na Reymonta. Dodatkowe 5,5 tysiąca gardeł zrobiło swoje, znów poczuliśmy się jak na własnym stadionie. Szczęśliwie powoli dobiega końca kara nałożona przez PZPN, mecz z Pogonią Szczecin będzie ostatnim przy ograniczonej publiczności. Wczoraj na stadionie przypomniano o istnieniu kibicowskiej grupy "Wiśl@cy", która jesienią tego roku obchodzi pięciolecie powstania. Do tego wydarzenia nawiązywała sektorówka wyciągnięta na rozpoczęcie meczu. W sezonie 2001/2002 Wiśl@cy rozpowszechnili organizację opraw meczowych przy Reymonta i włączyli się do ligowej rywalizacji wśród kibiców, z czasem stając się najlepszą grupą w kraju. Z tej ekipy źródła wzięły kolejne organizacje ultras przy Reymonta. Powstała w 2002 roku, niewywieszana ostatnio flaga "Wiśl@cy", przykryła wczoraj część najważniejszego naszego płótna, Armii Białej Gwiazdy. Jak napisane zostało na wstępie, wczorajszy doping werbalny był znacznie lepszy niż w trzech pierwszych meczach. Kilkakrotnie okrzyki wykonano na dwie strony, co doskonale sprawdza się w atmosferze wiślackiego obiektu i jest dużym atutem naszych kibiców. Kibice wyrazili swą opinię na temat pewnych zmian dźwiękowych, które wprowadzono od tego sezonu. Zmianie uległa wersja wokalna przedmeczowego hymnu, dorzucono wstawki dźwiękowe w trakcie meczu. Wśród publiki nie przyjęto tego z aplauzem co wyrażono okrzykiem "To jest pomysł ... (niedograny ;-) ) puszczać nutę podczas zmiany". Ponadto w drugiej połowie wywieszono transparent "Goły dziękujemy, wracaj szybko" nawiązujący do wypożyczenia 24-letniego pomocnika, 24-krotnego reprezentanta Wisły.

Źródło: wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2007/2008:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

15 marca miał być dla fanów Wisły okazją do licznego zaprezentowania się w wyjazdowym meczu Białej Gwiazdy w Poznaniu z tamtejszym Lechem. Miał to być nasz wyjazd sezonu. Szeroka “akcja reklamowa” i wzajemne “nakręcanie się” na ten mecz spowodowało to iż przyznane nam 1200 biletów rozeszło się sprawnie i bardzo szybko. Na pewno wpływ na to miał fakt, że SKWK podjęło się organizacji pociągu specjalnego na ten mecz oraz “atrakcyjna cena” za przejazd. Później z przyczyn proceduralnych kolei “podzieliła” wiślackich wyjazdowiczów na dwa pociągi oraz wyznaczyła bardzo wczesną godzinę odjazdu z Krakowa... Tak więc w sobotni wczesny ranek kibice Wisły ruszyli w drogę do stolicy Wielkopolski w “ślad za Biała Gwiazdą”. Tym razem nikt w “kolorze niebieskim” nie marudził i nie przeszkadzał nam w sprawnym lokowaniu się w pociągach, dlatego ruszyliśmy w drogę bez zbędnych opóźnień. Swój opis siłą rzeczy ograniczam tylko do tych wydarzeń w których uczestniczyłem (i do “mojego” pociągu;) ). Z powodu wczesnej pory początek podróży to raczej “odsypianie” porannej pobudki. Z czasem jednak atmosfera się rozkręca;) i zaczynamy jak zwykle w tego typu wyprawach rozmawiać na różne tematy, nawzajem wymyślać “nowe pomysły na przyszłość” itp. Podróż jednak zaczęła się wydłużać, zwłaszcza gdy okazało się, że nasz “państwowy przewoźnik kolejowy” trasę wyznaczył chyba po jakiś lokalnych trasach - od Gliwic prędkość pociągu oscylowała koło ...20 km/h.... Na nic zdały się telefoniczne interwencje odpowiedniej do tego osoby od nas... Niestety PKP to moloch, taki relikt z poprzedniej epoki, który nie liczy się z nikim i ma w nosie swoich klientów... Z ciekawostek powiem tylko tyle, że w pewnym momencie nasza prędkość była “tak duża” że prawie zaczęło wyprzedzać nas stado saren przebiegających po polu... Nie mając wyboru musieliśmy umilać sobie jakoś podróż. Niekiedy była to wymiana filmików przez łączność bluetooth w telefonach komórkowych;), niekiedy inne formy aktywności (choćby gra w piłkę) ;). Jednak hitem podróży do Poznania była “nauka” piosenki którą później zaprezentowaliśmy na Lechu, a zaczynała się od słów - “ W Poznaniu takie obyczaje są...”;). Po planowanym postoju we Wrocławiu , gdzie dosiada się do nas “delegacja” Śląska nasz pociąg przyspiesza i już raczej z normalną prędkości docieramy do miasta które reklamuje się, że “jest warte poznania”;). W głównym mieście wielkopolski meldujemy się prawie na 3 h przed meczem, transport z dworca pod stadion naszej grupy przebiegł bez problemów. Miłą niespodzianką był fakt, iż wejście na stadion było szybkie i sprawne, widać że ochrona obiektu nie miała na celu uprzykrzyć nam życia. Czas do rozpoczęcia meczu każdy umilał sobie jak chciał, zaś nasi ultrasi przygotowywali jedyną zaprezentowaną na tym meczu z naszej strony oprawę. W między czasie można było patrzeć jak “swoje” przygotowują poznaniacy. Przez to udaje nam się przed meczem rozpoznać co za oprawa będzie po przeciwnej stronie trybun i tym samym ułożyć celną słowną ripostę;). Ripostę która powoduje chyba u lechitów pewna konsternację;). W między czasie na nasz sektor dociera grupa z drugiego pociągu tym samym zapełniamy w całości i szczelnie swój sektor. Tutaj mała dygresja – wchodząc na obiekt Lecha jesteśmy sprawnie “obsługiwani” przez ochronę – nie sprawdzana jest żadna lista czy dowody tylko bilety wstępu, przez co szybko dostajemy się na sektor. Spora część osób, która dotarła pod bramy obiektu przy Bułgarskiej, a którym nie udało się kupić biletów w Krakowie dzięki dobrej woli poznańskiej strony oraz interwencji odpowiedniej osoby od nas, ma możliwość po opłaceniu ceny biletu również wejście na mecz. Widać jak się chce to można nie robić problemów. Te słowa dedykuje naszym działaczom i ich zachowaniu wobec kibiców Widzewa podczas ostatniego meczu w Krakowie Wisła – Widzew. Wracając do wizyty w Poznaniu – na początku meczu prezentujemy kartoniadę pt. Casual Style, później skupiamy się na dopingu. Tym razem wspomagamy śpiewem naszych graczy praktycznie przez cały mecz. Niejednokrotnie przebijamy się przez doping miejscowych, często powodując u nich nerwowe reakcje;). Tak więc mimo ilościowej przewagi gospodarzy na trybunach, dla mnie nasz doping w tym meczu był w porządku (choć oczywiście mogło być zdecydowanie lepiej). W tym dniu nasz płot ozdobiły miedzy innymi flagi Wisły z Kleparza, Wadowic, Zabierzowa, Skawiny, Bronowic oraz Beer Boysów, Nieobliczalnych. Były także flagi wspomagających nas w tym dniu kibiców Śląska oraz Unii Tarnów oraz flaga “łączona” Wisły i Śląska. Samo spotkanie należało do emocjonujących. Najważniejszym faktem jest też to, że Biała Gwiazda nie przelękła się “poznańskiej inkwizycji” i pokonała drużynę Lecha 2-1. Notabene wszystkie bramki w tym meczu zdobywali wiślacy, tylko jedną nie do tej bramki co trzeba;). Wynik jest sprawiedliwy, gdyż Wisła była w tym dniu drużyna lepszą. Na pewno Lech miał okazje do zdobycia bramek, ale albo zawodziła ich skuteczność (specjalne podziękowania;) dla kopacza z Poznania nazwiskiem Kikut;), albo dobrze funkcjonowała nasza obrona. W ataku wiślacy mieli jednak więcej sytuacji od miejscowych (choćby Brożka czy Boguskiego), dlatego też zdobyli bramki. W tym miejscu nie będę się rozpisywał o samym meczu, gdyż Ci co chcieli obejrzeć mecz na żywo byli w Poznaniu reszta mogła ratować się transmisją telewizyjną lub relacjami przez internet. Po zakończonym meczu piłkarze podeszli pod nasz sektor podziękować za doping, a my mogliśmy po raz kolejny w tym dniu wyrazić swoją radość z wygranego spotkania. Oczywiście nie mogliśmy od razu udać się w drogę powrotną na dworzec – niestety “urokiem” wyjazdów jest to, że trzeba dłużej lub krócej posiedzieć na stadionie aż miejscowi się rozejdą do domów. Gdy już nas wypuszczono – droga na dworzec przebiegła bezproblemowo – jedynymi “ciekawostkami” podróży przez ulice Poznania były “pozdrowienia od fanów Kolejorza” i jeden rodzynek który pokazał nam własne owłosione cztery litery – gratulacje dla “kozackiej odwagi”;). Droga do domu, do Krakowa, rozpoczęła się chyba w planowanej porze. Catering zorganizowany przez SKWK w pociągu powrotnym do Grodu Kraka pozwolił każdemu chętnemu (i najszybszemu;) zaopatrzyć się w picie i jedzenie. Późna pora i ogólne zmęczenie cała eskapadą spowodowały to, iż większość osób wykorzystała ten czas na odpoczynek i drzemkę (choć nie wszyscy, o czym napisze na końcu). Tak wiec w moim przypadku po uzupełnieniu płynów i znalezieniu wolnego miejsca podróż do domu upłynęła na próbie przynajmniej częściowo odbicia sobie deficytu we śnie;). We Wrocławiu wysiadają wspomagający nas w tym dniu kibice Śląska oraz część fanów Wisły. Ci, co pozostali ruszyli dalej w drogę do małopolski. I tak kilkanaście minut po 5.00 nad ranem wysiadam na “swojej” stacji i udaję się do domu. Po bez mała 24 godzinach udaje mi sie wrócić do własnego “M3”. Znowu mogę powiedzieć, że warto było – nie tylko ze względu na grę i wynik spotkania Wisły. Po raz kolejny okazało się, że można spędzić czas w ciekawym towarzystwie i nie jest, to z różnych powodów, czas stracony. Widać ja miałem szczęście do współtowarzyszy podróży...


Źródło:http://skwk.pl/


W środowy wieczór 119 kibiców Białej Gwiazdy stawiło się na meczu wyjazdowym (Puchar Ekstraklasy)Wisły Kraków. W sektorze gości wywieszono trzy flagi: Qurdwanów, Kleparz oraz T'06. Nie prowadzono dopingu, jednakże daliśmy znać okrzykami o swojej obecności. Z naszego sektora dało się słyszeć okrzyk "Nie ma Legii bez Żylety", ukazujący nasze nastawienie do sytuacji jaka ma miejsce w warszawskim klubie.


Źródło:http://skwk.pl/


Na piątkowy wyjazd do Bytomia udała się grupa 522 kibiców Białej Gwiazdy. Wyjazd do Bytomia praktycznie do ostatniej chwili był niewiadomą. Decyzja o tym, że mecz na stadionie Polonii Bytom zostanie rozegrany z kibicami zapadła dzień przed meczem. SKWK zorganizowało transport dla części kibiców, co i tak nie było łatwą sprawą gdyż firmy przewozowe nie bardzo kwapiły się na oczekiwanie czy skorzystamy z ich usług czy nie. Mimo zaistniałej sytuacji grupa 522 kibiców Białej Gwiazdy ujrzała kolejny krok ku mistrzostwu piłkarzy Białej Gwiazdy. Kilkanaście osób z powodu zbyt dużej ilości wypitych procentów musiało pozostac za bramami stadionu. Była też osoba która z powodu braku dokumentu ze zdjęciem nie weszła na stadion. Warto dostosować się do regulaminu wyjazdowego, który publikowany był na naszej stronie, wtedy na pewno nikt nie miał by problemów z wejściem na stadion. Na płocie w sektorze gości wywieszono flagi: Wadowice, Jaworzno, BB'98, Wisła, T'06,Bieżanów, Qrdwanów, Unia&Wisła, Bronowice, Kleparz.


Źródło:http://skwk.pl/


Druga sobota kwietnia była, dla Wiślackiej Braci, okazją do wybrania się za drużyną Białej Gwiazdy do odległej dla nas stolicy Podlasia czyli Białegostoku. W tym dniu nasi gracze rozgrywali mecz z tamtejszą Jagiellonią, który mógł przy sprzyjających okolicznościach zapewnić nam tytuł Mistrza Polski. Tak więc w sobotnie przedpołudnie zaczęliśmy się zbierać na wyjazdu. Tym razem, w przeciwieństwie do wcześniejszego meczu z Jagiellonią (w ramach Pucharu Ekstraklasy), SKWK zorganizowało transport samochodowy na to spotkanie. We wcześniejszych planach był pociąg specjalny, ale niestety nie zorganizowano go ze względu na nikłe zainteresowanie wyjazdem (co dla mnie jest dość niezrozumiałą rzeczą). Kolejny raz ja jednak postanowiłem nie zajmować miejsca w busach komuś “potrzebującemu” i pojechałem na północny - wschód Polski własnym samochodem. W aucie ze mną podróżował można by to powiedzieć “żelazny skład osobowy”;). Ponieważ wcześniejsze ustalenie “co i jak” dotyczące zbiórki uległy “dynamicznym zmianom;)” niestety dochowujemy “wiślackiej tradycji wyjazdowej;)” i naszą podróż rozpoczynamy z godzinnym opóźnieniem, co powoduję lekką irytację ostatniej w kolejności zabieranej osoby;) – choć jest ona z całą pewnością orędownikiem pokoju. Jednak, gdy ruszyliśmy już w trasę nasza podróż przebiegała bardzo sprawnie i szybko. Zwłaszcza, że nie mieliśmy “zbędnego niebieskiego balastu”;) obok siebie. Kolejny raz w naszym aucie do dobrej atmosfery podróży nie trzeba było ani grama alkoholu. Upływała ona nam na rozmowach na przeróżne tematy oraz niekiedy na wymyślaniu dość “nietypowych pomysłów na różnym zabarwieniu;)”. Furorę i mega rozbawienie w pewnym momencie zrobiła uwaga i związana z nią poza jednej z podróżujących osób na temat woni dochodzącej z zewnątrz auta;) - ale szczegóły tego zachowam dla siebie;). Po pewnym czasie postanowiliśmy “pozwiedzać” pewne miasto na R. w celach konsumpcyjnych ;). Przez to, że wypatrywany przez nas punkt żywnościowy, był na drugim końcu tej miejscowości mieliśmy możliwość przejechania praktycznie całego miasta i w mojej ocenie - miasto jak miasto nic szczególnego do zwiedzania tam nie ma;). Bo nadrobieniu braków w ilości kalorii ruszamy dalej. Trasa do Białegostoku przebiegała bez problemów, (poza jedną “turbulencją;)” z kierunkiem jazdy;) ). Zwłaszcza, że w sumie to przemierzaliśmy ją już drugi raz na wiosnę 2008 – wcześniej była to wizyta z okazji wspomnianego meczu w ramach Pucharu Ekstraklasy. Przejechaliśmy ponownie przez miasto Warka, a tam zobaczyliśmy “oznaki” chwalące krakowską Wisłę, zostawione nie wiadomo kiedy, przez nie wiadomo kogo. Spokojna podróż trwała, aż pewnego zajazdu około 30 km od miejsca docelowego gdzie “kusi”nas druga przerwa na jedzenie. I niestety kończy się to tym, iż niechcący trafiamy pod opiekuńcze skrzydła “wiadomo kogo” plus helikopter. No cóż nie zawsze dobry i znajomy punkt gastronomiczny to dobry pomysł na postój;).”Opieka” wydłużyła się na tyle, że na miejsce pod stadion docieramy dopiero na pół godziny przed meczem. W tym dniu na sektorze dla nas przeznaczonym według mnie zasiadło około 350 fanów Wisły wraz z kilkoma wspomagającymi nas osobami ze Śląska Wrocław. Na szacunek za pomysł realizację zasługuję fan Białej Gwiazdy który dotarł z Krakowa na mecz ...motocyklem... Mimo raczej nie sprzyjającej do tego typu podróży pogody. Widać jak się chce to można, wykazując się pomysłowością, dotrzeć nawet na najdalszy krajowy wyjazd drużyny z Reymonta. Sektor zostaje przyozdobiony flagami Wisły z Bieżanowa, Kleparza, Bronowic, Olkusza, Jaworzna, Skawiny, FC Wolbrom, Niebliczalnych, T`06 oraz flagą Śląska i Lechii. W trakcie meczu kibice Wisły prowadzą doping “od czasu do czasu” - widać, czy to się komuś podoba czy nie, nasza wyjazdowa ekipa nie jest uzdolniona “wokalnie;)”. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by malkontenci (zwłaszcza z pewnego forum) narzekający, że mało śpiewamy, zaczęli jeździć na wszystkie wyjazdy i “pokazali” jak się dopinguje;). Na pewno “nie raz” byliśmy dobrze słyszalni na stadionie, przebijając się przez doping miejscowych kibiców. Dla fanów Jagi widać było, że mecz z nami jest chyba spotkaniem nr 1 rundy. Bo oprócz dobrze oflagowanego płotu zaprezentowali oprawę meczu i nie zważając na ewentualne kary również zastosowali zakazane “efekty świetlne;)” . Sam mecz był w sumie ciekawym widowiskiem. Nie będę pisał czy stał na wysokim poziomie, czy nie. Na pewno nie można się było nudzić oglądając zawody, bowiem oba zespoły grały “o coś” – my by zrobić przed lub ostatni krok do tytułu, Jagiellonia bo chciała utrzeć nosa faworytowi i zagrać dla własnych kibiców. Trzeba jednak zaznaczyć, iż widać było, że Biała Gwiazda ma więcej piłkarskich atutów. Nasza przewaga w rozgrywaniu piłki czy organizacji na boisku była widoczna przez cały mecz. Zwłaszcza, że w miarę szybko, bo po upływie pierwszego kwadransa meczu Wiślacy obejmują prowadzenie po bramce Matusiaka. Później okazję do zmiany wyniku mają w sumie oba zespoły. Ale dopiero na 25 minut przed końcem spotkania udaje się to Wiślakom – po ładnym rozegraniu piłki przez Boguskiego do bramki gospodarzy, po mocnym strzale, piłkę lokuje Zieńczuk. Nawet zdobycie przez zawodnika Jagi honorowej bramki na kwadrans przed końcem meczu nie zmienia jego obrazu – Wisła była zespołem lepszym. Ostatecznie Wisła wygrała z białostockim zespołem 2-1, co jest wynikiem sprawiedliwym. I jak to zwykle piszę - o meczu każdy mógł sobie wyrobić własne zdanie – jadąc na wyjazd albo oglądając relację telewizyjną. Po zakończonym spotkaniu piłkarze podchodzą podziękować nam za obecność i wsparcie na meczu, a my po kilkunastu minutach możemy udać się w drogę powrotną do domu. Tym razem służby mundurowe nie wykazują zbytniej troskliwości o nas tak więc w miarę szybko możemy jechać bez zbędnego balastu. Droga do Grodu Kraka upływa sprawniej niż w przeciwnym kierunku – ale nocna pora ma tą “zaletę”, że nie ma dużego ruchu. My akurat jedziemy w kolumnie trzech pojazdów szybko “połykając kolejne kilometry”. Przez pewien czas jedziemy razem ze wspomnianym Wiślackim motocyklistą, przez co na pewno jest to podróż nietypowa;). Odmiennie od ostatnich eskapad “w ślad za Wisełką” powrót nie upływał nam na rozmowach, ale połowa “składu” przegrała walkę ze snem;). Można by napisać - połowa nie spała, by druga połowa mogła spać;), dobrze że jeszcze mieliśmy odpowiednio dobrany rodzaj muzyki do tego typu jazdy;) dzięki czemu kierowca raczej nie mógłby usnąć;). W Krakowie meldujemy się około 4.00 nad ranem nadrabiając około 2 godzin do czasu, jaki poświęciliśmy na dojazd na mecz.


Źródło:http://skwk.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


411 osób na sektorze, oraz 15 Krakusów poza bramami stadioniu z powodu zbyt dużej liczby wypitych procentów. Ponownie do pewnych osób nie dotarły pewne zasady. Do Warszawy dotarliśmy pociągiem specjalnym już ponad 2 godziny przed meczem, z dworca autobusami podstawionymi przewieziono wszystkich na stadion przy ul.Łazienkowskiej. Pod stadionie oczekiwała niezwykle duża liczba służb mundurowych. Dosyć sprawne wpuszczanie kibiców na sektor, spowodowało, że wszyscy przyjezdni weszli na sektor przed pierwszym gwizdkiem (poza wspomnianą 15-stką). Na płocie zawisły flagi: Nieobliczalni, Brygada Mazowsze, Bieżanów, Bronowice, BB'98, Wisła, T'06, Kleparz, Wisła Skawina, Olkusz, Wolbrom, Jaworzno, White Star Power oraz Warszawa. Wraz z nami obecni na meczu kibice Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk oraz Unii Tarnów. Za wsparcie dziękujemy! Podczas spotkania starano się dopingować zawodników Białej Gwiazdy. Z sektora gości dało się też słyszeć najpopularniejszą w ostatnich tygodniach przyśpiewkę na Łazienkowskiej " ITI spie....", którą Legioniści nagrodzili brawami oraz przyłączyli się do śpiewania. Jednak już chwilę potem mimo ciągle trwającego protestu na Legii, na stadionie wcale nie było cicho. A wszystko za sprawą kilku przyśpiewek pod adresem krakowskiej Wisły. W trakcie spotkania jeszcze kilka krotnie "pozdrawiano" Wiślaków, ale protest nadal jest kontynuowany i nie prowadzono zorganizowanego dopingu. Kibice w Stolicy zaprezentowali nowy sposób omijania cenzury na swoim stadionie. Kilkanaście osób w białych koszulkach z wymalowanymi na plecach literami, ułożyło 3 napisy : "NS nie poddamy się", "Sandra nie ćpaj tyle!", "Wejchert WSI". Przeprowadzono też na szeroką skalę rozpowszechnianie gazetki, vlepek oraz akcję plakatową. Mimo przegranej na boisku 2-1 podziękowano donośnie zawodnikom Białej Gwiazdy, oraz wraz zawodnikami wszyscy w sektorze gości zaśpiewali "Mistrz, Mistrz Nasz TS!".


Źródło:http://skwk.pl/


Na półfinałowy mecz PP do Grodziska dotarło 106 kibiców Białej Gwiazdy. Fani krakowskiej Wisły mimo niezbyt sprzyjającego terminu wybrali się do odległego Grodziska. W sile 106 osób zjawiono się na sektorze gości, wywieszono min. flagi Bieżanów, Jaworzno, Kleparz, Bronowice oraz Prądnik Biały. Dzięki zwycięstwu 1-0 Wisła awansowała do finału, w którym zmierzy się z Legią Warszawa. Finałowy mecz rozegrany zostanie 14 maja w Bełchatowie.


Źródło:http://skwk.pl/


Na ostatni wyjazd ligowy tej wiosny wybrało się 196 kibiców Białej Gwiazdy W Grodzisku Wielkopolskim przyszło nam gościc po raz 2 w przeciągu tygodnia. W sektorze gości zasiadło 196 kibiców, w tym kilkanaście osób z Wrocławia, którym za wsparcie dziękujemy. Grupa kilkunastu młodych fanów Wisły Kraków prawdopodobnie z Wadowic zasiadła na sektorze gospodarzy nieopodal naszego sektora. Na płocie sektora gości wywieszono m.in. takie flagi jak : Qrdwanów, Kleparz, Wolbrom, Boys, Zakopane, Bronowice, T'06, Wadowice, Prądnik Biały, Bieżanów, Skawina.


Źródło:http://skwk.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Na finałowym spotkaniu PP zjawiło się 1089 kibiców Białej Gwiazdy. Finałowe spotkanie Wisły Kraków z Legią Warszawa oglądało w Bełchatowie 1089 fanów Białej Gwiazdy. Na tym spotkaniu wsparli nas także zgodowicze z Wrocławia i Gdańska. W sektorze gości obecnych również było trzech były i obecnych zawodników Wisły Kraków, a kto był na meczu wie o kim mowa. Wywieszono flagi min: Złoty Wiek, Kleparz, Nieobliczalni, Wisła Skawina, Olkusz, Qrdwanów. Wszystkim tym którzy na wyjazd się udali należą się podziękowania za wsparcie Białej Gwiazdy, a Ci którzy zostali w domach, a mogli jechać niech pamiętają, że wyjazd to rzecz święta! Na kolejny wyjazd przyjdzie nam poczekać kilka tygodni, do zobaczenia na kibicowskim szlaku.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2008/2009:

Na pierwszy jesienny wyjazd udało się 519 kibiców Białej Gwiazdy, Do Ostrowca Świętokrzyskiego zawitaliśmy w 519 osób, w tym kibice z Tarnowa(30), Wrocławia (12) oraz Gdańska(5), którym za wsparcie dziękujemy. Na sektor za bramką, gdzie zasiedliśmy przyszło nam wchodzić praktycznie całą pierwszą połowę, gdyż wpuszczano nas tylko 1 wejściem. Wywieszono flagi min. Qrdwanów, Skawina, Urodzeni Wiślacy, Bronowice, Kleparz, T'06, Maków Podhalański, "Mafia" Unia Tarnów.


Źródło:http://skwk.pl/


Losowanie rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów nie okazało się zbyt łaskawe dla fanatyków krakowskiej Wisły. Trafiliśmy izraelski Beitar Jerozolima ,wyjazd niezwykle kosztowny oraz trudny ze względu na to, że nikt nie ma do końca pewności ,że zostanie wpuszczony do tego kraju. Większość osób skorzystała z oferty jednego z biur podróży i udała się na tygodniowy pobyt do Egiptu połączony z wypadem na mecz ,inni podróżowali czarterem wraz z piłkarzami, nieliczni zaś udali się na własną rękę. Ostatecznie na sektorze zasiadło około 130 osób z czego 42 to polscy żołnierze stacjonujący na Wzgórzach Golan , ubrani głównie w koszulki reprezentacji oraz jeden kibic Śląska. Kilka słów o kibicach miejscowych, media polskie przedstawiały ich jako niezwykle groźnych i fanatycznych, którzy urządzą polowanie na Nas. Natomiast pismaki izraelskie przedstawiły Nas jako faszystów, którzy prowadzą święta wojnę z żydowskimi kibicami Cracovii;-) Można się więc było spodziewać jakiś atrakcji, nic takiego nie miało miejsca. Miejscowi stali jedynie koło kas dla gości coś tam krzyczeli i machali rękami. Doping mieli bardzo nierówny, jedynie na początku i po bramkach mógł się podobać. Przygotowali też oprawę - sektorówkę o niskiej wartości estetycznej, podobnie wyglądały flagi , które wywiesili. Nasz doping był z wiadomych względów mało słyszalny , ale udało nam się kilka razy przebić i byliśmy słyszalni w tv . Wieszamy flagi: Nieobliczalni, Przemyśl, Reprezentacyjną i kilka mniejszych.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Wszystkie drogi prowadziły do Barcelony! Wysokie zwycięstwo nad Beitarem Jerozolima w Krakowie zagwarantowało nam pojedynek w kolejnej fazie eliminacji LM z Barceloną. W przeciągu 2 dni zorganizowano i zapełniono transport dla fanów krakowskiej Wisły chcących udać się do Hiszpanii. Tym razem poza autokarami, wynajęto także samolot czarterowy, którym 149 Wiślaków w środowy poranek odleciało w stronę Katalonii. Inni swoją podróż rozpoczęli już z soboty na niedzielę, a kolejne grupy kibiców wyruszyły z Krakowa autokarami, busami i samochodami w poniedziałek. Jechano różnymi trasami, ale wszystkie prowadziły do jednego celu do Barcelony. W stolicy Katalonii czerwono od wiślackich koszulek było szczególnie w Parku Guella, gdzie chyba każdy był pod wrażeniem dzieł Gaudiego, oraz pod La Sagrada Familia. Pod stadionem kibice zaczęli gromadzić się na długo przed pierwszym gwizdkiem. Wtedy też okazało się, że sprzedawane w jednej z kas bilety na nasz sektor skończyły się, a jeszcze wielu Wiślaków nie posiadało wejściówki na sektor. Z tego też powodu niektóre osoby musiały zakupić bilety na inne sektory, niektórym udało się z nimi przejść do Nas. Nasza liczba jest niezmiernie ciężka do oszacowania, min. ze względu na zamieszanie z biletami sprzedawanymi na miejscu. Z Krakowa do Barcelony przybyło na pewno ok. 2 tys. kibiców. Pojemność naszego sektora wynosiła 4,8 tys. miejsc, a został on wypełniony w całości. W dopingu uczestniczyła znaczna większość osób na sektorze. Jednak „Polonusi" i turyści rzucali się w oczy, nie zabrakło także kilku desperatów w koszulkach Barcelony, którzy zostali wyproszeni z sektora. Kilka osób miało problemy z wejściem mimo posiadania biletu. A, że Hiszpanie językiem angielskim nie władają porozumiewanie z osobami wpuszczającymi przez bramki było niezmiernie utrudnione.O wniesieniu na obiekt Barcelona bębna czy szczekaczki mogliśmy zapomnieć... Po pokonaniu kilkuset schodów i znalezieniu się na sektorze dało się odczuć, że na Camp Nou atmosfera jest iście piknikowa. Mimo tłumów na trybunach, hałasu na obiekcie nie było, a o jakimkolwiek dopingu dla gospodarzy nie ma, co wspominać. Hiszpańscy kibice praktycznie całe spotkanie przesiedzieli na swoich krzesełkach w ciszy, jedynie po bramkach i niewykorzystanych sytuacjach wydawali z siebie jakieś okrzyki. Raz pokusili się o meksykańską falę. Jakże odmienna atmosfera panowała w naszym sektorze świadczy to, że na swoich krzesełkach mało, kto siedział i mimo niekorzystnego wyniku doping z naszego sektora niósł z różnym natężeniem po stadionie. O nadgorliwości służb porządkowych na obiekcie Barcy przekonaliśmy się już na samym początku, oni też podobnie jak osoby wpuszczające na stadion słowa po angielsku nie rozumieją. Zresztą rozmawiać się z nimi zbytnio nie dało, ich interwencje polegały na kopaniu i spychaniu kibiców za sam fakt spojrzenia w kierunku mundurowych czy za przystanięcie na schodach. O wielkości piłkarskiej Barcelony wiele można mówić i pisać, o niedociągnięciach organizacyjnych na stadionie Camp Nou także... Mimo niekorzystnego wyniku zabawa i doping w naszym sektorze nie ustawały i z tego kibic krakowskiej Wisły mogą być dumni, po raz kolejny reprezentowaliśmy godnie Białą Gwiazdę za granicami naszego kraju.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Na pierwszym ligowym wyjeździe rundy jesiennej zjawiło się w Warszawie 278 kibiców Białej Gwiazdy. Do Stolicy na mecz z Polonią Warszawa zawitało 278 kibiców z Krakowa. Niewielu z tej grupy miało okazję być na stadionie od początku spotkania. Pierwsze kilkanaście minut meczu na żywo śledziło ok.30 Wiślaków. Dopiero pod koniec pierwszej połowy na obiekt przy Konwiktorskiej dotarło liczniejsze grono fanów Wisły. Jednak wpuszczanie przez jedną bramkę spowodowało, że wszyscy na sektorze zameldowali się dopiero ok. 70 minuty. W sektorze gości wywieszono min. flagi : Bronowice, Ruczaj, Qrdwanów, Bieżanów, T'06, Boys, Nieobliczalni, Kleparz, Olkusz, Wadowice, Unia&Wisła. Doping ograniczono do kilku okrzyków i przyśpiewek, które słyszalne były głównie po 2 bramce dla krakowskiej Wisły.


Źródło:http://skwk.pl/


Tak jak piłkarsko tak i kibicowsko w derbach Krakowa widoczna była różnica klas. Z telewizji można by było wnioskować iż Cracovia jest jedną z liczących się grup ultras w Polsce. Jednak pozory mylą, odwiedzając już drugi raz stadion na jak sami gospodarze to określają „ziemi świętej” nic mnie nie zdziwiło, może z wyjątkiem braku policyjnych fotografów przy wejściu. Brudno, ciasno, bez krzesełek, widok zerowy kiełbasa z kota; czyli jednym słowem normalka na stadionie Cracovii. Oczywiście ochrona tak nie miała identyfikatorów...powiedzieli ze mają je schowane ponieważ boją się o swoje życie. Pozostawię to bez komentarza.... Wejście tragiczne ostatnie osoby weszły dopiero w dwudziestej minucie meczu. Było gorzej niż przy ostatnim wejściu wiślackich FC na meczu z GKS-em. Pobyt w darmowej „saunie” przedłużali nam, a w zasadzie przedłużały nam dość nierozgarnięte ochroniarki....które w dosyć długo sprawdzały listę zdarzało się nawet szukanie nazwiska na „K” przy „Z” no cóż to jest normalka. Podczas samego meczu przyzwyczajony zakompleksieniem pasiastych kibiców udało mi się usłyszeć pierwszy raz ich oficjalny hymn, jak dotąd myślałem że jest to „Wisła to s....” jednak kazało się że nie. Jak to Cracovia hymnu nie zaśpiewali leciał z tylko z taśmy natomiast z moich obserwacji wynika iż z całego 3 zwrotkowego utworu znają tylko jeden wers: „nigdy nie zejdę na psy..” trochę to śmieszne....potem oczywiście na trybunach właściwy hymn zapewne wiecie jaki. Na stadionie rozwieszone mieli płótno, które niebawem można będzie zobaczyć ale o tym w późniejszym czasie. W 13 minucie spiker zapowiedział iż na stadionie w piętnastej minucie wszyscy mają podnieść kartoniki, gdyż będzie to oprawa meczu... Cracovia zaprezentowała jeszcze dwie oprawy tym razem przyszykowane przez OPRAVCÓW. Wszystko udało by im się w stu procentach gdyby nie fakt, że nasi ultrasi znali ich oprawę wcześniej i przygotowali ja w swojej wersji. Na naszym sektorze również pojawia się ciekawa oprawa, jak to na wyjazdach bywa doping mamy słaby jednak dosyć uszczypliwy dla pasiastych. Reszta meczu niczym mnie nie zdziwiła. I gdyby nie fakt że na sektor Cracovii ustawione były mikrofony też by was nie zdziwiła. Po meczu 40 minut oczekiwania na stadionie, i pojechaliśmy do domu. Taki piknikowy wyjazd.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


W wielkim upale przyszło dziś sympatykom Wisły spędzić czas na stadionie Piasta Gliwice. Na mecz Pucharu Ekstraklasy otrzymaliśmy od gospodarzy 150 biletów, wszystkie zostały wykupione. Wczesna godzina rozegrania meczu (12), sprawiła, że na obiekcie Piasta mogliśmy poczuć się jak w saunie, gdyż żar z nieba lał się niemiłosiernie. Wszystkich, którzy nie mieli okazji być jeszcze na stadionie w Gliwicach zaskoczył widok klatki dla gości, wielu uznało ten sektor za jeden z najgorszych sektorów gości w polskiej lidze. Na płocie zawieszono flagi: Bieżanów, T'06, Kleparz, Jaworzno oraz Wielka Wisła. Flagi zawieszone były tak, że sektor gości wyglądał jakby był zasłonięty kurtynami. Nikomu to nie przeszkadzało, gdyż widowisko na boisku nie było zbyt porywające.


Źródło:http://skwk.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Los nie okazał się zbyt łaskawy dla fanów krakowskiej Wisły, w walce o fazę grupową pucharu uefa przyszło naszemu klubowi zmierzyć się z Totenhamem Londyn,a więc przeciwnikiem niezbyt ciekawym pod względem kibicowskim . Zadowoleni byli jedynie emigranci przebywający na wyspach, których na tym meczu nie zabrakło. Większość osób od razu szturmowała wszelkie tanie linie lotnicze,aby zakupić bilet,gdy te na wyloty z kraju się skończyły kupowano nawet na wyloty z Pragi lub Berlina. Inni udali się natomiast transportem kołowym głównie autokarami, droga w obie strony mijała bez większych przygód. Jedynie na jednym z promów grupa wiślaków spotkała znacznie liczniejszą ekipę Standardu Liege podróżującą na mecz z Evertonem , jednak belgowie nie byli nastawieni zbyt bojowo i stwierdzili ,że chcą mieć spokój. Na miejscu w Londynie główna zbiórka odbyła się przed meczem na Trafalgar Squere skąd przejechano w okolice stadionu metrem, a następnie pochodem udano się na obiekt. Większość osób jednak docierała tam na własną rękę. Przygotowano dla nas miejsca na II piętrach na które prowadziły oddzielne wejścia, nie wolno było wnosić flag jednak kilka mniejszych płócien udało się wnieść. Na sektorach przeznaczonych dla nas zasiadło ponad 4000 fanatyków Wisły wraz ze zgodami, jednak spora grupa w wiślackich barwach zajęła miejsca w różnych miejscach na trybunach i nie ukrywała swej przynależności klubowej, choć oficjalnie mieli tam być niewpuszczani. Przez całe spotkanie prowadzimy w miarę równy i głośny doping. Jeśli chodzi zaś o gospodarzy to większość ich cały czas siedziała i podnosiła się jedynie po ciekawszych sytuacjach na boisku .Podsumowywując wyjazd ten był mało ciekawy, a nasza liczba wyniosła na nim około 5000 osób. Na mecz rewanżowy Anglicy początkowo chcieli zamówić kilka tysięcy biletów ,ostatecznie jednak skończyło się na 800 ,zajęli miejsca na sektorze gości oprócz jednej grupy, która niechciała tam siedzieć wraz z resztą więc umieszczono ją na sektorze A koło loży vipowskiej. Przyjezdni praktycznie nie dopingowali przywieźli klika mniejszych flag głównie w barwach narodowych oraz jedną swych przyjaciół z Aberdeen. Nasi ultrasi przygotowali na ten mecz dwie oprawy jedna składała się z sektorówki z herbem Wisły w królewskiej koronie oraz transparentu:God Save The Queen. Całości dopełniały flagi-machajki, które zaprezentowano po bokach sektorówki. Druga oprawa była szyderą z klimatu jaki panuje obecnie na stadionach w Anglii, polegała na tym , że w młynie wszyscy siedli i w milczeniu zaczęli czytać gazety;-) Doping tego dnia też był dość dobry sporo osób się w niego angażowało. Pod względem kibicowskim dwumecz z Totehamem należy zaliczyć na duży plus dla nas, piłkarsko jednak skończyło się jak zwykle.


Źródło:http://skwk.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Do Białegostoku zawitało 161 kibiców Białej Gwiazdy. Większość fanów z grupy Wiślaków, która zjawiła się w Białymstoku na meczu z Jagiellonią, wyruszyła na mecz zaledwie kilkanaście godzin po powrocie z Londynu. W sektorze gości wywieszono flagi: Bieżanów, Bronowice. Wadowice, Kleparz, Qrdwanów, Zakopane, T'06.


Źródło:http://skwk.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2009/2010:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


W piątkowy wieczór 300 kibiców Białej Gwiazdy znalazło się w sektorze gości na stadionie Arki. Jeszcze na chwilę przed rozpoczęciem rundy jesiennej myśleliśmy, że do Gdyni nie przyjdzie nam pojechać, jednakże okazało się, że Gdynianie będą wpuszczać na swój obiekt kibiców gości. Zainteresowanie wyjazdem do Gdyni było w Krakowie duże, pula przydzielonych biletów wynosiła 300 dlatego nie było otwartej sprzedaży wejściówek na ten mecz. Część biletów przekazaliśmy zgodowiczom, którym dziękujemy za wsparcie(na sektorze z nami Lechia, Śląsk oraz Unia). W sektorze wywieszono flagi : Jaworzno, Bronowice, Zabierzów, Wadowice - Urodzeni Wiślacy, Kleparz, Wola Duchacka, Qrdwanów, Bieżanów, WKS, Gdynia, Trzystu. Doping ograniczał się do kilku przyśpiewek.


Źródło:http://skwk.pl/


W piątkowy wieczór 775 kibiców Białej Gwiazdy znalazło się w sektorze gości na stadionie Korony. Z Kielc otrzymaliśmy dokładnie 770 biletów, jednak w sumie na sektorze znalazło się 775 osób, w tym 12 Śląsk Wrocław. Wszyscy kibice Białej Gwiazdy ubrani byli w jednakowe czerwone koszulki z napisem Towarzystwo Sportowe. Na wejście piłkarzy zaprezentowano transparent "A w czerwonym narożniku... towarzystwo sportowe". Napis towarzystwo sportowe widniało na nowej fladze która miała debiut na wczorajszym spotkaniu,a pojawiła się na sektorze wraz z rozwinięciem wycinanej sektorówki z postacią sportowca. Przez pierwszą połowę z wiślackiego sektora niósł się donośny doping,szczególnie podczas "Parmy". W drugiej połowie lecące w sektor gości petardy i świece dymne wpłynęły na zubożenie dopingu. Podczas meczu z Koroną debiutowała nie tylko flaga Towarzystwo Sportowe ale też Wisła Sharks, na płocie zawisły też płótna : Pińczów, Olkusz, T'06, Wola Duchacka, Olkusz, Bronowice, Bieżanów, Nieobliczalni.


Źródło:http://skwk.pl/


Na mecz z Legią do Sosnowca zawitało ok. 4 tys. fanów krakowskiej Wisły. Na wejście piłkarzy zaprezentowano transparent z hasłem Patriots, oraz sektorówkę z orłem oraz sreberka. W czasie meczu wywieszono także płótno z pozdrowieniami dla kilku osób. Mimo starań Gniazdowych doping odbiegał od tego czego można się było spodziewać po o wiele większej publice niż na poprzednich meczach w Sosnowcu. Z trybun kilkakrotnie dało się słyszeć w trakcie spotkania gromkie ITI sp...


Źródło:http://skwk.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Mecz z Odrą Wodzisław to jedno z 2 spotkań, na który kibice krakowskiej Wisły nie mogą zawitać z powodu zakazu wyjazdowego. Sektor gości w Wodzisławiu podczas dzisiejszego spotkania świecił pustkami. Jednakże na stadionie w sektorze H znalazła się ok. 250 osobowa grupa kibiców, która podczas spotkania śpiewała min. "Wy jesteście Gwiazdorami, przegrywacie z frajerami", "Wy jesteście Gwiazdorami czemu z Odrą nie z k***", "Każda Gwiazda niech pamięta wynik derbów to rzecz święta", "Powiedz mi czemu nie grałeś tak tydzień temu" , "Jedzcie sobie już na narty bo ten sezon ch*** warty"Na początku drugiej połowy dało się też słyszeć kilka wiślackich przyśpiewek. Po strzelonych bramkach zawodnicy Białej Gwiazdy podbiegali pod sektor H, jednakże na wielki aplauz nie mogli liczyć. Po zakończeniu spotkania piłkarze Wisły usłyszeli gromkie :"Każdy piłkarz niech pamięta wynik w derbach to rzecz święta".Kilku kibiców zostało obdarowanych koszulkami.


Źródło:http://skwk.pl/


Po długiej zimowej przerwie w końcu wyruszyliśmy na wyjazd wraz z Armią Białej Gwiazdy. W Bełchatowie zazwyczaj nie było nigdy większych problemów z wejściem i wszyscy którzy przybywali na miejsce bez problemu wchodzili. Od tego sezonu zaostrzone zostały przepisy i na sektory gości wchodzić będą tylko Ci którzy wpisani zostaną na listę wyjazdową, oraz zakupią bilet na sektor dla przyjezdnych. Kluby podporządkowujące się przepisom ograniczyły znacznie ilość wejściówek dla gości. Co nas czeka w rundzie wiosennej przekonaliśmy się w Bełchatowie. Listę wyjazdową sprawdzano bardzo szczegółowo, osoby nie zapisane na nią nie miały najmniejszych szans dostać się na sektor dla przyjezdnych. Również rewizja osobista była bardziej szczegółowa niż zwykle. Oficjalna liczba kibiców Białej Gwiazdy w Bełchatowie to 384 kibiców (tyle biletów nam przyznano). Za bramami pozostało ponad 100 kibiców Białej Gwiazdy, którzy nie mieli biletów na sektor przyjezdnych. W sektorze wywieszono płótna: Bronowice, Bieżanów, Qrdwanów, Bochnia, Przemyśl, Wisła Sharks, Nieobliczalni oraz jedna nowa flaga. Zawisł również transparent z hasłem : Prawda jest taka nie chcemy w Wiśle Łaciaka. Przyśpiewkę o tej samej treści zaintonowano kilkakrotnie po pierwszym gwizdku, dając jednoznacznie do zrozumienia jak odbierany jest trener bramkarzy. W pierwszej połowie kibice Białej Gwiazdy prowadzili donośny doping, w drugiej od czasu do czasu coś zaintonowano.Mimo niekorzystnego wyniku zapewne wszyscy wyjazdowiczów cieszą się, że runda rozpoczęta!


Źródło:http://skwk.pl/


181 Derby Krakowa rozegrane zostały na stadionie Hutnika Kraków. Mecz przyciągnął na stadion prawie komplet kibiców Pasów (wszystkie bilety nie zostały wyprzedane) oraz 300 kibiców Białej Gwiazdy. Tradycyjnie od lat na wiele więcej biletów nie możemy liczyć, jednak już niebawem na nowych stadionach obu krakowskich drużyn być może doczekamy się pojedynków derbowych z prawdziwego zdarzenia. Wiślacy zgromadzili się na zbiórce na R22 przed godziną 16 by na stadion w Hucie wyruszyć tuż po 16.40. Przejazd przez miasto 3 autobusów wypełnionych fanami Wisły wzbudzał w mieszkańcach wielkie zainteresowanie, na Suche Stawy dotarliśmy w około pół godziny. Dość skrupulatne i długie odszukiwanie danych na liście spowodowało, że ostatni kibice na sektor weszli dłuższą chwilę po rozpoczęciu spotkania. Wchodzenie na stadion zostało też na pewien czas zablokowane, gdyż nie chciano wyrazić zgody na wniesienie flag : Wisła Sharks i Wierność, jednak po pertraktacjach płótna ostatecznie zawisły. Już na długo przed rozpoczęciem spotkania kibice Cracovii umilali nam czas szczerze i od serca "pozdrawiając" swoimi ulubionymi pieśniami. Jeden z nich pokusił się nawet o pokazanie swojej tylnej części ciała czym wzbudził aplauz głównie swoich kolegów. O Cracovii wspomnieć jeszcze można, iż zaprezentowali oprawę z hasłem "Nasze ulice, nasze dzielnice, nasze bloki, nasze kamienice" z piosenki Łysy - Cracovia, sam pomysł skądś już znany, wykonanie nie powala na kolana, szczególnie bloki na transparentach ;) . Co do dopingu pewnie uważają, że był najlepszy od kilku spotkań, może i był w końcu na mecze derbowe mobilizują się ten raz do roku, w przeciągu całej rundy marazm dominował na ich meczach. W sektorze gości w pierwszej połowie skupiono się głównie na wyrażaniu opinii Wiślaków na temat sąsiadki zza Błoń. W drugiej wraz z wzrastającymi emocjami, wzrastała siła dopingu dla Wislaków. Szał i radość po bramce była niesamowita, to co się wydarzyło w końcówce meczu zostawmy bez komentarza, poczytać o tym możecie w dziale piłka nożna. Po końcowym gwizdku zawodnicy Białej Gwiazdy podeszli pod sektor i rzucili kibicom swoje koszulki. Atmosfera na trybunach jak i na murawie zrobiła się z kilku względów gorąca... Na koniec serdecznie pozdrawiamy spikera Cracovii, który najwidoczniej mało szczęśliwych chwil przeżywał ze swoją drużyną. Gwarantujemy, że Biała Gwiazda dostarcza nam takich chwil jakie Panu mogą się tylko marzyć.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Sezon 2010/2011:

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Po godzinie 3 kibice krakowskiej Wisły którzy udali się na mecz do Baku powrócili do Krakowa. 26 kibiców Wisły znalazło się w sektorze gości ( w tym 1 Śląsk Wrocław), na stadionie Tofika Bachramowa. Do Baku fani Białej Gwiazdy udali się czarterem wynajętym przez klub, jedna osoba przyleciała z Londynu. Wywieszono 2 flagi : Nieobliczalni oraz Przemyśl. Mimo iż nie było najmniejszych szans przebić się z dopingiem przez tumult którzy tworzyło 32 tysiące Azerskich kibiców, krakowscy fani głównie w pierwszej połowie zaznaczali swą obecność wiślackimi okrzykami. W sektorze przez chwilę przebywało kilku Polonusów oraz Azer z flagą, ale po interwencji Wiślaków szybko musieli oni opuścić sektor. Większości z nas pomimo niekorzystnego wyniku, wyjazd do Azerbejdżanu kojarzyć się będzie z niesamowitą przygodą którą mogliśmy przeżyć dzięki krakowskiej Wiśle.

Wylosowanie zespołu z Karabachu w pierwszej chwili było niemałym przekleństwem dla chcących udać się tam fanów Wisły. Wylosowanie zespołu z Karabachu w pierwszej chwili było niemałym przekleństwem dla chcących udać się tam fanów Wisły. Samolot rejsowy za sporo powyżej 2 tyś zł, niewiadoma przeprawa z Baku do Karabachu, wyrabianie wiz ponoć tylko w Warszawie itp. wielu osobom pokrzyżowała plany by mecz wyjazdowy obejrzeć na żywo. Na szczęście okazało się iż mecz odbędzie się w stolicy Azerbejdżanu znanym Polakom z "Przedwiośnia" S. Żeromskiego a dodatkowo klub udostępnił miejsce w samolocie drużyny tak, że przelot w obie strony, transport do i z hotelu / stadion jak i nocleg w hotelu był w cenie 1950zl. Cena mimo iż nadal wysoka ( jak na polskie zarobki ) stała się już jednak atrakcyjna i wyjazd nabrał nieco realniejszych kształtów. Wylatujemy z Krakowa o 8:30 rano we środę i za nieco ponad 3 godziny wysiadamy na lotnisku Heydar Aliyev nazwanym tak ku czci byłego prezydenta kraju, obecnie już nieżyjącego, lecz wciąż ogromnie popularnemu o czym świadczy jego wizerunek na wielu billboardach. Wyrobienie wizy trwało około dwóch minut na osobę. 60 euro na dzień dobry frunie z portfela za samą możliwość wjechania/wejścia do kraju. Miasto Baku jest pełne kontrastów, są miejsca ocierające się o slumsy gdzie nie ma asfaltowych dróg, biegają bose dzieci i stoją zdezelowane Łady, jak i miejsca tak reprezentacyjne i ociekające przepychem że Kraków czy Warszawa byłyby dość mocno zawstydzone. Pierwszą atrakcją w Baku jest możliwość / konieczność przejścia przez zatłoczoną ulicę. To co się dzieje na ulicach Baku to dla europejczyka jest istny horror. Przepisy drogowe absolutnie nie mają tu zastosowania, podobnie jak kierunkowskazy, na jednym pasie ruchu jeżdżą po 2 samochody, wszechobecny jest klakson i jazda zderzak w zderzak. W takich warunkach przejście przez ulice to jest sport ekstremalny dla wybitnie odważnych, jak jedzie pięć rzędów aut to nie ma co liczyć na to, że jak jeden rząd się zatrzymał żeby przepuścić pieszego to reszta zrobi to samo. Widok ludzi stojących, kluczących na środku ulicy między którymi tną auta o centymetry to norma. Pod stadionem na który trafiliśmy w sumie przypadkiem w drodze do centrum miejscowe koniki proponują nam bilety w cenie 1 manata (4 zł) co jest trochę dość znaczącą różnicą w porównaniu do 20 euro które już zdążyliśmy zapłacić oficjalną drogą. Przejażdżka metrem i jesteśmy w centrum. To były ledwie 4 stacje metra, a wysiedliśmy chyba w innym mieście niż byliśmy. Eleganckie deptaki z fontannami, piękne arabskie budowle i mury, ruiny starego miasta, palmy, hotele, szklane wieżowce, drogie samochody, butki znanych światowych projektantów. Główną atrakcją Baku jest Baszta Dziewic, która znajduje się "na trasie" reprezentacyjnej promenady która ciągnie się wzdłuż wybrzeża. Woda jest zanieczyszczona w bardzo znacznym stopniu, widać a przede wszystkim czuć ropę która unosi się na wodzie. Ponoć dopiero 50km od Baku można swobodnie wejść z plaży do Wody. Korzystamy z możliwości odbycia około 40 minutowego rejsu po zatoce w cenie 8zł i rozkoszujemy się widokiem zachodu słońca nad Baku i pięknie oświetlonych zabytków. Co ciekawe na naszych zegarkach była dopiero godzina 19 ale z racji na trzygodzinną różnicę czasu w Azerbejdżanie była już 22. Dopiero teraz w miarę komfortowo spacerujemy po mieście gdy upał z około 35 stopni już zelżał. Spacer nocą po centrum starego miasta, bocznymi, wąskimi uliczkami jest niezapomniany i praktycznie w którąkolwiek stronę się nie pójdzie to jest coś urokliwego do zobaczenia w rodzaju oświetlonej fontanny czy pałacu lub meczetu. Następnie wracamy do hotelu, gdzie do wczesnych godzin porannych na krzesełkach przed hotelem trwają rozmowy. W dniu meczu znów udajemy się na miasto by jeszcze raz zobaczyć uroki Baku. Tym razem wybieramy taksówkę za około 4zł od głowy. Stary zdezelowany pojazd, uśmiechnięty wąsaty i gruby kierowca, który zapuszcza jakieś miejscowe albo rosyjskie rytmy disco i przejazd taksówką po Baku bez poszanowania dla przepisów staje się kolejną prawdziwą atrakcją tej wycieczki. Warto dodać iż nocą wracaliśmy w 6 osób jedną taksówką, co dla kierowcy nie było wielkim problemem, a dla nas niebywałą atrakcją przy jego sposobie jazdy, naszej ilości i warunkach panujących na trasie. Faktem który utwierdził nas w przekonaniu o wyjątkowych warunkach na drogach, była sytuacja w której nasz taksówkarz zatrzymał się na ruchliwej drodze wyjął z bagażnika 5-cio litrową butelkę (kanister to na pewno nie był)z benzyną i wlał ją przez lejek do baku. Upał dawał się we znaki, a godne podkreślenia jest to, że żaden mężczyzna nie chodzi tam w krótkich spodenkach. Dominują jakieś miejscowe długie spodnie przypominające klasyczne garniturowe spodnie. Jeszcze przed wylotem czytaliśmy, że tam nikt nie chodzi w krótkich spodenkach gdyż te są domeną raczej ludzi o odmiennych preferencjach seksualnych. Częstym widokiem w Baku są "przyjacielskie" gesty mężczyzn w stosunku do kolegów. W Azerbejdżanie normą są całusy między kolegami wymieniane na przywitanie, chodzenie pod rękę czy głaskanie. "Mecz" zaczyna się od partyjki bilarda z miejscowymi kibicami w pubie przy stadionie którzy pękają ze śmiechu jak widzą ile daliśmy za nasze bilety. Oni sami bilety mają za 1 manata wiec nie ma się co dziwić ze stadion jest pełny. Zdecydowana większość ludzi na stadionie to mieszkańcy samego Baku a nie fani z Karabachu. Dla miejscowych mieszkańców Baku nie tyle był to mecz piłkarski co okazja do zamanifestowania swojego poparcia dla Karabachu. Niemal cały doping z ich strony to krzyczenie "Karabach" i machanie narodowymi flagami ale i tak robi to wrażenie zwłaszcza, że nie o futbol tu chodzi tylko o sprawy narodowe. Karabach w Baku ogólnie jest bardzo lubiany i wszelkie gesty i oznaki sympatii na jakie się natknęliśmy maja związek oczywiście z konfliktem o prowincję Z Armenią. Armenia jest niesamowicie znienawidzona a Karabach po prostu jest azerski i koniec. Przy wejściu na stadion nie ma żadnej kontroli osobistej, niektórzy wchodzą w ogóle bez pokazywania osławionego biletu za 20 euro a jeszcze innym udaje się chwilowo wyjść na sam szczyt wieży, z której jest świetny widok na murawę i realizowana tam była transmisja za pomocą kamery. Z racji zamieszania przed meczem zmuszeni jesteśmy wejść na sektor drogą prowadzącą przez sektory gospodarzy, kroczenie wśród tłumów Azerów było ciekawym przeżyciem. Wyganiamy z naszego sektora jakiegoś Azera w koszulce Bayernu Monachium z narodową flagą, jakiś polonusów i po tych dwóch "incydentach" policja i wojsko już wiedzą żeby więcej wynalazków na nasz sektor nie wpuszczać. Po meczu wsiadamy do autokaru, który wiezie nas prosto na lotnisko. Szybka i sprawna odprawa, 3,5 godzinny lot i około trzeciej nad ranem stoimy z powrotem na polskiej ziemi. Idę o zakład ze nikt z nas tych około 2,5 tyś złotych które wydaliśmy za niecałe 48 godzinne "wczasy" nie żałował i pozostaje tylko żal ze tak krótko to trwało. Baku oprócz poczucia wstydu za piłkarzy mimo wszystko wszystkim tam obecnym będzie się kojarzyć wspaniale.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Na mecz z Widzewem otrzymaliśmy 800 wejściówek, 1 osobie udało się wejść na sektor mimo braku biletu, 3 osoby zostały za bramą. Nasza oficjalna liczba w Łodzi to 801 osób. W tym 5 osób Unia Tarnów, 6 osób Lechia Gdańsk, 10 osób Śląsk Wrocław. Do Łodzi udaliśmy się pociągiem specjalnym, który z Krakowa ruszył o 9.45, po ok. 4 godzinach jazdy dojechaliśmy na stację docelową Łódź Niciarnia. Wpuszczanie kibiców na sektor odbyło się bardzo sprawnie i po godzinie wszyscy byli już na sektorze. Fatalna godzina rozpoczęcie meczu i żar lejący się z nieba spowodował, że gro osób ściągnęło swoje czerwone koszulki. Mimo to wiślacki sektor prezentował się efektownie. W sektorze gości na płocie zawisły flagi: Bieżanów, debiutująca flaga wyjazdowa Jaworzna, Wisła Sharks, Bronowice, Wierność, Olkusz oraz 2 flagi Śląska Wrocław: Rolik i Szlachta z Wrocławia. Na wejście zaprezentowano sektorówkę z hasłem " Kiełbasy nie lubimy, wylewamy colę. To my kibole! Na trybunach nie zabrakło obustronnych bluzgów. Widzewiacy zaprezentowali się średnio, co sami przyznają. Po meczu zawodnicy Białej Gwiazdy zaintonowali "Jazda, jazda, jazda..." i wraz z kibicami przez chwilę cieszyli się ze zwycięstwa. Dodatkową porcję braw zebrał Patryk Małecki, któremu łódzka publika troszkę naubliżała.


Źródło:http://skwk.pl/


Na sektorze gości w Gdyni zjawiliśmy się 750 osób. Wejściówki na mecz z Arką rozeszły się w przeciągu 2 godzin. 265 biletów przekazaliśmy naszym zgodowiczom z Gdańska, oraz Wrocławia i Tarnowa (po kilka osób). Nad morze sympatycy Wisły docierali na własną rękę, zbiórkę w Gdańsku zaplanowano na godz. 16 by chwilę po 17 SKM-ką ruszyć na stadion Bałtyku. Wejście na obiekt nie było może tak szybkie jak np. w Poznaniu, ale odbywało się dość sprawnie. Na jednej z bram wejściowych ochrona chyba zbyt nadgorliwie podeszła do kontroli nakazując niektórym ściągać obuwie. W sektorze gości wywieszono flagi: Pruszcz Gdański, Gdynia, Nieobliczalni, Bronowice, Wadowice, Qrdwanów, Bieżanów, Jaworzno, CHWM, Lechia Karwiny, Lechia Pany, Nowy Targ, Wolne Miasto Gdańsk, Przemyśl,Połączeni siecią - Kibice Śląska. Mimo wielkiego mrozu nie szczędzono gardeł i przez praktycznie całe spotkanie prowadzony był doping, nie zabrakło też oczywiście wzajemnych uprzejmości z Arkowcami. O kibicach Arki wspomnimy tyle, że lubują się w pokazywaniu tylnej części ciała paradując przy tym w barwach swych zgód robiąc sobie i im świetną "reklamę". Wielka radość zapanowała w zajmowanym przez nas narożniku po golu Patryka Małeckiego. "Mały" przebiegł całe boisko by cieszyć się wspólnie z kibicami i zaprezentować im koszulkę którą otrzymał przed meczem od swojego przyjaciela i sympatyka Lechii Gdańsk. Patryk obiecał, że strzeli gola i zaprezentuje podarowaną mu koszulkę(na koszulce z przodu widnieje flaga Pruszcz Gdański oraz fotografia Patryka, z tyłu napis "Mały"), słowa dotrzymał! Był to nasz najliczniejszy wyjazd do Gdyni. Zbyt często nie mieliśmy okazji tam bywać, a jeśli już sektor gości był czynny dostawaliśmy zaledwie 300 biletów. Nowo wybudowany stadion w Redłowie na którym swoje mecze rozgrywa Arka, w porównaniu do obiektu który znajdował się w tym samym miejscu kilkanaście miesięcy temu, robi dobre wrażenie. Kameralny obiekt z niezłą akustyką, odpowiednim zapleczem i co najważniejsze sektorem gości o sporej pojemności. Zapewne dużą niespodzianką były osoby pracujące w cateringu w koszulkach Wisły i Lechii, coś nam się zdaje, że na kolejnych spotkaniach przyjezdni zobaczą ich w barwach swojego klubu, ciekawe "zagranie" organizatorów meczu. Kilka godzin po spotkaniu w Gdyni wraz z Lechią spora grupa Wiślaków ruszyła do Chorzowa, w sumie na sektor gości w Chorzowie zawitało 92 kibiców Białej Gwiazdy.

Źródło:http://skwk.pl/


Pierwszy dzień marca był zarazem premierowym występem piłkarzy Wisły Kraków przed własną publicznością. Niestety zakończył się on porażką 0-1. Nie zawiodła za to Armia Białej Gwiazdy. Na trybunach pojawiło się 9100 osób. Liczba powiedzmy sobie uczciwie nie zachwycająca, żeby nie powiedzieć słaba, wszak chodzimy na mecze dla Wisły nie dla jej przeciwnika. Wiele osób z kupnem biletu zwlekało do wtorkowego popołudnia, co skończyło się dość nieoczekiwaną i sporą kolejką w Strefie Kibica. Wszyscy chętni jednak na stadion weszli. Jako że ciągle nie zakończono przebudowy naszego stadionu, młyn dalej znajdował się na sektorze G. Na „płocie" zawisły takie flagi jak: Bieżanów, Wiślackie Jaworzno Towarzystwo Sportowe, Henryk Reyman oraz flaga z herbami Wisły i Krakowa w wieńcach.Oraz transparent 01.03.1951 Przykład jak umierać mamy. Doping wczoraj oprócz Guliego poprowadziło jeszcze trzech innych kibiców, którzy zmieniali się w trakcie trwanie spotkania. Wszyscy trzej zdali egzamin, doping wczoraj był dobry, ale chyba wiemy że nie był to jeszcze szczyt naszych możliwości. Z naszego wczorajszego repertuaru mogliśmy usłyszeć chociażby dawno nieśpiewny „Najwspanialszy klub na świecie". W drugiej połowie widząc nieporadność naszych piłkarzy nie zamierzaliśmy dopingu zaprzestać, wręcz przeciwnie niosło się po Krakowie bardzo dobre w naszym wykonaniu „Hej Wisła gol", które śpiewane razem z bębnem robi niebywałą furorę na naszych trybunach. Niestety w 88 minucie padła bramka dla Podbeskidzia po, której.. ujawniła się na stadionie grupa z Bielska-Białej.

Źródło:http://skwk.pl/

To spotkanie obejrzało 13850 widzów,na meczu był prowadzony głośny doping ,nie pojawiła się za to żadna oprawa oraz kibice gości -z powodu przedłużającej się budowy stadionu.


Doping podczas meczu z Ruchem(video)

Źródło:http://skwk.pl/


Mecz z Widzewem obejrzało ok.16000 widzów.Odbyła się na nim akcja prowadzona przez Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków-Kto Kocha Ten Wierzy Siła w Młodzieży: Na mecz z Widzewem w ramach naszej akcji "Kto kocha, ten wierzy - siła w młodzieży!" za darmo udało się ponad 160 dzieci. Część biletów została przez nas zakupiona, część przekazał nam klub. Młodzi sympatycy Wisły zajęli miejsca na sektorze G i trzeba przyznać, że dzielnie dopingiem wspierali naszych zawodników. Po meczu z Widzewem grupa ok. 30 dzieci w wieku 5-12 lat pojawiła się w pawilonie medialnym, gdzie pojawiło się kilku zawodników Białej Gwiazdy. Maluchy spotkały się z Radosławem Sobolewski, Patrykiem Małeckim, Cezarym Wilkiem, Andrażem Kirmem oraz Maciejem Żurawskim. Piłkarze rozdawali autografy i pozowali z dziećmi do zdjęć, rozdali im także przygotowane przez nas szaliki. Jeden ze szczęśliwców otrzymał nawet koszulkę od Tomasa Jirsaka. Radość którą dało się widzieć na buziach dzieci, raz jeszcze utwierdziła nas w przekonaniu, że akcja "Kto kocha ten wierzy" jest inicjatywą słuszną i mamy nadzieję, że z meczu na mecz będziemy ją organizować na coraz większą skalę. Cieszy też widok wypełnionego na meczu sektora rodzinnego, gdzie zasiadają rodzice wraz ze swoimi pociechami.

Źródło:http://skwk.pl/

Trybuny podczas meczu z Widzewem (video)


Do Bytomia w niedzielne popołudnie zawitało 1000 fanów Białej Gwiazdy. Pociągiem specjalnym do Bytomia udało się 1000 kibiców Wisły Kraków, wraz z nami po kilka osób ze Śląska, Lechii i Unii. Wejście tysięcznej grupy trwało ponad 2 godziny, a tuż po przejściu przez kołowrotki poza tradycyjną kontrolą, należało jeszcze za pozować do zdjęcia. Na płocie sektora gości wywieszono flagi: Nieobliczalni, Bochnia, Pruszcz Gdański, Unia Tarnów, Prądnik Biały , "5", Kleparz, Trzebinia, Bieżanow, Jaworzno, oraz Wisła Sharks. To właśnie motyw z flagi "WS" czyli rekin znajdował się na koszulkach kibiców Wisły. Przez całe spotkanie prowadzono głośny doping, z obu stron nie brakło "uprzejmości" ale obeszło się bez tradycyjnego dialogu z kibicami Polonii.


Hej Wisła gol (video) Bo w Krakowie (video) My Chłopcy z Reymonta (video) ,,Eintracht(video)

Źródło:http://skwk.pl/


Radość kibiców po bramce(video)

Doping(video)


Źródło:http://skwk.pl/


Doping kibiców (video)


Źródło:http://skwk.pl/


Na trybunach atmosfera przyjaźni, na boisku walka na całego. Na boisku nie było gościnnie, całkiem inaczej było na trybunach oraz na mieście przed i po meczu. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków pragnie serdecznie podziękować Wielkiemu Śląskowi oraz wszystkim Wrocławianom za gościnę na stadionie oraz po meczu. Na mecz przyjaźni wybrało się tysiąc kibiców Białej Gwiazdy, taką pulę biletów otrzymaliśmy i wyprzedaliśmy w Krakowie w 2 dni. Ie osób załatwiało sobie wejściówki przez znajomych oraz na miejscu ciężko ocenić.Wypełnione po brzegi trybuny stadionu przy Oporowskiej przez całe spotkanie prowadziły doping dla obu zespołów, na płocie na przemian wisiały flagi Wisły i Śląska. Wiślackie flagi które dało się dostrzec na stadionie to min. :Bronowice, Qrdwanów, Wisła Sharks, Nieobliczalni, Olkusz, Bochnia, Kleparz, Jaworzno, "5", Prądnik Biały. Tradycyjnie, nasze odwiedziny we Wrocławiu nie mogły odbyć się bez akcentu na ścianie. Załatwiony został legal idealnie pasujący do koncepcji malującego - ściana wysokości 4 metrów. Malowanie trwało około sześciu godzin. W imieniu wielu osób z Wisły, które we Wrocławiu spędziły po raz kolejny niezapomniane chwile, zwłaszcza z naszej grupy, chciałbym podziękować za wspaniałą gościnę. Nasza przyjaźń to nie tylko hasła na vlepkach, szalach i śpiewy na stadionach, o czym przekonujemy się za każdym razem odwiedzając te piękne miasto. Trzej Królowie Wielkich Miast - Śląsk Wisełka Lechia Gdańsk!

Źródło:http://skwk.pl/


Trybuny podczas meczu(video)


Źródło:http://skwk.pl/


Na mecz przyjaźni do Gdańska wybrało się ok. 800 kibiców Białej Gwiazdy. To nasza oficjalna liczba, zapewne niektórzy kupowali bilety na miejscu lub za pośrednictwem znajomych z Lechii, ale ile takich osób było tego nie wiemy. Niedzielny termin meczu spowodował, że spore grono Wiślaków już od piątkowego wieczoru było widocznych na mieście i gdańskich plażach. Pogodna aura umilała pobyt nad polskim morzem. Rozegranych zostało kilka meczów pomiędzy zaprzyjaźnionymi grupami kibiców Wisły i Lechii. Np. grupa Nieobliczalnych zmierzyła się z Lechistami z Przymorza. Umacnianie zgody trwało przez cały weekend. Na meczu na trybunach panowała typowa zgodowa atmosfera, dopingowano obie drużyny, a po meczu owacją podziękowano za grę wszystkim zawodnikom. W pierwszej połowie , na płocie wywieszono transparenty które są odpowiedzią kibiców na medialną i rządową nagonkę na kibiców którzy na kilka minut opuścili sektory(na wielu stadionach wywieszono transparenty, a kibice opuścili trybuny na kilka minut. Treść transparentów: Trybuna zamknięta na wniosek D. Tuska, Wam kury szczać, prowadzić a nie politykę robić! J.Piłsudski", Przeżyliśmy Rusków, przeżyjem Tusków! Po kilku minutach bez dopingu, powrócono na trybuny i do końca spotkania wspierano obie drużyny. Wiślackie flagi które zawisły na meczu: Bronowice, Brzeszcze, Kleparz, Nieobliczalni, Kazimierz, Trzebinia, Jaworzno. Po meczu za sektorem odbyła się gościna.


Źródło:http://skwk.pl/


Opis sytuacji na trybunach podczas meczu-opinia jednego z członków grupy Ultra Wisła:

Widowisko z Lechem Poznań miało być prawdziwym kibicowskim świętem, okraszonym wspaniałym dopingiem i efektowną oprawą meczową. Jak było to chyba wszyscy wiemy. Na pewno nie tak jak sobie to zakładaliśmy i wyobrażaliśmy. Rozumiem Wasze rozgoryczenie wczorajszym meczem, pewnie większość z nas z różnych przyczyn czuje to samo. W poniedziałek doszło do spotkania różnych frakcji na Wiśle z przedstawicielami najwyższych władz klubu. Wtedy to omawialiśmy sprawę nadchodzących dwóch meczów. Właśnie wtedy nikt nie miał nic przeciwko zaprezentowaniu oprawy którą przygotowaliśmy. Można powiedzieć wszystko było ustalone. Jak się jednak okazało wczoraj rano ustalenia te zostały złamane. A przecież projekt się nie zmienił. Wszelka merytoryczna dyskusja dlaczego nie praktycznie nie istniała. Władze naszego klubu i osoby odpowiedzialne ze bezpieczeństwo używali argumentów w stylu: "nie bo nie" albo "jak nie rozumiesz dlaczego to fajnie masz". Z resztą wszystkie osoby które widziały projekt zgodnie stwierdziły ze nie ma w tym nic obraźliwego, wulgarnego czy czegokolwiek co sprawiłoby że mogliby nam za to zamknąć stadion. Dlatego bardzo proszę o powstrzymanie się od komentarzy ze klub miał racje, szczególnie tych osób które jej nie widziały. Mogę zapewnić jedynie, a przynajmniej mam taka nadzieje że kiedyś ją zobaczą. Również osobom które uważają ze sytuacja w kraju jest wiadoma, że jest nagonka i robienie czegoś takiego to pieniądze wyrzucone w błoto chciałbym powiedzieć że ta owa nagonka jest od finału PP w Bydgoszczy czyli raptem trochę ponad tydzień. Każda odpowiedzialna osoba nie rozpoczyna przygotowań do takiego meczu na tydzień przed. Pomijając poświęcony czas wolny, czas w którym omijało się prace czy szkołę, pomijając wydane środki- warto zaznaczyć Wasze, myślę że są ważniejsze kwestie które należy w tym momencie poruszyć. Chodzi o zwyczajne zaufanie miedzy klubem a nami. Niby tak nie wiele a jednak dużo. Ja czuje się przez mój ukochany klub zwyczajnie wykorzystany. Pewnie większość moich kolegów i koleżanek też. Potraktowany jak zwyczajny wróg. Co za tym idzie my nadszarpnęliśmy Wasze zaufanie, chciałoby się powiedzieć nie ze swojej winy. Do wydarzeń już na samym meczu nie odnoszę się, część osób od nas w ogóle na niego nie poszła, część siadła z boku trochę nie dowierzając jak zachował się wobec nas klub. Chciałbym zwrócić tylko uwagę na tak mi się wydaje jeden istotny fakt, czy osoby z sektora G również słyszały przy opuszczaniu trybuny w przerwie "idźcie do domu..." śpiewane gdzieś z sektora E? Czy tylko mi się przesłyszało. W każdym razie później górę wzięły już emocje...

Powyższy tekst jest subiektywna opinią jednego z członków grupy Ultra Wisła.

Źródło: skwk.pl


Rozmowy na linii kibice-klub po meczu z Lechem W dniu dzisiejszym(2011.05.13) odbyło się spotkanie przedstawicieli SKWK z Prezesem Wisły Kraków Panem Bogdanem Basałajem. Wszystkie niedomówienia pomiędzy kibicami a klubem zostały wyjaśnione. Wydarzenia na meczu z Lechem uznano za nieporozumienie wynikające z braku przepływu informacji i niepotrzebnych emocji. Obie strony proszą o nierozpamiętywanie zaistniałej sytuacji, gdyż nie służy to wspólnemu dobru Wisły Kraków, na którym wszystkim nam zależy. Pomimo zapowiadanego w najbliższym czasie ogólnopolskiego protestu kibiców (brak dopingu, opraw , flag), który odbędzie się na większości stadionów, wiedząc jak ważnym wydarzeniem dla każdego Wiślaka jest „Święta Wojna" postanowiono prowadzić doping na niedzielnym meczu. Mamy nadzieję, że na Derbach zapanuje atmosfera wielkiego piłkarskiego święta, którą stworzymy wszyscy w imię WIELKIEJ WISŁY KRAKÓW. Przypominamy o jutrzejszym treningu Białej Gwiazdy, na który zbieramy się o 16 za starą halą Wisły. Prosimy o powstrzymanie się od komentarzy. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków

Źródło: skwk.pl


"Zawsze nad wami to my jesteśmy Mistrzami" śpiewali już przed meczem fani Białej Gwiazdy. Przyśpiewka w pełni się spełniła, kilkadziesiąt minut temu zdobyliśmy 13 tytuł Mistrza Polski, udowodniliśmy także swój prymat w mieście. Mimo deszczowej pogody piękne popołudnie mieliśmy na Reymonta, teraz przed nami kilkanaście dni radości i jej wielka eksplozja na fecie mistrzowskiej. Dziękujemy wszystkim obecnym na stadionie za stworzenia niesamowitej atmosfery.Każdy dawał z siebie wszystko i o to chodziło. Dziękujemy za uszanowanie 10 minut bez dopingu. Był to wspaniały dzień. Udowodniliśmy po raz kolejny, że jeśli tylko chcemy to potrafimy być niesamowita jednością i skonsolidowaną grupą osób, którym przyświeca ten sam cel. Celem tym jest wielkość Wisły Kraków. Jednocześnie dobitnie ukazaliśmy wyższość nad gorszą stroną Błoń. Furorę robiły takie pieśni jak "Każdy to powie", "Hej Wisła gol" czy "Mistrzem Polski jest Wisła". Na trybunach nie zapomniano też o prawdziwym Wiślaku Kubie Błaszczykowskim, który nie zapomniał o Wiśle w jednym z najważniejszych momentów swojej kariery, podczas mistrzowskiej fety w Dortmundzie. W dzisiejszym dniu największą owację zebrał palący mistrzowskie cygaro Robert Maaskant. Wisła PANY! Wisła MISTRZ! Jesteśmy Najlepsi!

Wisła Pany(video)

Każdy to powie(video)

Jesteśmy dumą tego miasta(video)


Źródło: skwk.pl

Doping na fecie (video)

Wisła świętuje na Rynku cz.I(video)

Wisła świętuje na Rynku cz.II(video)


Źródło: skwk.pl

Sezon 2011/2012:

Pierwszy wyjazd za nami Na naszym sektorze w Rydze znalazło się 952 kibiców wspierających Białą Gwiazdę ( w tym ok 120 Lechia, oraz kilkanaście osób z Wrocławia i Tarnowa). Wszystkim zgodowiczom dziękujemy za wsparcie. Przed mecze nie można było nabyć biletów na nasz sektor, wszystkie nie sprzedane bilety dzień wcześniej musieliśmy zdać w klubie. Ci którzy chcieli wspierać Wisłę a zakupili bilety na sektory gospodarzy mogli zająć miejsce w sektorze tuż obok naszego. Do stolicy Łotwy fani Białej Gwiazdy docierali już od poniedziałku, a w środowe popołudnie na każdym kroku w centrum miasta spotkać można było kogoś w wiślackiej koszulce. Wejście na sektor z powodu dość szczegółowej rewizjii odbywało się średnim tempem, na szczęście nie sprawdzano list bo wtedy na pewno wiele osób nie weszło by na mecz przed pierwszym gwizdkiem. Specjalnie na nasz przyjazd w sektorze ustawiono dodatkowe ogrodzenie. Z powodu wywieszenia na tym że ogrodzeniu flag doszło do spięcia ze stewardami, jednak postawiliśmy na swoim i flagi wisiały do końca spotkania. Na początku meczu zaprezentowano oprawę składającą się z kilkudziesięciu flag na kijach, stroboskopów oraz transparentu o treści "Passion still alive" . Przez całe spotkanie donośnym śpiewem wspierano Wisłę Kraków, nie zabrakło także przyśpiewek dla Donalda ;). W sektorze znalazły się flagi min. Bronowice, Bieżanów, Bochnia, Przemyśl, Kleparz, Czernichów, Jaworzno, Oliwa, Pruszcz Gdański, Tysiąclecia, Dobczyce. Już za kilka dni rewanż w Krakowie i być może planowanie kolejnych wojaży z Armią Białej Gwiazdy. Liczba 952 jest naszą oficjalna liczbą.


Doping w Rydze cz.I(video)

Doping w Rydze cz.II(video)


Źródło: skwk.pl

Doping cz.I (video)

Doping cz.II (video)

Doping cz.III (video)


Źródło: skwk.pl


Za nami drugi w przeciągu kilkunastu dni wyjazd w europejskich pucharach. Na wyjeździe w Łoweczu zjawiło się 230 kibiców krakowskiej Wisły. Do Bułgarii docierali na różne sposoby i przez różne państwa. Być może "szybkie terminy" rozgrywek el. Ligi Mistrzów, średnie trasy oraz okres wakacyjny wpłynęły na naszą niezbyt okazałą liczbę. Doping prowadzono przez całe spotkanie, wzmógł się szczególnie po 2 bramce dla Wisły. Na ogrodzeniu pojawiły się takie wiślackie płótna jak : Bronowice, Kleparz, WS, Trzebinia, Przemyśl, Olkusz.


Źródło: skwk.pl


Niestety wyjazd na mecz Widzew-Wisła nie odbędzie się. Stanie się tak pomimo wielu naszych starań, które miały na celu umożliwienie fanom Wisły wyjazdu na to spotkanie. Decydującą przeszkodą w kontekście naszego udziału w sobotnim meczu, stało się niewyrażanie zgody na nasz przyjazd przez łódzką policję. Jednym z głównych argumentów organu, który nie wydał pozwolenia na przybycie kibiców Wisły do Łodzi, był brak podpisania porozumienia proponowanego przez Ekstraklase. Chcemy w tym miejscu zauważyć że to porozumienie w praktyce nakładało obowiązki wyłącznie na stowarzyszenia kibiców i obciążało fanów całkowitą odpowiedzialnością za wydarzenia na trybunach. Co zrozumiałe owego "paktu" podpisać OZSK nie mogło. Być może czekają nas wyjazdowe wakacje w tym sezonie. Wszystkim decydentom polskiej piłki pragniemy przypomnieć hasło, które pokazuje kwintesencję widowiska sportowego związanego z futbolem:PIŁKA NOŻNA DLA KIBICÓW !


Źródło: skwk.pl

Nie ma wyjazdu do Łodzi. Pat między kibicami a Ekstraklasą S.A. Kibice klubów ekstraklasowych nie pojadą na wyjazdowe mecze pierwszej kolejki swoich drużyn. Przypomnijmy, że dwa dni temu kluby Ekstraklasy uzależniły możliwość wyjazdu od podpisania przez stowarzyszenia kibicowskie stosownego porozumienia. Stowarzyszenia odrzucają treść dokumentu zaproponowanego przez ligowe władze. Porozumienie zakłada wzięcie przez stowarzyszenia kibicowskie absolutnej odpowiedzialności za wszelkie wydarzenia podczas wyjazdów. Zabrakło natomiast zobowiązania przez kluby do zapewnienia prawidłowej pracy służb porządkowych na stadionie. "Zarówno Ekstraklasa SA, jak i PZPN oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji były wielokrotnie informowane o poważnych naruszeniach prawa przez poszczególne kluby i wynajmowane przez nie agencje ochrony" - podkreśla Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców w liście otwartym do prezesa Ekstraklasy S.A. Andrzeja Ruski. OZSK zaprotestował także przeciwko formie prowadzenia dialogu. Wcześniej ustalono z Ekstraklasą S.A., że wszelkie rozmowy będą prowadzone bezpośrednio, bez uczestnictwa mediów. Tymczasem 22 lipca Ekstraklasa S.A. zaproponowała nowy projekt porozumienia, a kilka dni później wydała oświadczenie, w którym uzależnia wyjazdy od zgody stowarzyszeń kibicowskich na narzucone z góry warunki. "Nikt nie informował nas uprzednio, że porozumienie będzie warunkiem sine qua non zgody na wyjazdy. Jest to ewidentne naruszenie zasady fair play - nie traktuje się nas jako równorzędnego partnera, przeciwnie przedstawia nam się „propozycję nie do odrzucenia”" - czytamy w liście otwartym OZSK. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków poinformowało, że wyjazd na sobotni mecz z Widzewem nie zostanie zorganizowany. SKWK także skrytykowało projekt porozumienia przedstawiony przez władze Ekstraklasy. "(...) Porozumienie w praktyce nakładało obowiązki wyłącznie na stowarzyszenia kibiców i obciążało fanów całkowitą odpowiedzialnością za wydarzenia na trybunach" - zwraca uwagę SKWK.

Źródło: wislakrakow.com

Doping cz.I (video)

Doping cz.II (video)

Doping cz.III (video)

Doping cz.IV (video)


Źródło: skwk.pl


Warszawa w sobotnie popołudnie przywitała nas ulewnym deszczem.Chwilę po tym jak pierwsi kibice Wisły weszli na sektor gości nad stolicą rozszalała się ulewa, która trwała do drugiej połowy meczu. Opady utrudniły wejście na trybunę, gdyż zamokła lista wyjazdowa, którą ochrona sprawdzała przy wejściu. Konieczne było doniesienie suchej listy by ponownie móc wpuszczać kibiców. Kolejnym problemem były mokre bilety, których czytniki na bramkach nie przyjmowały. Sprawdzanie listy było bardzo skrupulatne dokładnie sprawdzano pesel i numer biletu. Mimo otwartych 4 wejść z ww. powodów wejście odbywało się powoli. Oficjalna liczba kibiców Wisły w Warszawie : 319 Na płocie zawisły flagi: Bronowice, Kleparz, Nieobliczalni, Jaworzno. Przez całe spotkanie prowadzony był doping, nie brakło "uprzejmych" przyśpiewek w stronę gospodarzy również takich nawiązujących do wydarzenia sprzed kilku dni.

Źródło: skwk.pl

Doping kibiców (video)


Źródło:wislakrakow.com


Wspaniałej oprawy doczekał się pierwszy mecz Wisły z APOEL-em. To już Liga Mistrzów na poważnie, dlatego tuż przed pierwszym gwizdkiem usłyszeliśmy po raz pierwszy przy Reymonta hymn najbardziej elitarnych rozgrywek europejskich.Na środku placu gry załopotało logo Ligi Mistrzów, a wiślackie trybuny dumnie odśpiewały hymn Białej Gwiazdy. Kibice przygotowali ujmującą oprawę. Rozciągnięto sektorówkę z wyobrażeniem Henryka Reymana, której towarzyszył transparent z hasłem "W naszych sercach był, jest i będzie - zagrajcie tak, by dorównać legendzie".

Źródło:wislakrakow.com

Wyjazdem na Cypr kończymy przygodę z Ligą Mistrzów i rozpoczynamy z Ligą Europejską. W Nikozji na sektorze gości znalazło się 215 kibiców Białej Gwiazdy. Wywieszono flagi: Bronowice, Wisła Sharks, Pinczów, Przemyśl,Wisła Piastów, Jaworzno, Kleparz, Nieobliczalni, Nowa Huta. Przez całe spotkanie wspieraliśmy Wisłę dopingiem, którego kulminacja nastapiła po golu Wilka. Niestety ponownie(podobnie jak w meczu z PAO) zabrakło kilku minut do pełni szczęścia. Jednak na tym nie koniec przygody w europejskich pucharach, już niebawem wyruszymy na kolejne wyjazdy z krakowską Wisłą.

Doping kibiców na hali Wisły cz. I

Doping kibiców na hali Wisły cz. II

Źródło: skwk.pl

Relacja z wyjazdu do Krakowa,zaprzyjaźnionego z kibicami Wisły fanatyka gdańskiej Lechii: Biało-Zieloni zjeżdżali do dawanej stolicy Polski od początku zeszłego tygodnia. Apogeum wojaży nastąpiło w piątek oraz sobotę. Podczas tego, zgodowego meczu, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, siedzieliśmy w większości w sektorze gości – takie bilety otrzymaliśmy od klubu z Krakowa. W naszym sektorze wywieszone zostały flagi: Lechia Chełm, Wrzeszcz, Łączona Wisły i Lechii Brzeszcze oraz Precz z komuną z przekreślonym „Che”. Ostatnia z wymienionych flag początkowo nie znalazła uznania w oczach delegata. Negocjacje były intensywne i ostatecznie przyniosły pozytywne skutki. Płótno znalazło się na płocie. Jako komentarz do całej sytuacji cisną się słowa „Lechia to duma, banda antykomuna” - czy to się komuś podoba, czy nie, tak było, jest i będzie zawsze! Dodatkowo na sektorach Wisły znalazły się dwie flagi Oliwy. Podczas wizyty w Krakowie mogliśmy liczyć na posiłek oraz napoje chłodzące, przygotowane przez Wiślaków. Szczególnie te ostatnie mocno się przydały, gdyż ponad 30sto stopniowy upał mocno wymęczył wszystkich kibiców. Wykorzystując fakt, iż większa część naszej grupy znajdowała się na jednym sektorze mogliśmy prowadzić doping przez cały mecz. Nie mogło oczywiście zabraknąć dialogów między nami, a naszymi braćmi spod znaku Białej Gwiazdy. „Wisła z Krakowa – to Lechii druga połowa” niosło się po całym Krakowie. W trakcie drugiej połowy spotkania nasze śpiewy stały się wyjątkowo głośne. Wszyscy zebrani w sektorze gości rozpoczęli zabawę, która poprowadziła naszych kopaczy do sensacyjnego zwycięstwa. Po meczu w wielu miejscach Krakowa trwały imprezy umacniające naszą zgodę. Wiślakom dziękujemy za gościnę i zapraszamy do nas na wiosnę.


Źródło:kibice.net-forum



Doping kibiców(video)


Źródło:http://skwk.pl/


W poniedziałek frekwencja na stadionie Wisły była słaba, mimo to zabawa i atmosfera w młynie była jedną z najlepszych w tej rundzie. Bełchatowian wedle listy wyjazdowej zjawiło się 88 (oficjalną liczbę zapewne niebawem podadzą kibice GKS-u), kilka razy zaznaczyli swoją obecność okrzykami. My nie zapomnieliśmy "pozdrowić" rządzących, zawisł także transparent "Chwała obrońcom ojczyzny" (powieszony z okazji rocznicy najazdu sowietów na Polskę w 1939 roku).


Źródło:http://skwk.pl/

Wyjazd do Świnoujscia był dla wyjazdowiczów nie lada atrakcją. Dotychczas najdalszym wyjazdem krajowym były wizyty w Szczecinie, teraz dane nam było zawitać do Świnoujścia, które wedle trasy pociągu oddalone jest od Krakowa o 751 km. Niektóre trasy samochodowe liczą ponad 800. Dodatkową atrakcją podczas wizyty w niewątpliwie urokliwym Świnoujściu była przeprawa promowa, którą większość z nas musiała odbyć by dostać się na stadion. 129 osób może relacjonować znajomy wizytę na najdalszym krajowym wyjeździe. Wraz z nami na sektorze kilka osób ze Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk. Wywieszono flagi Jaworzno, Bronowice oraz Prądnik Biały. Kilkakrotnie donośnymi śpiewami zaznaczyliśmy swoją obecność.


Źródło:http://skwk.pl/

Oprawa (video)

Doping kibiców(video)


Źródło:wislakrakow.com

Już przed wyjazdem do Holandii podejrzewaliśmy, że będzie to wyjazd inny od wszystkich. Informacja, że do sprzedaży trafią vouchery, a nie bilety była dla nas sygnałem, że po raz kolejny w Holandii (wcześniej w Rotterdamie) będzie się nas chciało zgromadzić na długo przed meczem w jakiejś hali. W Enschede okazało się, że hali żadnej nie ma, był za to zamknięty parking tuż przy wejściu na sektor na który przywożono kibiców Wisły. Pierwsza kontrola odbywała się kilka kilometrów przed miastem, sprawdzano dokumenty, vouchery oraz zawartość bagażników. Problemy z wjazdem do miasta miały osoby, które nie posiadały przy sobie voucherów, a przecież często jest tak że bilety (tym razem voucher) odbiera się od znajomych pod stadionem. Po interwencjach i tłumaczniu, że vochery posiadają znajomi pod stadionem spora grupa kibiców została ostatecznie wpuszczona do miasta. Nie znaczy to jednak, że udało się wjechać do centrum , które tego dnia było dla kibiców Wisły zamknięte. Jeżeli ktoś w barwach Wisły pojawił się na mieście był przewożony do Fan Zon, podobnie miała się sprawa z osobami mówiącymi po polsku, barw nie trzeba było mieć... Dochodziło do sytuacji, że jeżeli ktoś nie posiadał przy sobie dokumentu tożsamości lądował na komisariacie. Kilkanaście osób zostało dotkliwie pobitych przez mundurowych.Większość osób po meczu została wypuszczona. Policja oraz ochrona pod pretekstem fałszywych voucherów nie wpuściła na stadion kilkadziesiąt osób, zostali oni wywiezieni kilka kilometrów za miasto. Gdzie pozostawiono ich w szczerym polu. Wszystkie vouchery ostatecznie okazały się oryginalne, to przedstawiciele holenderskiego klubu wysłali pulę vocherów wydrukowaną na złym papierze. Wszystkie powinny być wydrukowane na papierze którego nie da się przetargać. Sprawy niestety nie udało się rozwiązać w trakcie spotkania, mimo prób interwencji min. ze strony SKWK i osoby z naszego klubu przez kilkadziesiąt minut, aż do zakończenia spotkania. Po meczu przekazano stosowane informacje delegatowi UEFA i sprawa na pewno będzie miała swoją kontynuację. Holendrzy nie zezwolili na wniesienie oprawy, szczekaczki oraz pałek do bębnów. Podczas rewizji osobistych także doszło do pobić. Kilku naszych kibiców ucierpiało min. kilka dziewczyn. Niektóre kibicki kontrolowane były przez ochroniarzy (wedle przepisów kobiety powinny być rewidowane przez kobiety). Zaledwie jedna osoba wydawała bilety, przez co wchodzenie do Fan Zon trwało długo. Jeżeli tak wygląda holenderska organizacja, która miała umilić nam pobyt w Holandii to na pewno kilkaset osób nigdy do tego kraju wracać nie będzie chciało. Zamykanie centrum miasta, zatrzymania bez powodów, pobicia i wielki skandal z niewpuszczeniem kibiców na stadion mimo posiadania oryginalnych voucherów - tak wygląda holenderska uprzejmość i rzeczywistość. Niebawem przedstawimy relację osób jadących autokarami, którzy po przyjeździe do Holandii zostali wywiezieni na lotnisko i przetrzymani tam przez dłuższy czas bez możliwości zakupu jedzenia i picia, a nawet skorzystania z WC. Twente przekazało Wiśle Kraków 755 wejściowek, wszystkie zostały wyprzedane. Z racji licznych zatrzymań oraz "afery voucherowej" nie jesteśmy w stanie podać dokładnej oficjalnej liczby kibiców w sektorze gości. Wraz z nami na sektorze przedstawiciele naszych zgód. Wywieszono flagi min: Kazimierz, WS, Kleparz, Jaworzono, Tysiąclecia, Olkusz, Prądnik Biały,PDW, "5", Londyn, Nieobliczalni, flagi Lechii. Zawisła także w odpowiedni sposób flaga Twente. W pierwszej połowie prowadzono doping, w drugiej prowadzony był momentami. Wyjazd po powrocie do Polski wielu uzna za zakończony, jednak skandaliczne potraktowanie kibiców Wisły Kraków przez Holendrów na pewno będzie miało swoje konsekwencje. Obowiązkowo musimy odnotować, że 100 wyjazd zaliczył Borys - niewidomy kibic Wisły Kraków. Serdecznie gratulujemy i życzymy kolejnej setki udanych wyjazdów!


Źródło:http://skwk.pl/

Ranking wyjazdowy osiedli
Ranking wyjazdowy osiedli
Ranking wyjazdowy miejscowości
Ranking wyjazdowy miejscowości

Na jeden z ciekawych wyjazdów w tej rundzie nie zjawiliśmy się w komplecie. Do dyspozycji mieliśmy 1400 biletów, ostatecznie udało się rozprowadzić 1196 wejściówek. Wraz z nami kilkadziesiąt osób z Lechii Gdańsk oraz kilka z Wrocławia i Tarnowa, dziękujemy za wsparcie. Na sektor głównie za sprawą % nie weszło aż 110 osób. Jak widać prośby i apele nic nie dają. Ostrzegamy przed każdym wyjazdem, że nawet przy 0,1 promila ochrona może nie wpuścić na stadion sporo osób w dzisiejsze popołudnie przekonało się o tym. Dodatkowy komentarz jest zbędny. Na Łazienkowskiej zjawiliśmy się ponad 4 godziny przed meczem, wchodzenie na obiekt trwało ok. 3,5 h. Kontrola była bardzo szczegółowa, chyba najdokładniejsza na obiektach piłkarskich w Polsce na jakich mieliśmy okazję być. Poza informacjami statystycznymi więcej o naszej prezencji w sektorze gości rozpisywać się nie będziemy. Szkoda, że tak ciężko założyć czerwoną koszulkę, że tak ciężko coś krzyknąć. Na boisku jest marnie, na trybunach tak być nie musi ale to już zależy od każdego z nas. Flagi w sektorze Wisły: Wisła Sharks, Bronowice, Kleparz, Wolbrom, Trzebinia. Nie wpuszczono flagi Pruszcza Gdańskiego i Unii Tarnów.

Źródło:http://skwk.pl/


Doping na Łazienkowskiej (video)


Źródło:wislakrakow.com


"Ściągnij rodaków, postaw na młodych Polaków!" - śpiewali w drugiej połowie dzisiejszego meczu fani Białej Gwiazdy. Adresatem słów był szkoleniowiec mistrzów Polski."Jaliens, Lamey dziękujemy - ich oglądać już nie chcemy" - dobitnie wytłumaczyli kibice, którzy mają już dość obserwowania słabych występów podstarzałych defensorów rodem z Holandii. Jeśli błędy w obronie mają się zdarzać, lepiej by popełniali je młodzi zawodnicy, którzy wyciągną z nich wnioski i będą stawali się coraz lepsi. Najlepiej polskiego pochodzenia. Kibice Białej Gwiazdy domagają się występu wyróżniającego się obrońcy młodego pokolenia, regularnie powoływanego do młodzieżowej reprezentacji Polski, Michała Czekaja, oraz Daniela Bruda, który dzisiaj zasiadł na ławce rezerwowych. W trakcie meczu wstał z niej tylko po to, by podziękować fanom skandującym jego nazwisko.Na stadionie przy Reymonta wywieszono w sobotni wieczór dwa transparenty. Kibice z trybuny północnej uczcili pamięć zmarłego w tragicznych okolicznościach wiślaka Tomka, fani Jagiellonii zadedykowali bramkę kibicowi zmarłemu dziś w drodze do Krakowa. Tomkowi cześć oddali jego koledzy po szalu z bocheńskiego fanklubu Wisły. Na ładnie wykonanym transparencie powieszono szalik FC Bochnia. Żółto-czerwoni na trybunie południowej powiesili prosty, wykonany w pociągu, transparent z napisem ŚP Budyń. Ciesząc się po golu śpiewali "Słuchaj Budyń, to dla Ciebie!". Spotkanie poprzedziła minuta ciszy. Sędzia zakończył ją po kilkudziesięciu sekundach, jak to zwykle bywa. Fani z trybuny północnej odczekali dłuższy czas, nim rozpoczęli doping dla swej drużyny.

Źródło:wislakrakow.com


Nie do końca wiem czy wiem dlaczego, ale dzisiejszy mecz przypomniał mi nieco dawniejsze czasy. Kilka lat temu, na mało nowoczesnym i mogącym pomieścić mniej kibiców stadionie, także wieszaliśmy wiele flag, przyjmowaliśmy kibiców gości, zajmowaliśmy trybuny po obu stronach boiska, a w młynie dopiero zaczynały pojawiać się flagi na kijach.Spotkanie z Fulham nie przyciągnęło kompletu kibiców, spore połacie krzesełek świeciły pustkami, ale mimo wszystko w ten czwartkowy wieczór na Reymonta zjawiło się ponad 16,5 tysiąca sympatyków Białej Gwiazdy. Na trybunie północnej machano dziesiątkami flag sławiącymi trzy najpiękniejsze barwy. Kibice z trybuny południowej często włączali się do dopingu, a kilkakrotnie śpiewał na stojąco dokładnie calutki stadion.

"Wisełko wygraj mecz...!" - melodyjnie śpiewali kibice z wszystkich sektorów dumnie unosząc szale nad głowami. Podobnie było oczywiście przy hymnie czy pieśni "Wisła to jest potęga!", najpiękniej jednak niosło się nad boiskiem, a pewnie też i nad Błoniami, "Najwspanialszy klub na świecie". Płoty wypełniły się trójkolorowymi flagami. Wisiały: Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, Nieobliczalni, White Star Power, Reyman, Tylko przed Bogiem, PDW oraz osiedlowe i fanklubowe: Olkusz, Prądnik Biały, Bronowice, Przemyśl, Qrdwanów, Nowa Huta, Krowodrza, Gdynia, a także lechijne Przymorze, Oliwa i płótno Śląska. Dekoracja była piękna. Podobnie jak wspólna radość kibiców i piłkarzy po końcowym gwizdku. Zawodnicy, jak zwykle po zwycięstwie, rozpoczęli rundę honorową od trybuny północnej. Najpierw skakali i klaskali w rytm śpiewu kibiców, później zostali dopuszczeni do głosu i wznieśli tradycyjny okrzyk. W ten sam sposób podziękowali także trybunie południowej, a oklaskami wszystkim kibicom zebranym na pozostałych sektorach. Magicznym miejscem jest nasz stadion, niezapomnianą atmosferę tworzą na nim fani krakowskiej Wisły, którzy potrafią przemienić w święto nawet pozornie szary, chłodny i marudny dzień. "Najwspanialszy klub na świecie co kibiców mnóstwo ma Każdy kibic wie, że przecież to jest nasza Wisełka. Strzelaj bramki, by mecz wygrać, aby punkty zdobywać, aby mistrzem Polski była nasza krakowska Wisła! My kibice pomożemy! Mistrza Polski zdobędziemy, ani Legia, nie Zagłębie, tylko Wisła mistrzem będzie!"

Źródło:wislakrakow.com


399 kibiców krakowskiej Wisły zawitało na sektor gości ŁKS-u Łódź. Z puli 500 biletów wykorzystaliśmy 399. Szkoda, że osoby które tak narzekają, że nie "załapały" się na wyjazd do Londynu nie udały się na mecz z ŁKS. Mimo małego poślizgu z odjazdem środków transportu dotarliśmy do Łodzi na tyle wcześnie, że praktycznie wszyscy weszli na stadion przed pierwszym gwizdkiem. Mając w pamięci sprawdzanie na bramkach w Warszawie trzeba przyznać, że w Łodzi wszystko odbywało się dużo szybciej i sprawniej. Przez całe spotkanie prowadzimy doping i mimo kilku prób słownej prowokacji ze strony Łodzian odpowiadamy im tylko pod koniec meczu pewnym tekstem o 1 lidze. Flagi które zawisły w naszym sektorze: Bronowice, Beer Boys, Wisła, Jaworzno, Olkusz, Kleparz.


Źródło:http://skwk.pl/

Z powodu negatywnej decyzji policji nie otrzymaliśmy biletów na mecz Limanovia - Wisła. Mimo braku zorganizowanego wyjazdu, oraz informacji, że bilety na sektory gospodarzy zostały wyprzedane w Limanowej zjawiło się ponad 150 fanów Białej Gwiazdy. Bilety na mecz bez problemu można było nabyć w centrum miasta. Jak informowaliśmy we wcześniejszym newsie, do Limanowej ściągnięto oddziały prewencji min. z Krakowa, kontrole odbywały się na drogach dojazdowych do miasta. Aby wejść na stadion trzeba było przejść 2 razy kontrolę, jeżeli ktoś nie posiadał biletu nie miał możliwości podejścia pod stadion (mimo to niektórym się udało). Za bramkami ustawiono przenośne trybuny, to właśnie za jedną z bramek zebraliśmy się w drugiej połowie. Wtedy też daliśmy o sobie znać dopingiem. Niektórzy miejscowi oglądali spotkanie z balkonów okolicznych domów, lub ze wzgórz nieopodal stadionu. Cała otoczka meczu bardzo przypominała naszą wizytę na meczu z Koszarawą Żywice czy Bytovią Bytów. Jeden z kibiców Białej Gwiazdy dotarł na mecz w Limanowej na nogach! 28-letni kibic Wisły wyruszył o 3 nad ranem spod Poczty Głównej i pieszo dotarł na mecz .

Źródło:http://skwk.pl/


13 tysięcy widzów oglądało kolejny mecz, w którym Wisła nie zaprezentowała stylu, ani wysokiej jakości. Szczęśliwie, mamy kibiców, dla których ten klub to coś więcej niż piłkarze i wyniki. Na trybunie północnej znów, świetnym zwyczajem, pojawiły się flagi na kijach, którymi machano przez cały mecz. - Czym gorsza gra, tym lepszy ma być doping! - wymagał od zebranych gniazdowy. Na ogrodzeniach od północy i wschodu wywieszono flagi: Tylko przed Bogiem, PDW, White Star Power, Towarzystwo Sportowe, Reyman, Nieobliczalni, Olkusz, Qrdwanów, Krowodrza, Prądnik Biały, Przemyśl, Nowa Huta, Śląsk, Oliwa, Kazimierz, Kleparz. Pod koniec meczu kibice przypomnieli o tym, że kolejnym spotkaniem ligowym będą wielkie derby Krakowa. "Każdy piłkarz niech pamięta - wynik derbów to rzecz święta" niosło się nad Reymonta. Piłkarze schodząc z murawy dziękowali oklaskami za doping, żegnały ich lekkie gwizdy, podobnie jak Lameya, gdy zmieniał go Diaz w końcówce meczu. Podbeskidzie fetowało na środku naszej murawy, a potem pod sektorem własnych fanów, którzy zjechali się do Krakowa w liczbie, na oko, ponad dwustu. Kilka razy zdołali przebić się z przyśpiewką "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Podbeskidzie gra", wywiesili flagę Bielszczanie.


Źródło:wislakrakow.com


Wyjazd na który wielu kibiców Wisły oczekiwało od dłuższego czau już za nami. Anglicy przekazali nam 1300 biletów które rozeszły się w przeciągu kilkunastu minut. Oficjalna liczba kibiców Białej Gwiazdy w sektorze gości na stadionie Fulham to 1300, w tym ok. 200 zgody Lechia, Śląsk i Unia Tarnów. SKWK rozprowadzało bilety na sektor gości tylko i wyłącznie w Krakowie, nie była prowadzona żadna sprzedaż internetowa ani przed meczem. Mimo wielu zapytań o bilety nie udało się załatwić dodatkowej puli wejściówek. Kibice docierali do Londynu samolotami już od poniedziałku, warunki atmosferyczne panujące w Krakowie w środę pokrzyżowały plany wyjazdowe niektórym fanom. Ale znaleźli się tacy, którzy mimo przeciwności losu wsiedli w auta przejechali cała Polskę i z Gdańska odlecieli do Wielkiej Brytanii. Wejście na obiekt Fulham odbywało się sprawnie, stewardzi próbowali kierować ludzi na miejsca na których powinni zasiąść jednak nikt nie miał zamiaru siedzieć. Nie obeszło się bez kilku "spięć" ze stewardami. Niestety nie udało się wnieść szczekaczki przez co nasz doping był mniej skoordynowany niż zakładano. Dopingowano przez całe spotkanie. Bardzo aktywnie w doping włączał się z sektor za bramką, gdzie zasiadły osoby sympatyzujące z Wisłą, ilu ich było ciężko oszacować gdyż bilety na trybunę Putney End rozprowadzał angielski klub. Nie będziemy porywać się na szacowanie osób dopingujących Wislaków z trybuny za bramką (wielokrotnie w dopingu uczestniczyło 70-80% osób znajdujących się na trybunie Putney End), a za naszą oficjalną liczbę przyjmujemy 1300. Piłkarsko ponownie zanotowaliśmy słabe spotkania, na szczęście inaczej było na trybunach, chociaż zawsze mogło być lepiej. W sektorze zawisły flagi min. : Bronowice, Wisła Sharsk, Prądnik Biały, Gdynia, Pinczów,"5", CHWM, Dziękujemy zgodom za wsparcie!


Źródło:http://skwk.pl/


Na derby otrzymaliśmy 750 biletów, które rozeszły się w przeciągu ok. 40 minut, kilkadziesiąt trafiło do przedstawicieli zgód. W niedzielne popołudnie o 14 zebraliśmy się na Reymonta 22 by stamtąd przez Błonia przejść na obiekt rywalki. Wejście odbyło się dosyć sprawnie i na 30 minut przed meczem wszyscy byli już na sektorze. W czasie meczu dominowały obustronne wymiany "uprzejmości" nie brakło latających między sektorami przedmiotów. Już po spotkaniu zatrzymano kilka osób. W naszym sektorze zawisły flagi Wisła Sharsk, Bronowice, Przemyśl, Gdynia, "5", Kleparz, Prądnik Biały , Szlachta z Wrocławia oraz transparent odnośnie marszu niepodległości. Nie wpuszczono płócien : Qrdwanowa i Jaworzna. Tuż po spotkaniu kiedy piłkarze łaskawie po nawoływaniu Czarka Wilka podeszli pod sektor (oczywiście nie w komplecie) dosadnie daliśmy im do zrozumienia co myślimy o ich postawie. Po kilkudziesięciu minutach już na Reymonta 22 także wysłuchali już w kilku językach zastrzeżeń kibiców, a na tym pewnie nie koniec...


Źródło:http://skwk.pl/


Dzisiejszy mecz z Górnikiem Zabrze miał być dla zawodników wymarzoną okazją do zrehabilitowania się za ostatnie pasmo wstydliwych porażek. Co więcej, to spotkanie było debiutem trenerskim Kazimierza Moskala, który niecałe dwa tygodnie temu zastąpił na stanowisku szkoleniowca pierwszej drużyny Roberta Maaskanta. Krakowskich kibiców dodatkowo elektryzował fakt, że sympatycy zabrzańskiej drużyny wykupili półtora tysiąca wejściówek i jako drudzy w tym sezonie mieli wypełnići sektor gości przy Reymonta. Mecz na boisku został przyćmiony przez rywalizację toczącą się na trybunach. Gdyby piłkarze polskiej ligi na tle ich europejskich kolegów wypadali tak, jak polscy kibice, to od dawna mielibyśmy zagwarantowane 4 miejsca w Lidze Mistrzów. Efektowne oprawy, kartoniady, flagowiska, race- to wszystko dziś dodawało kolorytu dość typowemu tak zwanemu „meczowi walki". Ale zacznijmy od początku... Na kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem Huberta Siejewicza na naszym stadionie miała miejsce kolejna odsłona cyklu, honorującego wybitnych piłkarzy Białej Gwiazdy. Tym razem graczem, którego replika koszulki została wciągnięta pod dach stadionu był Jerzy Jurowicz- znakomity bramkarz Wisły, w której barwach spędził ponad 20 lat. Mniejszą wersję tej koszulki przekazano na ręce córki Jerzego Jurowicza- Małgorzaty oraz wnuka- Łukasza. Na wyjście piłkarzy na sektorze C pojawiła się oprawa, przedstawiająca wawelskiego smoka. Całość uzupełniały kartony po bokach i u góry oraz transparent: „Od ponad wieku smok miasta strzeże, u jego boku Wisły rycerze". Nad sektorówką odpalono kilkanaście rac, co tylko dodało całej oprawie odpowiedniego wyrazu. Mimo niskiej frekwencji, nasz doping stał na całkiem niezłym poziomie. Rywal nie podnoszący bardzo ciśnienia, ostatnie wyniki oraz rzecz tak banalna, jak pogoda sprawiły, że dzisiaj na meczu pojawili się ludzie, dla których boiskowe poczynania piłkarzy mają drugorzędne znaczenie, a liczy się to, jak Armia Białej Gwiazdy prezentuje się na trybunach. Odpowiednio zmobilizowani przez gniazdowych dopingowaliśmy równo przez całą pierwszą połowę. Po przerwie zgromadzeni na sektorze C fanatycy kilkukrotnie oznajmiali klubowym władzom, co sądzą o sytuacji panującej w Wiśle. „Wynagrodzenie przeznaczcie na akademię!", „Gdzie obietnice?! Basałaj, gdzie obietnice?!", „Mniej patałachów, my chcemy młodych Polaków!"- to jedne z wielu okrzyków kierowane do zarządu, którego polityka sprawiła, że znajdujemy się piłkarsko w takim, a nie innym miejscu. Po kilku minutach wyrażania dezaprobaty, wróciliśmy do wspierania naszych zawodników, włączając do zabawy cały stadion. „Święte barwy" i „Tylko Ty" wychodziły nam dzisiaj zdecycdowanie najlepiej, gdy gniazdowi podzielili sektor na pół i odbył się pojedynek gigantów. Tymczasem zabrzańska Torcida (większość ubrana w jednakowe koszulki), wspierana przez delegacje dębickiej Wisłoki i Gieksy dopiero po przerwie pokazała składającą się z kilku części oprawę. Najpierw połowa sektora zabrzan utworzyła biało- niebiesko- czerwoną kartoniadę, natomiast druga machała niewielkimi chorągiewkami w tych samych barwach. Następnie doszły większe flagi, aż w końcu pojawiły się podłużne pasy materiału, pod którymi odpalono race. O ile w pierwszej połowie Górnicy głośno dopingowali swoich pupili, o tyle w drugiej słychać ich było tylko po bramce strzelonej w końcówce meczu. Warto zaznaczyć, że zabrzanie nie byli jedynymi gośćmi na tym spotkaniu- Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków ufundowało bowiem po raz kolejny wejściówki dla ponad setki dzieci z dwóch krakowskich szkół podstawowych. Dzieciaki po meczu miały też okazję do spotkania się z zawodnikami w pawilonie medialnym. Po zebraniu autografów i rozmowach ze swoimi idolami, oczarowane atmosferą R22, ze śpiewem na ustach udały się do podstawionych autokarów. Przykrym wydaje się być fakt, że niektórzy pracownicy klubu, któremu rzekomo bardzo zależy na pozyskiwaniu nowych sympatyków, woleliby aby takie spotkania raczej się nie odbywały, ponieważ dzieci „przeszkadzają w pracy dziennikarzom i powinny już sobie iść". Kolejny mecz został przegrany, kolejny przy Reymonta. Jednak my, w przeciwieństwie do piłkarzy, możemy chodzić z podniesionym czołem, ponieważ zdaliśmy kolejny kibicowski egzamin.


Źródło:http://skwk.pl/


Za nami mecz na pięknym stadionie Śląska, podczas którego na trybunach panowała prawdziwa atmosfera przyjaźni. Serdecznie dziękujemy braciom z Wrocławia za przyjęcie, zapewne nie jedna osoba z Krakowa ten weekend spędzi we Wrocławiu. Dziękujemy Stowarzyszeniu Wielki Śląsk za okazaną pomoc! Nasza oficjalna liczba to 2 000. , tyle biletów otrzymaliśmy i rozeszły się w przeciągu 30 min. Ile osób zakupiło wejściówki poprzez znajomych z Wrocławia ciężko oszacować, ale była to na pewno spora grupa. Kibice z Krakowa mieli czarne czapki z napisem TSW, WKS wiele z nich przekazano zapewne znajomym z Wrocławia. Flagi min.: Wisła Sharks, Bronowice, Wisła Skawina, Kleparz, Jaworzno, Nieobliczalni, "5", Bochnia, Kazimierz. Zawisł także transparent : Wszyscy na Spartak. Stadion Wrocławian po raz kolejny zapełnił się po brzegi, mimo iż mecz otwarcia był kilkanaście dni wcześniej tym razem także zaprezentowano przed meczem show przy zgaszonym świetle. Na telebimach wyświetlano pozdrowienia dla kibiców przybyłych z Krakowa. Przez całe spotkanie dopingowane były obie drużyny i stworzono świetną atmosferę. Nie zabrakło oprawy w postaci 3 sektorówek.


Źródło:http://skwk.pl/


Jest taki dzień, na którego nadejście każdy Wiślak- starszy lub młodszy- cieszy się jak dziecko. Nieważne czym się na co dzień zajmuje, gdzie mieszka, jakie nosi ubrania. Po prostu tego dnia zrywa się z łóżka, podniecony, niecierpliwy- w końcu tyle na niego czekał. O tak!- nie ma to jak dzień meczowy, czyli wizyta na stadionie przy Reymonta 22! A jeśli wypada wtedy, gdy obchodzone jest inne ulubione „święto”- Mikołajki, to otrzymana wówczas suma radości chyba nie może być już wyższa. Od paru dni niedzielnemu spotkaniu z Widzewem towarzyszyła pewna aura tajemniczości. Spowodowane to było komunikatami Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków z poleceniem, aby przed meczem z łódzkim RTS-em nie zajmować miejsc na środku trybuny C, ponieważ tam będzie mieć miejsce niespodzianka. Wielu internetowych mędrców próbowało odgadnąć, co takiego może się wydarzyć. Jedni byli bliżej prawdy, inni znowu bardzo daleko (najbardziej abstrakcyjna była chyba wizja wpuszczenia tysiąca widzewiaków na sektor C3). Jednocześnie kierowano prośby by chętni do pomocy przy organizacji „Niespodzianki” zgłaszali się do SKWK. Zgłosiło się 120 osób (sektor C ma 5806 miejsc, cały stadion- 33268. Niech każdy sobie sam odpowie, czy nieco ponad setka to dużo, czy mało…), z czego prawie wszyscy pojawili się w niedzielę w wyznaczonym miejscu. Nie ma co ukrywać faktu, że znaczną część obecnych przydzielone zadania zaskoczyły- w końcu nie co dzień zostaje się… pomocnikiem samego Świętego Mikołaja! Pełnienie tak poważnej i dostojnej funkcji nikogo jednak nie przytłoczyło i każdy z pomocników z zapałem przystąpił do wykonywania zadań. A było ich naprawdę sporo. Organizacją Mikołajek od kilku tygodni zajmowali się członkowie SKWK- odwiedzali szkoły podstawowe i zapraszali tamtejsze dzieci oraz młodzież wraz z opiekunami na obiekt przy Reymonta 22. Ku uciesze organizatorów, chętnych nie brakowało i tak oto w niedzielne popołudnie na parkingu przed sektorem C zaroiło się od młodych sympatyków Wisły oraz ich opiekunów. Większość z nich pierwszy raz miała okazję oglądać mecz z wysokości trybun, lecz znaleźli się i tacy, którzy regularnie goszczą na naszym stadionie. To właśnie oni, z powagą i namaszczeniem, opowiadali swoim rówieśnikom jak należy się zachować na meczu oraz uczyli ich Wiślackich pieśni. Wszystkie krzesełka na C3 oraz parę rzędów na przyległych sektorach zostały przeznaczone dla dzieciaków z Krakowa i okolic. Każde dziecko otrzymało Wiślackie upominki i mikołajowe czapeczki oraz mogło skorzystać z poczęstunku. Jakby atrakcji było mało, Ultra Wisła przygotowała na ten mecz specjalną oprawę. Przy wyjściu piłkarzy (wyprowadzanych z tunelu przez uczniów Szkoły Podstawowej Nr 144) i hymnie odśpiewanym przez dzieciaków ze Szkoły Podstawowej nr 2, na trybunie pojawiła się Biała Gwiazda utworzona z flag na czerwono- niebieskim tle balonów oraz transparent: „Kto kocha ten wierzy- siła w młodzieży”. Kilka minut wcześniej miała miejsce krótka ceremonia poświęcona legendarnemu snajperowi Wisły- Kazimierzowi Kmiecikowi. Podobnie jak w przypadku innych Legend, tak i pan Kazimierz został uhonorowany poprzez wciągnięcie repliki jego koszulki pod dach stadionu, której mniejsza wersja zawiśnie w Strefie Kibica obok trykotów Henryka Reymana, Jerzego Jurowicza oraz Antoniego Szymanowskiego. Przez pełne 90 minut za prowadzenie dopingu odpowiedzialni byli uczniowie z różnych krakowskich szkół, którym tajniki tej sztuki przekazywali wybitni znawcy tematu- nasi gniazdowi. Fantastyczna atmosfera udzieliła się wszystkim obecnym na meczu, z rodzicami i opiekunami włącznie. Nawet ci, którzy nigdy dotąd nie słyszeli stadionowych pieśni, po załapaniu słów i melodii momentalnie włączali się do zabawy. Dzieciakom szczególnie podobały się okrzyki „na dwie strony”- ich sektor zaczynał „Jazda! Jazda! Jazda!”, a reszta stadionu odpowiadała gromkim „Biała Gwiazda!”. Przypomniane zostały także dawno nie śpiewane numery, takie jak „Niebiesko- biało- czerwoni” (ostatni raz na Reymonta wykonywane w 2008. roku) czy „Mróweczki”. Ponadto intonowane były Wiślackie piosenki na melodie dziecięcych przebojów- „Nie boję się, gdy ciemno jest- jestem kibicem Wisły TS” czy „Czyś jest stary, czyś małolat- śpiewaj z nami: Wisła gola!”. Warto także wspomnieć o dezaprobacie dzieciaków dla ewidentnych błędów sędziego Dawida Piaseckiego, wyrażanej bezkompromisowym i gromkim: „Sędzia kalosz! Sędzia kalosz!”. Dzieci nie wybaczają takich pomyłek, także dla własnego dobra radzimy popracować nad sobą, Panie Piasecki. Przez trybuny przetoczyła się meksykańska fala, było skakanie za bary, a także eksplozja radości po bramce strzelonej przez Tsvetana Genkova. Po wygranym meczu piłkarze ubrani w mikołajowe czapki podziękowali kibicom za wsparcie i odpowiedzieli na zaintonowane przez dzieciaki „Jazda! Jazda! Jazda!”. Dla niejednego Wiślaka, który spędził przy Reymonta kilka dobrych sezonów, ma na koncie wiele wyjazdów i pamięta czasy drugiej ligi musiał to być widok naprawdę wzruszający, gdy po meczu, z sektora C3 wychodziły kolejne grupki dzieci, z wypiekami na twarzy opowiadające sobie o tym, czego właśnie doświadczyły. Mamy nadzieję, że zobaczymy się ponownie niebawem- jeśli nie na stadionie, to na hali, do której zaproszenie wisiało dziś na pustym (zakaz wyjazdowy dla Widzewa za ultrasowanie na meczu z Legią) sektorze gości. Wisła to nie tylko piłka nożna, ale również sekcje koszykówki, futsalu, boksu, siatkówki, gimnastyki i pływania. Wisła to od dzisiaj także Wy. Pamiętajcie o tym i bądźcie grzeczne… Mikołaj patrzy!


Źródło:http://skwk.pl/


Mecz z Polonią Warszawa(nie zapominamy, że klub z Konwiktorskiej gra na kupionej licencji grodziskiego Groclinu).Był spotkaniem, który miał dać odpowiedź na kilka istotnych pytań. Czy Wisła jest w stanie włączyć się do walki o mistrzostwo? Czy uda się jej przezimować na trzecim miejscu? Czy Armia Białej Gwiazdy nadal pokłada wiarę i ufność w „tymczasowym” szkoleniowcu? Czy jednak Kazimierz Moskal ma szanse na to, by trenować pierwszą drużynę w przyszłym roku? Czy sektor C potrafi się zmobilizować na mecz ze słabym kibicowsko rywalem? Ostatni mecz ligowy w tym roku przyciągnął na trybuny nieco ponad trzynaście tysięcy ludzi; w liczbie tej uwzględniono okrągłe zero ze strony kibiców gości. Nikt w Krakowie oczywiście nie spodziewał się inwazji Polonii, która tydzień temu- po wielkiej mobilizacji- do Gdańska pojechała w 156 osób, ale liczono na przynajmniej stuosobową delegację Czarnych Koszul, wspartą reprezentacją jej krakowskiej zgody. Przeliczono się- sektor gości świecił pustkami, a prezentowane tydzień temu na Lechii fany z serii „Polonia On Tour” widocznie czekają w magazynie na kolejny „dwuautokarowy” wyjazd rundy. Warto zaznaczyć, że Poloniści na początku tego tygodnia nagle zaczęli wyrażać zainteresowanie kupnem wejściówek dla przyjezdnych, ale sprawiało to wrażenie działania tylko po to, by w oczach kibicowskiej Polski uniknąć kompromitacji związanej z kolejnym zerem wyjazdowym. Zgodnie z przewidywaniami, w pierwszym składzie naszych rywali pojawił się Marcin Baszczyński, który od momentu wyjścia na rozgrzewkę był pozdrawiany przez kibiców. Przyśpiewki takie jak: „Baszczu z nami, z kibicami!”, „Baszczu wracaj już do domu, bo tu kopać nie ma komu”, „Chcemy zamiany: za Baszcza Holendrów damy”, gromkie brawa oraz zaproszenia na gniazdo wywoływały uśmiech na twarzy tego 33-letniego obrońcy. Pytany po meczu o możliwy powrót do Wisły, stwierdził, że jest obecnie w takim wieku, iż na ponowną grę dla Białej Gwiazdy nie będzie już miał czasu. Możliwe jednak, że powróci na Reymonta w nieco inny sposób- tak jak uczyniła to dziś inna legendarna „czwórka” krakowskiej Wisły: Adam Musiał. Tego wybitnego lewego obrońcę uhonorowano poprzez uroczyste zawieszenie repliki jego koszulki pod dachem stadionu. Podobnie jak w przypadku czterech dotychczas wyróżnionych Legend (Henryk Reyman, Jerzy Jurowicz, Antoni Szymanowski, Kazimierz Kmiecik), mniejsza wersja jego trykotu zawiśnie w stadionowej Strefie Kibica. Doping sektora C w pierwszej połowie był mizerny. Pojawiały się jasne punkty, jak „Święte barwy” na dwie strony, czy zaintonowanie znanego doskonale bywalcom hali numeru „Jak się bawią ludzie”. Krótki tekst i wpadająca w ucho melodia sprawiły, że przyśpiewkę momentalnie podchwyciło C3, a zaraz potem sektory boczne. Można było stwierdzić, że- jak na debiut- idzie nam całkiem nieźle. To jak bardzo byliśmy w błędzie pokazała druga połowa. Po przerwie na gnieździe pojawił się G. Jak zwykle w kilku zdaniach potrafił przywołać do porządku zblazowany sektor C i od 46. minuty na Reymonta można było usłyszeć doping taki, jaki być powinien: głośny, pełen emocji, pasji, wiary w zwycięstwo przy jednoczesnym przekonaniu, że wynik nie jest sprawą pierwszorzędną. Podczas gdy inne trybuny zajęte były wygwizdywaniem kolejnych abstrakcyjnych decyzji arbitra Gila, na tej z Białą Gwiazdą trwała zabawa w rytm „Tak się bawią ludzie”. Piosenka ta była śpiewana na parę różnych sposobów- z przyciszaniem, pogłaśnianiem, drobną korektą w tekście, skakaniem i siadaniem, a każdy kolejny raz rozbrzmiewał jeszcze donośniej od poprzedniego. Atmosfera stawała się gorętsza z minuty na minutę, a wydarzenia boiskowe tylko sprzyjały „wzrostowi ciśnienia” pośród nas. Czerwona kartka dla Diaza, a także późniejsze odgwizdywanie przewinień- przeważnie- z korzyścią dla Polonii były przyczyną „pozdrowień” dla polskich władz piłkarskich oraz samego klubu z Konwiktorskiej. Utrata bramki w 82. minucie nie osłabiła ani na moment siły dopingu Armii Białej Gwiazdy- wręcz przeciwnie, była bodźcem do jeszcze bardziej fanatycznego wspierania Wiślaków. Końcówka spotkania obfitowała w wielkie emocje i losy spotkania ważyły się do ostatniej sekundy. Choć nie udało się zdobyć nawet punktu, nie można było odmówić piłkarzom zaangażowania, dlatego po ostatnim gwizdku otrzymali oni brawa od całego stadionu. Część zawodników podziękowała za doping, darując swoje koszulki fanom z sektora C, gdzie- jak zwykle- po meczu panowała atmosfera amerykańskiej fiesty. Druga połowa meczu z Polonią jest świadectwem tego, jak dobrą atmosferę potrafimy stworzyć- sami, bez „wpływów z zewnątrz”, czyli kibiców gości czy dobrej gry piłkarzy. Taka umiejętność cechuje tylko kibicowskie ekipy z charakterem, których pozycja nie ma nic wspólnego z pozycją w tabeli ich zespołu. Pamiętajmy, że to my decydujemy o obliczu Wisły Kraków. Może ono wyglądać tak, jak wczoraj w pierwszej połowie, a może tak jak w drugiej. Do kolejnego meczu ligowego (z Zagłębiem w Lubinie) pozostało tylko 71 dni.


Źródło:http://skwk.pl/


Środowy wieczór miał być naszym kibicowskim pożegnaniem z rokiem 2011. Mało optymistyczna sytuacja w naszej grupie wskazywała, że mecz z Twente Enschede będzie pożegnaniem także z europejskimi pucharami. O ile zwycięstwo nad Holendrami zdawało się wszystkim być w zasięgu ręki, o tyle strata punktów przez londyńskie Fulham z outsiderem grupy- Odense wydawała się mało prawdopodobna. A jednak, po raz kolejny potwierdziło się, że wiara może czynić cuda! Ciśnienie na ten mecz wśród fanatyków Wisły było ogromne- porównywalne chyba do tego z sierpniowego meczu z APOEL-em. Już 20 minut przed pierwszym gwizdkiem arbitra, na sektorach C2, C3 i C4 nie było gdzie wcisnąć szpilki. Podobnie było po drugiej stronie boiska, gdzie dostępna część trybuny G także zapełniona była w całości. G4 oraz G5 pozostawały puste, ponieważ- jak głosi stara wiślacka pieśń- „boją się nas fani holenderscy”. Dlaczego? Pewnie przestraszyli się, że mogą zostać potraktowani tak, jak przedstawiciele Armii Białej Gwiazdy podczas wyjazdu do Enschede- bezpodstawnie przetrzymywani przez policję, rewidowani, z zakazem wstępu do centrum miasta. Atmosferę strachu nakręcały również holenderskie media, które opisywały barbarzyńskich kiboli z Grodu Kraka, co spowodowało, że chętni na wyjazd (było ich na początku 500) zaczęli się wykruszać... Kolejny raz w tym sezonie formacja Ultra Wisła postanowiła ubarwić trybuny na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana i przygotowała na to spotkanie efektowną oprawę. Na wyjście piłkarzy oraz hymn, na trybunie z Gwiazdą pojawiła się pokaźna sektorówka, przedstawiająca „galerię” fanatyków, zasiadających na sektorze C. Po bokach pojawiły się machajki w niebiesko- biało- czerwonych barwach. Hasło na płótnie głosiło: „Nie ma, że boli”, a powieszony na płocie transparent dopowiadał: „Sektor kiboli”. Aby to podkreślić, odpalono kilkadziesiąt środków pirotechnicznych- rac, stroboskopów i świec dymnych. Sektorówka zjechała na moment w dół, w górę zaś powędrowała ponad setka flag na kijach, które wraz z blaskiem rac i głośnym śpiewem dawały fantastyczny efekt. Następnie znowu na kilka minut śpiewających „Tak się bawią ludzie” kiboli przykryła sektorówka. Tuż przed bramką Łukasza Garguły w jej miejsce ponownie pojawiły się flagi, które w zasadzie uniemożliwiały oglądanie meczu. Ale czy to naprawdę komukolwiek przeszkadzało? Szybko zdobyty gol tylko polepszył atmosferę na trybunach. Najlepiej wychodziło nam śpiewanie nowego numeru- „Tak się bawią ludzie”, który wykonywano na wszystkie możliwe sposoby: z przyciszaniem, siadaniem, wstawaniem i skakaniem. Nie zabrakło, rzecz jasna, wspólnych śpiewów z innymi trybunami- wspaniale niosły się „Święte barwy”- a także wyrazów dezaprobaty w stronę prezesa Wisły, Bogdana Basałaja, który złożył dużo obietnic- niestety bez pokrycia. Wisła wygrywała i zdawała się kontrolować przebieg spotkania, natomiast awans nie leżał tylko w rękach piłkarzy Białej Gwiazdy- aby przeszli do dalszej fazy rozgrywek, grające równocześnie w Londynie Fulham nie mogło wygrać z Odense. Tymczasem Anglicy już po dwóch kwadransach prowadzili 2:0. Na domiar złego, w 39. minucie, gola wyrównującego w Krakowie strzelił Luuk De Jong. Podcięło to na moment skrzydła zarówno piłkarzom, jak i kibicom. Z gniazda padło wówczas kilka zdań prostych w swoim przekazie i od początku drugiej połowy sektor kiboli dopingował Wisłę z całych sił. Na rezultat nie trzeba było długo czekać- w 46. minucie holenderskiego bramkarza pokonał Tsvetan Genkov! Kilkanaście minut później po sektorze rozeszła się wiadomość o bramce kontaktowej Odense. Wówczas nawet najwięksi pesymiści zaczęli coś przebąkiwać o możliwości awansu. Zabawa na trybunach trwała nadal. Było „HSV”, „Eintracht”, „Jesteśmy dumą tego miasta” oraz pełne wiary „Po burzy słońce wychodzi zza chmur”. W osiemdziesiątej minucie na przeciwległej trybunie nagle nastąpił wybuch radości, a naszych uszu dobiegło skandowanie „Odense! Odense!”. Natychmiast po sektorze rozeszła się fantastyczna wiadomość: Duńczycy wyrównali! Momentalnie nasz śpiew stał się co najmniej dwa razy głośniejszy, jednak niektórzy sceptycy (zwłaszcza ci mający w pamięci mecz z Odrą Wodzisław na Hutniku w sezonie 2009/2010) zamiast na dopingu bardziej skupili się na sprawdzaniu faktycznego wyniku meczu w Londynie. Niestety, remisu nie potwierdzono. Po końcowym gwizdku, nagrodzeni przez trybuny oklaskami za walkę i wygraną Wiślacy przybili piątki z przeciwnikami i nieco zrezygnowani zaczęli podchodzić w kierunku sektora C. W tym momencie w okolicach loży prasowej garstka ludzi zaczęła wiwatować, a fala radości szybko rozlewała się po stadionie. Remis?! W Londynie?! Czy to jeszcze możliwe?! Wątpliwości rozwiał spiker, który ogłosił, że Odense w ostatniej minucie zdołało strzelić drugą bramkę i tym samym Wisła awansuje do fazy pucharowej! To bardzo wyświechtane zdanie, ale nie ma chyba bardziej stosownego: zapanowała radość nie do opisania. Naprawdę trudno ubrać w słowa to, co działo się na sektorach od A do H. Szał, miazga, korba, wariactwo- za mało. „Tak się bawią ludzie” zabrzmiało wtedy tak, jak chyba nigdy dotąd żadna wiślacka pieśń. Ciężko stwierdzić, jak długo śpiewaliśmy ten numer, ale było to dobrych kilkanaście minut, a w tym czasie- rzecz raczej niespotykana- z pozostałych trybun ludzie w ogóle nie wychodzili! Potem piłkarze zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!” i zrobili rundę wokół murawy, dziękując za doping. Z sektora C ludzie ani myśleli wychodzić! Fiesta trwała nadal! I trwała jeszcze długo potem- w knajpach na Rynku, domach i osiedlach. Lepszego scenariusza wprost nie dało się wymarzyć! Przed nami kolejne dwa mecze w europejskich pucharach, na które będziemy musieli poczekać do 16-go lutego (idealną rozgrzewką będzie Superpuchar Polski, rozgrywany pięć dni wcześniej na Stadionie Narodowym). Jutro o 13-stej odbędzie się losowanie par 1/16. Piłkarze w wywiadach mówili, że chcą trafić na Manchester- City lub United. Naszym zdaniem lepiej by było, gdybyśmy z tak silnymi rywalami spotkali się dopiero w finale.


Źródło:http://skwk.pl/


Nie tak wyobrażaliśmy sobie powrót na Reymonta 22 po dwumiesięcznej przerwie. Ostatnie minuty meczu z Twente- dzięki Internetowi przeżywane później wielokrotnie- gdy spora część obecnych na stadionie kibiców Białej Gwiazdy przeżywała najwspanialszy moment w swojej przygodzie z piłką, zostawiły w naszych głowach obraz Sektora C w istnej ekstazie. Śpiewane wtedy „Tak się bawią ludzie” rozbrzmiewało głośniej i głośniej z każdą kolejną linijką, bez szczególnej „zachęty” ze strony gniazdowego. Śpiewali wszyscy, bez wyjątku. Byliśmy w kibicowskim niebie. Mecz ze Standardem sprowadził nas na ziemię. Wygłodniali stadionowej atmosfery fani zajęli środek sektora C już na godzinę przed meczem. Ci, którzy odpowiednio wcześniej pojawili się na obiekcie bez trudu mogli dostrzec transparent głoszący: „Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą”. To hasło nagle zaczęło przeszkadzać przedstawicielom naszego klubu i delegatowi niedługo przed rozpoczęciem meczu. Gdy rozbrzmiewał hymn Ligi Europejskiej, służby porządkowe zaczęły siłą ściągać transparent, co spotkało się z natychmiastowym sprzeciwem Wiślaków, zasiadających w dolnych rzędach trybuny C. Niestety, trans został zniszczony. Co nagle przestało się podobać osobom decyzyjnym- tego się pewnie nigdy nie dowiemy. Zapewne chodziło o słowo „faszyzm”, którego widocznie samo pojawienie się- bez względu na kontekst- wywołuje oburzenie „działaczy”. Rozumiemy poprawność polityczną, ale w tym przypadku zakrawa to na kpinę. Co ciekawe, nikomu z organizatorów nie przeszkadzał widoczny na flagach Standardu wizerunek Ernesto Guevary, kojarzonego przecież ze skrajnym socjalizmem. Obok wspomnianego transparentu, na oprawę składała się efektowna kartoniada, przedstawiająca cztery aspekty istotne dla wiślackich patriotów: przekreślone sierp i młot, „zakaz pedałowania”, przekreślony „Che” oraz sprzeciw wobec lewackich organizacji i ich działań. Ta prezentacja zyskała specjalne znaczenie dzięki naszemu dzisiejszemu rywali, który wspiera Alertę, lubi tęczę na trybunach oraz czci Guevarę. Fanów Standardu na meczu pojawiło się około 600 z 10-ma flagami, w tym z faną swojej zgody: Sankt Pauli. Na wyjście piłkarzy w dolnym narożniku swojego sektora urządzili skromne racowisko przy asyście niewielkich „machajek”. Kilka rac zostało rzuconych w wiślackie sektory, jednak reakcja zasiadających na G reprezentantów Armii Białej Gwiazdy była natychmiastowa i z powrotem czerwono zrobiło się po stronie Belgów. Od tego momentu przez prawie cały mecz, pomiędzy wiślackim sektorem G3 i belgijskim G4 latały rozmaite przedmioty (tacki, petardy, kubki, śnieżki), linia stewardów pośrodku niewiele temu zaradziła. Widząc, jak dobrze bawią się kibice po przeciwnej stronie boiska, zasiadający na Sektorze C fani także chcieli się rozerwać i próbowali zaangażować do zabawy bramkarza z Liège, Sinana Bolata. Belg tureckiego pochodzenia nie reagował na śnieżki- zaczepki i po kilku minutach poskarżył się sędziemu. Ten z kolei zagroził przerwaniem meczu. Spiker Marcin Cupał- który najwidoczniej także nie wie, co to zabawa- zaczął prosić, by zaprzestano rzucania śnieżkami w kierunku bramkarza. Część posłuchała uprzejmych próśb pana Cupiała, jednak niektórzy nie potrafili odmówić sobie i Sinanowi frajdy i dalej zachęcała do wspólnej zabawy śnieżnymi kulkami. Rzucanie śnieżkami było właściwie jedyną rzeczą, która nam wyszła w pierwszej połowie. Przeciętny doping po stracie bramki jeszcze osłabł. Mimo jaśniejszych punktów, takich jak zaakcentowanie przynależności Kosowa do Serbii (okrzyki oraz transparent), czy przypomnienie o naszym stosunku do komunizmu, taka połowa w nadchodzącej rundzie nie ma prawa się powtórzyć. Po przerwie na gnieździe pojawił się G. i doping „cudownie” się wzmógł. Pojedynek połówek sektora C przy wykonywaniu „Tylko jeden klub” zwiastował rewelacyjną zabawę w drugiej połowie meczu. Nic bardziej mylnego- niedługo potem wróciliśmy do poziomu z pierwszej części meczu. Tymczasem po drugiej stronie boiska, pod trybuną G pojawił się Sinan Bolat i momentalnie zaskarbił sobie przychylność wiślackich trybun, które- podobnie jak Sektor C wcześniej- chciały porzucać się z nim śnieżkami. Chemii pomiędzy bramkarzem a Armią Białej Gwiazdy nie wyczuł spiker, który gorączkowo kilkakrotnie „po raz ostatni powtarzał, że może dojść do przerwania meczu”. Tak się jednak nie stało, ponieważ zazdrośni o bramkarza Belgowie ponownie zaatakowali G3 tackami, keczupem i środkami pirotechnicznymi, odciągając uwagę od swojego pupila. Wiślacy nie pozostawali dłużni i po chwili goście z Liège usunęli się na drugą stronę sektora. Mówiąc jednak poważnie zachowanie kibiców "Białej Gwiazdy" rzucających śnieżkami było irytujące i poniżej pewnego poziomu. Nie każdy przychodzący na R22 zdaje sobie jednak sprawę z tego, że lepiej dać upust swoim emocjom przykładając się do dopingu. Na kilka minut przed bramką Genkova, ponownie wzmógł się doping sektora C. „Tak się bawią ludzie” oraz „Hej Wisła gol!” z siadaniem i wyciszaniem wypadło całkiem nieźle, ale nie ma co porównywać do naszych najlepszych wykonań, chociażby podczas wspomnianego meczu z Twente. Po bramce, gdy była jeszcze nadzieja na zdobycie drugiego gola, wokalnie prezentowaliśmy się najlepiej. Bogata kolekcja wiślackich flag została dzisiaj oficjalnie wzbogacona o płótna Prądnika Białego i Prądnika Czerwonego, Łagiewnik oraz nową fanę Pińczowa. Ponadto na gnieździe zawisła „5” obok symbolu „Polski Walczącej”, który upamiętniał 70-tą rocznicę przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. Wzdłuż trybuny E pojawiły się flagi oraz transparent Unii Tarnów, której piłkarska sekcja nie będzie wspierana przez przedsiębiorstwo Azoty, co w przypadku braku innego sponsora może doprowadzić do jej upadku; trans „Azoty grabarzem piłkarskiej Unii” jest, niestety, bardzo wymowny. Następny mecz na R22 odbędzie się 26-go lutego, podejmiemy wówczas kielecką Koronę. Choć sektor gości zapewne będzie świecił pustkami, my musimy sami sobie podnosić poprzeczkę. Słabsza dyspozycja może się nam przytrafiać co najwyżej raz w rundzie. My ten raz już dzisiaj wykorzystaliśmy.


Źródło:http://skwk.pl/


Na koncie Armii Białej Gwiazdy kolejna ligowa eskapada. Po ponad dwóch latach w niedzielę ponownie zawitaliśmy do Lubina, by oglądać potyczkę Wisły z miejscowym Zagłębiem. Jednocześnie otwieraliśmy nowy wyjazdowy rok 2012- rok, w którym dużo w kibicowskiej Polsce może się pozmieniać. Po zawirowaniach dotyczących wyjazdu na Superpuchar do Warszawy, z jeszcze większą niecierpliwością wiślacka brać czekała na spotkanie w Lubinie. Na cztery dni przed meczem znowu pojawiły się wątpliwości, czy uda nam się zasiąść w niedzielę w sektorze gości. Problemem miały być nowe przepisy, wymagające dostarczenia wizerunków kibiców gości. W rezultacie, każdy Wiślak, który zapisał się na wyjazd do Lubina, zobowiązany był do posiadania Karty Kibica, ponieważ było to jednoznaczne z dostępnością podstawowych informacji w ogólnopolskiej bazie danych kibiców. Słowo „ogólnopolska” jest użyte trochę na wyrost, ponieważ jak dotąd, dane do tej bazy dostarczyło… 8 klubów. W sobotę fani Białej Gwiazdy bez KK mieli ostatnią okazję do jej wyrobienia. W Krakowie zapisało się 566 osób, z których ponad jedna trzecia zdecydowała się na transport zorganizowany przez Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków. Podstawione autokary wczesnym rankiem wyruszyły w kierunku Lubina, by parę minut po jedenastej zostać odeskortowanym na przymusowy postój przy centrum handlowym na Bielanach. Stamtąd w konwoju ze zdecydowanie za dużą ilością radiowozów ruszyliśmy w drogę na Stadion „Miedziowych”. Parę minut przed pierwszą Armia Białej Gwiazdy wysypała się z autokarów prosto na błotnisty parking przy ulicy Marii Skłodowskiej- Curie. Obiekt Zagłębia jest jedynym obiektem w Ekstraklasie, na który można by dotrzeć samolotem, a to za sprawą Portu Lotniczego Lubin, który znajduje się kilkaset metrów obok, pośród dolnośląskich pól i lasów. Spora część osób, które do Lubina przyjechały transportem prywatnym- zarówno z Krakowa, jak i z Wrocławia- już kotłowała się przed wejściem. Choć kołowrotki były cztery, wpuszczanie szło bardzo powoli. Ochrona długo wyszukiwała nazwiska zapisanych osób, mimo że te były przecież w kolejności alfabetycznej. Czy wynikało to ze słabych umiejętności czytania, czy ze zwykłej złośliwości- nie wiadomo. Co więcej, odmówiono wpuszczenia przybyłych w liczbie 165 fanatyków Śląska Wrocław, tłumacząc się brakiem ich danych we wspomnianej wcześniej bazie. Jednak po pertraktacjach zgodzono się na przyjęcie kibiców WKS-u, jednak sprawdzano ich tak szczegółowo, że bramy wejściowe zamknęły się dopiero na parę minut po przerwie. Doping na powoli zapełniającym się sektorze gości zaczął się donośnym pozdrowieniem wrocławskiego Śląska, co podniosło ciśnienie „Miedziowym”. Chwilę potem rozpoczęła się kilkuminutowa wymiana uprzejmości. Chaos w poczynaniach piłkarzy Wisły oraz bramka- nieuznana- Zagłębia dodały animuszu miejscowym, których wypełniony w połowie młyn prowadził całkiem niezły doping. Fanatycy Białej Gwiazdy rozkręcali się powoli- im więcej minut upływało, tym głośniejsze stawały się nasze śpiewy. Rozległo się krótkie „HSV”, „Bo w Krakowie”, a po serii rzutów rożnych dla Wisły, kilkaset gardeł gorąco zachęcało do strzelenia lubinianom gola. Co ciekawe, nasz doping najbardziej przybrał na sile, gdy gola zdobyło… Zagłębie. Zaczęło się od głośnego przedstawienia się: „To my! Wściekłe psy!”. Potem zabrzmiało „Nie dla nas jest porażki smak”, które szybko okazało się prorocze- przepiękną bramkę strzelił Ivica Iliev. Jego gol wydawał się być wspaniałym podziękowaniem dla kibiców za ich wyrazy solidarności z Serbią, ojczyzną piłkarza. Ta bramka dodała nam wyraźnie skrzydeł. Potężnie brzmiące „Bo moja jedyna miłość” było dopiero preludium do wykonania naszego- ostatnio- sztandarowego kawałka: „Tak się bawią ludzie”. Odpowiednio przyciszane i pogłośniane niosło się po całym stadionie. Po przerwie, gdy prawie wszyscy byli na sektorze (dodajmy, że bardzo dobrze oflagowanym sektorze! Zawisło aż 18 flag: Ave Silesia, Wielki Śląsk, WKS Śląsk On Tour, Milicz, Oliwa, Lechia Pany, Forza Lechia- Chełm (na meczu pojawiła się siedmioosobowa delegacja Lechistów), Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, Prądnik Biały, Bronowice, wyjazdowa Kleparza, 5, Łagiewniki, Jaworzno, Trzebinia, Pińczów oraz Bochnia),, dwójka koordynujących doping osób, podzieliła sektor i odśpiewano „Tylko jeden klub” na dwie strony. Potem był „Eintracht” za bary, „Hej Wisła gol!” z przyciszaniem, „Ole Super Wisełka”. Częste pozdrowienia dla naszych Braci z Wrocławia zamiast drażnić naszych rywali z przeciwległej trybuny, raczej ich uciszały. Być może ze złości zaciskali zęby tak, że nie byli w stanie śpiewać…? Bramka Kirma wywołała eksplozję radości w naszym sektorze oraz to, co ostatnio psuje nam doping na meczach także u siebie, tzw. przejmowanie się wynikiem. Zamiast skupić się na głośnych śpiewach i zabawie, wielu kibiców zaczęło nerwowo obgryzać paznokcie, oglądając poczynania naszych piłkarzy. Tym, co może dodać zawodnikom skrzydeł jest głośny doping, a nie wykrzywianie twarzy po każdym nieudanym zagraniu. Bramka wyrównująca dla lubinian zdecydowanie wzmocniła ich doping, podczas gdy sektor zajmowany przez Armię Białej Gwiazdy próbował wykrzesać ze swoich piłkarzy wykrzesać ostatki sił. Te próby okazały się nieskuteczne i ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2:2. Po podziękowaniach od piłkarzy (szczególnie wdzięczny był Iliev, który ponownie usłyszał „Kosovo je srce Srbije”), kilkunastu minutach oczekiwania, odpowiednim pożegnaniu gospodarzy, otwarto bramy i ruszyliśmy na parking. Kilkanaście minut później, w kilkukilometrowym konwoju opuściliśmy Lubin i udaliśmy się w drogę powrotną. Zdaniem wielu, wyjazd bez awantury to nie wyjazd, więc na wysokości Góry Świętej Anny doszło do potyczki ekip autokarowych: banda na bandę, na- ulubione przez Wiślaków- śnieżki. Walka nierozstrzygnięta, przerwana przez kierowców, którzy po prostu zaczęli odjeżdżać z parkingu. Dziękujemy serdecznie Braciom ze Śląska oraz Lechii za wsparcie! Kolejny przystanek na piłkarskiej mapie wyjazdowiczów to bliski naszym sercom Gdańsk, gdzie grać będziemy trzeciego marca.


Źródło:http://skwk.pl/


The real inferno is here: Niesamowite szczęście w rozgrywkach grupowych Ligi Europejskiej sprawił, że mieliśmy okazję udać się za Wisłą w kolejną podróż. Chętnych na wyjazd do Liege było sporo, ostatecznie otrzymaliśmy 1400 wejściówek i w takiej liczbie zawitaliśmy do Belgii. Wraz z nami 86 kibiców Lechii Gdańsk, 40 kibiców Śląska Wrocław oraz kilka osób z Tarnowa, dziękujemy za wsparcie. Po zjawieniu się nieopodal sektora gości kibice byli wypraszani na miasto i w okolice stadionu, a na parking gdzie zostawili samochody pozwolono wchodzić dopiero od godziny 17. Wchodzenie odbywało się bez większym problemów, szybko i sprawnie. Przeznaczone dla nas sektory B i C zapełniły się w całości przed pierwszym gwizdkiem. Na początku meczu zaprezentowaliśmy oprawę przedstawiającą diabła (z gadżetów przygotowanych na Superpuchar), czerwone sreberka, oraz transparent "The real inferno is here". Wszystko to w asyście rac złożyło się na efektowną prezentację. Pozatym wiele osób w sektorze miało czapkę z diabłem. Jako ciekawostkę dodamy, że główna grupa ultras Standardu nazywa się Ultras Inferno .. ;) Miejscowi kibice ograniczyli się do 2 małych prezentacji, transparentu a nawet wymalowaniu na jednym z nich przekreślonej białej gwiazdy. Ich doping tylko momentami robił wrażanie. Nasze wsparcie dla zawodników donośne było szczególnie w pierwszej części spotkania. Po meczu mimo odpadnięcia z rozgrywek LE duższą chwilę dziękowaliśmy piłkarzom, a oni nam. Największe brawa zebrał Sergei Pareiko, który pokazał jak wiele emocji wkłada w reprezentowanie barw krakowskiej Wisły.Na Belgijskim stadionie swój debiut miała flaga Grzegórzek, poza nią w sektorze Wisły znalazły się flagii:Tysiąclecia, Wadowice, Pinczów, Precz z Komuną Lechia Gdańsk, Gdynia, Łagiewniki, Wolbrom, Trzebinia, Londyn, Dublin, Olkusz, Kleparz, Prądnik Czerwony, Ultras Lechia, Przemyśl, Bristol, Unia Tarnów, Kazimierz, Wisła on tour. Na stadionie na pewno zawisły by takie płotna jak: Bronowice, Jaworzno, WS, PDW, Prądnik Biały jednak z przyczyn od nas niezależnych nie zostały wniesione na trybuny.

Gdyby piłkarze radzili sobie tak, jak kibice...czyli sprawozdanie z Belgii: Belgijskie miasteczko zaskoczyło kibiców Wisły szarością, dymiącymi kominami i ilością fabryk w „centrum miasta”. Stadion Standardu znajdujący się na końcu Liege również nie poraził urokiem. Przede wszystkim zaskakujące były wysokie bo trzypiętrowe, bardzo strome trybuny. Wiślacy, którzy przybyli do miasteczka mogli się swobodnie poruszać po centrum miasta w swoich barwach. Jak możemy ocenić doping gospodarzy? Prowadzony jest dwa młyny rozmieszczone naprzeciw siebie, (ten znajdujący się obok naszego sektora był niezbyt liczebny). Można narzekać na brak różnorodności, bo w zasadzie słychać było dwie melodie, ale w momentach największych emocji cały stadion nie szczędził gardeł (nawet loże VIP) co robiło wrażenie, choć gdyby nie kibice Wisły, atmosfera stworzona przez fanów Standardu wcale nie była „gorąca. Oprawy Belgowie nie zaprezentowali, jedynie na kilka sekund zawiesili herb drużyny Standardu oraz transparent wymierzony w Wiślaków mówiący o wyższości komunistycznej gwiazdy nad białą. Godnie zaprezentował się nasz sektor kiboli. Już godzinę przed meczem słychać było pierwsze wiślackie pieśni. Od czasu do czasu nieopodal sekotra wybuchały petardy. Początek meczu to racowisko rozłożone na dwie trybuny, oprawa z diabłem i transparentem „The real inferno is here”. Sektor prezentował się genialnie. Przegrana w Lidze Europejskiej eliminuje nas z gry w 1/8 finału. Oczywiście wszyscy jesteśmy rozczarowani, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale wiosną w Pucharach graliśmy ostatnio prawie 10 lat temu. Emocji towarzyszących nam od meczu z APOEL-em, przez Fulham i Twente 14 grudnia, aż do wczorajszego wieczoru, będą niezapomniane dla każdego Wiślaka. Po ostatnim gwizdku zawrzało na murawie. Piłkarze ukradli show kibicom, i wdali się w bójkę. Zaczęło się od Sergieia Pareiki, którego uspokajał sztab szkoleniowy, po czym w przepychanki włączył się cały zespół. Media płaczą, że: „Pareiko wdał się w przepychankę z młodszym niemal o 20 lat Serge'em Gakpe. Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni, Pareiko z furią w oczach rzuca się na zawodników Standardu.” Kibice jednak może ucieszyć fakt, że zawodnicy pokazują charakter, zwłaszcza że bramkarz przyznał, że największe emocje wzbudził u niego kapitan rywali, który pchnął naszego trenera. Zatem Pareike nie poniosły zwykłe emocje, a złość z powodu znieważenia Wiślackiego trenera. Każdy piłkarz powinien zachować się w ten sposób. Co więcej, po zakończeniu spotkania kapitan rywali zaczął wymachiwać do naszych piłkarzy zapraszając do siebie, po czym wykonał gest podcięcia gardła. Dziennikarze siedzący na samej górze trybun i kibice przed telewizorami, pewnie nie widzieli tych gestów. Po wszystkim swoją wdzięczność piłkarze okazali kibicom. Podeszli pod sektor Wisły dziękując za wsparcie. Wyróżnić tu można Czarka Wilka, który nie ugiął się pod bluzgami ze strony fanów Standardu, wysyłając im szydercze „całuski”. Wilk oddał swoją koszulkę i jako ostatni zszedł do szatni. W pomeczowych wywiadach powiedział: „Przegraliśmy swoją szansę. Trzeba się z tym pogodzić, podnieść głowę i wyjść na niedzielny mecz. Mam ogromny szacunek dla naszych kibiców, którzy w tak licznej grupie przyjechali i wspierali drużynę. Bardzo im dziękujemy.” Naszych kibiców szybko wypuszczono z trybuny. Głośne od huku petard wydarzenia za trybunami szybko ustały. W specyficznym klimacie odbywały się konferencje prasowe i wywiady pomeczowe, ponieważ w pobliżu odbywały się wspomniane wydarzenia. Był huk petard, łzawienie oczu i kaszel dziennikarzy i zawodników. Jak odpadamy z Ligi Europy, to z hukiem.


Źródło:http://skwk.pl/


Słońce, śnieg, dwie osoby w sektorze gości, mróz, pustawy stadion, sędziowskie pomyłki, niezły doping i porażka- tak z perspektywy trybuny C w skrócie wyglądała tegoroczna inauguracja Ekstraklasy na R22. Do Krakowa przyjechała kielecka Korona, z którą znowu Wiśle nie udało się wygrać. Na szczęście do mizerii panującej na boisku nie równali kibice, którzy od pierwszej do ostatniej minuty starali się ponieść piłkarzy do długo oczekiwanego ligowego zwycięstwa. Kiedy zawodnicy Wisły wybiegli na rozgrzewkę, sektor C natychmiast poinformował ich, czego oczekuje Armia Białej Gwiazdy. Rozległo się gromkie: „Tylko zwycięstwo! Wisełko, tylko zwycięstwo”. Równie gromko powitaliśmy rozgrzewającą się drużynę rywali. Chyba im się podobało, bo od razu po pojawieniu się w okolicy koła środkowego, zaczęli bić nam brawo. Po hymnie „Jak długo na Wawelu”, fanatycy z sektora C rozpoczęli swój doping od „Nie dla nas jest porażki smak”. Mocne uderzenie na początek, pieśń wychodziła nam równie dobrze jak podczas ostatniego meczu w Lubinie. Do dopingu została również zachęcona reszta stadionu, która odpowiednio zareagowała na pytanie sektora C: „Kto dziś wygra?!”, a potem odpowiadała na długie „Wiiisła!” oraz „Tylko Wisła!”. Nie można nie wspomnieć o powrocie na R22 nieco zapomnianego już „Glasgow”. Nawet ci, którzy pierwszy razy widzieli/słyszeli ten numer, od razu załapali, o co chodzi, a śpiewaniu nuconej części towarzyszyło skakanie, klaskanie oraz podrzucanie szalików. Kolejny raz wokół boiska zaprezentowano część naszego bogatego oflagowania: Kleparz, Nieobliczalni, Prądnik Biały, Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, Nowa Huta, Towarzystwo Sportowe, 5, Grzegórzki, Tylko przed Bogiem, Olkusz, Reyman, Lechia Gdańsk, Unia Tarnów, Przemyśl, Niepołomice, Pińczów oraz debiutancka fana Kłaja. Wiślackie trybuny doskonale pamiętają wydarzenia sprzed kilkunastu dni, kiedy stadionowe służby nie pozwoliły na zaprezentowanie naszej patriotycznej oprawy. Dlatego jeszcze w czasie trwania pierwszej połowy pojawiły się dwa transparenty- poprzedzone skandowaniem „Piłka nożna dla kibiców!”- skierowane do władz Klubu oraz piłkarskich związków: "Antkowiak, Halat >>dzięki<< za Liege" i „Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą- STOP CENZURZE NA STADIONACH”. Drugą odsłonę również zaczęliśmy od „Nie dla nas jest porażki smak!”, które tego dnia wychodziło nam najlepiej. Niedługo jednak to pośpiewaliśmy, bowiem już w 48-ej minucie drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik ujrzał Michał Czekaj. Negatywne emocje względem arbitra kotłowały się w kibicach Białej Gwiazdy już od drugiego kwadransa gry, kiedy to niesłuszne „żółtko” zobaczył Cezary Wilk. Odesłanie polskiego stopera do szatni sprawiło, że musiały one znaleźć w końcu ujście i tak Sektor C dosadnie wyraził swoje zdanie na temat Szymona Marciniaka oraz kieleckiej prasy. Dziesięć minut później irytacja sięgnęła zenitu, kiedy absurdalną kartką został ukarany Marko Jovanović. Chwilę później bramkę strzeliła Korona i przez sekundę wydawać się mogło, iż ten gol zdoła uciszyć fanów z Sektora C. Nic bardziej mylnego- w końcu nie od parady śpiewa się na Reymonta „Czy wygrywasz, czy nie- zawsze ja kocham Cię! W sercu moim Wisła- i na dobre i na złe!”. Ponadto, mamy przecież w pamięci ostatni mecz ubiegłego roku, gdy nasz doping poniósł piłkarzy do zwycięstwa. Choć do tamtego poziomu akurat sporo nam brakowało, to znaczna część C (ale nie wszyscy, niestety) dawała z siebie wszystko. Po podzieleniu sektora na pół rozległy się „Tylko jeden klub” oraz „Święte barwy”. Wspólnie zaśpiewaliśmy „Po burzy”. Pieśni wypadły całkiem przyzwoicie, choć niewątpliwie wpływ na dość „rwane” miejscami śpiewanie miały bardzo częste kontrowersyjne gwizdki sędziego. Nasze starania, niestety, nie przełożyły się na wynik i po raz kolejny w tym sezonie byliśmy świadkami porażki podopiecznych Kazimierza Moskala. Po spotkaniu piłkarze (wszyscy oprócz Tsvetana Genkova, któremu widocznie bardzo spieszno było do szatni) podeszli pod Sektor C, by podziękować fanom za wsparcie. Przy tej okazji kilku osobom wyrwało się „Nic się nie stało! Wisełko, nic się nie stało!”. Spore grono kibiców uważa, że jednak się stało- na 10 meczów przegraliśmy u siebie aż 5. Stadion Miejski im. Henryka Reymana przestał być twierdzą nie do zdobycia- co druga drużyna, która przyjeżdżała na Reymonta wywoziła stąd komplet punktów. Biorąc pod uwagę, jak prestiżowe mecze czekają nas w tej rundzie, czas najwyższy, by te zawstydzające statystyki poprawić. Poprawie także powinna ulec frekwencja. Ta na niedzielnym spotkaniu pozostawiała sporo do życzenia- mecz obejrzało ponad 13 tysięcy ludzi, a więc mniej niż połowa pojemności stadionu! Gdzie zatem ta reszta fanatyków, którzy w przedostatni czwartek byli na meczu ze Standardem? Fajnie jest krzyczeć, „kibicować”, robić groźne miny na zdjęciach w czasie spotkań z Legią, na derbach, czy w europejskich pucharach, lecz trzeba pamiętać, że dobre ekipy poznaje się także po tym, jak prezentują się na spotkaniach teoretycznie mniej atrakcyjnych. Po meczu z Koroną trzeba jasno powiedzieć, że aby wers „Nie dla nas forma zła!” miał pokrycie w rzeczywistości, Armia Białej Gwiazdy musi dawać z siebie więcej.


Źródło:http://skwk.pl/

Ranking wyjazdowy za wyjazd do Gdańska
Ranking wyjazdowy za wyjazd do Gdańska

Przyjazny Gdańsk: Około tysiąc sympatyków Białej Gwiazdy udało się do przyjaznego nam Gdańska wspierać Wisłę. W sektorze gości znalazło się 578 kibiców Wisły, reszta Wislaków wybrała sektory gospodarzy. W trakcie meczu wszyscy wspólnie dopingowali obie drużyny, po spotkaniu nasi piłkarze podziękowali za wsparcie kibicom ze wszystkich trybun i przez dłużą chwilę fetowali zwycięstwo wraz z młynem Lechii. Na robiącej wielkie wrażenie PGE Arenie Gdańsk wywieszono takie wiślackie flagi jak: Bronowice, "5", Kleparz, Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, Przemyśl, Jaworzno, Trzebinia, Nieobliczalni, Olkusz, Kłaj, T'06, Pinczów.

Raport z sektora K: Wisła z Krakowa...: Gdy tylko opadły emocje po meczu z Koroną Kielce, myśli kibiców Wisły zaczęły krążyć wokół sobotniego pojedynku z Lechią Gdańsk. Odwiedziny u Braci z Północy, wizyta na nowym obiekcie, zaciekawienie grą pod okiem nowego trenera- to niektóre z powodów, dla których „ciśnienie” na ten wyjazd rosło przez cały poprzedni tydzień. Większość Wiślaków w drogę nad morze ruszyła w piątek. Największym powodzeniem cieszył się transport autokarowy oraz kolejowy. W godzinach wieczornych, wyposażona w bilety podróżnika oraz inny niezbędny ekwipunek, wiślacka brać zebrała się na dworcu w Krakowie i ruszyła w trzynastogodzinną podróż. Niestety, nie podróżowali sami. Odgórnie przydzielona eskorta bojowa służb policyjnych jechała z Armią Białej Gwiazdy od stolicy Małopolski aż do Trójmiasta, zmieniając się mniej- więcej na granicy kolejnych województw. Służbom, rzecz jasna, bardzo przeszkadzały dobre humory Wiślaków, więc robiły wszystko, by je popsuć- zagradzały drogę do toalet, wlepiały mandaty, blokowały przejścia między wagonami, a także wyganiały pasażerów z zajętych już przecież przedziałów. Kibice Wisły dzielnie znieśli trudy podróży i w godzinach porannych (albo wczesnym popołudniem, zależnie od pociągu) zameldowali się na gdańskim Dworcu Głównym. Tam przywitali się z oczekującymi Lechistami, po czym ruszyli w większych i mniejszych grupach w różne kierunki. Część skierowała się w kierunku zabytkowej części Gdańska, inni udali się do innych nadmorskich miejscowości w gościnę, jeszcze inni poszli nad Bałtyk. Mimo, że do sezonu wakacyjnego jeszcze sporo czasu, w Grodzie Neptuna naprawdę było co robić! Mecz rozpoczynał się o szóstej, natomiast pierwsi krakowianie pojawili się w okolicy PGE Areny już około 15:30. Nowy stadion Lechii Gdańsk prezentuje się znakomicie. Błyszcząca w blasku słońca bursztynowa fasada robi piorunujące wrażenie, zwłaszcza na tych, którzy musieli przywyknąć do betonowego brutalizmu własnego obiektu. W związku z obowiązującymi przepisami, osoby nieposiadające kart kibica Lechii, nie mogły zasiadać na sektorach gospodarzy, dlatego Wiślacy, którzy kupili wejściówki w Krakowie, musieli wejść na sektor gości. Po zajęciu miejsc, przed nami rozpościerał się widok na imponujące wnętrze PGE Areny- ponad czterdzieści tysięcy krzesełek tworzących mozaikę o różnych odcieniach zielonego; cztery telebimy w „narożnikach”, pokazujące to, co dzieje się na boisku, wynik, reklamy i ogłoszenia; typowy dla piłkarskich stadionów owal nad murawą, przez który wpadają promienie słoneczne. Ogólne wrażenia byłyby pewnie jeszcze lepsze, gdyby stadion był wypełniony po brzegi, tymczasem w sobotę na obiekcie przy ulicy Pokoleń Lechii Gdańsk pojawiło się niespełna dwadzieścia tysięcy osób. Po odczytaniu składów obydwu drużyn, gdy piłkarze wychodzili na boisko, w górę podniesione zostały szale i odśpiewano hymn Lechii oraz „Jak długo na Wawelu”. Zaraz potem sektor gości (w którym znalazło się około sześciuset Wiślaków; drugie tyle siedziało na sektorach gospodarzy) ryknął „Lechia Gdańsk!”, a młyn BKS-u szybko się zrewanżował głośnym „Wisła! Kraków!”. Nie zapomniano oczywiście o Braciach z Wrocławia i na stadionie rozległo się „Śląsk! Śląsk! WKS!”. Potem za doping odpowiadał głównie młyn gospodarzy. Przy tym trzeba zaznaczyć, jak wielki progres zanotowali Lechiści w porównaniu do ostatnich kilku lat. Trybuna niebieska sama śpiewała głośniej niż w ubiegłym roku cały stadion na Traugutta 29. Szczególnie imponujące było, gdy po „Glasgow” fanatycy BKS-u ryknęli z całych sił: „Lechia Gdańsk!”. Oprócz tego śpiewano: „W wolnym mieście Gdańsku”, „Lechia Biało- Zieloni”, „Gdańska Lechia” oraz „HSV” na dwie strony. W pierwszej połowie pojawiła się również oprawa, nawiązująca do Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Część młyna przykryła sektorówka z polskim żołnierzem, dwa pasy materiału z barwach narodowych oraz kartoniada. Na płocie oddzielającym trybunę od murawy pojawił się transparent: „Nie żyją, byśmy my mogli żyć wolni- ku pamięci Żołnierzom Wyklętym”. Następnie cały stadion dumnie odśpiewał „Mazurka Dąbrowskiego” oraz skandował „Cześć i chwała bohaterom!”. Trzeci marca to także rocznica urodzin jednego z najbardziej oddanych fanów Lechii Gdańsk- świętej pamięci Zbigniewa Winiarskiego, który w sobotę obchodziłby pięćdziesiąte trzecie urodziny. Dla niego poświęcony był transparent „Ś.P. Kaczor 03.03.1959-22.10.1969 Pamiętamy”, który zawisł przy młynie gospodarzy. Obok wisiały także wiślackie płótna- Prądnik Biały, Pińczów, Prądnik Czerwony, Olkusz; na dole sektora Bronowice, na gnieździe „5”, na trybunie wzdłuż boiska- Kleparz, a w sektorze gości: Przemyśl, Kłaj, Tauryniści ‘06”, Nieobliczalni, Trzebinia, Jaworzno W przerwie spotkania (a także na długo przed meczem) kibice gości mogli skorzystać z gościny przygotowanej przez gdańszczan. Można było posilić się bigosem, fasolką oraz ogrzać kawą lub herbatą. Warto dodać, że w strefie, gdzie znajdowały się punkty gastronomiczne, umieszczono kilka sporych rozmiarów ekranów, gdzie na żywo pokazywany był mecz Lechii z Wisłą. Na początku drugiej połowy młyn gospodarzy podzielił się wzdłuż środka i zaśpiewał na dwie strony „W wolnym mieście Gdańsku” oraz nową pieśń na melodię podobną do tej z „Tylko jeden klub”. Potem do śpiewów zaangażowany został także sektor gości. „Wisła z Krakowa to Lechii druga połowa”, „Każdy to powie, Wisełka rządzi w Krakowie”, „pozdrowienia” dla lokalnych rywali BKS-u i TS-u to tylko wybrane fragmenty z sobotniego repertuaru Lechii i Wisły. Zirytowani postawą swoich piłkarzy gospodarze nie szczędzili im cierpkich słów, a dodatkowo negatywne emocje wyzwalał sędzia Marcin Borski, którego decyzje były mocno dyskusyjne. W 82. minucie na boisku pojawił się wyczekiwany przez Biało- Zielonych wychowanek klubu- Adam Duda, który chyba jako jedyny piłkarz Lechii usłyszał w sobotę brawa. Na kilka chwil przed zakończeniem spotkania mikrofon gniazdowego trafił w ręce charyzmatycznego sześciolatka, który potrafił zmotywować Lechistów do najgłośniejszego tego wieczora „Forza BKS”. Trzeba też wspomnieć, że tego dnia na PGE Arenie, dzięki staraniom Stowarzyszenia Kibiców Lechii Gdańsk „Lwy Północy”, zasiadło 350 dzieciaków z okolicznych ośrodków szkolno- wychowawczych i szkół, w tym dzieci z domu dziecka w Więcborku, dla których było to pierwsze spotkanie Ekstraklasy oglądane z perspektywy trybun. Na Pomorzu rośnie kolejne pokolenie Lechii. Po meczu kibice obu drużyn świętowali z piłkarzami Wisły ich zwycięstwo, natomiast podopieczni Pawła Janasa udawali się do szatni ze spuszczonymi głowami. Kibice zaś udali się w znacznej części do barów i knajp, by w towarzystwie Braci miło spędzić wieczór. Co ciekawe, po meczu w Gdańsku wstrzymany został częściowo ruch miejskiej komunikacji i spod stadionu do centrum należało udać się na piechotę. Część Wiślaków do Krakowa wracała nocnym pociągiem w sobotę, część w niedzielę, a niektórzy dopiero w tym momencie zbierają się do drogi. Kolejna wizyta w Gdańsku przeszła do historii i kolejną można uznać za bardzo udaną. Dziękujemy Braciom z Lechii za gościnę oraz zapraszamy do Krakowa- nie tylko przy okazji następnego meczu.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z sektora C: Kibicowska pasja Jedność, ofiarność, współpraca i znakomity doping- tak w skrócie można opisać Armię Białej Gwiazdy w piątkowym meczu z Lechem. Chociaż na boisku mecz rozczarował, wiślaccy fanatycy zadbali o to, by na trybunach emocji nie zabrakło. Długo wyczekiwano w Krakowie meczu, który bardziej „podnosi ciśnienie”- gdy poza aspektem sportowym liczy się walka ze znienawidzonym rywalem, zasiadającym w sektorze gości. Ostatnim, który przychodzi na myśl, jest ten z… Lechem w rundzie wiosennej 2009/2010. Zważywszy jednak na fakt, że odbywał się on na Suchych Stawach, przy Reymonta ostatnie spotkanie „podwyższonego ryzyka” miało miejsce w 2008 roku, gdy w ramach Pucharu Ekstraklasy rozgrywaliśmy derby. Po tych 3,5 latach nadszedł dziewiąty dzień marca, kiedy drużyna Białej Gwiazdy miała podjąć u siebie wroniecko-poznańskiego Lecha. Pikanterii dodawał fakt, że w sektorze gości oprócz Wielkopolan zasiądzie liczna delegacja z gorszej strony Błoń. We wtorek przed meczem pojawiła się informacja o potrzebnej pomocy przy choreografii wykonanej przez formację Ultra Wisła. Chętni mieli zjawić się w restauracji „U Wiślaków” na trzy godziny przed meczem. I tym razem frekwencja przerosła oczekiwania UW. Wszystkie niezbędne elementy oprawy, czyli wielka sektorówka, transparent oraz sreberka zostały przetransportowane pod trybunę C, gdzie zaczęły się problemy z ochroną. Ultrasi nie mają obowiązku zgłaszać wcześniej projektów trybunowych prezentacji, więc tym razem klub nie wiedział, co dokładnie ma pojawić się na sektorze. Po kilkuminutowych konsultacjach przez walkie-talkie, służby ochroniarskie poprosiły o rozwinięcie transparentu, by sprawdzić, czy nie znajdują się tam jakieś zakazane kibolskie hasła. Kilkadziesiąt osób trzymało trans co najmniej kwadrans, zanim ochrona rozszyfrowała napisane trzymetrowymi literami hasło „Niesłuszne wyroki, fałszywe osądy - Pasja - Potępieni za niewygodne poglądy”. Po zasięgnięciu opinii „góry”, łaskawie zadecydowano, że tę część choreografii można wnieść. Następnie przyszedł czas na sprawdzanie sektorówki. Plac przed trybuną C nie pozwolił, rzecz jasna, na rozwinięcie jej w całości, dlatego trzeba to było robić „na dwa razy”. Po wnikliwej analizie, oględzinach od góry, od dołu, od boku i z ukosa, oznajmiono, że sektorówka nie może wejść na stadion. Dlaczego? Krótko mówiąc: bo nie. Z taką decyzją oczywiście nie mogła zgodzić się Armia Białej Gwiazdy, która postanowiła i tak zrobić po swojemu. Wiślacy, którzy wcześniej zajęli miejsca na C3 wyszli przed trybunę i utworzyli „tunel”, którym choreografia powędrowała na sektor, gdzie pozostała już do rozpoczęcia spotkania. Na długo przed pierwszym gwizdkiem arbitra zaczęły się śpiewy Sektora C. Po powitaniu wielkopolskiej delegacji „Dzień dzisiejszy jest wspaniały- całe Wronki przyjechały”, nasze pozostałe przyśpiewki dotyczyły głównie wstydliwej przeszłości naszego rywala, który wyciągając ręce po licencję Amiki Wronki „sprzedał się za lodówkę”. Powoli zapełniający się sektor gości próbował się jakoś odgryźć, ale o czym oni śpiewali- tego już nie było słychać. Kilka minut przed rozpoczęciem spotkania na stadionie przy Reymonta 22 została uhonorowana kolejna Legenda Białej Gwiazdy. Tym razem pod dach trybuny E została wciągnięta koszulka z nazwiskiem wiślackiego stopera- Władysława Kawuli. Ten obrońca, znany ze swego atomowego uderzenia, grał w Wiśle w latach 1951-1971, ustanawiając rekord w ilości rozegranych spotkań ligowych (329). Łącznie oficjalnych meczów z Białą Gwiazdą na piersi rozegrał 400 i tylko jeden mecz (!) rozegrał w niepełnym wymiarze czasowym (17.10.1965 w meczu z Zagłębiem Sosnowiec kontuzjowanego Kawulę zastąpił w 28. minucie Antoni Zalman). Miniatura jego koszulki zawiśnie w Strefie Kibica. Kiedy wybiła 20:30, z tunelu wyszli piłkarze wyprowadzani przez kobiecą eskortę, a na trybunie C w górę powędrowała zakazana sektorówka w asyście czarnych folii po bokach i pirotechniki u góry sektora. Choreografia przedstawiała kibica, który w szaliku i z odpaloną racą dźwiga krzyż. Z jednej strony stała zawsze gotowa i chętna do interwencji polska policja, której część funkcjonariuszy pierwsze doświadczenia zdobywała w MO i ZOMO, a po drugiej kotłowali się dziennikarze zawsze obiektywnych polskich mediów, na czele z Gazetą i TVN-em. Całość uzupełniał wspomniany wcześniej transparent, głoszący: „Niesłuszne wyroki, fałszywe osądy - Pasja - Potępieni za niewygodne poglądy”. Nasza kibicowska „pasja”, czyli zamiłowanie do futbolu i tworzonej na stadionach atmosfery, fascynowanie się dopingiem, oprawami, liczbami wyjazdowymi, jest jednocześnie „pasją”- męką w obecnych czasach. Od ponad roku ważne tematy gospodarcze, problemy korupcji i niegospodarności instytucji państwowych, kłopoty z infrastrukturą przed EURO schodzą na dalszy plan, gdy tylko na stadionie zostanie odpalona raca, albo jakiś kibic głośno przeklnie. Media prześcigają się w nakręcaniu spirali strachu i niechęci wobec kibiców, czego doświadczyliśmy chociażby przy okazji promocji wyjazdu na Superpuchar. Jednocześnie ignoruje się lub bagatelizuje akcje charytatywne stowarzyszeń kibicowskich, zbiórki żywności dla potrzebujących i zabawek dla ośrodków wychowawczych, czy kupowanie wejściówek dla dzieciaków. O tym, że wczoraj na mecz z Lechem na sektor C za darmo weszło 180 dzieci z krakowskich- i nie tylko- osiedli raczej nie dowiecie się z ust Kamila Durczoka, bo to przecież mogłoby poprawić wizerunek kibola-bandyty. Aby uniknąć powtórki z meczu ze Standarem Ličge, kiedy prezentację popsuła nieco ochrona, tym razem transparent był trzymany przez fanatyków z Armii Białej Gwiazdy, a nie wieszany na płocie. Po minucie ciszy w hołdzie zmarłemu we środę Włodzimierzowi Smolarkowi od razu ruszyliśmy z bardzo dobrym dopingiem. Bardzo szybko do zabawy włączyliśmy resztę stadionu, intonując na dwie strony „Święte barwy”, „Każdy to powie”, długie „Wiiisła” oraz świetnie brzmiące tego dnia „HSV”. Próbujący się wcinać pomiędzy pieśni sektor gości natychmiast został ośmieszony. Dodatkowo wspólnie z innymi trybunami odśpiewaliśmy dawno nie słyszane „Było ich sześciu”. Następnie fani z Sektora C usiedli i zwrócili się do przyjezdnych głośnym skandowaniem „Posłuchajcie! Posłuchajcie!”. Zostało zarzucone „Tak się bawią ludzie”- najpierw cicho nucone, a potem zaśpiewane na maksa! Jak zwykle przy tym numerze, wszyscy się mocno wkręcili i taki ogłuszający doping trwał prawie do końca pierwszej połowy. Przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę postanowiliśmy rozruszać jeszcze resztę stadionu donośnym „Hej Wisła gol!”. Nasza postawa w pierwszej połowie była naprawdę znakomita. Duża zasługa w tym gniazdowych, którzy bardzo umiejętnie dobierali przyśpiewki do tego, co akurat działo się na boisku i poza nim. Dobrze było widzieć także G. w wielkiej formie. Jego obecność na gnieździe zawsze daje kopa wszystkim dopingującym. W przerwie- obok płótna upamiętniającego Ś.P. Grubego, aktywnie działającego kibica Wisły, który odszedł od nas w minionym tygodniu- na płocie sektora fanatyków pojawiły się flagi: Wisła Sharks, Bronowice, „5”, Prądnik Biały, Tylko przed Bogiem, Prądnik Czerwony, Kazimierz, Kłaj, Unia. Zadebiutowała fana Woli Duchackiej z hasłem „Podobno nas tu nie ma, podobno tu rządzicie – Wola Duchacka – Lecz naszym zaangażowaniem utrudniamy wam życie”, herbem Wisły oraz motywem WSP. Ponadto stadion ozdobiły: Qrdwanów, Kleparz, Nowa Huta, Grzegórzki, PDW, Towarzystwo Sportowe, Oliwa, Bochnia oraz Przemyśl. Drugą połowę zaczęliśmy od mocnego uderzenia, głośno śpiewając „Wczoraj obiecałaś mi na pewno”. Potem wszyscy złapali się za bary i skakaliśmy w rytm wiślackiego „Eintrachtu”. W 54. minucie na telebimach ukazało się zdjęcie Włodzimierza Smolarka- wybitnego reprezentanta Polski, brązowego medalisty mistrzostw świata Hiszpania’82, który zmarł w nocy z szóstego na siódmego marca w swoim domu w Aleksandrowie Łódzkim w wieku zaledwie 54 lat. Kibice Wisły uczcili jego pamięć oklaskami. Zaraz potem Sektor Kiboli zaintonował „Jazda! Jazda! Jazda!” z resztą stadionu. Było także „Glasgow” z długim i głośnym „lalowaniem”, z klaskaniem, machaniem szalikami i skakaniem, „Wisła Kraków aeaeao!”, „Po burzy słońce wychodzi zza chmur”, „Tylko jeden klub”, przypomnienie, że Wisła rządzi w Krakowie oraz opis poznańskich obyczajów. W miarę jak rósł napór Wisły na bramkę przeciwnika, wzmagały się okrzyki skierowane wprost do zawodników Białej Gwiazdy: „Gola, gola, gola”, „Teraz bramka musi być”, „Wisełka gol”. Niestety, mimo gry w przewadze podopiecznym Michała Probierza nie udało się wygrać tego spotkania, choć nie można było odmówić im zaangażowania. Dlatego po meczu nagrodzeni zostali brawami. Kto przed meczem nastawiał się na wielki pojedynek na trybunach, ten się bardzo rozczarował. Kibice Lecha nie byli praktycznie wcale słyszalni. Zaistnieli właściwie dwa razy- gdy Sektor C jechał „dżu-dżu” z bębnem i podczas… minuty ku czci Włodzimierza Smolarka. Ich wizyty do tych Ruchu i Górnika nie ma nawet co porównywać. Pozytywnego wpływu na postawę gości na pewno nie miała reprezentacja naszej sąsiadki. Ekipa z gorszej strony Błoń (znamienne jest to, że w sektorze Lecha było ich więcej, niż na meczu własnej drużyny w Łodzi…) skupiała się głównie na kopaniu pleksy, odgradzającej ich sektor od Wisły, demolowaniu łazienek wewnątrz trybuny i przerzucaniu na G3 wszystkiego, co wpadło im w ręce. Mecz z Lechem był chyba najlepszym meczem tego sezonu. Choć nie doświadczyliśmy żadnego cudu, jak chociażby na meczu z Twente, to pokazaliśmy jedność wiślackich trybun- od momentu wniesienia oprawy aż do „pożegnania się” z przyjezdnymi piosenką „Wysłuchajcie prawdę tą” byliśmy zgraną ekipą, która wie, po co przychodzi na mecze. Oby nie był to jednorazowy wyskok i oby taka postawa cechowała nas już zawsze, nie tylko na stadionie. Żyjemy przecież w mieście o specyficznym klimacie kibicowskim, dlatego warto też wziąć sobie do serca niektóre rady zawarte w rozdawanym na Sektorze Kiboli „ABG Info”. To my, a nie piłkarze, tworzymy prawdziwą Wisłę i razem stanowimy o jej sile. Do zobaczenia na kolejnym meczu!


Źródło:http://skwk.pl/


160 kibiców udało się na wyjazdowe spotkanie Wisły Kraków w PP do Poznania. Wraz z nami na sektorze kilka osób ze Śląska Wrocław, Unii Tarnów oraz jedna z Gdańska, dziękujemy za wsparcie.W sektorze gości wywieszono flagi: Wisła Sharks, Bronowice, 5, Prądnik Biały, Kleparz, Nowa Huta, Pinczów, Jaworzno, Szlachta z Wrocławia, Unia.


Źródło:http://skwk.pl/


Wczoraj Wiślacy udali się na piąty mecz wyjazdowy w tym miesiącu. Po Belgii, Lubinie, Gdańsku czy Poznaniu przyszedł czas na niedaleki Bełchatów. Kibice Białej Gwiazdy wykupili wszystkie przyznane bilety.Wiślacki sektor był szczelnie wypełniony fanami naszego klubu oraz przepięknie oflagowany. Płócien było tak wiele, że wisiały nawet w dwóch rzędach i ciężko byłoby zmieścić jeszcze jakiekolwiek inne.Jako pierwsze dojechały nasze flagi fanklubowe: Urodzeni Wiślacy, Jaworzno i Trzebinia. Dla niektórych dojazd na stadion okazał się utrudniony ze względu na wypadek oraz związany z nim korek, który przyblokował skręt na Bełchatów z drogi krajowej. Niektóre samochody wiślackich podróżników musiały przerobić się na off-roadowe, by dotrzeć na czas. Gdy już wszyscy zajęli miejsca na sektorze gości, flag było kilkanaście: Prądnik Czerwony, Grzegórzki, Piąta dzielnica, Wisła Sharks, Bronowice, Nieobliczalni, Trzebinia, Jaworzno, Wadowice, Kleparz oraz Olkusz. Na płocie wywieszono także dwa transparenty upamiętniające świętej pamięci kibiców - Artura z Olkusza oraz chłopaka z Wisła Graffiti, który zmarł przed dwoma laty. Krakowianie stawili się w niespełna czterysta osób i co jakiś czas prowadzili dobrze słyszalny doping. Miejscowi niespecjalnie im przeszkadzali, gdyż w młynie było ich niewielu. Słaba frekwencja na trybunach od dawna jest problemem GKS-u. Jednak mecze z Wisłą zawsze przyciągały kibiców piłkarskich. Tym razem zmagania kopaczy przegrały z pojedynkiem siatkarskim. Skra Bełchatów występowała w Final Four siatkarskiej Ligi Mistrzów rozgrywanym w łódzkiej Atlas Arenie, co odbiło się pustką na trybunach "brunatnego" stadionu.Ci, którzy wybrali oglądanie rywalizacji na murawie, dwukrotnie mieli powody do sporej radości. Wiślacy natomiast w pierwszej kolejności musieli odczuć pewne upokorzenie, potem nadzieję rozbudzoną trafieniem Genkowa, wściekłość po nieuznaniu prawidłowo zdobytej bramki Chaveza oraz odgwizdaniu faulu przy strzale Bułgara, a wreszcie niedosyt, bo udało się wywalczyć tylko jeden punkt.Po końcowym gwizdku podopieczni Michała Probierza podeszli pod płot wiślackiego sektora i podziękowali swym fanom za wsparcie. Połowa drużyny rzuciła koszulki. Jako pierwszy uczynił to Kew Jaliens, w jego ślady poszli Jovanić, Biton, Iliev, Garguła i Diaz.


Źródło:wislakrakow.com


Pucharowy rewanż z Lechem był bardzo dobrą okazją do treningu wokalnego Armii Białej Gwiazdy. Brak kibiców przyjezdnych, bramkowa zaliczka z pierwszego meczu i wiosenna atmosfera sprawiły, że dużą część dopingu poświęciliśmy na odświeżanie starszych pieśni. Na trzy godziny przed meczem w Hali Wisły zaczęła formować się kolejka chętnych na wyjazd do Chorzowa. Wszystkie bilety rozeszły się w czasie nieco dłuższym niż mgnienie oka. To przedłużanie było spowodowane wprowadzaniem danych wyjazdowiczów na listy od razu w momencie zapisów. Jak zwykle nie brakowało problemów z rozszyfrowaniem niewyraźnie napisanych nazwisk i numerów PESEL. Dlatego przy kolejnym wyjeździe zalecamy, by wszystkie dane były wydrukowane, a nie pisane ręcznie. Wiemy przecież, że w obecnych czasach służby ochroniarskie na stadionach skrzętnie wykorzystują każdą literówkę, by nie wpuścić na sektor kibiców przyjezdnych. W związku z wyprzedaniem całej puli, Stowarzyszenie poczyniło kroki w kierunku uzyskania dodatkowych wejściówek od chorzowian. Jednak jak się dzisiaj okazało, nie odebrano 250 zarezerwowanych wcześniej biletów – chętnych na wyjazd prosimy o stawienie się w czwartek o godzinie 17-stej w Strefie Kiboli. Przeprowadzana wczoraj była także zbiórka produktów oraz pieniędzy dla polskich Kombatantów, żyjących na Białorusi. Wiele osób przynosiło siaty wypełnione po brzegi, inni pojedyncze paczki z żywnością. Wszystkim, którzy dołożyli coś od siebie, serdecznie dziękujemy. Tym, którzy o akcji zapomnieli, lub z jakichś względów nie mogli w niej uczestniczyć, przypominamy, że można również dokonywać wpłat na odpowiednie konto. Zgodnie z przewidywaniami, meczowa frekwencja nie powalała na kolanach. Łącznie mecz obejrzało 15 137 widzów (nowinka: na początku drugiej połowy wyświetlono to na telebimach), a trybuną najszczelniej wypełnioną był, jak zwykle, Sektor C. Po hymnie Sektor Kiboli natychmiast zadał pytanie pozostałej części stadionu: „Kto wygra mecz?”. Odpowiedź mogła być tylko jedna: „Wisła!”. Z drugą stroną pociągnięto też „Jazda! Jazda! Jazda!” oraz później „Święte barwy”. Przy „Nie dla nas jest porażki smak” zbyt wielu fanatykom Białej Gwiazdy udzieliła się leniwa, wiosenna atmosfera, co odbiło się na jakości dopingu. Słowa upomnienia, które popłynęły z gniazda przywołały ich do porządku i „My chłopcy z Reymonta” zabrzmiało tak, jak zabrzmieć powinno. Odświeżanie starszych przyśpiewek rozpoczęliśmy od „Wczoraj obiecałaś mi”. Następnie kilkukrotnie odśpiewane zostało „Biała Gwiazda na niebie się mieni”. Wersety o przestraszonych kibicach z Anglii i Holandii - które w tym sezonie znowu „stały się ciałem” - niosły się donośnie po całym Krakowie. Przyszedł czas także na „Glasgow” i następujące po nim „lalowanie” – z szybkim i wolnym klaskaniem, machaniem szalami i skakaniem za bary. Należy wspomnieć także o wykonaniu dawno nie słyszanej przy Reymonta 22 „U nas w mieście”. Utwór wyszedł dobrze i nadal ma na pewno spory potencjał, szkoda jedynie, że przypomnieliśmy sobie o nim w momencie, gdy tę melodię morduje u siebie na stadionach połowa polskich ekip. Sporą popularnością spośród starszych wiślackich hitów cieszyło się „Chociaż w świece wiele klubów jest”, a zwłaszcza jego druga część. (Manuel Arboleda, „ulubieniec” krakowskiej publiczności doczekał się nawet przeróbki na swój temat). Absolutnym numerem jeden była wiekowa pieśń, nucona ostatnio w Bełchatowie, na melodię przeboju z lat 70-tych „Rivers of Babylon” zespołu Boney M. Łatwo wpadała w ucho i momentalnie została podchwycona przez wszystkich fanatyków Wisły. Efekt był miażdżący. Jeśli tylko nie będziemy jej przyspieszali (tak, jak często „HSV”), a śpiewali równo, powoli, przeciągając „lalowanie”, to znakomicie będzie się niosła i stanie się hitem nie tylko w meczach u siebie. Nie brakło także piosenek o poznańskich obyczajach, sprzedawaniu się za AGD i o tym, co zostało po wielkopolskim klubiku. Przy tych przyśpiewkach gorączkował się spiker, a jego bełkot wprost wylewał się z głośników, gdy na dwie strony poleciało „Było ich sześciu”. Na początku drugiej połowy głośno zostały pozdrowione zgody: z Gdańska, Wrocławia i Tarnowa. Nie zabrakło też „Tak się bawią ludzie”, „Forza Wisła”, „Po burzy” i „Tylko Ty”, lecz one już takiego entuzjazmu nie wzbudzały, jak „Boney M”. Po spotkaniu piłkarze podeszli pod Sektor C i zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!”. Potem nastąpiła zmiana ról i zawodnicy Białej Gwiazdy, ku swojemu zdziwieniu nie usłyszeli znowu „J!J!J!”, tylko „Każdy to powie!”. Odpowiedź na to hasło bohatersko pociągnął Cezary Wilk, któremu wtórował Daniel Brud. Obcokrajowcy muszą się jeszcze wiele nauczyć. Pytanie, czy zdążą, zanim w czerwcu kontrakty większości z nich wygasną...? Swoją obecność zaznaczyć musiała ochrona, która ponownie chciała zamanifestować swoją władzę i bezkarność. Za zwrócenie uwagi dotyczącej braku identyfikatora, przytrzymywali jednego z kibiców do dziesiątej wieczór… Jak zwykle płot oddzielający trybuny od murawy został ozdobiony pięknymi wiślackimi płótnami: Wisła Sharks, Bronowice, Prądnik Biały, Grzegórzki, Qrdwanów, Wola Duchacka, Kazimierz, Nowa Huta, Kleparz, „Tylko przed Bogiem”, PDW, „Nieobliczalni”, Reyman, Towarzystwo Sportowe, Przemyśl, Olkusz oraz Pińczów. Taki mecz, gdzie na spokojnie i „bez ciśnienia” mogliśmy potrenować wokale był nam bardzo potrzebny. Odświeżyliśmy starsze kawałki, w tym jeden, który ma szansę - jeśli będzie wykonywany tak, jak we wtorek- stać się nowym wiślackim przebojem. „Trening” jednak się skończył i na następny mecz przychodzimy w pełni zmobilizowani i gotowi na półtorej godziny żywiołowego dopingu. W związku z tym, że ujemne temperatury są już za nami, bierzmy czerwone koszulki, które zawsze można założyć na bluzę. Niech na spotkaniu z Legią trybuna z Białą Gwiazdą prezentuje się tak, jak w maju 2009.


Źródło:http://skwk.pl/


2012.03.25 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:0:

Nie do końca tak wyobrażaliśmy sobie wyjazd do pobliskiego Chorzowa. Chociaż dopisała frekwencja, to forma, jaką zaprezentowaliśmy na stadionie Ruchu pozostawia bardzo dużo do życzenia. Choć mecz miał rozpocząć się o siedemnastej, zbiórka została wyznaczona już na godzinę dziesiątą, na placu przed Sektorem C. Było to spowodowane patriotycznym marszem Armii Białej Gwiazdy, który upamiętniał 218. rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej. Około 11:30 fani Wisły dotarli na dworzec, gdzie kilka minut później został podstawiony pociąg specjalny i ruszyliśmy w stronę Górnego Śląska. Po drodze na dwóch przystankach – w Trzebini i Jaworznie – skład Armii Białej Gwiazdy został skompletowany przez miejscowych i okolicznych kiboli. Droga przebiegała bez zakłóceń. Jak zawsze na takich wyjazdach nie brakowało opowieści o wiślackich eskapadach sprzed lat, kiedy nieraz podróżowało się w kilkanaście osób pociągami rejsowymi, a coś takiego, jak wynajmowanie całych składów nikomu nawet nie przychodziło do głowy. Około godziny drugiej zameldowaliśmy się na stacji Chorzów Batory, o czym daliśmy znać Ślązakom donośnymi okrzykami i achtungami. Pieszy przemarsz na obiekt zajął dosłownie kilkanaście minut. Głośna i liczna ekipa Wiślaków idąca ulicami Chorzowa wzbudzała ciekawość miejscowych, którzy z okien oraz balkonów starych kamienic kręcili filmiki i robili zdjęcia pochodowi. Mimo, że pod sektorem gości pojawiliśmy się na 2,5 godziny przed pierwszym gwizdkiem arbitra, przepustowość dwóch kołowrotków była taka, że bramę za wchodzącymi zamknięto dopiero kilkanaście minut po siedemnastej. Kilka dobrych chwil przed rozpoczęciem meczu, gdy obiekt przy Cichej z wolna się zapełniał (wyprzedano wszystkie bilety. Jak widać Wisła mimo słabej formy nadal potrafi zapełniać obce stadiony, ha!) do mikrofonu dorwał się miejscowy spiker. Opisując pokrótce krakowską Wisłę zaserwował miejscowym stek bzdur. Biała Gwiazda, której prezesem miałby być Bogdan Basałaj, gra rzekomo na stadionie imienia Reymonta. i… dobra, starczy już głupot. Mamy nadzieję, że na następny mecz pracę domową pan spiker odrobi rzetelniej. Dużym pozytywem wyjazdu na Ruch było bogate oflagowanie sektora. Tego dnia nasz sektor ozdobiły aż 24 płótna. Były to: Armia Białej Gwiazdy, oldschoolowa Wisła, Prądnik Biały, Bronowice, „5”, Wola Duchacka, Prądnik Czerwony, Nowa Huta, Grzegórzki, wyjazdowy Kleparz, Łagiewniki, Kazimierz, Wisła Sharks, Beer Boys, Nieobliczalni, Urodzeni Wiślacy, Jaworzno, Olkusz, Bochnia, Trzebinia, Kłaj, Przemyśl, Unia oraz UT. Forma wokalna, jak już zostało na wstępie wspomniane, pozostawiała dużo do życzenia. Zaczęliśmy od „Nie dla nas jest porażki smak”. Wydawało się, że powoli, powoli uda nam się rozkręcić i doping z minuty na minutę będzie coraz głośniejszy. Po kilku minutach przyszedł czas na hit ostatniego meczu z Lechem – „Boney M”. Zadziwiające jest, jak wiele osób w pięć dni po tym, jak tą przyśpiewkę na Sektorze C zapodawali gniazdowi, już zapomniało, jak brzmi ta melodia. Mnóstwo osób nuci drugi wers identycznie, jak pierwszy, a przecież powtarzane było, że różnią się one ilością sylab (jeśli niektórych pamięć/ucho zawodzi, polecamy znaleźć ten numer w sieci i uważnie się wsłuchać). Jednak i ta pieśń wychodziła nam niemrawo. Ożywienie wniosło dopiero „Tak się bawią ludzie”, śpiewane z przyciszaniem, siadaniem i klaskaniem. Dobrych kilka minut ciągnęliśmy ten numer, przebijając się przez doping fanów Ruchu. Następnie przyszedł czas na „Bo moja jedyna miłość” ,„O nasz TS!” oraz wielokrotne przypominanie, że to Wisła rządzi w Krakowie. Nie brakło także drobnych uszczypliwości z naszej strony w kierunku miejscowych, dotyczących ich higieny (a w zasadzie jej braku) oraz sztamy z Widzewem. Gdy rozległo się „Trójkolorowa największa mafia z Krakowa”, Niebiescy mieli spore problemy z zaakceptowaniem tej piosenki, ale wydaje nam się, że w końcu jej przesłanie do nich dotarło. Na kwadrans przed końcem spotkania, by zakończyć przestoje w naszym dopingu podzieliliśmy sektor na pół, by zaśpiewać na dwie strony „Tylko jeden klub”, a następnie „Święte barwy”. Miejscowi prowadzili przez cały mecz doping na niezłym poziomie. Momentami prezentowali się bardzo dobrze, zwłaszcza podczas „Niebiescy ole ole” oraz gdy do śpiewów przyłączał się sektor 10, a czasem cały stadion. Pierwszy w tym sezonie komplet publiczności skłonił gospodarzy do wykonania meksykańskiej fali, która jednak dwukrotnie rozmywała się gdzieś w okolicach sektora 6. Po bramce w młynie pojawiły się flagi na kijach w niebiesko-białych barwach HKS-u, którymi chorzowianie machali przez kilkanaście minut. Nie zabrakło także „niebieskiej ciuchci” i wspólnej zabawy z podopiecznymi Waldemara Fornalika po ostatnim gwizdku arbitra. Fani Ruchu wywiesili ponad 20 flag, baner ‘Waldek King’ oraz dwa transy – jeden skierowany do prezesa Dariusza Smagorowicza, a drugi z pozdrowieniami dla zatrzymanych niedawno „sportowców” z Po meczu przegranym w fatalnym stylu, piłkarze podeszli pod nasz sektor, by usłyszeć sporo cierpkich słów pod swoim adresem. Cierpliwość ma swoje granice - taką grą ci zawodnicy udowadniają, że nie zasługują na trykot z Białą Gwiazdą. Brawa otrzymał jedynie Sergiei Pareiko, do którego postawy nie można mieć zarzutów. Wśród piłkarzy był Patryk Małecki, który został przywrócony do pierwszej drużyny. Jego pojawienie się na boisku Sektor 3 przyjął z mieszanymi uczuciami. Trzeba zaznaczyć, że chwilę po udzieleniu wywiadów mediom, pod sektor Wisły podszedł jej były skrzydłowy - Marek Zieńczuk, który został nagrodzony oklaskami i skandowaniem jego Stadion już opustoszał, gdy na sektorze Białej Gwiazdy rozpoczęła się zabawa. Uwaga Wiślaków zwrócona była w kierunku pani z cateringu, która niczego nie świadoma podeszła pod płot przybić piątki, co było sygnałem do zapodania pewnej niekulturalnej przyśpiewki. Pani Karolina zniknęła gdzieś na chwilę, by potem kilkukrotnie przemaszerować przed naszą klatką. Pojawiły się podejrzenia, że robi to z pełną świadomością i być może jesteśmy świadkami jakiejś kolejnej prowokacji. Gdy pani Karolina z koleżankami zniknęły z pola widzenia, na naszych oczach rozegrały się sceny rodem z południowoamerykańskich telenoweli. Bliskość, przyjaźń, miłość, namiętność, zdrada, rozstanie, „ten trzeci” i szczęśliwe zakończenie – taką karuzelę uczuć zafundowali Wiślakom ochroniarze z firmy „Skorpion”, panowie Żółty i Pomarańczowy. Wszystko to przy akompaniamencie przyśpiewek zarzucanych przez krakowskich stadionowych Bramy sektora otworzyły się dopiero o godzinie ósmej. Szybkim marszem udaliśmy się na dworzec, gdzie czekał już podstawiony pociąg. Po drodze na stację nie brakowało chorzowian, napinających się zza kordonów policji – pamiętając podobne sytuacje z Sosnowca, gdzie graliśmy jedną rundę w sezonie 2009/2010 można śmiało stwierdzić, że pewne nawyki są identyczne, niezależnie czy to Ruch, czy Zagłębie. Podróż powrotna minęła na opowieściach sprzed lat, śpiewaniu „piosenki dla pani Karoliny” i innych przyśpiewek oraz planowaniu kolejnych wyjazdów. Patrząc na formę niektórych Wiślaków, cisnęło się na usta pytanie: gdzie byłeś, jak śpiewaliśmy na sektorze? Naprawdę zastanawiające jest „kręcenie korby” w przedziale przed meczem, cisza w czasie spotkania i ponowne przekrzykiwanie się w drodze powrotnej. Zastanówmy się, czy następnym razem nie powinno to wyglądać inaczej…? Ten „następny raz” wypadnie już za półtorej tygodnia, gdy będziemy jechać do… Chorzowa. W niedzielę wieczorem rozlosowano pary Pucharu Polski i los przydzielił nam Ruch. Dla piłkarzy będzie to szansa na zrehabilitowanie się po słabym wyjeździe, a dla nas okazja do pokazania siły dopingu Armii Białej Gwiazdy. Bo tę wczorajszą po prostu zmarnowaliśmy.

Ranking FC za wyjazd do Chorzowa:1. Chrzanów 74 osoby,2. Kłaj 30 osób,3. Bochnia 23 osoby,4. Wadowice 22 osoby,5.Chełmek 21 osób.

Ranking osiedli za wyjazd do Chorzowa:1. Azory 35 osób,2. Prądnik Czerwony 27 osób,3. Bieżanów 23 osoby.


Źródło:http://skwk.pl/


Dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy – mecz Wisły z Legią na boisku rozczarował. Na szczęście w tej sekcji nie zajmujemy się postawą kopaczy, tylko tym, co działo się na trybunach. A tam emocji, spięć i pojedynków nie brakowało. Pierwsi kibice Wisły w okolicy Reymonta 22 zaczęli pojawiać się na dobrych kilka godzin przed meczem. W Starej Hali odbywały się zapisy na wyjazd do Chorzowa. Swoje wejściówki odbierały tam także dzieciaki biorące udział w akcji „Kto kocha ten wierzy – siła w młodzieży” prowadzonej przez SKWK. Na mecz za darmo weszło 150 chłopców z krakowskich osiedli. Ponadto na sektorze G zasiadła 50-osobowa delegacja uczniów Gimnazjum Nr 29 z Bieżanowa. W Starej Hali odbyło się także spotkanie informacyjne w sprawie akcji „White Star Power Underground”. Ponadto, sporym zainteresowaniem cieszyła się Strefa Kiboli, gdzie pojawiło się kilka interesujących pozycji. Nowe gadżety powinny usatysfakcjonować nawet najbardziej wymagających wiślackich estetów. Im bliżej meczu, tym większe grupki fanów Białej Gwiazdy zaczęły zbierać się pod stadionem i nie tylko. Jak zwykle część kibicowskiej braci zbierała się w pobliżu akademików i tam „zbierała siły” na mecz. I jak zwykle niektórym nie wyszło to na dobre. Około półtorej godziny przed rozpoczęciem spotkania, na Sektorze C pojawiła się pokaźna reprezentacja wiślackich osiedli, która na Stadion im. Henryka Reymana przymaszerowała wspólnie z rynku. Fanatycy Białej Gwiazdy między innymi z Nowej Huty, Azorów, Łagiewnik, Kurdwanowa, Olszy I, Grzegórzek i Akacjowej zajęli pierwsze piętnaście rzędów na C3. Środek Sektora Kiboli był szczelnie wypełniony już koło godziny ósmej. Nie brakło paru spontanicznych zaczepek w kierunku wolno zapełniającego się sektora gości. Przyjezdni pozostawali jednak cicho, pierwszy okrzyk wznosząc dopiero na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania. Kolejną Legendą Białej Gwiazdy, która została uhonorowana wciągnięciem repliki swojej koszulki pod dach stadionu, został Jan Kotlarczyk. Ten urodzony w 1903. roku zawodnik w koszulce Wisły wystąpił 228 razy, będąc pierwszym zawodnikiem polskiej ligi, który przekroczył barierę 100 rozegranych spotkań. Był filarem wiślackiej pomocy oraz jej wieloletnim kapitanem. W 1926. wraz z krakowską drużyną zdobył Puchar Polski, a w dwa lata później dwa tytuły mistrzowskie. Trykot z jego nazwiskiem odebrał syn, Tadeusz Kotlarczyk, który także był zawodnikiem Białej Gwiazdy. Miniatura w antyramie powędruje do Strefy Kibica, gdzie zostanie umieszczona obok takich legend, jak Henryk Reyman czy Władysław Kawula. Na wyjście piłkarzy obie strony zaprezentowały choreografie. Ultra Wisła przygotowała oprawę z przesłaniem: „Wszyscy kibice pójdą do nieba, ale niektórzy wjadą tam z bramą”. Niebiańskie klimaty przy wejściu do Raju popsuł kibol Armii Białej Gwiazdy, którego pojawienie się zaskoczyło Świętego Piotra. Wjazd z bramą oczywiście odbył się przy akompaniamencie piorunów, tj. sporej dawki pirotechniki. Nie wiadomo, czy to ciężar gatunkowy tego spotkania, czy zachowanie niektórych kibiców (chcących podwieszaną oprawę rozciągać jak sektorówkę) spowodowało, że popękało kilka linek podtrzymujących bramę oraz samą postać, przez co nie wyszło to tak, jak wyjść powinno. Dodatkowo niektórzy na hymn, zamiast białych kartoników, podnieśli barwy… Legia natomiast - wbrew wcześniejszym zapowiedziom, że oprawy nie będzie - wywiesiła trans „Klub nad Wisłą” i zaprezentowała dwie proste sektorówki: z herbem oraz „L” w kółku z logo ich kibicowskiego tygodnika „Nasza Legia”. Całość uzupełniała pirotechnika, która mocno zadymiła okolice Sektora G. Gdy opadł dym i nasza oprawa, w górę powędrowały flagi na kijach z symbolami naszych dzielnic oraz w barwach TS-u, którymi machano do końca spotkania. Płot zaś ozdobiły wiślackie płótna: Wierność, Reyman, Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, Nowa Huta, Prądnik Biały, „5”, Prądnik Czerwony, Wola Duchacka, Qrdwanów, Grzegórzki, Kleparz, Kazimierz, Bronowice, „Tylko przed Bogiem”, Jaworzno, Olkusz, Pińczów, Niepołomice, Bochnia, Przemyśl, Kłaj, Nieobliczalni oraz PDW. Zawisły także transy: jeden popierający protest: www.protest.ehistoria.org.pl oraz drugi z przekreślonym logo EURO2012. W przerwie, w asyście chorągiewek, pojawił się kolejny transparent. Tym razem z… oświadczynami. To, jak brzmiała odpowiedź Agaty, niech pozostanie dla opinii publicznej tajemnicą. Od pierwszej minuty ubrany na czerwono Sektor Kiboli ruszył z dobrym dopingiem. Na początek zabrzmiało „Tak się bawią ludzie”, a zaraz potem uruchomiliśmy pozostałą część stadionu. „Święte barwy” na dwie strony niosło się naprawdę znakomicie, podobnie jak „HSV” oraz długie „Wiiisła”. Trzeba podkreślić, że fani z trybuny G przebijali się przez doping przyjezdnych. Ci z kolei próbowali się wcinać w nasze śpiewy, jednak szybka riposta ze strony Sektora C sprawiła, że szybko zamilkli. Kolejną pieśnią odśpiewaną przez cały stadion było „Bo w Krakowie” poprzedzone „werblami”. Nie mogło oczywiście zabraknąć „My chłopcy z Reymonta”, z zaakcentowaniem odpowiednich wersów o naszych przeciwnikach! Potem przyszedł czas na nasz nowy hit, czyli „Boney M”. Najpierw jednak zostało to zaintonowane na gnieździe, żeby każdy Wiślak zaśpiewał to prawidłowo. Podobnie jak na meczu z Lechem – ten numer wyszedł bardzo dobrze., zarówno z szybkim i wolnym klaskaniem. Potem pojawiły się pozdrowienia dla przyjaciół z Lechii, Śląska oraz Unii. Przypomnieliśmy także wespół z całym stadionem, że Wisełka rządzi w Krakowie. Po zmianie stron doping Sektora C również mógł się podobać. Oprócz przyśpiewek sławiących Białą Gwiazdę nie brakło kilku uszczypliwości w kierunku Legii i całej Warszawy. Prócz „klasyków” pojawiła się także nasza interpretacja skrótu „CWKS”, który rozszyfrowaliśmy skacząc za bary. Zaśpiewaliśmy „Biała Gwiazda na niebie się mieni”, razem z drugą zwrotką, zaczynającą się od „Płonie ognisko na Łazienkowskiej” oraz „Wczoraj obiecałaś mi na pewno”. Koło 70-tej minuty ponownie poleciało „Tak się bawią ludzie”. Najpierw wykonywane wspólnie przez cały Sektor Kiboli, który potem podzielił się na pół i ciągnął ten numer na dwie strony. Sytuacja na boisku, czyli faule, czerwone kartki dla Legionistów i napór Wisły sprawiły, że bez szczególnej motywacji ze strony gniazdowym rozpoczęte „Boney M” śpiewane było coraz głośniej z każdym kolejnym razem! Pod koniec spotkania, gdy wydawało się, że zaraz padnie bramka dla Wisły, w nasze „trybunowe poczynania” wdarł się chaos, ponieważ część z kibiców skupiła się na wydarzeniach na boisku. Niestety, mimo przewagi aż dwóch graczy, po raz kolejny Wisła nie potrafiła zdobyć rozstrzygającego gola. Po końcowym gwizdku arbitra piłkarze podeszli pod naszą trybunę i oklaskami oraz okrzykami podziękowali za naszą postawę, natomiast oni za swoją grę braw nie dostali. Usłyszeli jednak hasło, które powinni wziąć sobie do serca: „Każdy kopacz niech pamięta, wynik derbów to rzecz święta!” oraz „Na derbach tylko zwycięstwo!”. Co prawda do derbów jeszcze miesiąc, jednak ci piłkarze powinni wiedzieć, jak istotny dla nas jest ten mecz. Tymczasem Legioniści ze swoimi zawodnikami świętowali cenny punkt zdobyty przy Reymonta. Na skandowanie „Legia mistrz!” Armia Białej Gwiazdy odpowiedziała gromko: „Taki ch…!”. Przez większą część spotkania przyjezdni, których zasiadło w sektorze około 1600 (w tym 150 osób z Zagłębia Sosnowiec) prowadzili więcej niż porządny doping. Jednak przez tak dobrze dysponowaną wokalnie Armię Białej Gwiazdy nie mieli szans się przebić w innych momentach niż zmiana przyśpiewki. Jednak pod koniec drugiej połowy, gdy zaczęły się problemy stołecznych graczy z kartkami, ich śpiewy osłabły. Przez większą część spotkania machali flagami na kiju. Wokalnie zaprezentowali się na pewno lepiej niż Lech, natomiast słabiej niż chorzowski Ruch, z którym mierzyliśmy się we wrześniu. Wywiesili 14 flag oraz trans z pozdrowieniami dla jednego z kibiców. Po meczu przyjezdni skupili się na lżeniu Wisły oraz Patryka Małeckiego, który przed zejściem do szatni skierował w ich kierunku bardzo wymowny gest. Kolejny mecz przy Reymonta 22 jest już historią. Armia Białej Gwiazdy pokazała się z bardzo dobrej strony. Gdyby nie problemy z oprawą, wszystko wyszłoby naprawdę wyśmienicie. Cieszy fakt, że bardzo dużo osób wzięło sobie do serca prośby o czerwone koszulki, przez co Sektor Kiboli prezentował się okazale. Choć piłkarze swoją grą nas nie rozpieszczają, pamiętajcie, że oni po tym lub następnym sezonie odejdę, a my stanowić będziemy o sile Wisły zawsze. Dlatego na meczu z Ruchem, który odbędzie się 10-go kwietnia na Stadionie im. Henryka Reymana, pokażmy razem, że nie jesteśmy tu dla miejsca w tabeli, ale dla Białej Gwiazdy. Do zobaczenia!


Źródło:http://skwk.pl/


2012.04.03 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 3:1:

Zaledwie dziewięć dni minęło od ostatniej wizyty Armii Białej Gwiazdy na obiekcie chorzowskiego Ruchu. Tym razem przy ulicy Cichej 6 przyszło nam wspierać Wisłę w półfinale Pucharu Polski. Na Górny Śląsk udaliśmy się transportem kołowym. We wtorkowe popołudnie, spod stadionu Wisły w kierunku Chorzowa ruszyła główna kawalkada busów i aut. Po drodze, na jednej ze stacji, wyznaczona była zbiórka wszystkich wyjazdowiczów i przed godziną siedemnastą (z przymusową eskortą) ruszyliśmy w trasę. Pod bramami stawiliśmy się około 17:50, zostawiając wcześniej pojazdy na parkingu nieopodal stadionu. W kwestii wchodzenia niewiele się zmieniło od naszej ostatniej wizyty. Dwa kołowrotki, ochroniarze ze „Skorpiona”, problemy z wyszukiwaniem nazwisk na liście, fotki z dowodem, dokładne przeszukiwanie i już można było zasiąść w klatce gości. Brama za ostatnią osobą została zamknięta i związana łańcuchem w trzydziestej minucie meczu. Niestety, przez chore polskie przepisy, nie wszystkim udało się wejść. W sektorze gości zasiadło 300 fanatyków Wisły. Płot przyozdobiło 12 płócien: Wierność, Wisła Sharks, Kleparz, Wola Duchacka, „5”, Grzegórzki, Bronowice, Prądnik Biały, Olkusz, Jaworzno, Trzebinia oraz Nieobliczalni. Chcąc poświęcić sto procent naszej uwagi fenomenalnej grze piłkarzy, nie rozpraszaliśmy siebie (ani ich) zbędnymi śpiewami, czy okrzykami. Niestety, wyjątkowo (bardzo wyjątkowo) im nie szło i wynik był, jaki był. Po wyrównującej bramce mieliśmy swój krótki moment radości (w przeciwieństwie do piłkarzy, którzy specjalnie się nie cieszyli. Nic dziwnego, w końcu goli zdobywają na pęczki i już ich to nie rusza). Oprócz achtungów, natychmiast poleciało także istotne pytanie w kierunku milczącej chorzowskiej publiczności „Coście tak cicho?!”. Zaraz potem zostało zaintonowane „Wisełka, Wisełka”, „Jazda! Jazda! Jazda!” oraz „Jazda z…!”. Po meczu – stojąc w bezpiecznej odległości od naszego sektora – nagrodzili nas brawami. Pod kraty podszedł tylko Patryk Małecki. „Wy jesteście gwiazdorami, przegrywacie z frajerami!” – oto, co usłyszeli od mocno poirytowanych fanów Wisły. Chwilę później pojawił się kapitan drużyny, Cezary Wilk, który wraz z Danielem Brudem usłyszeli kilka cierpkich zdań. Czy wezmą je sobie do serca – zobaczymy. Przynajmniej oni, jako jedyni, mieli odwagę podejść. Gospodarzy na całym stadionie pojawiło się 6600, czyli niewiele ponad połowa z frekwencji na ostatnim meczu ligowym. Rzucało się w oczy to, że Niebiescy, jako jedna z niewielu ekip na meczach u siebie ma mniejszy młyn, niż jej się zdarza na wyjazdach. Sektor 8 był mocno przerzedzony, dopiero po pierwszym gwizdku arbitra trochę się „ścieśnili” i zaczęli prowadzić doping. Do śpiewów często przyłączała się „dziesiona”, lecz były to głównie bluzgi. Oprócz kilkunastu płócien, wywiesili transparent „Hutnicy z Batorego – jesteśmy z Wami!”. (Chorzowski zakład wstrzymał w tym tygodniu produkcję, sprzeciwiając się restrukturyzacji, która wiązać się będzie z grupowymi zwolnieniami). Po meczu 500-osobowa grupa Niebieskich udała się pod hutę, wspierać strajkujących. Po raz kolejny, najlepsza zabawa na naszym sektorze była wtedy, gdy reszta stadionu już opustoszała. Tym razem obiektem szyderstw Wiślaków został Ślązok, który najpierw przeparadował przed naszym sektorem wymachując, szalikiem Ruchu, a potem wystawił sześć palców i krzyczał: „Trzy!”. Oprócz komentarzy pod jego adresem, poleciały także ogórki kiszone (dodawane jako bonus do kiełbasek). Ślązok, który walczył z balonem sponsora, najpierw uskoczył przed pociskiem, a potem próbował go odrzucić. Latające ogórki nie spodobały się dwóm ochroniarzom, którzy – w pełnym rynsztunku – dziarsko ruszyli do boju i… obezwładnili Ślązoka, a potem wyprowadzili go do budynku klubowego. „Ej k…, zostaw tą k…!” – poleciało z sektora rozbawionych Wiślaków. Za kwadrans dziewiąta otworzono bramę klatki, po czym przemaszerowaliśmy na nasz parking. Bez przygód na trasie o wpół do jedenastej zameldowaliśmy się na Reymonta 22. Jeden z najkrótszych (7 godzin) wyjazdów rundy dobiegł końca. Na piłkarskim szlaku przed nami jeszcze maksymalnie trzy delegacje: do Białegostoku, Bielska i – jesteśmy dobrej myśli – Kielc na finał Pucharu Polski.


Źródło:http://skwk.pl/


Dwustu kibiców Białej Gwiazdy wybrało się na mecz do Białegostoku. Na płocie zawisło 8 flag. Nie prowadzono dopingu. Po zakończonym spotkaniu piłkarze (oprócz Siergieja Pareiki, który jako pierwszy pojawił się pod naszym sektorem) nie zostali pożegnani brawami. W zamian za to usłyszeli: "Każdy kopacz niech pamięta, wynik Derbów to Rzecz Święta". Niestety tylko kilku z nich zrozumiało to, co chcieliśmy im przekazać.

Ranking FC za wyjazd do Białegostoku:1.Zabierzów 12 osób,2.Jaworzno 11 osób,3.Libertów 10 osób.

Ranking osiedli za wyjazd do Białegostoku:1.Bronowice 17 osób,2.Kleparz 10 osób,3.Prądnik Czerwony 8 osób.


Źródło:http://skwk.pl/


Huśtawka nastrojów, jaką zafundowali nam wczoraj piłkarze na długo pozostanie w pamięci wszystkim kibicom Wisły. Jednak inaczej niż z Twente, tym razem zabrakło szczęśliwego zakończenia, mimo że Sektor C dał z siebie wszystko. Zgodnie z przewidywaniami mecz z Ruchem nie cieszył się nawet przeciętnym zainteresowaniem. Niech ci, którym na mecz się nie chciało przyjść, „bo i tak odpadniemy, bo gramy słabo, bo za drogo” przypomną sobie te błahe wymówki, gdy na meczach z Legiami, Fulhamami, czy innymi Standardami będą śpiewać „I nawet jeśli będzie źle, my nigdy nie poddamy się”. Choć kolejki pod kasami około godziny dwudziestej mogły napawać optymizmem, to ostatecznie na stadionie zasiadło zaledwie 6614 kibiców. Jak zwykle, najbardziej wypełniony był Sektor Kiboli. Ten Sektor był też najlepiej ozdobiony rozmaitymi wiślackimi płótnami. Łącznie na płocie zawisło 15 flag. Były to: Wierność, Wisła Sharks, Prądnik Biały, Pradnik Czerwony, „5”, Bronowice, Grzegórzki, Wola Duchacka, Nowa Huta, Kazimierz, Qrdwanów, Łagiewniki, Jaworzno, Olkusz oraz Przemyśl. Na sektorze E pojawiła się także flaga Wiślaków z Dublina. Ponadto, transparentem: „10.04.2010. Pamiętamy!” upamiętnione zostały ofiary katastrofy smoleńskiej sprzed dwóch lat. Aby dać do zrozumienia zarządowi naszego Klubu oraz wszystkim osobom z nim związanym, że my na meczach u siebie i wyjazdowych pojawiamy się ze względu na miłość do Wisły, a nie do piłkarzy, trenerów, czy marketingowców, podczas wyczytywania nazwisk zawodników, powstrzymaliśmy się od skandowania ich nazwisk. Na chwilę przed pierwszym gwizdkiem arbitra, porozrzucani po całej Trybunie C fanatycy Białej Gwiazdy „ścieśnili się” przy środku, by doping brzmiał jak najlepiej. Po wiślackim hymnie zaczęliśmy od naszej drugiej sztandarowej pieśni - „My chłopcy z Reymonta”, akcentując w kolejnych zwrotkach ekipy, które drżą przed potęgą Armii Białej Gwiazdy. Następnie odśpiewaliśmy „Bo moja jedyna miłość”, po której „lalowanie” z klaskaniem wolnym i szybkim oraz skakaniem za bary. Wydawało się, że nasza forma wokalna prezentuje się dużo więcej niż przyzwoicie, a najlepsze i tak miało nadejść. Kolejne na setliście „Boney M” od razu rozruszało i tę część sektora, która dotąd tylko mruczała pod nosem. Trzeba zaznaczyć, że większość już potrafi śpiewać to poprawnie, ale nie brakuje też i takich, którzy dwa pierwsze wersy śpiewają tak samo.Ta śpiewana głośno pieśń niosła piłkarzy, którzy dominowali na boisku i tworzyli sobie mnóstwo dogodnych sytuacji. Wtedy też padła pierwsza bramka dla Wisły, niestety nie została uznana.Co się odwlecze, to nie uciecze i już kawałek „Nie dla nas jest porażki smak” (po raz kolejny w tym sezonie!) wywołał gola dla Białej Gwiazdy. Skoro do tej pory nasz doping wyglądał bardzo dobrze, to po objęciu prowadzenia mógł być tylko lepszy! Jednak 1:0 nie premiowało awansu, potrzebne było drugie trafienie, dlatego na kwadrans przed przerwą zaczęliśmy śpiewać „Hej Wisła gol!” z przyciszaniem. Nie mogło zabraknąć pozdrowień dla Braci z Gdańska, Wrocławia i Tarnowa, które powtarzaliśmy kilkukrotnie. W 37-ej minucie z gniazda zostało zapodane „Tak się bawią ludzie”, które zabrzmiało na tyle dobrze, że ciągnęliśmy ten prawie przez kolejne 10 minut, urozmaicając na różne sposoby śpiewanie „lalala” w co drugiej zwrotce. Po przerwie ponownie rozpoczęliśmy nasz popis wokalny od „My chłopcy z Reymonta”. Wyszło nam to na tyle dobrze, że niesieni przez tą pieśń zawodnicy strzelili bramkę na 2:0! Szał radości ogarnął cały stadion, oprócz jednego ponurego kąta, gdzie mieścił się sektor dla przyjezdnych. Widząc piłkarską przewagę Wiślaków nad jedenastką Ruchu, która teraz została dodatkowo udokumentowana kolejnym golem, Sektor C od razu ryknął: „Wisełko, jazda z k...!”. Nakręceni fanatycy TS-u dwa razy głośniej niż w pierwszej połowie zaśpiewali „Boney M, które wspaniale się niosło do około 65-tej minuty (z przerwą na skandowanie „Posłuchajcie!” w kierunku przyjezdnych). Przy odświeżanym ostatnio - chociażby na meczu pucharowym z Lechem - „Chociaż w świecie” bramkę, niestety, strzelili przyjezdni. Nie da się ukryć, że na kilka chwil nasz doping wyraźnie się osłabił i śpiewanie już nie kleiło się tak jak wcześniej. Poprawiło się dopiero przy „Jesteśmy dumą tego miasta”. W nadziei na wywołanie kolejnego gola poleciało ponownie „Nie dla nas jest porażki smak”. Sektor G5, gdzie usadowiła się prawie tysięczna delegacja Ruchu, bawił się wtedy najlepsze. Co było dość zaskakujące, w momencie, gdy ich drużynie nie szło, przestali śpiewać. Przez pierwsze dwadzieścia minut meczu dopingowali głośno, prezentując między innymi swoją dość nową pieśń „Ruchu nasz ukochany”. Po karnym Wisły jeszcze trochę pośpiewali, a potem zamilkli (a przynajmniej w ogóle nie byli słyszalni z perspektywy Sektora C). Odezwali się dopiero po bramce kontaktowej. Niebiescy, którzy do Krakowa przyjechali transportem kołowym, przywieźli ze sobą 14 płócien oraz baner „Waldek King”. Nie zabrakło z ich strony paru zaczepek w naszym kierunku oraz pozdrowień dla byłego kolegi, Grudnia. Na wyzwiska nie mogliśmy być dłużni i zaśpiewaliśmy, co sądzimy o „niebieskiej bandzie z Chorzowa” oraz ich niechęci do higieny. W końcówce spotkania, zdając sobie sprawę, że to być może ostatnia szansa na zawalczenie o europejskie puchary, gdzie chcemy widzieć nasz Klub, zaśpiewaliśmy ponownie „Boney M”. Ku naszej dzikiej radości, wyczekiwana niecierpliwie bramka wpadła w dziewięćdziesiątej minucie meczu! „Tak się bawią ludzie, wtedy kiedy Wisła gra, tak się bawią ludzie, kiedy wygrywa!” - nic bardziej pasującego nie mogło zostać zapodane. Zabawa naprawdę była przednia. Skierowane zostało także pytanie do przyjezdnych: „Coście tak cicho?!”. Odpowiedzi jednak nie odnotowano. Po pięciominutowej przerwie zaczęliśmy dogrywkę od „Wisełko jazda z k...!”. Następnie poleciało „Tak się bawią ludzie” oraz pełne nadziei i dumy „Po burzy”. Pierwszą część dodatkowego czasu gry zakończyliśmy podzieleniem Sektora Kiboli na dwie strony i odśpiewaniem „Tylko jeden klub”. Po zmianie stron pojawiło się niesłyszane wcześniej „Wisełka dzisiaj gra”, które także zabrzmiało przyzwoicie. Potem dla krótkiego odpoczynku wszyscy rozłożyli szeroko ręce i patrząc uważnie na gniazdowego wykonali „Glasgow”. Ostatnie minuty – a więc ostatnie szanse na gola – musiały upłynąć na śpiewaniu „Boney M”. I tym razem padła w tym czasie bramka dla Białej Gwiazdy! Niestety, Wiślacy nie ustrzegli się błędu w ustawieniu i skończyło się na odgwizdaniu spalonego. Mecz pozostawał nierozstrzygnięty, więc trzeba było rozegrać konkurs „jedenastek”. Wszyscy fanatycy chcieli, by odbył się on pod Sektorem C (skandowanie „Chodźcie tutaj!”), jednak wskutek losowania padło na bramkę po przeciwległej stronie boiska. Armia Białej Gwiazdy robiła wszystko, co w jej mocy, by pomóc piłkarzom w odniesieniu zwycięstwo. Czy to przez brak szczęścia, czy umiejętności, do finału jednak się nie dostaliśmy. Przed piłkarzami tylko jeden cel: wygrać derby, o czym zostali poinformowani, gdy podeszli po meczu pod naszą trybunę, by podziękować za wsparcie. Atmosfera, oprócz ostatnich kilku minut, była tego dnia naprawdę znakomita. Wzloty i upadki, szybkie tempo meczu, kontrowersje, mnóstwo sytuacji bramkowych przełożyło się na mnóstwo spontanicznych i emocjonalnych reakcji ze strony trybun. Trybun, które nie były wypełnione nawet w jednej czwartej. Niech ci, którzy zawsze najwięcej i najgłośniej wymagają od piłkarzy, zarządu, Stowarzyszenia, UW i wielu innych, zaczną wymagać czegoś także od siebie.


Źródło:http://skwk.pl/


Spotkanie z Łódzkim Klubem Sportowym było klasycznym meczem „bez ciśnienia”. Choć doping Trybuny C nie powalał na kolana, to z pewnością wszystkich Wiślaków radością i optymizmem napawała postawa sektora E11. Sektor ten został wypełniony przez wiślacką młodzież. Dzięki staraniom Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, około pięć setek młodzieży z krakowskich i okolicznych szkół mogło oglądać sobotni mecz Białej Gwiazdy. Ponadto na Sektorze C zasiadło ponad 50 dzieciaków z Azorów. Osiedle to najlepiej zaprezentowało się liczbowo podczas wyjazdu do Chorzowa i w nagrodę otrzymali właśnie ponad pół setki wejściówek, które rozdysponowali pomiędzy młodych. Dodatkowo, około dwustu chłopaków z rocznika 1995 i młodszych zasiadło także na trybunie z Białą Gwiazdą. Przed meczem byliśmy świadkami kolejnej ceremonii uhonorowania byłego piłkarza mianem Legendy Białej Gwiazdy. Tym razem zaszczyt dostąpił Józef Kotlarczyk, brat Jana. Ten urodzony w 1907. pomocnik w ciągu 13 lat (1927.-1939.) rozegrał w koszulce Wisły 244 spotkań i zdobył 13 goli. Był też rekordzistą pod względem występów w pierwszej jedenastce przedwojennej reprezentacji Polski. Replika jego koszulki została wciągnięta pod dach Trybuny E, a mniejsza wersja, w antyramie, zawiśnie w stadionowej Strefie Kibica, obok trykotów innych Legend. Zebrani kibice oddali cześć powracającemu symbolicznie na Reymonta Józefowi Kotlarczykowi gromkimi brawami. Szkoda, że tak niewielu z nich uhonorowało przed meczem pamięć Henryka Reymana, zapalając przed jego pomnikiem znicze… W porównaniu do meczu z Ruchem, wczorajsza frekwencja była dużo wyższa. Przynajmniej w oficjalnych statystykach, ponieważ klub podaje liczbę sprzedanych biletów, a nie ilość obrotów kołowrotków. Z perspektywy trybun, wydaje się pewne, że wielu posiadaczy karnetów odpuściło spotkanie z ŁKS-em. Z kolei Sektor C był na pewno szczelniej wypełniony, niż we wtorek. Na płocie oddzielającym go od murawy, zawisły płótna: Wierność, „Tylko przed Bogiem”, „5”, Qrdwanów, Grzegórzki, Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, Wola Duchacka oraz Olkusz. Na pozostałych trybunach pojawiły się: Bronowice, Nowa Huta, Kleparz, Kazimierz, Przemyśl oraz Nieobliczalni. Ponad dwukrotnie większa liczba fanatyków nie przełożyła się na dwukrotnie głośniejszy doping. Choć zaczęło się całkiem nieźle, od głośnego „Bo moja jedyna miłość” i późniejszego „lalowania” na rozmaite sposoby. Zaraz potem po raz pierwszy „uruchomiliśmy” dzieciaki z sektora E11 hasłem: „Młoda Wisła odpowiada!”. Najpierw uzyskaliśmy zdecydowaną odpowiedź na pytanie: „kto wygra mecz?!”; potem „Jazda! Jazda! Jazda!” oraz „Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Chwilę później głośno ryknęliśmy „Bo w Krakowie”. Nie skończyliśmy nawet pierwszego wersu, gdy Sektor C ogarnął szał radości z powodu pierwszej bramki dla Wisły! Nakręceni pomyślnym otwarciem spotkania, zaczęliśmy nucić głośno „Boney M”. Później poleciało „Po burzy”, wykonaliśmy „Glasgow” oraz ponownie przypomnieliśmy, że to Biała Gwiazda rządzi w tym mieście. W związku z mizerną postawą reszty trybun (oprócz E11), zamiast śpiewać z całym stadionem, Sektor C podzielił się na dwie części i wykonał najpierw „Święte barwy”, a następnie „HSV”. Rywalizacja pomiędzy lewą i prawą stronę rozkręciła się na dobre, gdy po raz drugi gola zdobyli zawodnicy Białej Gwiazdy. Niemal natychmiast po trafieniu Genkova (w tym miejscu wypada wspomnieć, że w związku ze słabą postawą naszych grajków w tym sezonie, po golu większość z nas nie skandowała nazwiska Bulgara; na początku meczu spiker - na szczęście - nie próbował zaangażować kibiców w odczytywanie składów) rozpoczęliśmy „Tak się bawią ludzie”. Nie wychodziło nam to źle, ale Armię Białej Gwiazdy stać na zdecydowanie więcej. Następnie były werble „Ooo…”, po których kibole kilkukrotnie krzyknęli „T! S! TSW! TS Wisła! Kraków!”. Kolejny numer to „Chociaż w świecie” ze śpiewanym na kilka sposobów „Glory, glory, alleluja”. Drugą połowę zaczęliśmy od przypomnienia piłkarzom (i nie tylko) o nadchodzących derbach Krakowa. Chwilę później zabrzmiało „My chłopcy z Reymonta”, które zakończyliśmy pozdrowieniami dla Braci z Lechii, Śląska i Unii. Następnie prowadziliśmy doping wspólnie z „Młodą Wisłą”. Zaangażowanie dzieciaków z E11 budziło podziw i radość wśród Wiślaków z Sektora C. W momencie, kiedy zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!”, trzecią bramkę zdobył Genkov i ponownie powietrze przeszył okrzyk radości. 3:0 to rezultat, którego dawno przy Reymonta nie było, dlatego trybuna fanatyków postanowiła to uczcić, łapiąc się za bary i śpiewając słynną melodię „Carnival de Paris”. Jak to zwykle bywa, przez kilka chwil odwróciliśmy się plecami do boiska. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po ponownym obrocie ku murawie na tablicy świetlnej widniał wynik 3:1. Był to jedyny moment, kiedy zaistnieli goście. Pojawili się w 301 osób i wywiesili w sektorze gości 4 fany (Pabianice, UŁŁ, reprezentacyjną oraz Pabianice) i niewielkie płótno upamiętniające ich zmarłego kolegę. Mieli ze sobą kilka flag do machania oraz transy na dwóch kijach. W porównaniu do ich ostatniej wizyty przy Reymonta, zaprezentowali się bardzo słabo. Choć przyznać trzeba, że ich chwilowy zryw dodał tylko smaczku całemu spotkaniu. Rozsierdzeni chwilową zuchwałością przyjezdnych kibice Wisły krzyknęli w ich stronę: „Posłuchajcie!”, po czym z całych sił ryknęli „Tak się bawią ludzie”. Był to najlepszy moment naszego sobotniego dopingu. Nie trzeba dodawać, że sektor gości umilkł i mógł jedynie przysłuchiwać się dobrej zabawie miejscowych, do której dołączył się cały stadion. Gdy skończyliśmy przyśpiewkę, odezwała się młodzież z E11: „Stara Wisła odpowiada!”, po czym zaintonowali „Każdy to powie”, a później „Jazda! Jazda! Jazda!”. Kolejną przyśpiewką było „Boney M”, z kilkunastoma różnymi choreografiami, wliczając w to klaskanie szybkie, wolne, siadanie, skakanie za bary, podrzucanie szali oraz wymachiwanie rękoma w biesiadowym stylu. Niestety, sporo osób skupiało się bardziej na tym, co dzieje się na boisku, gdzie – na skutek straty drugiej bramki - zrobiło się dość nerwowo, zamiast na głośnym śpiewie. Pod koniec spotkania odśpiewany i „odskakany” został „Eintracht”, a potem wybrzmiał hymn Białej Gwiazdy. Po ostatnim gwizdku arbitra piłkarze najpierw podeszli podziękować za doping dzieciakom i wspólnie wykonali „Jazda! Jazda! Jazda!”. Wisła w lidze po raz ostatni u siebie wygrała w grudniu z Widzewem. Jak pamiętamy, na tamtym meczu także obecna była liczna reprezentacja młodszych Wiślaków. Doping nowych pokoleń Armii Białej Gwiazdy mają najwidoczniej bardzo dobry wpływ na naszych zawodników. Gdy ci podeszli pod nasz sektor, przypomnieliśmy im o tym, jak ważne jest zwycięstwo w nadchodzących derbach. Potem wspólnie bawiliśmy się w rytm piosenek dotyczących drużyny z gorszej strony Błoń. Na koniec z „Młodą Wisłą” ostatni raz tego popołudnia zaintonowaliśmy: „Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Za dwa tygodnie przy Reymonta zapowiada się mecz sezonu. Abstrahując od tego, co zdarzy się na boisku, my musimy się zaprezentować tak, aby nikt w Polsce nie miał wątpliwości, kto naprawdę trzyma władzę w naszym mieście. Nakręcajcie się, organizujcie na osiedlach, rozklejajcie plakaty. Do zobaczenia na derbach!


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora XXI: Ośmieszeni gospodarze: Zwycięstwo na boisku i zwycięstwo na trybunach – tak w dużym skrócie można podsumować wyjazd Wisły Kraków do Bielska-Białej. Jeśli wcześniej ktokolwiek miał wątpliwości, co do powagi i wartości ekipy Podbeskidzia, to ten mecz je całkowicie rozwiał. Główna część naszej delegacji wyruszyła spod Hali Wisły przed trzecią po południu. Oprócz autokarów, do Bielska udały się busy oraz wiele samochodów. Bilety na to spotkanie rozeszły się na pniu, więc wiele osób jechało z nadzieją wejścia na sektory gospodarzy. Podróż przebiegała bez przygód i Armia Białej Gwiazdy pod sektorem gości zameldowała się na pół godziny przed meczem. Wejście przebiegało bardzo sprawnie i ostatni Wiślacy weszli na sektor tuż po pierwszym gwizdku arbitra. Klatkę gości przyozdobiło 11 flag: WS, Prądnik Czerwony, „5”, Bronowice, Kleparz, Grzegórzki, Jaworzno, Trzebinia, Olkusz oraz wyjazdowa miniatura Nieobliczalnych. Jednocześnie, gdy zapełniał się sektor dla przyjezdnych, na trybunie za bramką zbierała się wiślacka ekipa, której nie udało się dostać wejściówek w Krakowie. Na sektorze XX zameldowało się grubo ponad 100 fanatyków Wisły, do tego na innych sektorach także pojawiło się kilku gości z Krakowa, co łącznie z gośćmi w klatce w liczbie 220 powinno dać około 350 osób. W pierwszych minutach doszło do małego zamieszania w młynie gospodarzy. Jak się okazało, na gniazdo, bez większych problemów, wszedł Wiślak, który chciał prowadzić doping dla Białej Gwiazdy. Choć wydaje się to niebywałe, kibice z młyna TSP po prostu stali i przyglądali się. Kilka osób próbowało obalić dzielnego Wiślaka, ale ten bez problemu dawał sobie z nimi radę. Dopiero interwencja ochrony (z którą mocno przyjaźni się przecież ekipa Podbeskidzia) usunęła fanatyka krakowskiego TS-u z trybuny, przy aplauzie miejscowych. Niedługo później w sektorze XX podpalono szal Podbeskidzia. Próby interwencji służb porządkowych zostały skutecznie odparte przez kibiców Wisły i barwy bielszczan spłonęły doszczętnie. Nieco rozjuszyło to gospodarzy, którzy – po kilku minutach ciszy, poprzedzonych hasłami skierowanymi do zarządu – odezwali się w naszym kierunku po raz pierwszy. „Zaraz z wami pojedziemy!” – zripostowaliśmy ich od razu. Chwilę potem ich sektory zaczęły skandować… nazwę naszej derbowej rywalki. Dość dziwaczne, choć trzeba przyznać, że te dwie ekipy bardzo by do siebie pasowały pod wieloma względami. Nasz doping w pierwszej połowie prowadzony był głównie na sektorze XX. Zaczęliśmy od przypomnienia, że to Wisła rządzi w Krakowie i zapowiedzi derbów. Nie brakło „Wisełka/Nasz TS”, pozdrowień dla Braci ze Śląska, Lechii oraz Unii, „My chłopcy z Reymonta”, hitu z Chorzowa, skierowanego do miejscowych i wielu innych szyderczych okrzyków pod adresem Podbeskidzia. Kiedy oni zaczęli na dwie strony „Bielsko-Biała”, Wiślacy skutecznie zagłuszyli trybunę krytą swoją wersją, za którą młyn gospodarzy… nagrodził nas oklaskami. Na hasło „Cały stadion śpiewa z nami” odpowiedzieliśmy „Cały Orlik śpiewa z wami”, bo trzeba przyznać, że bielski obiekt, w porównaniu do wielu innych stadionów, wygląda jak z innej epoki. W przerwie naszą uwagę przykuł dziennikarz, przeprowadzający wywiady z bielskimi dziećmi. Na początku drugiej połowy w okolicy naszych sektorów zaczął rozgrzewkę Radosław Sobolewski, który po wielu miesiącach przerwy wraca do drużyny. Nagrodziliśmy go gromkimi brawami oraz skandowaniem jego nazwiska. Później nasz doping skierowany był głównie w stronę naszej krakowskiej sąsiadki. „W pierwszej lidze niech wam służy hipermarket na Kałuży” to najbardziej delikatna przyśpiewka pod jej adresem. Nie brakło „Było ich sześciu” na dwie strony oraz haseł dotyczących ludzi związanych z klubem z gorszej strony Błoń. Po paru minutach wspólnie odśpiewaliśmy piękną wiślacką pieśń „Po burzy”, a później „Bo moja jedyna miłość”. Kolejną falę bluzgów przerwał pierwszy gol dla Wisły. Po eksplozji radości z sektorów poleciało „Tak się bawią ludzie”. Chwilę później dawaliśmy piłkarzom do zrozumienia, że liczy się tylko zwycięstwo, na co oni odpowiedzieli drugą bramką. Ponownie zaintonowaliśmy „Tak się bawią ludzie”, a parę minut później wobec ciszy ze strony machających flagami na kiju gospodarzy, zaczęliśmy w najlepsze śpiewać na dwa sektory „HSV”. Bramka kontaktowa Podbeskidzia nieco ich ożywiła, ale nadal prezentowali się mocno przeciętnie. Wątpliwości, kto zgarnie trzy punkty rozwiał trzeci gol dla Białej Gwiazdy, po którym sympatycy TSP zaczęli opuszczać obiekt. „Idźcie do domu, my nie powiemy nikomu!” pożegnaliśmy miejscowych. Gdy schodził z boiska Ivica Iliev, który wielokrotnie podczas meczu dawał do zrozumienia, że mu zależy, pożegnaliśmy skandowaniem jego nazwiska oraz zaznaczyliśmy, że Kosowo jest serbskie. Pewna wygrana wprawiła nas w bardzo dobre humory i w końcówce meczu każde podanie naszych zawodników kwitowaliśmy gromkim „Ole!”. Po spotkaniu piłkarze (oprócz Tomasa Jirsaka, któremu bardzo spieszyło się do szatni…) podeszli pod nasz sektor i – ku naszej radości – zaintonowali: „Tylko zwycięstwo!”, a my odpowiedzieliśmy: „Na derbach tylko zwycięstwo!”. Ta sama przyśpiewka została odśpiewana przy drugim wiślackim sektorze. Później jeszcze próbowaliśmy jeszcze z zawodnikami odśpiewać „Było ich sześciu”, ale pomni pewnych wydarzeń, piłkarze jedynie skwitowali tę piosenkę uśmiechami. Na sektorze przetrzymywano nas zaledwie 10 minut, a potem ruszyliśmy wspólnie w kierunku naszych środków transportu. Droga powrotna przebiegała spokojnie i już po dwudziestej drugiej zameldowaliśmy się przy na stadionie Reymonta. Ostatnia oficjalna delegacja tego roku dobiegła końca. Teraz czeka nas dłuższa wyjazdowa przerwa, a ile będzie ona trwać, to w dużej mierze zależy od naszych piłkarzy. Europejskie puchary są w zasięgu, a my, fanatycy Wisły głęboko wierzymy w możliwość europejskich eskapad w przyszłym sezonie.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora C: Ostateczne rozwiązanie kwestii… spadku.

Wygrana na boisku i absolutna dominacja na trybunach. Fantastyczna oprawa, flagowe debiuty, głośny doping, transparenty „okołomeczowe”, achtungi, przepychanki na trybunie południowej i w końcu pożegnanie na wieczne czasy naszej rywalki. 185. Świętej Wojny długo nie zapomnimy.

Podniosłą atmosferę narastającą wokół tego spotkania można było wyczuć już dobrych kilkanaście dni przed meczem. Kraków oraz okoliczne miejscowości, ozdobiły liczne transparenty, przypominające naszej sąsiadce o zbliżających się derbach. W Internecie pojawiły się filmiki motywujące, kompilacje z poprzednich potyczek Wisły i jej sąsiadki a nawet animacje, znane nam dobrze z akcji promującej lutowy mecz o Superpuchar. Furorę zrobił także filmik spod obiektu przy Kałuży, gdzie grupa wiślackich kiboli podpaliła dywan ze zdobytych na rywalce fantów. „Paliły się jakieś szmaty”- trafnie podsumował akcję rzecznik straży pożarnej, Andrzej Siekanka.

Na dobre dwie godziny przed meczem, pod obiektem przy Reymonta 22, kręciły się już tłumy fanów Białej Gwiazdy. Sporo z nich udało się do Strefy Kiboli, by zakupić specjalną derbową koszulkę oraz szalik, których zdjęcia możecie znaleźć w galeriach. Inni czas spędzali „U Wiślaków” czy w okolicach pobliskich akademików, gdzie dyskutowali o jedynej w swoim rodzaju szansie pogrążenia drużyny z gorszej strony Błoń. Mimo nietypowej pory rozgrywania meczu, środkowa część Trybuny C wypełniona była na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Po raz pierwszy w swej konferansjerskiej karierze, dobrym wyczuciem chwili wykazał się spiker. W odpowiednim momencie przedstawił skład gości oraz podkreślił, że nasza przeciwniczka znajduje się obecnie „jak zwykle na ostatnim miejscu w tabeli”, co zostało nagrodzone gromkimi brawami.

Kilkanaście minut przed rozpoczęciem meczu miały miejsce dwie ważne dla krakowskiej Wisły ceremonie. Najpierw na murawie pojawiły się koszykarki Białej Gwiazdy, które w sobotę wygrały czwarty mecz z Polkowicami i zdobyły kolejne Mistrzostwo Polski! Armia Białej Gwiazdy przyjęła je głośnym „Mistrz! Mistrz! Nasz TS!” oraz rzęsistymi oklaskami. Wspólne świętowanie oraz zakończyła parada z mistrzowskim pucharem przed każdą z trybun. Chwilę później do panteonu Legend Białej Gwiazdy został włączony zawodnik Wisły z lat 1977-1985, Andrzej Iwan. Na kilka dni przed tą ceremonią „Ajwen” nie ukrywał, że obawia się nieco przyjęcia przez kibiców Wisły, ze względu na jego kontrowersje wokół jego osoby oraz szczere rozliczenie się z przeszłością w wydanej niedawno autobiografii, o której pisaliśmy niedawno. Żadne nieprzyjemne incydenty nie miały jednak miejsca, zawodnik dostał aplauz od wszystkich sektorów, zajmowanych przez Wiślaków. Wielu kibiców, którzy przeczytali „Spalonego” podkreśla swój szacunek do Andrzeja Iwana – piłkarza, który potrafił zdobyć się na szczerość i bez owijania w bawełnę przyznać się do błędów oraz słabości. Na twarzy Pana Andrzeja widać było wzruszenie tą wzniosłą chwilą.

O 18:30 piłkarze wyszli na murawę, wyprowadzeni przez podopiecznych fundacji Olimpiad Specjalnych. Na Trybunie C w górę poszła sektorówka w asyście niebieskich folii. Wielkie płótno przedstawiało trzy postacie, reprezentujące formacje kibicowskie Białej Gwiazdy. Na środku widniał rekin, przyrządzający sobie posiłek w wielkim kotle, po jego lewej symbol Wisła Grafitti, ozdabiający ściany sprejem, natomiast po prawej – Bóg Trybun. Cała trójka spięta była niejako herbową klamrą: z jednej strony herb naszego ukochanego miasta – Krakowa, a z drugiej herb naszego ukochanego klubu – Wisły. Oprawę uzupełniał transparent, skierowany do drużyny z gorszej strony Błoń: „Działamy twardo i pewni siebie, do zobaczenia na waszym pogrzebie!”. U góry Sektora odpalono race oraz świece dymne w naszych barwach. Chociaż choreografia nie była bardzo skomplikowana, to jej wykonanie zasługuje na najwyższą ocenę! Wyraźne i estetyczne „malunki” oraz trans z konkretnym przesłaniem złożyły się na jedną z najlepszych opraw, zaprezentowanych na Sektorze Kiboli.

Po prezentacji, w miejsce transparentu pojawiły się flagi. Na 185. Derbach Krakowa zawisło aż 30 flag! A były to: debiutująca Armia Wisły, Wierność, Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, „5”, Łagiewniki, Grzegórzki, Bronowice, Qrdwanów, Wola Duchacka (na gnieździe), Wisła Piastów, Kleparz, Kazimierz, Nowa Huta, Nieobliczalni, Wisła z gwiazdą, Biała Gwiazda na tle barw, Bochnia, Olkusz, Gdynia, Kłaj, Denmark, Wielki Śląsk, Ave Silesia, Oliwa, Przymorze, Tczew, Jaskółki, Unia oraz pierwszy raz na naszym stadionie: płótno Polonii Przemyśl. Pojawiły się także transy: z pozdrowieniami, „Śmierć konfidentom” oraz jeden dotyczący Azorów. Goście w swoim sektorze wywiesili zaledwie jedno płótno, Azorów właśnie: „Odwagą i krwią osiedle zdobyte, razem tworzymy tutaj elitę". Szczycenie się ekipą złożoną z przerzutów, która jedynie na krótki czas była w stanie zaistnieć na wiślackich Azorach, zakrawa na kpinę. Podobnie jak cała ta sytuacja z tą flagą, z której hasło znaliśmy wcześniej, niż znaczna część ich samych. Dlatego momentalnie została pokazana odpowiedź z naszej strony: „O odwadze nic nie wiecie, elitą jesteśmy my, już niedługo was dopadną wiślackie Wściekłe Psy”.

Przy wyjściu piłkarzy i prezentacji choreografii, wspólnie z całym stadionem odśpiewaliśmy hymny Wisły oraz Polski. Gdy sektorówka zjechała w dół, od razu Sektor C chwycił się za bary i ryknął hiszpańskie „Olele, olala” w stronę przyjezdnych. Trzeba w tym momencie dodać, że nasza trybuna wizualnie prezentowała się znakomicie. Prawie wszyscy wzięli sobie do serca prośby, aby przyjść na czerwono i efekt był piorunujący (zwłaszcza, gdy wszyscy skakali za bary tyłem do murawy)! Następne parę piosenek również kierowane było pod adresem gości. Chwilę potem oznajmiliśmy, że „Jesteśmy dumą tego miasta”. Nie zabrakło także spontanicznych haseł na temat rychłego końca obecności fanów naszej sąsiadki na Azorach. Następnie wspólnie bawiliśmy się przy „Wisła Kraków aeaeao”, gdzie od narożnika do narożnika wszyscy skakali i klaskali. W końcu zaangażowana została reszta stadionu i na dwie strony poleciało „Było ich sześciu”. Wypadło naprawdę znakomicie. Kolejna przyśpiewka, czyli „Tak się bawią ludzie” wyszła nam w pierwszej połowie najlepiej. Śpiewał ją z nami cały stadion i jej echo musiało nieść się po całym mieście. Wysoka temperatura, potęgowana przez gorącą atmosferą sprawiła, że w czasie śpiewów ściągnęliśmy koszulki. W tym czasie Wisła szykowała się do rzutu wolnego. Uderzenie pod poprzeczkę, piłka w siatce, a cały stadion w szale radości! „Pierwsza liga! Pierwsza liga!” zaczęły wrzeszczeć w kierunku rywalki wszystkie trybuny Armii Białej Gwiazdy. „W pierwszej lidze niech wam służy, supermarket na Kałuży!” – naigrywanie się z sąsiadki trwało w najlepsze. Tymczasem goście, którzy przez cały mecz stali w milczeniu, albo pierzchali przed achtungami rzucanymi z G3, kilka minut po bramce postanowili pobawić się w Ruch Chorzów. Pod swoimi flagami kilka osób przebrało się na czarno, po czym ruszyło w kierunku pleksi, które okazało się dla nich zaporą nie do przebycia. Wiślacy z G3 rzucili się na płot i w tym momencie na obydwu sektorach pojawiły się służby, które gazowały wszystkich na lewo i prawo. Choć u góry G3 przez chwilę Wiślacy stawiali skuteczny opór i kilku mundurowych musiało się wycofać, to gaz skutecznie zniechęcał do dalszej walki. Z naszego sektora momentalnie poleciało „Zostaw kibica” i „Zawsze i wszędzie”. Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, kontynuowaliśmy doping, śpiewając głośno „My chłopcy z Reymonta”, gdzie zaakcentowaliśmy odpowiednie wersy dotyczące „pasiastych psów”. Pod koniec pierwszej połowy pozdrowiliśmy zaprzyjaźnionych gdańszczan, wrocławian oraz tarnowian.

Druga połowa rozpoczęła się od informacji o frekwencji, która wyniosła 23215 widzów. Bardzo dobry wynik, zważywszy na fakt, że mecz został odpuszczony przez „koneserów futbolu”, którzy chodzą na mecze jedynie wtedy, kiedy Wisła jest na pierwszym albo drugim miejscu w tabeli. Rozpoczęcie drugiej części meczu opóźniało się z powodu kilku petard, które miały nieco rozerwać smutnego bramkarza gości. Taka forma zabawy nie spodobała się delegatom, którzy mieli grozić walkowerem. Sektor Kiboli szybko dał do zrozumienia, że mało nas to interesuje. Dopiero po prośbach kapitana Wisły, Cezarego Wilka, zaprzestaliśmy tych zabaw. Kilka razy zaśpiewaliśmy piosenkę dedykowaną gorszej stronie Błoń, po czym z resztą stadionu ponownie wykonaliśmy „Święte barwy”. Efekt był naprawdę bardzo dobry. W pięćdziesiątej minucie po raz pierwszy pozdrowiliśmy Polonię Przemyśl. Następnie zaczęliśmy się rozkręcać przy „Boney M”. Każde wykonanie wychodziło nam coraz lepiej, aż na moment przerwaliśmy i zwróciliśmy się do gości: „Posłuchajcie!”, po czym na Maksa kontynuowaliśmy przyśpiewkę. Ta przerwana została na moment, gdy cały stadion zaczął skandować „Radek Sobolewski!”, gdy po bardzo długiej przerwie nasz kapitan powrócił na boisko przy R22. Następnie z okolic gniazda zapodana została przyśpiewka na melodię „Tak się bawią ludzie” z nieco zmodyfikowanym tekstem, która momentalnie została podłapana przez całą trybunę. Kolejna wersja, po szyderczej „minucie ciszy”, z tekstem „Tak się bawią ludzie, gdy Craxa spada” cieszyła się nie mniejszym zaangażowaniem wokalnym Kiboli. Gdy w końcówce Patryk Małecki był bliski strzelenia bramki, rozbrzmiało na dwie strony „HSV”. Następna wymiana zdań pomiędzy wiślackimi trybunami kończyła się albo „Ty k…!”, albo „chorzowskim hitem” w kierunku przyjezdnych, którzy nadal milczeli. Pod koniec meczu (być może widzieli, jak potraktowane zostały ich barwy na sektorze G3) u wejścia na G5 postanowili rozpalić ognisko(?). W obawie, że mogą sobie zrobić krzywdę (na swoim stadionie przecież pirotechniki nie używają i nie umieją się z nią obchodzić), postanowiliśmy zwrócić na to uwagę, więc zaśpiewaliśmy krótko i treściwie, że „się palą”.

Sędzia odgwizdał koniec meczu i radość na stadionie po prostu eksplodowała! W końcu, po latach rozpaczliwej obrony przed degradacją, donoszeniu na ŁKS i załatwiania sobie miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej, przegrywanych w fatalnym stylu meczów, kwestia spadku została rozstrzygnięta! Już nie ma nawet matematycznych szans na uratowanie się zespołu z Kałuży. Z tego powodu zaśpiewaliśmy po raz kolejny, chyba najgłośniej tego wieczora: „Tak się bawią ludzie, gdy Craxa spada!”. Miłą niespodziankę zrobił nam klub, który także postanowił pożegnać się z sąsiadką, puszczając „Time to say goodbye”. W górę powędrowały zapalniczki, a tysiące gardeł odśpiewało najważniejszą część refrenu tego pięknego utworu. Gdy podeszli do nas piłkarze, wszyscy złapaliśmy się za bary (oni także) i ze śpiewem na ustach fetowaliśmy zwycięstwo. Następnie na dwa głosy poszło długo oczekiwane „ – Wisła! – Pany!” oraz „ – Każdy to powie! – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Kilku zawodników podarowało swoje koszulki fanom, po czym poszli dziękować za doping pozostałym trybunom. Gdy kierowali się do szatni, jeszcze raz zawołaliśmy ich do siebie, by przypomnieć, że w ostatniej kolejce wcale nam na zwycięstwie nie zależy, ponieważ są drużyny, które trzech punktów potrzebują zdecydowanie bardziej. Piłkarze z szerokimi uśmiechami, nagrodzili nas brawami.

Kto nie był na 185. Derbach Krakowa, niech żałuje. Atmosfera takiego meczu nie da się porównać do żadnej innej, podobnie jak słodkiego smaku szampana, piwa i czystej, które lały się i leją nadal po lepszej stronie Błoń, gdzie fetuje się zwycięstwo Białej Gwiazdy. Kolejna Święta Wojna na pewno prędko się nie zdarzy.

W najbliższą niedzielę na Reymonta odbędzie się bardzo ważny mecz. Choć nasza drużyna gra właściwie jedynie o poprawienie statystyk, to drużyna Śląska Wrocław rozegra najważniejsze spotkanie sezonu. Już na ten moment wiemy, że do Krakowa zawita bardzo liczna grupa wrocławian, dlatego zjawmy się na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana, gdzie, mamy nadzieję, wspólnie będziemy świętować mistrzostwo WKS-u!


Przypis:Na meczu derbowym kibiców Wisły wspomagało 100 kibiców Unii,50 Śląska,30 Lechii oraz 70 Polonii Przemyśl.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora C: Świętujemy Mistrza!

Mistrz powrócił na Reymonta! Tym razem jednak z tytułu cieszyli się nie piłkarze Wisły, ale zawodnicy Śląska Wrocław. A razem z nimi 22 tysiące kibiców, których znakomity doping poniósł WKS do zwycięstwa! Zainteresowanie wejściówkami na mecz we Wrocławiu było ogromne. Nic dziwnego, w końcu fani Śląska na tytuł mistrzowski czekali od 1977. roku. Pierwsza pula 1650 biletów rozeszła się w mgnieniu oka. Klub z Reymonta wysłał kolejne 2000 kart wstępu, które momentalnie znalazły nabywców, a potem – jeszcze niecałe 1200! Ilu wrocławian kupiło jeszcze bilety w Krakowie, możemy tylko szacować, ale pewne jest, że takiego najazdu fanatyków innej drużyny nasze miasto jeszcze nigdy nie przeżyło. Od wczesnych godzin rannych w okolicach Rynku i Stadionu im. Henryka Reymana było czerwono-zielono. Fanatycy Wisły i Śląska wspólnie szykowali się do pomeczowej fety. Oczywiście losy mistrzostwa nie były jeszcze rozstrzygnięte, ale patrząc na formę naszych piłkarzy, mało kto sądził, że byliby w stanie zagrozić jedenastce Oresta Lenczyka. Na dobrą godzinę przed meczem, powoli zapełniające się Trybuny C i G, rozpoczęły rozgrzewkę. „Twierdza Wrocław” oraz „Każdy to powie: Wisełka rządzi w Krakowie!” na dwie strony niosło się donośnie na długo przed rozpoczęciem głównego spektaklu. Później, gdy spiker wyczytywał skład gości, po każdym nazwisku padało gromkie „Śląsk!”.

Kolejny raz na naszym stadionie miała miejsce ceremonia uhonorowania byłego gracza Wisły tytułem Legendy Białej Gwiazdy. Tym razem tego zaszczytu dostąpił Henryk Maculewicz. „Koniu” (tylko koń ma takie silne uderzenie, jakie miał Maculewicz) grał w Wiśle w latach 1971-1979. Wystąpił w 193 ligowych, strzelając 11 bramek. Przy aplauzie trybun to jego koszulka została wciągnięta na dach przy Trybunie E, a jej mniejsza replika zawiśnie w Strefie Kibica. Pan Henryk osobiście pojawił się na murawie, by odebrać swój pamiątkowy trykot z rąk prezesa Jacka Bednarza.

Henryka Maculewicza oklaskiwało także pięciuset ministrantów, którzy zasiedli na sektorze E11. Dzięki współpracy Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków i księdza Łukasza Ślusarczyka mogli oni pojawić się przy Reymonta 22 na tym wyjątkowym spotkaniu.

Tego dnia bardzo okazale prezentowało się oflagowanie stadionu. Z wiślackich płócien zawisły: Armia Białej Gwiazdy, Wierność, Armia Wisły, Henryk Reyman, Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, White Star Power, „Tylko przed Bogiem”, Prądnik Czerwony, „5”, Prądnik Biały, Bronowice, Grzegórzki, Nowa Huta, Wola Duchacka, Kazimierz, Łagiewniki, Jaworzno, Olkusz, Pińczów, Przemyśl, Kłaj, Dublin oraz Nieobliczalni. Flagi naszych braci to: Wielki Śląsk, Ave Silesia, Nabojka, Fighters, Furiaci, Ślązacy, Nowa Ruda, Bielawa, Stronie Śląskie, Wołów, Kudowa Zdrój, Bystrzyca Kłodzka, Lądek, mała fanka Śląska, barwówka z „czachą”, patriotyczna Śląsk Wrocław, Fanatycy Twierdzy Wrocław, fana ku pamięci Żołnierzy Wyklętych oraz płótno emigrantów i flaga Lechii: Oliwa.

Po hymnie Białej Gwiazdy gniazdowy zapowiedział Sektorowi C, że przez cały mecz dopingujemy ostro obydwie drużyny, aby uciszyć piszących bzdury dziennikarzy. Tymczasem Trybuna G, która w 90% była zielona rozpoczęła swój doping od „Mistrzostwa nadszedł czas”, które próbowała przyswoić sobie także pozostała część stadionu. Kawałek na melodię polskiego przeboju łatwo wpadał w ucho. Po chwili G umilkło, by za moment zaśpiewać z nami na dwie strony „Dla nas ten Klub”. Wypadło nieźle, ale wiedzieliśmy, że stać nas było na zdecydowanie więcej, dlatego Sektor C skandował: „Jeszcze głośniej!” i potem „Hej Śląsku, coście tak cicho?!”. Wrocławianie nie pozostawali nam dłużni i po chwili jeszcze raz wspólnie ryknęliśmy „Dla nas ten Klub”. Efekt był wyśmienity. Doping obydwu młynów nie ustawał. Razem została odśpiewane między innymi „Każdy to powie”, „Wisła z Krakowa to Śląska druga połowa”. Pozdrowiliśmy także wspólnie naszych braci z Gdańska. Wiślackie trybuny pamiętały także o Unii Tarnów oraz Polonii Przemyśl. Potem przyszedł czas na nieco zmienione „Boney M”, gdzie zamiast „Wisełka gol” śpiewaliśmy „Wisła i Śląsk”. Konkretne wejście mieliśmy przy następnym numerze, czyli „Tak się bawią ludzie”. Zaczęliśmy od przyciszonej wersji, by potem poderwać się z krzeseł i ryknąć z całych sił. Wyszło bardzo dobrze, chociaż z każdym kolejnym razem, liczba decybeli zamiast rosnąć – spadała. Po „My chłopcy z Reymonta” przyszedł czas na pieśń, przy której bawiliśmy się w niedzielę najlepiej – śpiewane na dwie trybuny „HSV”. Każda kolejna zwrotka śpiewana była z inną „choreografią”: od uniesionych pięści, przez klaskanie wolne i szybkie, pogo, machanie szalami i koszulkami, po skakanie za bary tyłem i przodem do murawy. Na koniec pierwszej połowy poleciało „Dla nas ten Klub” oraz coraz śmielej wykonywane przez Sektor C „Mistrzostwa nadszedł czas”.

Po przerwie na naszym gnieździe pojawił się przedstawiciel wiślackiej sekcji futsalowej, by zaprosić kibiców na środowe spotkanie ze Zduńską Wolą, które będzie decydowało o awansie do finału Mistrzostw Polski. Mecz odbędzie się we środę o godzinie 19:00 na Hali Wisły. Tymczasem po drugiej stronie boiska sektory G4 i G5 (Ślązacy, którzy tam zasiadali, przyodziani byli w koszulki „Wybitne Kluby Sportowe Tworzą Sztamy Wyjątkowe) przykryły dwie sektorówki: Ultras Silesia oraz herb Śląska. Obydwa w raczej nietypowych dla siebie barwach, ale z podkreśleniem złota liści laurowych. Pojawiły się flagi na kijach i odpalono pirotechnikę: zielone świece dymne razem z czerwonym blaskiem rac oraz jasnym dymem utworzyły właściwe barwy WKS-u. Całości dopełniał transparent „Uwierz w Siebie”. W czasie tej prezentacji trybuny śpiewały głośno „Hej Śląsk!”. Każdy z nas wie, jak pirotechnika wpływa na kiboli – daje kopa i powoduje, że śpiewy stają się głośniejsze. Tak było i tym razem. „Hej Śląsk!” brzmiało naprawdę świetnie. Zaczęliśmy to wykonywać, skacząc za bary, gdy Śląsk zdobył bramkę. Wszystkie trybuny ogarnął szał radości. Widok zaiste wyjątkowy, gdy po bramce dla przeciwnika, fanatycy z Sektora C wpadali sobie w ramiona i z uśmiechem na ustach gratulowali… straty gola. Z sektorów gościnnych momentalnie zjechały w dół sektorówki i zielona armia Ślązaków zaintonowała po raz kolejny - ale z poczuciem pewności, jakiej nie mieli chyba nigdy - „Mistrzostwa nadszedł czas”. Na sektorze G3 spontanicznie odpalone zostały race oraz stroboskopy. My z kolei zwróciliśmy się do nich: „Posłuchajcie!” i najpierw cicho nuciliśmy, by potem na całe gardło ryknąć „Hej Śląsk!”. Był to zdecydowanie najgłośniejszy moment w całym meczu, co zresztą przyznali gniazdowi. Gdy na tę samą melodię śpiewaliśmy „Wisła”, na sektorze z Białą Gwiazdą pojawiła się nasza choreografia. Wszystkie flagi na kijach, którymi do tej pory machano na całej trybunie, znalazły się na jej dolnej części, a u góry pojawił się trans z klarownym przesłaniem: „Fuck EURO”. Odpalono pokaźną ilość pirotechniki: rac, ogni wrocławskich, stroboskopów, achtungów oraz świec dymnych. Przy takiej oprawie meczowej, naszą kolejną pieśnią nie mogło być nic innego jak „Polska kibolska”. Zaraz potem oznajmiliśmy, że „Jesteśmy dumą tego miasta”, „Każdy to powie, Wisełka rządzi w Krakowie” oraz „Wisła to jest potęga” z szalami w górze. W hiszpańskim stylu zanuciliśmy także „Olele, olala”. Na kwadrans przed końcem na dwie strony zaśpiewaliśmy to, co tak nam dobrze wychodziło w pierwszej odsłonie spotkania: „HSV”. Teraz różnorodność choreografii była jeszcze większa – podrzucanie szali, „koszulkoniada” a nawet „ciuchcia”. Zabawa połączona z rywalizacją obydwu trybun była przednia. Pod koniec spotkania, już w doliczonym czasie gry, wszyscy niecierpliwie spoglądali na zegarki, by rozpocząć mistrzowską fetę WKS-u. Przedłużające się sekundy spowodowały, że wszystkie trybuny zaczęły gwizdać na arbitra, by ten kończył już mecz. W końcu sędzia zagwizdał po raz ostatni w tym sezonie!

Śląsk został Mistrzem Polski 2012! Piłkarze WKS-u wraz ze swoim sztabem utworzyli krąg i świętowali tytuł na środku boiska. Nasi zawodnicy podeszli pod Sektor C i nagrodzili nas brawami oraz okrzykiem „Dziękujemy!”. Cezary Wilk, Radosław Sobolewski i Michał Czekaj podeszli bliżej, by rzucić swoje koszulki. Reszta obróciła się na pięcie i udała w kierunku szatni. Mimo nawoływań „Chodźcie do nas!” i – jak nam się wydawało – prób zawrócenia grajków przez Jarosława Krzoskę, nie wrócili się do nas. Przyszli za to piłkarze Śląska, którzy najpierw cieszyli się razem z Trybuną G. Na dwie strony poleciało „Mistrz! Mistrz! WKS!” i „Kto mistrzem jest? Oczywiście, że WKS!”.

Ślązacy zeszli do szatni, by po chwili wyjść na przygotowaną scenę i minąć szpaler oklaskujących ich piłkarzy Wisły. Gdy wszyscy znaleźli się na podeście, z szatni wyszedł kapitan Śląska, Sebastian Mila, który – po wspólnym odliczaniu – wzniósł mistrzowski puchar. Konfetti, szampany, „We are the champions”, gratulacje wyświetlane na telebimach oraz bandach i runda honorowa po stadionie – niezapomniane chwile zarówno dla piłkarzy, jak i kibiców. Gdy zawodnicy podeszli pod Sektor C, przysiedliśmy na moment, by za chwilę ryknąć „Hej Śląsk!” i świętować ich sukces. Następnie wszyscy złapali się za bary i skacząc wykrzyczeli „Wisła Kraków i Śląsk Wrocław!”. Wcześniej nie brakło „pozdrowień” dla pewnej stołecznej drużyny, która była pewna mistrzostwa, a ostatecznie musiała obejść się smakiem.

Paręnaście minut później powoli zaczęliśmy opuszczać trybuny. Na placu przed Sektorem C chciała zabłyszczeć policja. Zupełnie bezsensowne i niezrozumiałe działania z ich strony (uruchomienie armatki, pogoń całego oddziału za jednym Wiślakiem, strzelanie z użyciem gumowej amunicji, pryskanie gazem) rozwścieczyły kibiców Wisły i Śląska i oddziały „porządkowe” zostały obrzucone butelkami i kamieniami.

Po batalii ze służbami, spora część Armii Białej Gwiazdy i Wrocławskiej Szlachty udała się na Rynek. Tam pod pomnikiem Adama Mickiewicza śpiewano o Śląsku, Wiśle i Lechi oraz „pozdrawiano” naszych rywali. Odpalono także pirotechnikę. W okolicznych knajpach, a także na wielu osiedlach wzniesiono mnóstwo toastów za nowego Mistrza Polski. O 22:30 na Dworcu Głównym pojawił się pociąg, którym spora część wrocławian udała się w drogę powrotną. Główna feta mistrzowska odbędzie się we Wrocławiu we wtorek.

Wszystkim Kibicom Śląska Wrocław serdecznie gratulujemy tytułu Mistrza Polski oraz dziękujemy za wizytę w naszym mieście! Do zobaczenia w przyszłym sezonie!


Źródło:http://skwk.pl/

Sezon 2012/2013:

Raport z Sektora C: Inauguracja z awariami

Po ponad trzech miesiącach przerwy wróciliśmy na Reymonta 22. Inauguracja nowego sezonu nie zaczęła się dla nas zbyt dobrze, ale z upływem minut Armia Białej Gwiazdy coraz efektowniej pokazywała swoją siłę. Na ponad godzinę przed meczem stadion oplatała kolejka kibiców chcących zobaczyć pierwszy mecz sezonu 2012/2013, przeciwko GKS Bełchatów. Ostatni z oczekujących musieli wykazać się nie lada cierpliwością, gdyż ich postój rozpoczął się na wysokości połowy trybuny wschodniej. Liczba ludzi zwlekających do ostatniej chwili z zakupem wejściówki sprawiła, że wielu z nich nie zobaczyło pierwszej części spotkania. Ci, którzy zaopatrzyli się wcześniej w bilety lub karnety również nie bez problemów znaleźli się na stadionie. Przed spotkaniem nie działały automatyczne bramki prowadzące na sektory, zatem każdy z kibiców wpuszczany był ręcznie, co wymagało sprawdzania nie tylko Kart Kibica, ale i dowodów tożsamości. Po przejściu tych procedur fanów z sektora C czekała jeszcze jedna niemiła niespodzianka – na dole trybuny otwarty był tylko jeden punkt cateringowy, co w tak upalny dzień musiało poskutkować utworzeniem się następnej długiej kolejki. Oczywiście fanatykom z Sektora Kiboli wszelkie przeciwności losu nie są straszne, zatem nasza trybuna została zapełniona całkiem przyzwoitą liczbą kibiców. Z innym utrudnieniem spotkali się natomiast fani z innych części stadionu, gdyż miejsca niektórych z nich zostały… odgrodzone taśmą. Stewardzi tłumaczyli to tym, że stadion został przygotowany na 26, a nie 33 tysiące widzów i pewne jego części są dziś po prostu zamknięte… Jeszcze przed rozpoczęciem meczu na zgromadzonych na trybunach kibiców czekało kilka atrakcji. Na telebimie (jednym, bo drugi nie działał) wyświetlony został krótki film prezentujący drużynę Wisły, piłkarze posłali w trybuny dziesięć piłek, których posiadanie uprawniało do wzięcia udziału w konkursie przeprowadzanym w przerwie spotkania. Na murawie zagościł także dobrze wszystkim znany Dawidek. Młody Kibic został przywołany pod sektor C, skąd odśpiewaliśmy mu głośne „Sto lat”, z okazji piątych urodzin, które chłopiec obchodził w ubiegłym tygodniu. Dawid przez chwilę towarzyszył na gnieździe osobom prowadzącym doping. Stadion przy R22 odwiedził również Andrzej Wawrzyk, zachęcający do zapisywania się do wiślackich sekcji sportów walki. Po tych wydarzeniach w końcu przyszedł czas na pierwszy gwizdek sędziego oraz pierwsze kopnięcie piłki – mecz rozpoczął Wiślacki Smok. Na Sektorze C spotkanie zaczęliśmy od melodii „Boney M”, która chwilę później przerwana została przez gola zdobytego przez piłkarzy z Bełchatowa. Już na początku musieliśmy przypomnieć zawodnikom Wisły czego oczekujemy, zatem gniazdowy zaintonował kolejno „Tylko zwycięstwo” oraz „Nie dla nas jest porażki smak”. W międzyczasie przyszedł czas na kolejną tego dnia awarię – tym razem na kilka minut współpracy odmówiło nagłośnienie sektora, co utrudniało pracę prowadzącym doping. Kiedy kontynuowaliśmy śpiewy o tym, że zła forma nas nie dotyczy, podopiecznym Michała Probierza udało się wyrównać wynik spotkania. Wówczas do dopingu zaangażowana została także reszta stadionu. Na dwie strony śpiewaliśmy HSV w różnych konfiguracjach – z klaskaniem, skakaniem za bary, machaniem szalikami, czy pogo. Wysoko temperatura i świecące słońce sprawiły, że wiele osób myślami było na plaży, więc przez pewien czas nas doping nie stał na zadowalającym poziomie. Kibice gości, którzy stawili się na Reymonta w około stuosobowej grupie nie byli słyszalni na naszym sektorze, więc mogliśmy zająć się „treningiem wokalnym” i nauką nowej pieśni. Po kilku minutach z „C” niosło się głośne „To nasza pasja, to nasze życie, do końca z nią być chcę. Krakowska Wisło, krakowski klubie, po prostu kocham cię”. Nowa melodia zapewne będzie jeszcze nie raz gościć na naszym stadionie. Na koniec pierwszej połowy meczu nie mogliśmy nie przypomnieć, kto rządzi w Krakowie. Drugie 45 minut spotkania na Sektorze C rozpoczęły się od „Wisła to jest potęga”, następnie na dwie strony z resztą stadionu zaśpiewaliśmy „Święte barwy”. Po tym gniazdowy intonował między innymi „Jazda, jazda, jazda…”, „Do boju Wisełka”, „Walczyć Wisła, walczyć”, bo cenne minuty uciekały, a wciąż utrzymywał się wynik 1:1. Nie tylko to, ale również decyzje sędziego i zachowanie piłkarzy GKSu powodowały zdenerwowanie fanów Wisły, którzy głośno wyrażali swoją dezaprobatę i niechęć do przeciwników. Kiedy emocje nieco się uspokoiły, odśpiewane zostało „Najwspanialszy klub na świecie”. Tym razem Sektor C stanął na wysokości zadania i jedna z najpiękniejszych wiślackich pieśni była naprawdę zaśpiewana, a nie wykrzyczana. Pod koniec meczu zabawa rozpoczęła się na dobre. „To nasza pasja”, „Boney M” i „Jesteśmy dumą tego miasta” coraz głośniej niosły się nad Krakowem. Jednak najlepsze było dopiero przed nami. Nadszedł czas, aby pokazać, jak bawią się ludzie, kiedy Wisła „remis ma”. Sektor Kiboli podzielony został na dwie części, a pojedynek dwóch stron stawał się coraz głośniejszy. Kiedy wszyscy usiedli w oczekiwaniu na już wspólną zabawę, Cvetan Genkov zdobył gola na 2:1 i już z czystym sumieniem mogliśmy kończyć piosenkę o zabawie wiślaków słowami „tak się bawią ludzie, kiedy wygrywa”. Radosne śpiewy z przyciszaniem, siadaniem i skakaniem trwały do ostatniego gwizdka sędziego, a także wtedy, kiedy pod Sektor C podeszli piłkarze. Tradycyjnie zaintonowali oni „Jazda, jazda, jazda…”. Zarówno dla zawodników Wisły, jak i fanatyków z Sektora C, początek inauguracji sezonu nie był udany. Na szczęście jedni i drudzy z biegiem czasu zaczęli się rozkręcać. Oby to „rozkręcanie się” trwało dalej i wyglądało co najmniej tak, jak w drugiej połowie dzisiejszego meczu. Kolejną okazję, aby to udowodnić będziemy mieć już za niespełna dwa tygodnie. Do zobaczenia na R22!


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora C: Koniec zabawy...: Jeszcze do niedawna nie było wiadomo, czy ostatniego dnia sierpnia będziemy mierzyć się z Polonią Warszawa, KP Katowice, czy innym tworem powstałym na podstawie licencji Groclinu z Grodziska Wielkopolskiego. Na Reymonta zawitała jednak drużyna o nazwie Polonia, tym razem, o dziwo, wspierana przez grupkę kibiców.Tak jak przed meczem inaugurującym sezon, również przed spotkaniem z Polonią Warszawa klub zapowiadał szereg atrakcji towarzyszących pojedynkowi piłkarskiemu. Biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed dwóch tygodni, można było nieco obawiać się o organizację wczorajszego meczu i rodzaj „rozrywki” zapewnionej kibicom. W ciągu połowy miesiąca udało się jednak naprawić telebim, bramki, a i punkty gastronomiczne działały wczoraj tak, jak powinny. Oczywiście nie mogło być idealnie. Po raz drugi na naszym sektorze ustawieni zostali stewardzi. Aby wejść na którykolwiek z podsektorów trybuny z Gwiazdą, trzeba było zrobić slalom pomiędzy kilkoma osobami teoretycznie mającymi za zadanie pilnować porządku na stadionie. Ilu porad zagubionym na „C” kibolom, szukającym swojego miejsca z karnetu, udzielili dziś stewardzi? Kolejną niemiłą niespodzianką były zamknięte przejścia wzdłuż góry trybuny. Komu i w czym tym razem przeszkadzał ten otwarty dotychczas korytarz, znacznie ułatwiający przemieszczanie się po sektorze oraz opuszczanie go? Wypadałoby napisać, że już na około godzinę przed meczem kibice wzajemnie się „pozdrawiali”. Tak naprawdę wszystkie uprzejmości płynęły z Sektora C, gdyż około stuosobowa grupa zasiadająca na sektorze gości, zrzeszająca sympatyków naszej pasiastej sąsiadki, Sandecji Nowy Sącz oraz warszawskiej Polonii, ograniczyła się do kilku okrzyków, które nie były słyszalne pewnie nawet obok pawilonu medialnego, a co dopiero po przeciwległej stronie boiska. W świetnie widocznym dla przyjezdnych miejscu umieszczony został transparent „Taka już wasza dola garbata, musisz kraść z puszki swojego brata”, odnoszący się do zwyczajów panujących po drugiej stronie Błoń. Co oczywiste, najlepiej ze wszystkich piłkarzy przyjęty został Marcin Baszczyński. Od momentu wyjścia polonistów na rozgrzewkę, „Baszczu” był kilkukrotnie pozdrawiany. W stronę obrońcy kierowane były słowa „Wracaj do domu”, a także prośba o ściągnięcie czarnego trykotu – na to były Wiślak mógł zareagować tylko uśmiechem. Kiedy przed meczem na murawę wyszli piłkarze „Białej Gwiazdy”, kibice od początku dali im do zrozumienia, że jedynym zadowalającym wynikiem będzie ten dający trzy punkty. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego, na Sektorze C rozpoczęła się zabawa. Zaraz po odśpiewaniu hymnu, wszyscy fani z trybuny za bramką złapali się za bary i przez kilka minut skakali w rytm jednej melodii. Następnie postanowiono nieco rozruszać resztę stadionu. Na dwie strony zaintonowane zostało długie „Wisła”, „Święte barwy”, a także, dawno niesłyszane na R22, „O nasz TS”. Zaraz po tym Wiślacy stracili pierwszą z bramek, więc trzeba było pokazać wszystkim obecnym, jak bawią się kibice nawet wtedy, kiedy ich ukochany klub przegrywa. Ostatnie minuty pierwszej części spotkania, mimo już dwubramkowej straty, spędziliśmy na śpiewaniu „Nie dla nas jest porażki smak” wierząc, że losy meczu odwrócą się w drugich 45 minutach. W pierwszej połowie meczu kibice z Sektora C zwrócili się także do pasiastych dam, których kilku przedstawicieli było obecnych dziś na sektorze gości, w słowach „Koniec zabawy, bo znamy wasze oprawy”. Na potwierdzenie tego faktu mamy już sporo dowodów, kolejnym z nich jest flaga „Nasze miasto, nasze zasady”, która zadebiutowała dziś na Reymonta. O tym, kto rządzi w Krakowie przypominaliśmy wczoraj niejednokrotnie. Zaraz po przerwie konieczne było ponowne uświadomienie piłkarzom, czego oczekują od nich kibice. Zza bramki niosło się „Grać na całego”, „Tylko zwycięstwo”, motywujące „Jazda, jazda, jazda…” oraz „Do boju Wisełka”. Zdecydowanie lepiej niż piłkarze zaprezentowali się kibice, chociaż i o tej kwestii nie można mówić w samych superlatywach. Zapewne stać nas na o wiele więcej i każdy z nas więcej powinien wymagać przede wszystkim od samego siebie. W drugiej połowie zabawa trwała głównie przy hicie „Boney M”, „Hej Wisła gol”, „Ole Super Wisełka” i „Tak się bawią ludzie”, nie zabrakło również nowej pieśni „To nasza pasja”. Do dopingu, szczególnie po zdobyciu gola kontaktowego dla Wisły, włączała się także reszta stadionu. Kiedy na Sektor C dotarła informacja, że były selekcjoner reprezentacji Polski ogląda spotkanie z Polonią z trybun naszego stadionu, głośno daliśmy do zrozumienia, że nie chcemy zatrudnienia Smudy w Wiśle, o czym mówi się od pewnego czasu. Tymczasem podopieczni trenera Probierza stracili kolejną bramkę, a gra kompletnie nie układała się po ich myśli. Dlatego w kierunku zawodników odśpiewane zostało „Walczyć, biegać i się starać, a jak nie, to „zejść nam z oczu”. Po stracie trzeciej bramki część kibiców, głównie z sektorów znajdujących się wzdłuż boiska, postanowiła opuścić trybuny. Powód ich przedwczesnego kierowania się ku bramom stadionu był dla wszystkich jasny, dlatego nie zostali oni miło pożegnani przez fanatyków z sektora z Gwiazdą. Chwilę później pierwsza w tym sezonie porażka stała się faktem. Po zakończeniu spotkania piłkarze Wisły usłyszeli „Czy wygrywasz, czy nie” i znowu „Walczyć, biegać i się starać…”, aby w następnych meczach nie zapominali, że na grę w koszulce „Białej Gwiazdy” trzeba zasłużyć, a kibic jest w stanie zrozumieć porażkę, ale nie brak zaangażowania. Pod Sektor Kiboli podszedł także Marcin Baszczyński, którego pożegnaliśmy brawami i tradycyjnymi okrzykami „Baszczu z nami, kibicami”. To właśnie na jego życzenie, piątkowy wieczór na Reymonta 22 zakończyliśmy ponownym odśpiewaniem „Czy wygrywasz, czy nie…”.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z sektora 23: Wbrew przeciwnościom!: Wyjazdowy sezon 2012/2013 oficjalnie przyszło nam rozpocząć w Szczecinie. Każdy, kto był, na pewno nie żałował, mimo tego, że kłód rzucanych nam pod nogi (i nie tylko) ze strony miejscowych nie brakowało. Wiedząc, jak daleka trasa przed nami oraz jak przedłużać się może wchodzenie na sektory gości w Szczecinie, osoby decyzyjne wyznaczyły zbiórkę pod stadionem Wisły na godzinę 5:45, a więc na 15 godzin przed planowanym rozpoczęciem meczu. Kilkanaście minut po szóstej, z parkingu przy Reymonta 22, wyruszył konwój autokarów oraz kilku busów i aut w kierunku Szczecina. Podróż – z przymusową eskortą – przebiegała spokojnie, choć nie brakło nieporozumień co do miejsc zbiórki, przez co na przykład jeden autokar czekał na pozostałe przez dobrych kilkadziesiąt minut, po czym okazało się, że w rzeczywistości… to pozostałe czekają na niego kilka kilometrów dalej. Około osiemnastej dotarliśmy pod bramy stadionu Pogoni. Na miejscu okazało się, że blisko 60 osób może mieć problemy z wejściem ze względu na drobne błędy w danych na listach wyjazdowych. Najpierw poinformowano nas, że te osoby nie będą mogły wejść na sektor. Wiślacka Brać postanowiła, że albo one wchodzą pierwsze, albo nie wchodzi nikt z nas. Po przedłużającym się oczekiwaniu na osoby reprezentujące gospodarzy, które będą w stanie o czymkolwiek zadecydować, a nie przerzucać odpowiedzialność na kolejnych dyrektorów, delegatów, czy szefów służb, doszło w końcu do pertraktacji i udało się dojść do porozumienia – na sektor wchodzimy wszyscy. Bramy otwarto około dziewiętnastej i przed pierwszym gwizdkiem arbitra cała reprezentacja Armii Białej Gwiazdy znalazła się na sektorze. Wejście – zgodnie z oczekiwaniami – wyglądało następująco: najpierw trzeba było znaleźć swoje dane na liście, potem przejść przez kołowrotek; następnie każdy był obwąchiwany przez psa (to nie żadna przenośnia – za kołowrotkiem stał ochroniarz z czworonogiem na smyczy), robiono mu zdjęcie z dowodem tożsamości i filmowano; potem, gdy uzbierała się grupa kilkunastu osób, odprowadzano je na sektor, przed którym trzeba było przejść przez kolejny kołowrotek i zdać kartę-wejściówkę. W klatce zameldowało się ostatecznie 611 kiboli. Wiślaków wspierali Bracia ze Śląska Wrocław (45 osób), Lechii Gdańsk (10), Unii Tarnów (1) oraz Polonii Przemyśl (15), za co im bardzo dziękujemy! Nasz sektor został ozdobiony dziewięcioma płótnami, a były to: Bronowice, Łagiewniki, Kleparz, Wadowice, Trzebinia, Zabierzów, „Beer Boys ‘98”, „Ultras Lechia” oraz „1909” przemyskiego MKS-u. Niestety, przez chore zasady, panujące w polskiej piłce nożnej, nie została wpuszczona oprawa przygotowana na wczorajszy mecz. Choreografia ta miała być pierwszym efektem zbiórek, zaprezentowanym w tym sezonie przez Ultra Wisłę. Było tak, jak bywa zwykle – każdy reprezentant Pogoni/PZPN-u/Ekstraklasy, który podjął rozmowę z kibicami, nie umiał powołać się na konkretny przepis, rozporządzenie, ustawę, decyzję, akt, edykt, bullę papieską, czy list żelazny, więc skończyło się na uzasadnieniu brzmiącym mniej więcej: „nie, bo tak postanowiliśmy i już”. Taki stan rzeczy tylko bardziej zmotywował nas do zaprezentowania się wokalnie z jak najlepszej strony. Zaczęliśmy od „Nie dla nas jest porażki smak”, które zabrzmiało z naszego sektora jeszcze przed wyjściem piłkarzy. Gdy ci pojawili się na murawie, głośno i z dumą zaśpiewaliśmy wiślacki hymn. Następnie znowu zaintonowaliśmy „Nie dla nas jest porażki smak”, by potem krótko i treściwie „pozdrowić” warszawską zgodę Pogoni. Chociaż przebijaliśmy się przez doping miejscowych prawie całą pierwszą połowę, o czym najlepiej świadczą częste gwizdy szczecinian z piknikowych sektorów, najlepiej wychodziło nam „Boney M”, śpiewane z klaskaniem szybkim i wolnym. W 28. minucie sektor został podzielony na pół i odbył się „pojedynek gigantów” – od „HSV”, poprzez „Święte barwy”, na „Tylko jeden klub” kończąc. Po bramce zdobytej przez sędziego Pogoń, nasz sektor wcale nie zamierzał ustawać w dopingu. Momentalnie poleciało „Tak się bawią ludzie”, przy którym bawiliśmy się niemal do końca pierwszej połowy. Po przerwie, która nas nieco uśpiła, na dobre obudziliśmy się przy numerze „Wisła Kraków aeaeao!”, śpiewanym z przyciszaniem. Po stracie drugiej bramki (znowu koszmarnie pomylił się arbiter) nasze śpiewy były tego wieczora najgłośniejsze! Pokazaliśmy, że ani wyniki, ani działania Związku i polityków nie są w stanie nas powstrzymać przed świetną zabawą! Jesteśmy przy Wiśle i przy Niej będziemy! Podkreśliliśmy to jeszcze hasłem „Ch*** z wynikami! Wisełko, jesteśmy z Wami!”. Potem rozbrzmiało dumne „Wisła to jest potęga” i chociaż przez ostatnie kilka minut czasu regulaminowego nie byliśmy już tak głośno, to zaśpiewane na koniec „Czy wygrywasz, czy nie” wyszło bardzo dobrze. Nie mogło zabraknąć pozdrowień dla Lechii, Śląska, Unii oraz Polonii. Miejscowi za to nie pokazali niczego szczególnego. Uzbierało się ich niecałe 10 tysięcy, wywiesili sześć flag i dopingowali przeciętnie. Mieli parę dobrych zrywów, zwłaszcza po drugiej bramce i pod koniec meczu, kiedy do śpiewów włączał się cały stadion. Przez ostatnie kilkanaście minut dopingowali bez koszulek. Część z nas spodziewała się, że po kilkuletniej przerwie, szczecinianie wrócą do Ekstraklasy w dobrej formie, ale ta wczorajsza była rozczarowująca. Po ostatnim gwizdku arbitra piłkarze ze spuszczonymi głowami podeszli pod nasz sektor; paru z nich podarowało kibicom swoje koszulki. Usłyszeli od nas „Ch*** z wynikami, Wisełko jesteśmy z Wami!”, bo chociaż ich gra nie zachwyca, to akurat wczoraj nie mogli się przeciwstawić drużynie Pogoni, wspartej dodatkowo trzema panami w zielonych koszulkach. Jak to ostatnio bywa, dobra zabawa na sektorze trwała długo po ostatnim gwizdku. Tym razem ofiarą wiślackich szyderców padli trener Andrzej „Siwy” Zamilski oraz Edi Andradina, którzy nieopodal naszej trybuny ucinali sobie pogawędkę przed kamerami Canal+. Nie przytoczymy tutaj poszczególnych przyśpiewek, napiszemy jedynie, że ubaw mieli wszyscy, włącznie z miejscową ochroną i – tak nam się wydaje, ale możemy się mylić – samymi zainteresowanymi. Korzystając z obecności telewizji i wejścia „na żywo”, zarzuciliśmy także „Piłka nożna dla kibiców!” oraz „pozdrowiliśmy” PZPN. Bramy otworzono niecałe pół godziny po zakończeniu spotkania. Weszliśmy do naszych autokarów i ruszyliśmy w stronę Krakowa. Nie ujechaliśmy zbyt daleko, kiedy doszło do przymusowego postoju, gdy w jednym z autokarów poleciała zewnętrzna szyba. To bohaterscy i odważni fani Pogoni ciskali w nasze środki transportu kamieniami. Gdy tylko część z nas wysypała się z autokarów, ci nagle zniknęli. Czekając na osobę, która miała wycenić szkody oraz porobić zdjęcia, jeszcze kilkukrotnie byliśmy świadkami, gdy Pogoń pojawiała się w bezpiecznej dla nich odległości od Wisły, a gdy tylko kilka osób ruszało w ich kierunku, znikała jak kamfora. Minęło kilkadziesiąt minut i ruszyliśmy ponownie w trasę. Jednak i niedługo potem zatrzymaliśmy się ponownie, tym razem na skutek awarii jednego z autokarów. Służby, które nas eskortowały, jak zwykle były nieporadne i podejmowały niezrozumiałe decyzje, w stylu zatrzymywania się w szczerym polu, zamiast na stacji czy parkingu. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach kontynuowaliśmy jazdę. Pierwszy autokar zameldował się przy Reymonta 22 około dziewiątej rano, natomiast kolejne dojeżdżały na Wisłę przez następnych parę godzin. Naszą wyprawę do Szczecina należy uznać za więcej niż udaną. Dobrze, że miała taki, a nie inny przebieg, bo dzięki temu po raz kolejny każdy z nas mógł się przekonać, czym jest wiślacka solidarność. Niezależnie od starań osób nam – Wiślakom i kibicom w ogóle, nieprzychylnym, my będziemy robić swoje z pasją taką samą, jak dotychczas, a nawet i większą! W sercach naszych – Wisła i na dobre, i na złe.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora C: Dawid – nie zapomnimy Cię- "Żeby żyć, trzeba mi dymu rac, tego dopingu, głosów z tysięcy gardeł na stadionie" – o tych słowach śp. Dawida Zapiska pamiętał dzisiaj każdy z obecnych na Reymonta 22. Na meczu jego ukochanej Lechii z Wisłą nie zabrakło ani głośnych śpiewów, ani pirotechniki. Staraliśmy się godnie oddać Dawidowi cześć oraz pożegnać go w taki sposób, jakiego by pragnął. Kibice Lechii, których część zasiadła w sektorze gości, wywiesili transparent poświęcony Dawidowi. Obok jego portretu widniały daty: „22.07.1998” i „18.09.2012”, natomiast u dołu wspomniane słowa: "Żeby żyć, trzeba mi dymu rac, tego dopingu, głosów z tysięcy gardeł na stadionie". Tuż po hymnie Wisły piłkarze ustawili się na obwodzie koło środkowego, by minutą ciszy uczcić pamięć tego małego-wielkiego fana. Zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami, miała być to minuta ciszy, dlatego trochę nie na miejscu – choć nie wątpimy w dobre intencje – były oklaski, które najpierw rozległy się na sektorze A, by następnie rozlać się na cały stadion. Podobna sytuacja miała miejsce ze skandowaniem. Na wszystko był przeznaczony czas, niektórzy niepotrzebnie – choć, podkreślamy, na pewno chcieli dobrze – wyszli przed szereg, zakłócając tę krótką chwilę zadumy. Kiedy sędzia zagwizdał po raz pierwszy, Sektor C ruszył z dopingiem. Ten przez sporą część pierwszej połowy był dobry, jednak potem znacznie osłabł. Zaczęliśmy od „Jesteśmy dumą tego miasta”, które początkowo nie brzmiało tak, jak powinno. Dopiero po reprymendzie z gniazda pieśń ta została zaśpiewana we właściwy sposób. Następnie głośno niosło się „Wisła z Lechią!”. Potem nieco się rozruszaliśmy, śpiewając „Boney M” z klaskaniem wolnym, szybkim oraz skakaniem za bary. Wtedy też radość sprawili nam piłkarze Białej Gwiazdy, którzy objęli prowadzenie. Uśmiechy z twarzy zgromadzonych kibiców szybko zniknęły, a wesołe okrzyki zamieniły się w gwizdy i buczenie, gdy z głośników rozległ się głos spikera, proszący o zdjęcie flag, zasłaniających wyjścia ewakuacyjne. Głupota, złośliwość czy chęć prowokacji – nie wiemy, co kierowało osobą, która kazała przekazać taki komunikat. Pewne natomiast było to, że płótno, o które chodziło, żadne służby porządkowe nie byłyby w stanie usunąć. Nie wczoraj. Nie na takim meczu. Po paru chwilach ponownie wróciliśmy do dopingu, próbując „TS! Wisła! Kraków!” z bębnem. Prosty okrzyk, który – dopiero za trzecim razem – zabrzmiał potężnie i z mocą. Nie brakło śpiewów z sektorem gości: „Wisła z Krakowa to Lechii druga połowa”, „Wisła! Kraków! Gdańska! Lechia!” oraz pozdrowień dla naszych Braci z Wrocławia. Ponadto, kilkukrotnie pozdrawialiśmy Unię Tarnów oraz Polonię Przemyśl. Pod koniec pierwszej połowy odezwały się dzieciaki z sektorów E11, E12 i E13. Po raz kolejny, dzięki staraniom Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków, mecz Białej Gwiazdy za darmo mogło oglądać 1250 dzieciaków z krakowskich i okolicznych szkół. Na meczu z Lechią gościliśmy młodzież między innymi z Prądnika, Grzegórzek i Nowej Huty. Znaczną część tych młodych zastępów tworzyli też ministranci z diecezji krakowskiej. Przy tej okazji Stowarzyszenie pragnie serdecznie podziękować księdzu Łukaszowi Ślusarczykowi, którego starania doprowadziły do tak licznej wizyty wiślackiej młodzieży na Stadionie imienia Henryka Reymana. „Młoda Wisła” na wyjście piłkarzy zaprezentowała oprawę, przygotowaną przez młodych fanów podczas Wiślackiego Dnia Dziecka. Na choreografię składała się sektorówka z młodych Wiślakiem, który trzymał transparent na dwóch kijach z hasłem „Siła w młodzieży”, w asyście niebieskich i czerwonych machajek po bokach. Sektory zajęte przez dzieci dopingowały przez całe spotkanie, a na parę minut przed przerwą prowadziły z Sektorem C doping na dwie strony. W przerwie na płycie boiska odbył się konkurs Wiślackiej Miss. Rywalizację o miano najpiękniejszej wśród fanek Białej Gwiazdy wygrała Kinga, a tytuły pierwszej i drugiej wicemiss powędrowały odpowiednio do Klaudii oraz Marii. Miss Piłkarzy została Małgorzata. Przed rozpoczęciem drugiej części spotkania trybuny pozdrowiły Piotra Brożka, który powrócił do Krakowa, lecz tym razem jako piłkarz Biało-Zielonych. Doping rozpoczęliśmy od „lalowania”, które wychodziło całkiem nieźle, odpowiednio przyciszane i pogłaśniane. Był to właściwie jeden z niewielu jasnych punktów naszego dopingu w drugiej odsłonie meczu. Kolejnym było podzielenie sektora na pół oraz śpiewanie „Wisła” i „Lechia” na melodię „Carnival de Paris”. Dzieciaki z E również uczestniczyły w tej zabawie, śpiewając oraz machając flagami. Mniej więcej wtedy Lechiści zaprezentowali oprawę. G4 przykryła sektorówka ze znanym wśród kibiców motywem ojca, trzymającego racę, z synkiem na rękach. „Pirotechnika jest bezpieczna”, głosił napis na płótnie. Na potwierdzenie tego hasła, u góry sektora zapłonęło 20 rac, nieco pirotechniki rozświetliło też sektorówkę od spodu. Każdorazowo odpalenie racy – obojętnie, na jakim stadionie – powoduje szerokie uśmiechy na twarzach kibicowskiej braci oraz dodatkowo mobilizuje do śpiewu. Tak było i tym razem; sektor C zatem od razu ryknął: „Piłka nożna dla kibiców!” oraz „Piłka nożna bez policji!” i bawił się w rytm przyśpiewek Lechii. Pod koniec spotkania wspólnie po raz ostatni zwróciliśmy się do Dawida, głośno skandując: „Hej, Dawid, nie zapomnimy!” oraz „Dawid z nami, z kibicami!”. Po wygranym przez Białą Gwiazdę meczu 1:0 piłkarze Wisły podeszli pod nasz sektor, by wspólnie odśpiewać „Jazda! Jazda! Jazda!” na dwie strony oraz przypomnieć, że to Wisła rządzi w Krakowie. Następnie udali się podziękować „Młodej Wiśle”. Tymczasem pod Sektor C podziękować kibicom podbiegł Piotrek Brożek. Po raz kolejny przekonał się on, że na Reymonta 22 może się zawsze czuć, jak w domu. Przed meczem, jak i po w okolicy stadionu, w centrum i na osiedlach trwało (i pewnie trwa nadal) umacnianie zgody. Liczba Lechistów, która zawitała do Krakowa jest dość trudna do oszacowania. W Gdańsku zeszło około 600 biletów, ale ilu gości znad morza kupiło bilety na miejscu – nie potrafimy stwierdzić. Ogrodzenie oddzielające boisko od trybun zostało ozdobione następującymi płótnami Wisły: Wierność, Wisła Sharks, „Nasze miasto, nasze zasady”, Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, „5”, Bronowice, Kleparz, Kazimierz, Grzegórzki, Wola Duchacka, Olkusz, Bochnia, Kłaj, Gdynia, Nieobliczalni. Flagi Lechii to między innymi: GNLF, w miejsce której w drugiej połowie pojawił się trans Pruszcza Gdańskiego, patriotyczna Lechia, Biało-Zieloni, „anty-Che”, Ultras Lechia, ULG, „Wielka Lechia moich marzeń”, Chełm. Na sektorze E zawisła także fana Wielkiego Śląska. Ponadto, na gnieździe został powieszony transparent ku pamięci Dawida; na płocie pojawiły się pozdrowienia dla kibiców Wisły, którzy tego dnia nie mogli być z nami oraz „100% poparcia dla Michała Probierza”. Chociaż każdy mecz Wisły z Lechią jest wyjątkowy, ten sobotni na pewno będzie miał w naszej pamięci miejsce szczególne. To dzięki Dawidowi, którego w sobotę mieliśmy zaszczyt pożegnać. Mamy nadzieję, że uśmiechał się do siebie z zadowoleniem, widząc to wszystko z góry.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z sektora E: Z przebłyskami: Pierwsza wizyta Wisły na nowym obiekcie gliwickiego Piasta jest już historią. Liczbowo pokazaliśmy się z dobrej strony, natomiast doping był mocno przeciętny, z zaledwie kilkoma naprawdę konkretnymi momentami. Pula ośmiuset biletów, jaką otrzymaliśmy z Gliwic bez szczególnej mobilizacji znalazła swoich nabywców już w pierwszym terminie otwartych zapisów. Kilkadziesiąt osób, które także się wtedy na dodatkowe wejściówki, również je otrzymało, tyle że już pod stadionem Piasta. Podróż autokarami, którymi udała się część Armii Białej Gwiazdy (reszta podróżowała własnym transportem) przebiegała spokojnie. Jako że miasta dzieli stosunkowo niewielka odległość (100 kilometrów), jazda trwała nieco ponad dwie godziny (byłoby krócej, gdyby nie przymusowa eskorta, która spowalniała przejazd). Na ponad godzinę przed meczem zameldowaliśmy się przy Okrzei 20. Po raz kolejny przygotowana na mecz oprawa decyzją służb „porządkowych” nie została wpuszczona na sektor. Sytuacja podobna do tej w Szczecinie, gdzie nie chodziło o treść choreografii, tylko o to, że na trybunie pojawi się sektorówka. Szczególne obawy dotyczące akurat tej formy prezentacji mogą wywoływać u kibiców jedynie bezsilne pukanie się po czole… Choć przez cztery czynne kołowrotki wchodziło się w miarę sprawnie, wszyscy pojawili się na sektorze dopiero pod koniec pierwszej połowy. Ostatecznie w sektorze zameldowało się 856 kiboli, w tym reprezentanci naszych Braci, którym bardzo dziękujemy za wsparcie. Wiślackie płótna, jakie pojawiły się na naszych sektorach, to: Wisła Sharks, „Nasze miasto, nasze zasady”, Kleparz, Łagiewniki, Olkusz, Wadowice, Jaworzno oraz wyjazdowa miniatura Nieobliczalnych. Płot oddzielający trybuny od boiska przykryły dwa płótna poświęcone kibicom, którzy przedwcześnie odeszli z tego świata – śp. Dawidowi Zapiskowi oraz śp. Darkowi Dziekanowi. Po raz pierwszy daliśmy o sobie znać, gdy spiker niedługo przed rozpoczęciem meczu, zapytał trybuny, kto wygra mecz. Odpowiedź zdawała się oczywista: „Wisła!”. Regularny doping zaczęliśmy dopiero w piątej minucie mecz od „Boney M”. Jak zostało wspomniane na wstępie, wokalnie nie prezentowaliśmy się tego dnia wybitnie. Ponadto, koordynowanie dopingu było utrudnione przez problemy ze szczekaczką, która co chwilę odmawiała posłuszeństwa. Nieźle zabrzmiało dopiero „To my – wściekłe psy!”, powtarzane kilkukrotnie, by gospodarze dobrze to sobie zapamiętali. Następne w kolejności „Nie dla nas jest porażki smak” również brzmiało tak, jak powinno. Zaraz po tym pozdrowiliśmy Braci z Wrocławia, Gdańska, Tarnowa i Przemyśla. Kolejne było „O nasz TS!”, ale to już dobrze nie brzmiało. Konkretnie za to wypadło „Bo moja jedyna miłość”, zakończona kilkuminutowym „lalowaniem”. Był to ostatni akcent pierwszej połowy spotkania. Doping po przerwie zaczęliśmy od „HSV”, jednak z powodu mizernego efektu, prowadzący doping postanowił zmienić przyśpiewkę na „Tak się bawią ludzie”, które rozkręciło nasz sektor. Niestety, po raz kolejny wersja tekstu musiała brzmieć „…kiedy przegrywa”, ale mamy nadzieję i głęboko wierzymy, że gra naszych piłkarzy już niedługo ulegnie poprawie. Później szale powędrowały w górę i sektor odśpiewał dumnie i głośno „Wisła to jest potęga”. Kilkuminutową przerwę w dopingu zakończyła druga bramka dla Piasta, która – jak to ostatnio bywa – tylko zmobilizowała nas do głośniejszych śpiewów. Momentalnie zaczęliśmy „Boney M”, by potem z nadzieją zaintonować „Nie dla nas jest porażki smak”. Wspomnieliśmy też kilkukrotnie, czym para się na co dzień nasza lokalna rywalka. Pod koniec spotkania młyn gospodarzy zapytał resztę stadionu: „Kto najlepszy jest?”, a w odpowiedzi usłyszał: „Oczywiście, że nasz TS”. Po ostatnim gwizdku arbitra w prawdziwą euforię wpadł miejscowy spiker, który na swoje kwieciste metafory, dotyczące kiepskiej postawy Białej Gwiazdy, doczekał się krótkiej i treściwej odpowiedzi z sektora gości: „Taki ch…!”. Kibice gospodarzy świętowali wtedy zwycięstwo ze swoimi piłkarzami. Przez całe spotkanie prowadzili równy doping, który wzmógł się w końcówce, gdy pewni już byli zwycięstwa. W „nagłośnieniu” śpiewów na pewno pomagała im konstrukcja stadionu. Akustyka tego niewielkiego obiektu (prezentuje się bardzo ładnie; niewielki, prosty, ładnie wykończony – w sam raz dla drużyny takiego pokroju, jak Piast) sprawiała, że kilka setek gospodarzy brzmiało jak kilka tysięcy. W 22-ej minucie zaprezentowali oprawę zgodową. Ich młyn przykryła sektorówka przedstawiająca herby Piasta oraz białoruskiego BATE Borysów z podpisem „Eurotrip”. U góry pojawił się fragment mapy Europy oraz „scenka kibicowska”. Na dole zaś, pod blaskiem rac, data przybicia zgody: 24.08.2011, kiedy to gliwiczanie wspierali BATE na wyjeździe w austriackim Grazu. Pomiędzy flagami Piasta wisiało jedno płótno Białorusinów oraz dwa transparenty: „Stop policyjnej prowokacji” oraz „Gryf Słupsk nigdy nie zginie”, nawiązujący do problemów finansowych trzecioligowca, któremu grozi upadek. Nasi gracze po meczu postanowili z bezpiecznej odległości podziękować nam za wsparcie. Jako jedyny wyłamał się Michał Czekaj, który podszedł pod płot i podarował swoją koszulkę kibicom. W ślad za nim pod ogrodzenie podszedł kapitan drużyny, Arkadiusz Głowacki, a potem Cezary Wilk, by wysłuchać opinii fanatyków Wisły, dotyczących ich fatalnej postawy. Brak umiejętności, czy przegrana przez niesprawiedliwe sędziowanie byłyby zawodnikom wybaczone, natomiast nie brak zaangażowania i pobieranie sowitego wynagrodzenia za chodzenie po boisku i uciekanie od odpowiedzialności. Po chwili do trójki Polaków dołączył także Sergei Pareiko, który zawołał resztę zawodników. Ci jeszcze raz wysłuchali tego, co do powiedzenia miała reprezentacja Armii Białej Gwiazdy. „Biegać, walczyć i się starać, a jak nie – to wypier…ć!” oraz „W Warszawie tylko zwycięstwo!” rozległo się z sektora; Michałowi Czekajowi została zwrócona jego koszulka. Po kilkunastu minutach oczekiwania, otworzono bramy sektora i mogliśmy się udać w drogę powrotną. Ta minęła bez żadnych przygód i nieoczekiwanych postojów. Około 22:30 zameldowaliśmy się na Reymonta 22. Już w piątek będziemy mieli okazję do zweryfikowania postawy piłkarzy, tym razem na stadionie warszawskiej Legii. Wierzymy, że tym razem po ostatnim gwizdku sędziego będzie nam dane świętować zwycięstwo, w końcu po każdej burzy słońce w końcu wychodzi zza chmur.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z sektora 222: Bardziej "anty" niż "pro": Wyjazd do Warszawy zapowiadał się jako nietuzinkowy i taki też był. Pusty młyn gospodarzy, nasza skromna liczbowo ale dobra jakościowo delegacja oraz sporo bluzgów pod adresem Legii – to trzy motywy charakterystyczne dla naszej eskapady na Łazienkowską. Zbiórka pod stadionem Wisły była wyznaczona na 13:15. Nieco ponad godzinę później 8 autokarów i bus w przymusowej eskorcie ruszyły w drogę do Warszawy. Choć początkowo mieliśmy jechać pociągiem specjalnym, nowe zasady wynajmu składów, które chciała wprowadzić firma Przewozy Regionalne (między innymi udostępnianie 20% miejsc składu dla policji), skłoniły Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków do zmiany środków transportu. Ze względu na wysoki stopień natężenia ruchu drogowego wyjechanie z Krakowa zajęło nam sporo czasu. Co chwila napotykane na trasie roboty drogowe, zwężenia i ruch wahadłowy nie przyspieszały przejazdu. Dopiero w okolicach Radomia, gdy do meczu zostało około 2,5 godziny wyraźnie przyspieszyliśmy i staraliśmy się utrzymać to tempo. O 20:20 dojechaliśmy pod stadion Legii. Wejście na obiekt nie należało do najsprawniejszych, ale mając w pamięci naszą ubiegłoroczną wizytę na Łazienkowskiej, takiej formy wpuszczania się spodziewaliśmy. Żywa „brama”, utworzona z policji, przepuszczająca około dziesięciu osób na parę minut, potem znalezienie swojego nazwiska na liście, pokazanie dokumentu ze zdjęciem, alkomat, bramki sprawdzające bilet, namiot, gdzie trzeba było ściągnąć buty i zawinąć skarpety i dopiero można było iść schodami w kierunku sektora. Ostatni z nas weszli na trybuny dopiero około trzydziestej minuty meczu. W tym roku ulokowano nas na górnej części klatki dla gości. Z puli ośmiuset biletów wykorzystaliśmy 495. Słabą frekwencję można usprawiedliwiać dwoma wyjazdami w ciągu pięciu dni (w poniedziałek byliśmy w Gliwicach w 856 osób) i wysoką ceną biletów (50 złotych!). Jeśli ktoś stwierdził, że nie jedzie, bo piłkarze grają słabo, to dobrze, że nie pojechał, ponieważ ludzi z takim podejściem w sektorach fanatyków Białej Gwiazdy być nie powinno. Jeździmy dla Wisły, nie dla kopaczy. Przez „procenty”, których część kiboli nadal nie umie sobie odmówić w drodze na wyjazd, na obiekt nie dostała się grupa 27 osób. Oprócz krakowian na trybunie gości zameldowały się także delegacje naszych zgód (bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie!), w tym czternastoosobowa grupa Polonii Przemyśl z flagą „1909”. Z kolei płótna wiślackie, które zostały wywieszone, to: Wierność, Wisła Sharks, Towarzystwo Sportowe, Bronowice oraz Jaworzno. Wypada też wspomnieć o okazjonalnych koszulkach, jakie otrzymał każdy wyjazdowicz. Czerwone t-shirty wyjazdowe, z wiślackim barbarzyńcą na przedzie i symbolami Warszawy w tle po raz kolejny tylko pokazały, że podobne akcje z gadżetami nie mają u nas za bardzo sensu. Wiele osób ich nie założyło, niektórzy włożyli je ale pod kurtki i bluzy, przez co cały pomysł spalił na panewce. Pierwszy raz daliśmy o sobie znać po golu na 1:0, zagrzewając kopaczy do boju okrzykiem „Jazda z k…!”. Potem kilkukrotnie uświadomiliśmy gospodarzy, kim jest i jak trzeba zajmować się ich klubem. Nie omieszkaliśmy przypomnieć, że jesteśmy kibicami Wisełki Kraków, a co za tym idzie, nie przepadamy za warszawiakami. Świadomi chorej sytuacji panującej w polskiej piłce, zaintonowaliśmy też „Piłka nożna bez policji!” oraz „Piłka nożna dla kiboli!”. W przerwie po legijnej stronie trybun ujawnił się „Pinokio”, który razem z kolegami z bezpiecznej odległości napinał się w kierunku naszego sektora, dostarczając Wiślakom powodów do żartów i szydery. Drugą połowę zaczęliśmy od „pozdrowienia” gospodarzy. Następnie wszyscy usiedliśmy, by po chwili ryknąć „Tak się bawią ludzie”. Było głośno, chociaż krótko. Ostatnie wyniki naszej drużyny, a zwłaszcza sposób, w jaki osiągają je „panowie piłkarze”, spowodowały, że lepszym sposobem na danie upustu naszej frustracji były przyśpiewki „anty” niż „pro’. Piosenka „Ole, ole, ole, ola”, podjęta przez pikników Legii została szybko przerobiona na naszą modłę, podobnie jak „Legia, Legia Warszawa”, czy rozwinięcie skrótu „CWKS”,. Apele miejscowego spikera o zaprzestanie podobnych przyśpiewek odnosiły odwrotny od zamierzonego skutek. Nie zapomnieliśmy o naszych grajkach, intonując „Walczyć, biegać i się starać, a jak nie – to wypier…ć!”. Pod koniec meczu próbowaliśmy każde ich podanie kwitować szyderczym „Ole!”, ale ich umiejętności nie pozwalały nam na więcej niż trzy „Ole!” pod rząd… Po ostatnim gwizdku sędziego część piłkarzy podeszła pod nasz sektor (Genkov i Boguski najwyraźniej nie mieli ochoty i udali się w kierunku szatni; wydawało się, że Głowacki też najchętniej poszedłby w ich ślady) podziękować nam za doping. Od nas usłyszeli „Wy jesteście gwiazdorami, przegrywacie z frajerami!” oraz „Walczyć, biegać i się starać, a jak nie – to wypier…ć!”. Nasze śpiewy były bardzo dobrze słyszalne na całym stadionie, co w zapewne byłoby niemożliwe, gdyby nie protest kibiców Legii zasiadających na Żylecie. Trybuna północna, gdzie mieści się zwykle młyn gospodarzy świeciła pustkami, na jej górnym poziomie siedziało – na oko – z kilkadziesiąt osób. Na pozostałych sektorach zasiadło 13 000 osób, które sporadycznie próbowały dopingować. Takie zrywy nie trwały dłużej niż minutę; nawet piosenki kierowane w naszą stronę, które często podrywają pikników do śpiewania, szybko „rozmywały się” w eterze. Kilkukrotne próby poderwania do dopingu dzieciaków (machających też flagami na kijach, ufundowanymi przez klub), zajmujących sektor obok naszego również się nie udawały. Choć dziennikarze pewnej gazety na pewno zachwycają się atmosferą panującą na tym meczu, my możemy mieć nadzieję, że takich obrazków na naszych stadionach nie będziemy już więcej musieli oglądać. Zresztą jesteśmy przekonani, że frekwencja z meczu na mecz przy Łazienkowskiej będzie maleć, balansując w okolicach kilkunastu tysięcy jedynie na meczach z markowymi rywalami typu Wisła czy Lech. Na sektorze trzymano nas do 23:20. Nie brakowało wesołych przyśpiewek kierowanych do nadal napinających się pikników Legii oraz do studia Canal+, znajdującego się nieopodal. Po otworzeniu bram udaliśmy się do autokarów i ruszyliśmy w drogę powrotną. Podróż minęła bez przygód wartych odnotowania. Pod Stadionem im. Henryka Reymana zameldowaliśmy się w okolicach godziny czwartej rano. Na kolejny wyjazd oficjalną grupą przyjdzie nam poczekać co najmniej dwa miesiące. Przez ten czas musimy skupić się na meczach u siebie, by na każdym meczu godnie – wokalnie i wizualnie – reprezentować Białą Gwiazdę. Wisły to nikt inny, tylko my.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z sektora C: Nauka śpiewania- Powoli, melodyjnie i głośno. Tak prezentował się doping Armii Białej Gwiazdy podczas sobotniego meczu z Jagiellonią. Odświeżone zostały pieśni, które – śpiewane z dumą – niosły się po Krakowie jak za dawnych lat. Nie brakło też nowszych numerów, które z łatwością potrafiły rozruszać cały Sektor. Doping tego dnia był szczególny z dwóch powodów. Po pierwsze, nasze śpiewy dedykowane były pamięci fanatyka Wisły, Darka Dziekana. Na płocie Sektora Kiboli pojawił się także transparent z jego wizerunkiem. Po drugie, po dłuższej nieobecności na gnieździe pojawił się G. Chociaż na jakość dopingu nie powinno mieć wpływu, kto zapodaje przyśpiewki, to nie da się ukryć, że charyzma G. oraz posłuch, jaki ma wśród wiślackich kiboli wynosi nasz doping o kilka poziomów wyżej. W końcu chwila uwagi została poświęcona nie tyle decybelom, ale właściwej melodii naszych przyśpiewek. G. kilkukrotnie samodzielnie wykonywał pierwszą zwrotkę, zaznaczając, jak poszczególne fragmenty powinny być wykonane. Po kilku próbach w końcu powoli, dumnie i dostojnie zabrzmiało „Do boju Wisełka!” oraz – z szalami w górze – „Wisełko wygraj mecz”. Bardzo dobrze wypadło śpiewane w drugiej połowie meczu „Biała Gwiazda na niebie się mieni”. Oprócz standardowej pierwszej zwrotki, doszła także druga, śpiewana rzadziej, dotycząca klubu ze stolicy. „Po burzy” wypadło – jak zwykle – dobrze, podobnie jak sztandarowi „Chłopcy z Reymonta”, choć dopiero przy drugim podejściu także zabrzmieli oni tak, jak powinni. Jak już zostało wspomniane na wstępie, naszemu dopingowi nie brakowało także pomeczowych „klasyków”. Zaczęliśmy od „Wisła to jest potęga”, śpiewanego wespół z całym stadionem, trzymając uniesione wysoko barwy. Zaraz potem na dwie strony odśpiewaliśmy „Święte barwy”. Spróbowaliśmy także na zmianę z innymi trybunami wykonać „Tak się bawią ludzie”, ale musiało dojść do kilku prób, zanim kibice Białej Gwiazdy z pozostałych sektorów podłapali ten motyw. „Boney M” jak zwykle wprowadziło ożywienie wśród kiboli, śpiewane z wolnym i szybkim klaskaniem oraz skakaniem za bary. Dobrze wypadło „Jesteśmy dumą tego miasta”; pozdrowieni zostali Bracia z Gdańska, Wrocławia, Tarnowa i Przemyśla, a także ci z nas, którzy obecnie znajdują się za kratami (pojawił się także okolicznościowy transparent PDW). Pod koniec pierwszej połowy do dopingu postanowiliśmy włączyć Młodą Wisłę, która zasiadła w lewym rogu trybuny E. 1400 dzieciaków ze szkół, szkółek piłkarskich oraz placówek wychowawczych pojawiło się na Stadionie im. Henryka Reymana w ramach akcji Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków „Kto kocha, ten wierzy – siła w młodzieży”, kontynuowanej na tak dużą skalę przez blisko rok. Wiślacka młodzież, która w sobotę zawitała na Reymonta 22, reprezentowała zarówno osiedla Krakowa ( m.in. Kalinowe, Ruczaj, Jagiellońskie, Prądnik Biały), jak i inne małopolskie miejscowości ( m.in. Olkusz, Sucha Beskidzka, Lgota, region Podhala). Sektor Kiboli zaintonował „HSV”, na co tym samym odpowiedzieli Młodzi Wiślacy. Początkowo nieśmiało, lecz z każdym kolejnym razem ta przyśpiewka brzmiała lepiej. Do tego doszły „choreografie” – klaskanie, machanie szalami, skakanie za bary oraz pogo. Dzieciaki każdy motyw powtarzały na swoich sektorach, także efekt był bardzo fajny. Po przerwie doping rozpoczęliśmy od werbli i „Bo w Krakowie”. Następne w kolejce „Hej Wisła gol!” zbiegło się z sytuacją bramkową na korzyść Wisły, co tylko dodało naszemu dopingowi skrzydeł. W repertuarze pojawiła się także świeża piosenka, „To nasza pasja”. Z początku brzmiała dość niemrawo, bardziej mruczana niż śpiewana, ale po kilku zwrotkach została podłapana przez cały sektor. Podobnie rzecz się miała z „Bo moja jedyna miłość”. Tutaj także potrzebne było „próbne” wykonanie, by wersja właściwa zabrzmiała… właściwie. Potem „rozbujało” nas południowe „Olele, olala”, które poświęcono naszej sąsiadce. „Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie”, nikt ze zgromadzonych na stadionie nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Pod koniec meczu ponownie w dopingu zaczęły aktywnie brać udział dzieciaki, tym razem śpiewając na zmianę z Sektorem C „Tak się bawią ludzie”. Doliczony czas gry przyniósł sporo emocji na boisku, co poderwało na moment pozostałe trybuny do spontanicznego dopingu. Szkoda, że tak głośni nie byli przez całą resztą spotkania, bo wspólnymi siłami może udałoby się nam pociągnąć piłkarzy do zwycięstwa. Po ostatnim gwizdku odśpiewaliśmy „Czy wygrywasz, czy nie”, przyjęliśmy porcję braw od piłkarzy i – przy akompaniamencie spontanicznych przyśpiewek – opuściliśmy trybuny. Na narożniku B pojawiła się 65-osobowa grupa fanów z Białegostoku. Fani Jagiellonii kilkukrotnie okrzykami zaznaczyli swoją obecność, a pod koniec wspólnie z nami skandowali „Piłka nożna dla kibiców” oraz „Piłka nożna bez policji”. Wiślackie trybuny zostały ozdobione następującymi płótnami: Wierność, Towarzystwo Sporotwe, Wisła Sharks, „Nasze miasto, nasze zasady”, Prądnik Biały, „5”, Bronowice, Nowa Huta, Grzegórzki, Qrdwanów, Kleparz, Wola Duchacka, Kazimierz oraz Olkusz. Ponadto, pojawił się transparent informujący o Marszu Niepodległości.Kolejny mecz u siebie to spotkanie z wielkopolskim/-ską Lechem/Amicą. Chociaż do spotkania pozostały niespełna dwa tygodnie, już teraz mobilizujcie się do naprawdę mega dopingu. Zachęcajcie kumpli, znajomych, rodzinę do przyjścia na Wisłę i wsparcia Białej Gwiazdy w tym pojedynku. Chociaż piłkarsko wyglądamy marnie, to na trybunach nadal pozostajemy w ścisłej czołówce. Stanowimy o tym my, kibice Wisły i niech tak pozostanie.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora C: Tak wygląda piro!: Gorąco było w piątek wieczorem na stadionie przy Reymonta 22! Dwie imponujące oprawy, dziesiątki rac, świece dymne, flagowisko, serpentyny, petardy, sektorówka, kartoniada oraz świetne hasła – wszystko to sprawiło, że ten mecz zostanie zapamiętany na długo! Chociaż od paru dni wiadomo było, że kibice gości w Krakowie się nie pojawią, to i tak ciśnienie na ten mecz było całkiem spore. Biorąc pod uwagę wygraną Wisły w ostatniej kolejce oraz porażkę Lecha, można było założyć, że „pęknie” liczba 20 000 widzów. Tak się jednak nie stało i mecz z Kolejorzem oglądało niespełna 18 000 fanów. Spośród wszystkich trybun szczelnie wypełniony był jedynie Sektor Kiboli. Sporo osób zajęło tam już swoje miejsca na godzinę przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Wtedy też zaczęto dawać głośny wyraz swoim poglądom na temat klubu z Wielkopolski oraz jego bramkarza. Nie zapomniano napomknąć o obyczajach panujących w Poznaniu oraz o roli, jaką w duecie z Lechem pełni nasza lokalna rywalka. Podczas odczytywania składu drużyny przyjezdnych, wypełniony już prawie w całości Sektor zaintonował „Sprzedali się za lodówkę” (nawiązanie do połączenia Lecha z Amiką Wronki; klub z Poznania nadal gra na jej licencji). Na parę chwil przed wyjściem piłkarzy na murawę, Trybuna C zaprezentowała oprawę. Środek został przykryty przez sektorówkę z atakującym rekinem. Po bokach białe i czarne kartony ułożyły „WS”, natomiast u dołu trans głosił: „Nie ma na to leku, finał będzie w grobie. Wszyscy cierpicie na galeofobię”. Całości dopełniały race odpalone na koronie Sektora. Nie trzeba być wytrawnym znawcą kibolskich klimatów, by wiedzieć, co kryje się pod skrótem „WS” i kto uskarża się na galeofobię (strach przed rekinami). Zamiast rozwijać temat, napiszemy krótko: „Wisła Pany” – pod każdym względem. Po odśpiewaniu hymnu oraz krótkiego „pozdrowienia” sąsiadki z gorszej strony Błoń minutą ciszy uczciliśmy pamięć Daniela, kibica Wisły, który przedwcześnie odszedł z tego świata. Poświęcony był Mu także transparent zawieszony na płocie trybuny E. Oprócz tego płótna, Stadion im. Henryka Reymana ozdobiły także: Wierność, Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, „Nasze miasto, nasze zasady”, „Tylko przed Bogiem”, Nieobliczalni, Prądnik Biały, Bronowice, „5”, Nowa Huta, Qrdwanów, Grzegórzki, Kazimierz, Kleparz, Wola Duchacka, Fanatycy, Kłaj, Pińczów oraz Przemyskie Bractwo; dodatkowo pojawił się trans „11.11.2012. Marsz Niepodległości”. Zaraz po pierwszym gwizdku arbitra ostro ruszyliśmy z dopingiem. Trzeba przyznać, że na początku nie za bardzo przebieraliśmy w słowach, dosadnie mówiąc piłkarzom, co należy zrobić z przeciwnikami. Nieco później zaangażowaliśmy do śpiewów pozostałą część stadionu, intonując „Święte barwy” na dwie strony. Za pierwszym razem wyszło dobrze, za drugim – bardzo dobrze. Słychać było zaangażowanie, dumę i nadzieję. „Każdy to powie: Wisełka rządzi w Krakowie” rozległo się chwilę potem. „Jesteśmy dumą tego miasta”, by zabrzmiało należycie, musiało zostać poprzedzone krótką mową mobilizacyjną. W tym czasie w górę Sektora Kiboli zaczęły „iść” flagi na kijach, jednak użyte miały zostać dopiero w drugiej połowie. „Super Wisełka” z klaskaniem wypadło już średnio; lepiej było przy pięknej wiślackiej pieśni „Po burzy”. Fanatycy Białej Gwiazdy rozruszali się zupełnie przy „Tak się bawią ludzie”, zaczętego od siadania. Następne w kolejce „Hej Wisła gol!” zostało zaśpiewane na tyle słabo, że… bramkę zdobyli goście. W odpowiedzi na taki stan rzeczy kilka minut później rozbrzmiało „Czy wygrywasz, czy nie”. Pierwszą połowę zakończyliśmy „My, chłopcy z Reymonta” i „Hej Wisła gol!”, wcześniej oczywiście pozdrawiając Braci z Gdańska, Wrocławia, Tarnowa i Przemyśla. W przerwie na murawie miał miejsce finał konkursu znajomości historii Wisły. Pięciu finalistów odpowiadało na pytania, odgadywało postacie związane z Białą Gwiazdą ze zdjęć oraz rozpoznawało mecze po komentarzach audio. Dobry pomysł ze strony klubu, zachęcający do zapoznania się z dziejami najwspanialszej polskiej drużyny. Można by jednak dopracować plan całej „imprezy”. Kilkunastominutowa przerwa to zdecydowanie za krótko. Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia. Przy rytmach „Tak się bawią ludzie” w dolnych rejonach Sektora C pojawił się transparent: „Spójrz pasiasta zdziro, tak wygląda piro”. Chwilę później równocześnie rzucono serpentyny i konfetti, odpalono race oraz świece dymne, w górę powędrowało mnóstwo flag na kijach. Przy głośnym „lalowaniu” na melodię „Carnival de Paris” i huku wybuchających achtungów urządziliśmy prawdziwą „Argentynę” na trybunach! Taka oprawa meczu podkręca atmosferę, momentalnie dodając sił dopingującym. Ta prezentacja skierowana była do naszej miejscowej rywalki, która takiej ilości pirotechniki jak Wisła podczas jednego meczu nie odpaliła w przeciągu całej działalności swojej grupy ultras. Gdy dym z pirotechniki trochę się już rozwiał, Armia Białej Gwiazda zadała retoryczne pytanie ekipie, która „Pirohaj” jest w stanie urządzić sobie tylko na własnym facebookowym profilu: „Powiedz, ty zdziro, czy odpalałaś tak piro?!”. Po tym efektownym pokazie powróciliśmy do dopingu, ale niestety – był on dużo słabszy niż w pierwszej połowie. Dobrze wypadło jedynie „Tak się bawią ludzie”, śpiewane przy podzielonym na pół Sektorze, gdy podczas „lalowania” uskuteczniane było „pogo”. Pod koniec ożywiliśmy się na trochę dłużej przy „To nasza pasja”. Wtedy też okazję bramkową mieli piłkarze, co nas dodatkowo „nakręciło”. Pod koniec wspólnie z całym stadionem odśpiewaliśmy hymn Białej Gwiazdy. O ostatnich minutach w naszym wykonaniu nie ma co wspominać… Kiedy rozległ się ostatni gwizdek sędziego, wiślackie trybuny odśpiewały „Czy wygrywasz, czy nie”, pamiętając, że kochamy i kochać będziemy Wisłę, a nie najemnych piłkarzy, aktualnie występujących w trykotach z Białą Gwiazdą. Do nich akurat skierowane było inne hasło: „Walczyć, biegać i się starać, a jak nie – to wyp***ać!”. Kibolska atmosfera meczów zwykle nie przypada do gustu pewnym kręgom polskiej piłki, między innymi tym związanym z Komisją Ligi. Być może zamkną naszą Trybunę C, być może ukarzą zakazem wyjazdowym, a być może połączą te dwie opcje i w ogóle nie będziemy mogli chodzić na mecze. Tak czy inaczej, przetrwamy wszystko, a potem... powrócimy jeszcze silniejsi!


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora D: Szyderą w tragedię: Zgodnie z przewidywaniami, meczu Wisły ze Śląskiem nie można porównać do żadnego innego rozgrywanego przy Reymonta 22 w ostatnich latach. Wobec tragicznej postawy piłkarzy w tej rundzie oraz – co boli bardziej – prób tłamszenia ruchu kibicowskiego na Wiśle, zgromadzeni na Stadionie im. Henryka Reymana kibole nie prowadzili typowego dla nich dopingu. Tym, których jakimś cudem ominęły wiadomości z Reymonta z ostatnich dni, przypominamy pokrótce, dlaczego ten mecz zgodowy już od paru dni zapowiadano, jako „dziwny”. Otóż po meczu z Lechem decyzją wojewody na jeden mecz zamknięte zostało serce stadionu, czyli Sektor C. Na tym jednak nie koniec, ponieważ klub do regulaminu obiektu wprowadził zakaz choreografii zawierających sektorówki (do tego doszły jeszcze zakazy wyjazdowe na dwa kolejne mecze). Wszystkich fanatyków, którzy mieli wykupione karnety na Trybunę Północną przeniesiono na sektor G, wstrzymując nań jednocześnie sprzedaż biletów. Jak się dzisiaj okazało, dostępne dla publiki były części: G1, G2, G4 oraz G5, natomiast środek pozostał pusty, ponieważ pełnił rolę… sektora buforowego. Byliśmy zatem świadkami kuriozalnego widoku, gdy Wiślaków od Wiślaków oddzielał bufor, zajęty przez kilkunastu ochroniarzy w pełnym rynsztunku. Skoro przy absurdach jesteśmy, to dodajmy również, iż mecz przyjaźni został zakwalifikowany jako „impreza masowa podwyższonego ryzyka”. Taki status spotkania zwiększał zakres uprawnień policji oraz liczbę jej jednostek, które mogły krążyć wokół stadionu, uprzykrzając życie gromadzącym się tam od wczesnych godzin popołudniowych grupom Wiślaków oraz Ślązaków. Opisane powyżej wydarzenia, które parę lat temu nie mieściłyby się w głowie, podsumowywały transparenty wywieszone na ogrodzeniu Parku Jordana naprzeciw trybuny E: „Policyjne państwo”, „Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO, teraz jesteś za Platformą” oraz „Raport też zamknąłeś na wniosek Tuska?”. W ostatni czwartek Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków podjęło decyzję o braku zorganizowanego dopingu, jako formie sprzeciwu wobec takiego stanu rzeczy. Frekwencja, jaką podał klub na swojej oficjalnej stronie wynosi 12 849. Patrząc po stadionie można odnieść wrażenie, że podano nie liczbę obrotów kołowrotków, a liczbę sprzedanych wejściówek. Sporo karnetowiczów odpuściło bowiem mecz, gdy dowiedziało się o braku zorganizowanego dopingu. Gdyby nie to, że było to spotkanie przyjaźni i kilkaset Ślązaków wykupiło wejściówki na nasz sektory, ostateczny wynik byłby jeszcze marniejszy. Większość wrocławian skupiła się w narożniku B, część po drugiej stronie Sektora C; mniejsze grupki przyjezdnych porozsiewane były po całym stadionie. Kilkukrotnie dali o sobie znać, śpiewając między innymi: „Ch*** z zakazami, Ślązeczku, jesteśmy z Wami!”, „Wisła z Krakowa to Śląska druga połowa”, czy też „Śląsk i Wisła”. Przez większość część spotkania jednak milczeli, solidaryzując się z Wiślakami. Ci z kolei, pomimo braku zorganizowanego dopingu, raczej nie milczeli. Widząc, jak piłkarze reprezentują ich ukochany klub w obecnej rundzie, zgromadzeni głównie na sektorach G4 i G5 fanatycy Białej Gwiazdy skupili się na szyderczych okrzykach w ich stronę. Rozpoczęto jednak od wcale nie szyderczego: „Piłka nożna dla kibiców!”, „Walczyć biegać i się starać, a jak nie, to wy***ć!” i „pozdrowień” dla miejscowej rywalki Wisły. Potem pozdrowiono Śląska, Lechię, Unię oraz Polonię Przemyśl i… zaczęły się kpiny. Najpierw dość niewinne „olé!” po każdym celnym podaniu Wiślaków nabrało odpowiedniej wymowy, gdy okazało się, że zawodnicy nie są w stanie wymienić kilka razy z rzędu więcej niż 3 podań (rekord to chyba 7) bez utraty piłki. „Werble” towarzyszyły także Sergeiowi Pareice, który wprowadzał piłkę do gry z piątego metra (3 na 5 wybić wylądowało na aucie). Niecelne strzały Łukasza Garguły, które lądowały kilka metrów obok bramki WKS-u zostały skwitowane okrzykiem: „Wyższy kontrakt dla Garguły!”. Nie zabrakło „Mistrza już mamy, na Ligę Mistrzów czekamy” oraz „Jesteście najlepsi!”. Niekwestionowanym „ulubieńcem” trybun został Daniel Sikorski. Zaczęło się od pochwał: „Daniel Sikorski, najlepszy napastnik Polski”. Potem zwrócono się do napastnika bezpośrednio: „Daniel, Daniel, pomachaj nam!”. Odmachnięcie spotkało się z gromkim śmiechem aplauzem i okrzykami „Daniel z nami, z kibicami!”, „Daniel Sikorski, ostatnia nadzieja Polski” oraz „Daniela mamy, na Ligę Mistrzów czekamy”. Pod koniec pierwszej części spotkania kibice z G4 i G5, czyli z miejsc, gdzie zasiadają goście, zawołali w stronę pustej Trybuny Północnej: „Sektor C odpowiada!”, a po paru chwilach „Jeszcze głośniej!”. Wcześniej jeszcze fanatycy krakowskiego TS-u dali wyraz, co sądzą o przepisach, które być może na kilku stadionach w Anglii się sprawdzają, ale u nas o tym nie ma mowy: gdy spiker prosił o zejście ze schodów, nazywanych wedle nowocześnie brzmiącej nomenklatury „drogami ewakuacyjnymi”, kibole krzyknęli: „Wisełko, wszyscy na schody!”, po czym stanęli w przejściu, blokując drogę nadgorliwym stewardessom i stewardom. W drugiej połowie wiślackie trybuny nie straciły gorzkiego poczucia humoru. „Daniel Sikorski gwarancją Mistrzostwa Polski!” oraz „J***ć Messiego, my mamy tu Sikorskiego!”, to chyba dwa najlepsze hasła meczu. Widząc bezsensowne błąkanie się zawodników od linii do linii, fani zwrócili się w końcu do drużyny gości: „Hej Śląsku, dajcie im strzelić!”. W ostatnim kwadransie zaczęto się domagać wpuszczenia napastnika z numerem 23 na boisko. „Trenerze, wpuszczaj Daniela!” niosło się po stadionie, a kiedy tylko pojawił się na murawie (zgotowano mu gorącą owację), fani Białej Gwiazdy przepowiadali: „Teraz bramka musi być!”. Nie sposób spamiętać wszystkich okrzyków, mniej lub bardziej zabawnych, jednak obok tych wszystkich szyderczych przyśpiewek, najdosadniej brzmiało szczere: „Co wy robicie?! Wy Białą Gwiazdę hańbicie!”. Skandowano też nazwiska piłkarzy, których przy Reymonta chętnie ujrzano by z powrotem, Patryka Małeckiego oraz Pawła Brożka. Po ostatnim gwizdku zawodnicy Wisły szybko zbiegli do szatni. Widać cudem wywalczone zwycięstwo na tyle dodało im pewności siebie i wiary we własne możliwości, że stwierdzili, iż o fanów troszczyć się nie warto. „Szanuj kibica!”, popłynęło momentalnie z trybun. Oklaskami nagrodzili nas za to piłkarze Śląska, za co zrewanżowaliśmy się im gromkim „WKS!”. Nasi Bracia z Dolnego Śląska wywiesili następujące fany: Wielki Śląsk, Ave Silesia, Szlachta z Wrocławia, „Precz z komuną”, On Tour, KKN. Dwie flagi, które jeszcze ozdobiły płot trybuny E, to: Wisła Sharks oraz Przemyskie Bractwo. Nie pozwolono wnieść transparentu z podziękowaniami dla Bogusława Cupiała za jego wkład w tworzenie piłkarskiej Wisły. Zaplanowana była cała oprawa w tym temacie, ale klub nie pozwolił na jej prezentację. Taka a nie inna atmosfera podczas meczu wcale nie przeszkadzała fanom Wisły i Śląska we wspólnej zabawie przed i po spotkaniu. Umacnianie zgody trwa od początku weekendu i trwać pewnie będzie co najmniej przez następne kilkanaście godzin! W kwestii decyzji co do nadchodzącego meczu z Górnikiem zalecamy cierpliwość i oczekiwanie na komunikat osób decyzyjnych, który na pewno na tej stronie się pojawi.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport spod Sektora C: Cała Wisła zawsze razem!

Przez działania władz państwowych i klubowych świetna kibicowska atmosfera towarzysząca meczom Wisły musiała zostać „przeniesiona” ze Stadionu im. Henryka Reymana na przyległe tereny Towarzystwa Sportowego. Ogłoszony paręnaście dni temu protest jedno z pierwszych swoich oblicz pokazał w sobotę. Wobec antykibicowskiej polityki prowadzonej przez rządzących i przy wsparciu klubów, kibice Wisły postanowili mecz z Górnikiem zbojkotować. Zamiast udać się na stadion i tym samym zapewniać zyski osobom, które pasji piłkarskich fanów nie szanują, zebrali się nieopodal stadionu na wiślackiej imprezie. Dzięki staraniom Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków przygotowano telebim, na którym zgromadzeni mogli śledzić wydarzenia toczące się na murawie kilkaset metrów dalej. Nie zabrakło też stoisk z kibolskimi gadżetami oraz punktów cateringowych. Kwadrans przed godziną piątą rozpoczęła się dystrybucja wejściówek na teren imprezy. Te szły jak woda i wszystkie przygotowane przez Stowarzyszenie bilety znalazły nabywców w mgnieniu oka. Zainteresowanie przeszło oczekiwania organizatorów i dlatego też nie było możliwe, aby wszyscy chętni zostali wpuszczeni na teren imprezy. Sposób wpuszczania (jedna furtka) także mógł pozostawiać sporo do życzenia, ale w tak krótkim czasie innego żadnego innego rozwiązania nie zdążono wprowadzić w życie. Przed meczem na telebimie zaprezentowano wiślackie filmiki – kompilacje ujęć z naszych trybun i nie tylko, które jednocześnie przypominały, o jaki klimat na trybunach walczymy. Na wyjście piłkarzy został odśpiewany hymn Białej Gwiazdy, którego wykonanie zostało upiększone przez odpalenie sporej ilości rac. Przez całe 90 minut zresztą pirotechniki nie brakowało. Raz po raz spontanicznie odpalono race, świece dymne, achtungi i stroboskopy. Generalnie rzecz ujmując, wczorajsza impreza oparta była w głównej mierze na pomysłowości i spontaniczności kibiców. Na dopingu przez niemal całe spotkanie skupiali się fani, którzy zajęli miejsca bliżej telebimu, natomiast „tyły” czasem włączały się do wspólnych śpiewów. Choć jesienna aura dawała się we znaki, przez całe spotkanie panowała radosna atmosfera. Część Wiślaków rozgrzewała się rozmaitymi trunkami (z przykrością trzeba zauważyć, że niektórzy nie znają sowich możliwości…) podczas rozmów z przyjaciółmi z Wrocławia czy Tarnowa. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy zgromadzonych rozgrzał także blask kilkudziesięciu rac, które odpalono po wspólnym odliczaniu. Pirotechnikę można było zobaczyć niemal wszędzie (od telebimu po dach hali) i w rękach każdego (od kibiców z kilkudziesięcioletnim stażem po kilkuletnie dzieciaki). Choć pewnie władzom i niektórym dziennikarzom to się nie będzie mieścić w głowie, u nikogo nie odnotowano żadnego uszczerbku na zdrowiu. Mecz zakończył się porażką Wisły. Oczywiście nie przyjęto tego z radością, bo każdemu z nas zależy na jak najlepszych wynikach i formie reprezentantów każdej z sekcji sportowej Białej Gwiazdy. Natomiast strefę imprezy wszyscy opuszczali w dobrych nastrojach, ponieważ tego wieczora liczyło się dla nas przede wszystkim to, że Armia Białej Gwiazdy potrafiła zjednoczyć się w słusznej sprawie. Tymczasem na trybunach stadionu zebrało się – wedle danych z oficjalnej strony klubu – 7000 widzów. Ponad 2000 stanowiły dzieci, które klub „zaprosił” na mecz, korzystając z kontaktów oraz doświadczeń wypracowanych przez SKWK w ramach akcji „Siła w młodzieży”. Swoje zrobiły także tysiące maili wygenerowanych przez kuratorium oświaty do szkół na terenie południowej Polski. Dzieciaki usadzono na dole trybuny E, by ta jakoś się prezentowała w telewizji. Sektor C świecił pustkami, zebrało się na nim kilkadziesiąt osób, w tym jakaś grupa studentów „nie wiadomo skąd”. Na tej trybunie miał także zawisnąć transparent „Jak nie pójdziecie po rozum do głowy, tak będzie wyglądał każdy stadion ligowy”, lecz powołując się na decyzję nieznanego nikomu Mirosława Zawady, nie wyrażono na to zgody. Ostatecznie trans pojawił się na płocie wiślackiej imprezy, razem obok innych płócien, które ochraniały bawiących się fanów przed nazbyt ciekawskim wzrokiem służb. Pomimo zamkniętego decyzją klubu sektora gości, trybunach pojawiła się skromna grupka zabrzan, której po meczu za wsparcie podziękowali piłkarze Górnika. W takich oto wyjątkowych okolicznościach zakończyliśmy rundę jesienną przy Reymonta. Zobaczymy, co przyniesie przerwa zimowa. Jeśli nic się nie zmieni w kwestiach zasad i praw, które władze chcą wprowadzić na stadiony, te wyglądać będą tak, jak podczas wczorajszego meczu z Górnikiem. My, kibice, razem to przetrwamy. Kluby bez naszego wsparcia będą miały – delikatnie mówiąc – spore problemy.

Cała Wisła zawsze razem!


Źródło:http://skwk.pl/